Ale nikt jakoś nie kłopocze się faktem, że ludowy komisarz tkwi na końcu kolejki. Nikt nie zwraca uwagi na jego zacięte wargi. Ani na niego samego.
VIII
Wchodząc do pokoju 205 Zawieniagin spodziewał się wszystkiego. No, ale nie tego.
Najpierw nie zobaczył nic. Półmrok. Wtem poczuł się jak szczur, wpuszczony do klatki z jadowitą żmiją. Szczur jeszcze nie widzi gada, ale coś go dusi i dławi w gardle. Żmija czyha w najciemniejszym zakątku, jak wykuta ze spiżu. Na razie nie interesuje się szczurem. Może długo tak tkwić w bezruchu. Ale szczur nieomylnie wyczuwa niebezpieczeństwo.
Wpatrzył się w mrok.
W najciemniejszym kącie, z głębokiego fotela patrzył na niego Stalin.
IX
Trzeba żyć tak, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Jak w czapce niewidce. Wujaszek Wasia, kat-filmowiec, tak właśnie przeżył swoje życie. Zdarzało się, oczywiście, że czasem ktoś na niego spojrzał. Ale prawdę mówiąc, spoglądał nie na niego, lecz przez niego, w ogóle go nie dostrzegając. Wszyscy jego kumple i przyjaciele, z którymi zaczynał pracę, już dawno skończyli pod murem. A Wasi jakoś nikt nie zauważył.
Wujaszek Wasia rozstaje się ze swoim zawodem kata. Przykra to chwila. Przykra choćby dlatego, że jego życie zupełnie rozminęło się z najciekawszym okresem w historii ludzkości. A raczej ledwie się o te czasy otarło. Przed czterdziestką Wasia gospodarzył na roli. Potem gruchnęła wojna imperialistyczna. Długo go nie brali, dopiero w szesnastym roku. Batalion odwodowy Preobrażeńskiego Pułku Lejbgwardii. W 1916 roku z pułku zostało tylko wspomnienie: na wojnie poległy cztery pełne jego składy. Potem car abdykował. I się zaczęło… Ruchawka, pustoszenie Pałacu Zimowego. Przez całe późniejsze życie strzegł przed światem swej najskrytszej tajemnicy: że tamtej nocy był w Pałacu Zimowym. Nigdy nikomu się nie przyznał. Wiedział, że za to przyjdzie mu kiedyś słono zapłacić. Jego co bardziej rozmowni towarzysze i kumple znikali jeden po drugim. Tymczasem obraz tamtej historycznej nocy wciąż ulegał kolejnym retuszom, z każdym rokiem zyskiwał na heroizmie. Lenin i Trocki bynajmniej nie planowali rewolucji, sami przecież mówili: przewrót październikowy. Dopiero po dziesięciu latach towarzysz Stalin wymyślił nazwę: Wielka Socjalistyczna Rewolucja Październikowa. Do tamtej chwili Październik był jedynie udanym spiskiem. Tak więc, żeby uczestnicy tamtej sprawy nie przeszkadzali kolejnym pokoleniom właściwie interpretować bohaterską przeszłość, protagoniści tych historycznych wydarzeń zostali usunięci. Pojedynczo. Bez hałasu. Tak jak trzeba.
Im mniej jest żywych świadków, tym więcej historycznej swobody. I – poszły konie po betonie! Na dziesięciolecie wymyślono szturm na Pałac Zimowy. Wasia ogląda filmy Eisensteina, uśmiecha się pod wąsem: zajebiście wymyślone. Uśmiecha się, ale szanuje Eisensteina: swój chłop, filmowiec. O predyspozycjach kata. Uśmiecha się wujaszek Wasia i milczy. Kto nie umiał zachować milczenia, kto się chełpił grabieniem Pałacu Zimowego – tego już dawno robaki zjadły. A Wasia żyje w najlepsze.
Po przewrocie urządził się niezgorzej. Kaci byli potrzebni od zaraz, więc zapisał się bez wahania. Od tej chwili zaczęło się prawdziwe życie. Szkoda, że tak późno wystartował historyczny etap. Teraz, kiedy zapowiada się naprawdę ciekawie, Wasia akurat odchodzi. Głupio wyszło – na emeryturę przed samą Rewolucją Światową. Za chwilę będzie Polska, Estonia, Litwa, Łotwa, Finlandia, Rumunia, później Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania… Ileż fantastycznych egzekucji!
Makary, to co innego. Od dwudziestego roku życia siedzi w tej robocie, teraz ma trzydziestkę, czeka go wspaniała przyszłość. Postrzela sobie, pofilmuje jak inni strzelają, słowem – nacieszy się chłopak życiem. Co za niezwykły dar losu! Przez te dziesięć lat nabrał doświadczenia, rutyny, i to w najciekawszym momencie – w przededniu wojny wyzwoleńczej. Przypadnie mu w udziale nie tylko oczyścić ojczystą ziemię z wrogów, ale także wyeliminować samych czyścicieli. Uwolnić od nich przyszłe pokolenia. Ma szansę dokończyć wielkie leninowskie dzieło. Towarzysz Lenin nie tylko usuwał nieczystości. Towarzysz Lenin ze sprzątania uczynił proces wychowawczy.
Pośród wszystkich gatunków sztuki najważniejsza jest kinematografia. Już towarzysz Lenin rozumiał sens filmowania masowych egzekucji. Potem można je zaprezentować czerwonoarmistom. Ku przestrodze. Prawdziwa jedność sztuki: pierwszym kaźniom towarzyszyły pierwsze zdjęcia filmowe. Czy któremuś z zakutych egzekutorów wpadło kiedyś do głowy, że największa wartość powstaje na styku sztuk? Żadnemu. A tymczasem Wasia nie tylko potrafił wywindować kunszt kata do poziomu wirtuozerskiej perfekcji, ale połączył to z kinematograficzną maestrią. I na styku dwóch sztuk odnalazł miejsce dla siebie. Nie wystarczy ładnie rozstrzelać, trzeba jeszcze umiejętnie to sfilmować! A samemu nie pchać się przed orkiestrę. Nie chełpić się. Heroizm wysiłku kata-filmowca powinien być nakierowany do wewnątrz…
Podczas kronsztadzkiej rebelii Wasia już był wirtuozem. W obu dyscyplinach. Kronsztadzkich majtków likwidował sam towarzysz Tuchaczewski. Pięknie ich likwidował: pod lód spychał, bydlaków. Od tego czasu wujaszek Wasia nie odstępował go na krok. Filmował towarzysza Tuchaczewskiego, jak w tambowskiej guberni gnał zakładników na bagna. W samo grzęzawisko. Jak chłopów z babami zapędzał do izb, zabijał wyjścia dechami i puszczał z dymem całe wioski. Powstały z tego całkiem sugestywne obrazy. Szkoda, że wszystko wylądowało na półkach TAJNE SPECJALNEGO ZNACZENIA… Przecież dla młodego pokolenia te zdjęcia byłyby jak haust świeżego powietrza!
Wiele się wydarzyło przez te dwadzieścia lat harówki. Potem przyszła kolej na samego Tuchaczewskiego. Już był bez butów. Szykowali go do egzekucji, gdy Wasia rozkładał swój kramik kinematograficzny. Wtedy właśnie Tuchaczewski zwrócił na niego uwagę. – Czy to możliwe? Ty tutaj? – Nikt nigdy go nie poznał, a tu masz babo placek… Może zresztą rozpoznał nie Wąsie, tylko kamerę filmową: zobaczcie, zupełnie jak w Kronsztadzie! Rozstrzelanie przed kamerą! A Wasła jak go nie lutnie statywem przez grzbiet! – Spierdalaj, gnoju, do krematorium i nie próbuj wciągać za sobą innych.
O mały włos by nie wpadł. Jako znajomek Tuchaczewskiego. Ale znowu szczęście mu dopisało: wszystkich zatrudnionych przy egzekucji spotkał niebawem taki sam los. Rozwalono ich jednego po drugim i nikt nie zdążył zakapować na Wąsie… Rozstrzelano wszystkich, prócz Wasi. Może jakiś błąd na liście, albo jeszcze coś…
W ten sposób uszedł z życiem. Ach, jakież los mu zgotował życie! Rozstrzelania i filmowanie. Filmowanie i rozstrzelania. I prywatne projekcje dla samego towarzysza Stalina.
Lecz to wszystko należy już do przeszłości. Nie wpuszczą już Wasi do kazamatów śmierci. A bez ukochanej pracy ludzie więdną. Wasia oddałby wszystko, żeby znowu być młodym. Jak Makary. Ten ma wszystko jeszcze przed sobą. Całe życie.
X
Witajcie, towarzyszu Zawieniagin.
– Dzień dobry, towarzyszu Stalin.
– Siadajcie. Jak się macie?
– Doskonale, towarzyszu Stalin.
– Co słychać w Norylsku?
– Wypełniamy normy. W największy mróz. A nawet przekraczamy.
– A jak się do was odnosi kierownictwo NKWD?
– Dobrze, towarzyszu Stalin.
– A nowy ludowy komisarz towarzysz Beria? Jaki oceniacie jego stosunek do was?
– Bardzo dobrze.
– Jak się to przejawia?
– Na Dalekiej Północy największym naszym problemem, towarzyszu Stalin, jest brak rąk do pracy. Towarzysz Beria całkiem niedawno objął funkcję szefa NKWD, a już bardzo wydatnie nam pomógł. Zapewnia nam, na Północy, odpowiednie i regularne transporty siły roboczej.