Выбрать главу

Zosia znała doskonale zarówno Bobusia, jak i męża Białej Glisty. Wiedziała, że Alicja, z uwagi na nielegalne porzucenie przez Bobusia ojczystego kraju, nie ma ochoty utrzymywać z nim zbyt ożywionych stosunków, nie wiedziała natomiast o starannie ukrywanym romansie.

- Jak to, miłość? - spytała śmiertelnie zaskoczona. - Co to znaczy? Nic nie rozumiem. Kto to jest Biała Glista?

- Żona Sławka - mruknęła Alicja. - Ta obłudna, śliska pluskwa, która się zawsze ubiera na biało. Wielka miłość Bobusia.

- Niemożliwe! Jak to, myślałam, że oni ze Sławkiem są zaprzyjaźnieni? Sławek się przecież widywał z Bobusiem, on go bardzo lubi! Jak to, ona przecież mówiła, że się z Bobusiem widziała, ale załatwiała jakieś ich wspólne sprawy-..?!

- W duchy wierzysz. Wspólne, pewnie. Bobusia i Białej Glisty...

Zosia była wstrząśnięta.

- Nie do wiary! Co za kretyn z tego Bobusia! I Sławek taki sam idiota! Jesteś tego pewna? Skąd wiesz?

Spojrzałyśmy z Alicją na siebie, bo chociaż Zosia znała osoby dramatu lepiej ode mnie, to jednak przy ujawnieniu tajemnicy asystowałam ja, a nie ona.

- Zrobiłam coś w rodzaju świństwa - powiedziała z zakłopotaniem Alicja. - Ale po pierwsze bezwiednie, a po drugie zostałam za to ciężko ukarana, Joanna świadkiem.

Istotnie, byłam świadkiem. W czasie mojego poprzedniego pobytu w Kopenhadze Bobuś przebywał z wizytą u Alicji przez dwa dni. W jakiś czas po jego wyjeździe robiła któryś kolejny porządek na biurku i nagle z kartką w ręku wyszła do ogrodu, gdzie pali tam niepotrzebne gałęzie.

- Kto, do ciężkiej cholery, chce mnie ciumciać po brzuszku?! - powiedziała z wyrazem niebotycznego osłupienia. - I to jeszcze po ślicznym!!!?

Zamarłam z drągiem w garści i spojrzałam na nią ze zdumieniem.

- Zwariowałaś?! - spytałam, nie wierząc własnym uszom.

- Nie, to chyba raczej ten, co pisał. Posłuchaj:

„Tak pragnę, znów pragnę ciumciać Cię po Twoim ślicznym brzuszku! Bezsennie leżę nocą i wspominam. Obejmuję ramionkami Twoją ukochaną szyjkę i pieszczę Twoje nóżki i Twój brzuszek”... Jakaś obsesja z tym brzuszkiem. Co za idiota to pisał?!

Z zaskoczenia spróbowałam oprzeć się na drągu, który okazał się trochę za krótki i o mało nie wleciałam głową naprzód do ogniska.

- Rany boskie, co to jest?! Skąd masz ten niezwykły utwór?!!!

- List, widzisz przecież. Znalazłam to na biurku, między papierami. Pojęcia nie mam od kogo, bo nie ma ani początku, ani końca. Środkowa kartka. Co to może być?

- Nie przypominasz sobie jakiegoś półgłówka w swojej karierze?

- Różnych, ale nie do tego stopnia. I z żadnym nie koresponduję. Przez chwilę myślałam nawet, że to do ciebie.

Jęknęłam ze szczerą zgrozą.

- Alicja, obrażasz mnie! Na nóżki jeszcze może bym się i zgodziła, ale brzuszek wykluczam! Nie mówiąc o ciumcianiu! Nie wiem, skąd pomysł, że do mnie pisuje kretyn!...

- No bo do mnie nie, to kto zostaje?

- Nie wiem. Tłumy się tu plączą, ale biurka na ogół używasz ty. Spróbuj znaleźć resztę tego arcydzieła, może będzie początek albo koniec.

Wspólnymi siłami przejrzałyśmy stos makulatury na biurku i znalazłyśmy jeszcze jedną kartkę, pisaną tym samym pismem i stanowiącą dalszy ciąg poprzedniej. Brzuszek przewijał się przez nią uporczywie. Druga kartka była zarazem ostatnią, znajdował się na niej podpis, data i miejscowość.

- Kika - powiedziała Alicja, na nowo zdumiona.

- Leśna Podkowa... Biała Glista!!!

- Biała Glista pisuje do ciebie kretyńskie miłosne listy?!

- Zwariowałaś?! Skąd, u diabła, to się wzięło?!... Czekaj, kiedy to było pisane? Dwa miesiące temu. Kto tu był?

- Z Polski?

- Nie wiem. Czekaj... Rany boskie, Bobuś!

- Cha, cha! - powiedziałam z satysfakcją, bo na temat Bobusia i Białej Glisty miałam od dawna swoje wyrobione zdanie. - Od razu ci mówiłam, że nie wierzę w platoniczną przyjaźń Białej Glisty z bogatym facetem!

- Rany boskie, więc jednak... Biała Glista i Bobuś! Cholera, biedny Sławek...

- A mówiłaś, że Biała Glista go nie chciała!

- Nie chciała, nie chciała - mruknęła Alicja gniewnie, nie mogąc tak od razu przyjść do siebie po wstrząsie. - Odmieniło jej się, jak się wzbogacił... Myślisz, że naprawdę Bobuś ma taki śliczny brzuszek?

- - Idź do diabła! - wykrzyknęłam z odrazą, bo Bobuś był o głowę niższy od Alicji, tłusty i porośnięty rzadkim czarnym włosiem. - Nie mam co robić, tylko się nad tym zastanawiać! Jeszcze mi się przyśni...!

Dość długo kłębiły się w Alicji rozmaite uczucia. Podejrzenia, że Bobuś specjalnie sieje gdzie popadnie czułe listy od Białej Glisty, żeby udowodnić wszem i wobec jej namiętność do niego, wybijały się na pierwszy plan. Z drugiej jednak strony musiał przecież te nielegalne szały utrzymywać w tajemnicy zarówno ze względu na jej męża, jak i na swoją żonę. Alicja miała wielką ochotę otworzyć oczy obu kantowanym połowom, uważała jednak, że to byłby zbyt wielki nietakt i świństwo. W końcu nie wytrzymała, obie znalezione kartki włożyła do koperty i bez słowa posłała Bobusiowi. Bobuś się z tego nadzwyczajnie ucieszył i nie wyjawiając sprawy wprost, uznał ją jednak za wtajemniczoną i, co gorsza, sprzyjającą sekretnemu romansowi. Jednym z dalszych skutków tego było zapowiedziane spotkanie w Allerød.

Opowiedziałyśmy o wszystkim Zosi, która poczuła się tym bardziej wzburzona, że była świadkiem ogłupiania męża Białej Glisty. Żony Bobusia wprawdzie nie znała, ale jedna strona jej wystarczyła.

- I oni chcą się spotkać tutaj? - zawołała z oburzeniem. - I ty masz im może jeszcze błogosławić? Mam nadzieję, że się nie zgodzisz!

- Za późno - odparła Alicja ponuro. - Obydwoje już wyjeżdżają. Będą tu jutro, a najdalej pojutrze.

- Może im się co stanie - powiedziała Zosia ze złością. - W ogóle dziwię się im, że jeszcze mają odwagę przyjeżdżać do tego nawiedzonego domu! Tu się przecież nikt nie uchowa.

- Odpukaj w nie malowane drzewo. Oni nie wiedzą, co się tu dzieje, ja nikogo nie zawiadamiałam.

- Gazet nie czytają? Cała prasa o nas pisze!. - Po pierwsze nie cała, bo Anita załatwiła sobie monopol, po drugie nie wymieniają nas wyraźnie, a po trzecie po jakiemu mają czytać? Po duńsku?

- A po czwarte miłość ich oślepia, ogłusza i pcha - uzupełniłam jadowicie.

- No, no - zauważyła Alicja krytycznie. - Przyganiał kocioł garnkowi...

Ujrzałam zdumione, pytające spojrzenie Zosi.

- Przecież wiesz, że się zakochałam - wyjaśniłam. - Ta zołza to ma na myśli. Mówiłam ci jeszcze w Warszawie, zresztą sama zauważyłaś.

- Jak to, to jeszcze ciągle trwa? - zdziwiła się Zosia. - A wyglądasz dość normalnie... A on?

- Mniej więcej to samo...

- Czyja się wreszcie dowiem może, kto to w ogóle jest? - spytała zgryźliwie Alicja.

- Podobno jakiś szalenie atrakcyjny facet - odparła Zosia. - Zresztą, rzeczywiście, widziałam go raz i muszę przyznać, że owszem... Joanna zapadła na to w straszliwym tempie, tydzień chyba, nie?