– Sygnał został przyjęty – powiedział. – Zniszczenie zatrzymane. Koordynator podporządkował się.
– Ale przecież wiedział o śmierci mózgu – zawołał Alik – przecież to na jego sygnał automatyczne urządzenie wypuściło odżywczy płyn z akwarium.
– Koordynator to maszyna – powtórzył Bibl – maszyna zaprogramowana na podporządkowanie się potokowi myślowemu o określonej mocy energetycznej. Koordynator nie rozważa, lecz działa. Tak jak przypuszczałem, eksperyment udał się. Otrzymaliście sygnał zwrotny? – pytanie było już adresowane do Fiu.
– Tak – potwierdził Fiu.
– Słyszeli wszyscy?
– Wszyscy.
– Oprócz nas.
– Przecież my myślimy szybciej – powiedział Fiu. – Inne częstotliwości, inne fale. Zniszczony został cały materialny świat w fazie liliowej i granatowej oraz częściowo w zielonej.
– Co ocalało?
– Tylko nie zamieszkana, zalesiona część. Ale przecież mamy możliwość ją rozszerzyć i przebudować. Wszystkie systemy laboratoryjne i automatyka sterowania są w naszych rękach.
– Chwilowo jeszcze cały wasz park supermaszyn będzie musiał pracować na jałowym biegu – zauważył Kapitan – będzie regulować mechanizmy teleportacji i telekinezy, które są już zbędne poza granicach miasta, a wewnątrz miasta są bezużyteczne, tworzyć pramaterię do wytwarzania przedmiotów, których wy sami nie możecie wykorzystywał a których już nikt nie zażąda, będziecie jeździć na chodnikach tai i z powrotem odczuwając całą bezmyślność tych wędrówek. Nie można od razu rozbić konstrukcji i mechaniki Koordynatora, no i, oczywiście, rozbijać ich nie trzeba: przecież w swoim czasie przydadzą się i wam. Ale mimo wszystko nie radzę zdawać się na Koordynator. Przyglądajcie się sami. Uczcie się. Umieśćcie swoich ludzi we wszystkich kluczowych punktach kierowania. A przy okazji, w jaki sposób rozróżniacie ich specjalności?
– Według koloru włosów i oczu. Syntetyzatory to bruneci, łącznościowcy siwi, technicy natury rudzi. W podgrupach według koloru oczu: fizycy przestrzeni są czarnoocy, chemicy produktów spożywczych mają oczy zielone.
– Bydlęcy sposób – westchnął Kapitan. – W przyszłości musicie się nauczyć rozróżniać ludzi w inny sposób. Musicie nauczyć się wielu rzeczy.
Zająknął się i pomyślał o paradoksalności sytuacji, w jakiej znalazło, się to nowo narodzone społeczeństwo. Wszystko, czym włada, nie należy do niego. Musi ono w nowy sposób pracować, wychowywać i przygotowywać zmianę, poznawać i przeobrażać świat, przekształcać pracę w twórczość i zmusić Koordynator do służby ludziom: jako potężną, ale posłuszną im maszynę cybernetyczną. Nie, nie można teraz pozostawić tej maleńkiej ludzkości bez rady i pomocy. Ich misja na Hedonie nie jest jeszcze zakończona, przybiera tylko inną skalę i formy. Kapitan popatrzył na figurki w błękitnych kurteczkach i w oczach najbliżej siedzących odczytał nadzieję i prośbę.
– . Nie bójcie się – oświadczył – najważniejsza rzecz została zrobiona: stworzony został supermózg, zbiorowy mózg wszystkich tu obecnych, który potrafił podporządkować sobie maszynę. Niech ten zbiorowy mózg będzie władzą waszego społeczeństwa, jego radą naczelną. A wy wybierzecie w radzie organ roboczy, komitet, zajmujący się bieżącymi problemami. Z tym właśnie komitetem będziemy się spotykać. Wy myślicie szybciej i szybciej dacie sobie radę z trudnościami, nasze sugestie mogą tylko wam w tym pomóc. W rozbitym pucharze waszej cywilizacji zachowała się rzecz najważniejsza – jego zawartość, a naczynie sami musicie ulepić, takie, jakiego będzie wymagać życie.
Różowym chodnikiem wrócili do „Portosa”. Nikt ich nie odprowadzał.
– Zwołajcie pierwsze posiedzenie rady – powiedział Kapitan.
Rozdział VI
Nie rozmawiali o minionych zdarzeniach. Kiedy wracali do stacji, Kapitan wydał polecenie: żadnych pytań, rozważań, gadaniny, po obiedzie spać I chociaż krytyczne chwile już dawno minęły, nie dawał wciągnąć się do dyskusji. Dlatego też jedli obiad w milczeniu, niechętnie żując pospiesznie odgrzane konserwy. Tylko lody w zamrożonych tubkach wprowadziły pewne ożywienie.
– Nie lubię w tubkach. Przeżytek minionego wieku – z niezadowoleniem skrzywił się Alik.
– Mnie podczas upałów wszystko jedno, byle dużo – powiedział Mały, ziewając przeraźliwie.
– Mieliście iść spać! – przypomniał Kapitan. – Kończyć jedzenie i marsz do łóżek.
Mały posłuchał, lecz Alik, który już wstał zza stołu, zaryzykował pytanie:
– A może wysłalibyśmy radiogram na Ziemię? Przygotuję tekst.
– Nie potrzeba – uciął Kapitan. – Spać!
Alik posłuchał wzburzony i zły. Kapitan zachowuje się jak kapral. Alik nigdy nie widział kaprala – wojska już dawno nie było, ale zapamiętane z książek zwroty zapadają w pamięć mocno i na długo. Rzucił się na łóżko, lecz monotonne chrapanie Małego, dobiegające spoza uchylonych drzwi, nie pozwalało mu się skoncentrować. Nirwana. Pętla. Szara grudka na tle pustego akwarium. Emocjonalne echo. Coraz bardziej chciało mu się spać. Może Kapitan nalegał nie bez racji? Alik ziewnął szeroko i zasnął po dziecięcemu łatwo i spokojnie.
– Wszyscy na pokład! – obudził go Mały.
– Co się stało? – Alik jeszcze niezupełnie się obudził.
– Wieczorna herbata i kolejna narada.
Alik przypomniał sobie wszystko i rozzłościł się. Czy Kapitan ma prawo wtrącać się w prywatne życie załogi? Dlaczego Alik i Mały nie mają prawa rozważyć tego, co się zdarzyło i prosić Bibla o wyjaśnienia? DI czego Kapitan wysyła wszystkich spać jak pięcioletnie dzieci?
Wypił w milczeniu swój kubek indyjskiej herbaty, nawet nie podnosząc wzroku na Kapitana. A ten oczywiście zauważył to:
– Gniewasz się? Na kogo, synu? Na mnie?
– Zgadł pan, Kapitanie – Alik wreszcie odważył się na otwartą walkę – na pana. Nie jesteśmy na statku ani na wachcie. Tylko dlatego pozwolę sobie powiedzieć wszystko, bez względu na subordynację. Nie interesuje się pan zdaniem załogi, Kapitanie. Wydając polecenie: „Żadnych rozważań nad tym, co się zdarzyło, żadnych pytań. Spać!”, nie wyjaśnił pan, jakie nadzwyczajne okoliczności wywołały taką konieczność, dlaczego w biały dzień trzeba było kłaść się do łóżek i komu mogły zaszkodzić przyjacielskie rozmowy o tym, co się zdarzyło. Nie wyjaśnił pan również dziwnej, z mojego punktu widzenia, odmowy wysłania na Ziemię radiogramu o wydarzeniach już całkowicie jasnych i określonych. Odpowie pan: nad rozkazami się nie dyskutuje, tylko się je wypełnia. Ale samo wypełnianie to za mało. Konieczne jest również zrozumienie rozkazu i szacunek dla niego. W danym przypadku nie było ani jednego, ani drugiego.
Tyrady Alika wysłuchano, nie przerywając mu: Bibl uważnie, ale bez zainteresowania, Mały z obojętną miną: „Chciałbym mieć twoje zmartwienia”, a Kapitan z uśmiechem, raczej dobrodusznym niż surowym.
– No cóż, jasne – odparł – lepiej późno niż wcale. Przyznam, byłem kategoryczny: nie doradzałem, lecz rozkazywałem. Wyjaśnienia wywołałyby niepotrzebne protesty i sprzeciwy, takie, jakich wysłuchaliśmy. Spytam tylko, czy zasnęliście od razu po położeniu się do łóżek?
– Natychmiast – odparł Bibl.
– Nawet nie pamiętam, jak znalazłem się w łóżku – przyłączył się Mały.
Alik milczał, opuściwszy oczy: jego rozmyślania w łóżku też chyba nie trwały zbyt długo.
Kapitan uśmiechnął się:
– A przecież to właśnie przewidywałem. Poranne wydarzenia – gasnące słońca, śmierć Nauczyciela, emocjonalne echo i nasz udział w myślowym wezwaniu Koordynatora, nie mogły nie wywołać przeciążenia naszego układu nerwowego. Konieczne było odprężenie i uzyskaliśmy je. A teraz o odmowie wysłania komunikatu na Ziemię. Przecież to laserogram. Dziurawienie przestrzeni kosmicznej laserem wymaga ogromnej ilości energii, a my wciąż jeszcze jesteśmy ograniczeni zasobami energetycznymi i niewystarczającą mocą aparatury. Alik wie o tym doskonale, ale uważa, że wydarzenia na planecie wszystko już wyjaśniły, i wysłałby mniej więcej taki komunikat: „Technokratyczna dyktatura na Hedonie zniszczona. Władza w rękach wolnych wybrańców narodu. Zapewnione przyjacielskie kontakty. Czekamy na polecenia”. Czyż nie tak, Alik?