- Anitę z psem na urodzinach Henryka. W całym filmie są tylko trzy zdjęcia moje z nią, w tym dwa z psem. Sprawdźcie jeszcze i wy.
Sprawdziliśmy wszyscy kolejno. Na urodzinach króla Alicja, Ewa i konie występowały w dużych ilościach. Na urodzinach Henryka Alicja z Anitą znalazły się tylko na trzech zdjęciach, na jednym były same, a na dwóch natomiast plątał się u ich stóp wielki pies.
Popatrzyłyśmy na siebie mało przytomnie, co można było przypisać bezsennie spędzonej nocy.
- Co nam z tego właściwie? - spytał Paweł. - Wychodzi na to, że Edek miał na myśli Anitę, ale co z tego?
- No właśnie - powiedziała Zosia z niezadowoleniem. - To, że jest na fotografii z psem, nie dowodzi jeszcze, że popełnia zbrodnie!
- A gdzie reszta? - spytałam, oglądając na zmianę film i odbitkę. - Z całego filmu jest tylko jedno zdjęcie. Gdzie reszta?
- Wiecie co, napijmy się kawy - zaproponowała Alicja. - Nie wiem, gdzie reszta, powinny być i dziwię się, że nie ma. Jak się napijemy kawy, to może nam coś przyjdzie do głowy.
Najważniejsze i jedyne rozsądne, co nam przyszło do głowy, to to, że trzeba porozmawiać z panem Muldgaardem. Nadszedł czas włączenia go w prywatne tajemnice, z którymi same doprawdy nie mamy pojęcia, co zrobić. Alicja zdecydowała się pożyczyć mu list Edka, żeby sobie zrobił fotokopie, ja zaś postanowiłam natychmiast wyekspediować korespondencyjnie najnowsze wiadomości. Mogły się przydać...
- Anita?... - powiedziała Zosia z powątpiewaniem nad drugą filiżanką kawy. - Mnie ona zupełnie nie pasuje. To jest roztrzepana wariatka, a nie żadna morderczyni.
- Coś mi się tu nie zgadza, ja przecież o niej nic nie wiem - stwierdziła z niejaką pretensją Alicja.
- Przeczytałam list od Edka, znalazłam ją na fotografii i co? Po jakiego diabla ona miałaby mnie zabijać, skoro żywa też się do niczego nie przydaję?
- Mogę ją zapytać - zaproponowałam życzliwie. - Jeśli to ona morduje, to powinna wiedzieć.
Moja propozycja spotkała się z natychmiastową aprobatą. Nawet nam do głowy nie przyszło, że zadawanie pytań wprost osobie podejrzanej o morderstwo nie jest może najwłaściwszą metodą dociekań. Z nas trzech to ja byłam z Anitą najbardziej zaprzyjaźniona i wydawało się zupełnie naturalne, że zadzwonię z zapytaniem, o co jej właściwie chodzi. Myśl, że Anita usiłowała popełnić dziewięć zbrodni, była w gruncie rzeczy tak idiotyczna, że nikt z nas nie był w stanie potraktować tego poważnie, a tym bardziej uwierzyć. Ewa wydawała się już bardziej prawdopodobna, Ewa była kobietą, która budziła wielkie namiętności i sama się im poddawała. Anita natomiast była zadowolona z życia i cokolwiek by się działo, jej było na ogół wszystko jedno...
- Anita? - powiedziałam, bez litości wyrwawszy ją ze snu. - Słuchaj, wyszło nam, że to ty jesteś morderczynią. Co ty na to?
Anita ziewnęła przeraźliwie w telefon.
- Co ty powiesz? - zdziwiła się dość obojętnie. - A jak wam wyszło?
- Dość skomplikowaną drogą. Nikt inny nie pasuje, tylko ty.
- Tylko ja, mówisz... Czy policja już po mnie jedzie?
- Jeszcze nie. Nie zawiadomiłyśmy ich, bo nie możemy zrozumieć, dlaczego tak koniecznie chcesz utłuc Alicję. Możesz nam to wyjaśnić?
- Nie mam pojęcia - odparła Anita i znów ziewnęła. - Czy muszę wam to wyjaśniać o tej porze? Nie możecie trochę poczekać? Po południu wymyślę kilka powodów. Może mam manię?
- Nie, raczej jesteś chyba w coś zaplątana, ale nie wiemy w co. I skąd ten twój upór w kwestii Alicji?
Anita nagle oprzytomniała.
- O rany, czy się przytrafiło coś nowego? Czekaj, niech się rozbudzę. Co się stało? Nowa zbrodnia?
- Nie, na razie jeszcze nie.
- To dlaczego, w takim razie, o tej porze nie śpicie?! Myślałam, że co najmniej potrójne morderstwo...! Chore jesteście czy co?!
- Docierałyśmy do przestępcy i właśnie dotarłyśmy do ciebie. Alicja mówi, że nic takiego o tobie nie wie. Zupełnie nie możemy cię zrozumieć.
- Ja sama siebie nie mogę czasami zrozumieć - powiedziała Anita pocieszająco. - Nie przejmuj się. Ale zaintrygowałaś mnie nadzwyczajnie, chyba dzisiaj do was przyjadę. Pozwól tylko, że przedtem jeszcze się trochę prześpię...
Zosia i Alicja przyglądały mi się w czasie rozmowy trochę niepewnie.
- Nie wiem, czy to nie jest nietakt - powiedziała Zosia z wahaniem. - Dzwonić o siódmej rano po to, żeby pytać kogoś, czy nie jest zbrodniarzem...
- Dzwonić o siódmej rano to w każdym wypadku jest nie tylko nietakt, ale w ogóle świństwo - dodała Alicja. - Jeśli to jednak nie ona, to będziesz musiała ją przepraszać.
- Anita jest dziennikarką i prowadzi tryb życia, w którym nic jej nie powinno zaskoczyć - odparłam stanowczo. - Poza tym to zupełny nonsens. To nie ona.
Powtórzyłam im wypowiedzi Anity. Alicja znów sięgnęła po list Edka i odczytała go dwudziesty raz.
- Pewnie, że nie ona - powiedziała. - On tu wyraźnie pisze, że ma być zdjęcie z jej urodzin. A to były urodziny Henryka. Nie zgadza się, niepotrzebnie ją obudziłaś.
- Po diabła w takim razie przesiedziałyśmy całą noc? - spytała Zosia z rozgoryczeniem. - Ja idę spać, a ty, jak chcesz, dzwoń do tego policjanta. Niech mu nie będzie za dobrze.
Przed dwunastą zdążyłam na pocztę i wysłałam pośpiesznie i nieco chaotycznie napisany list. Pan Muldgaard przyjechał około pierwszej, wielce zainteresowany. Dostał do ręki list od Edka, dostał fotografię Alicji z Anitą i psem, dostał filmy, obejrzał to wszystko i pogrążył się w rozmyślaniach.
- Ja powiem dużo - oświadczył wreszcie po dość długim czasie. - Nie moja to afera.
Zamilkł i przyglądał nam się wzrokiem pełnym zadumy.
- To rzeczywiście dużo... - mruknęła Zosia, nie mogąc się doczekać dalszego ciągu.
Pan Muldgaard poprawił się na fotelu i westchnął jakby z żalem.
- Nie moja to afera - powtórzył. - Moja afera jest morderca. Ale moje kolegi, przyjacioły i wspólne robotniki, one gryzieją inne afery. One miały facet, dawno, wiele laty przódy. Facet poszła won oraz nigdy nie wraca. Uwięzion winien być. Facet wykonywa podła praca w odmienne kraje dla...
Pan Muldgaard zawahał się, umilkł i znów przyjrzał nam się z uwagą. Czekaliśmy w napięciu, zasłuchani w niezwykłą opowieść.
- Jest to tajemnica - powiedział ostrzegawczo. Zgodnym chórem przysięgliśmy, że nikomu nie powiemy.
- Podła praca - ciągnął pan Muldgaard z wyraźną odrazą, marszcząc brwi. - Dla złe handlowe osoby w Grecyja. Narkomania.
- Ach...! - powiedziała Alicja, najlepiej z nas wszystkich zorientowana w bolesnych problemach Skandynawii. - Międzynarodowy handel narkotykami!
Pan Muldgaard z wielką energią kilkakrotnie kiwnął głową.
- Tak. One robią świńska rzeczą na cały świat. Facet wielce znaczony był. On jest. On ma pomoce. Jakaś osoba wielce wysila się dlań. Moje kolegi nie posiadają wiadomości. Więcej osoby robi podła praca, wielkie mrowie, lecz osoba dla facet nader ważna jest. Informacje bywały na temat wielkie miłowanie...
Wszystkie trzy okazałyśmy gwałtowne zaskoczenie. Paweł wytrzeszczonymi oczami wpatrywał się w pana Muldgaarda, najwyraźniej w świecie ryjąc sobie w pamięci każde słowo.
- Wielkie co? - spytała Alicja z niedowierzaniem.
- Wielkie miłowanie. Sentymenta. Kochać nader.
- No to przecież nie Anita! - wykrzyknęła Alicja, wstrząśnięta od stóp do głów. - To Ewa...!
Pan Muldgaard spojrzał na nią, wziął do ręki leżące na stole odbitki z Ewą i końmi, obejrzał film, przeczytał jeszcze raz list Edka.
- Czekajcie - powiedziałam pośpiesznie. - Czy to były urodziny króla czy królowej? Alicja zawahała się.