Выбрать главу

Przyjęcia wyprawiane są w duchu angielskich wieczorów klubowych: żadnych szarż, żadnych podległości, wszyscy są równi. I jeszcze jedno: biorą w nich udział wyłącznie mężczyźni. Nikołaj Iwanowicz Jeżów pierwszy daje przykład do naśladowania: zniesienie hierarchii jego także dotyczy, zatem nie jest pierwszym pośród równych, lecz równym pośród pierwszych. Na swoich balach maskowych Nikołaj Iwanowicz zezwala na znaczną poufałość względem siebie. Nie życzy sobie, by w domu zwracano się do niego używając jego stopnia, funkcji, ani nawet po imieniu. Tutaj króluje nastrój karnawału i dlatego wszyscy zwracają się do niego z francuska – Nicolas.

VI

Po raz kolejny czarodziej nakazuje sobie: „Nie spać!”. Otarł usta serwetką i polecił wezwać naczelnika więzienia.

– Umiesz prowadzić?

– Umiem.

– No to idziemy.

Trzasnęły drzwiczki.

– Dokąd jedziemy? – zapytał naczelnik, tonem zapożyczonym od własnego kierowcy.

– Do dzielnicy uciech. Są takie w Berlinie?

– No, jakże!

VII

Dajcie coś pogodnego! Łatwo powiedzieć.

Nie da się ukryć: kat-filmowiec nie ma prostej pracy. Dajcie coś pogodnego… I bądź tu mądry, kiedy półki uginają się pod filmami… Pogodnego… Makary zna na wyrywki zawartość każdej taśmy, pamięta przebieg wszystkich procesów wrogów ludu, co do jednego. Dość wymienić nazwisko, a już sięga po właściwą puszkę… A przecież wrogów ludu rozwalano na pęczki. Od każdego wroga rozchodzą się powiązania do dziesiątków innych, od których rozchodzą się następne powiązania… Wraże konszachty obfitowały w sploty i rozgałęzienia, układały się w fantastyczne wzory. Makary pamięta, kto z kim był powiązany i kto kogo rozstrzeliwał. Zresztą egzekutorzy sami tkwili po uszy w spiskach, sami mieli rozliczne powiązania. Starczy podać Makaremu nazwisko dowolnego wroga, a już zakłada właściwą szpulę.

Precyzyjne rozkazy Makary wykonuje bez zwłoki. Ale jak wykonać mgliste polecenie, żeby wyświetlił coś pogodnego. Co w ogóle jest pogodne? Każdy ocenia po swojemu. Wujaszek Wasia, który przeszedł na emeryturę, miał czas, żeby przez te wszystkie lata dobrze poznać gust widza. Długo by się nie zastanawiał… Ale Makary też nie wypadł sroce spod ogona. W okamgnieniu przeleciał wzrokiem po etykietkach, nawet ich nie czytając i szybkim ruchem wyjął taśmę, którą uznał za odpowiednią. Wystawił głowę z kabiny:

– Towarzyszu Stalin, mam filmik o tym, jak rozstrzelali taką jedną…

VIII

Zatrzymali się w zaułku. Mrok. Biel śniegu. Czarodziej wysiadł z samochodu. Odwrócił się do naczelnika więzienia:

– A teraz wszystko zapomnij.

– Co mam zapomnieć? – Naczelnik był mocno zdezorientowany.

– Wszystko.

IX

Terkocze projektor, taśma się przewija. Towarzysz Stalin ogląda pogodny film o tym, jak rozstrzeliwują taką jedną… W lesie króluje wiosna. Bezwstydna i rozpasana… Dziewczynę zbili tak, jak to tylko oni potrafią, cisnęli na mokry piach i dowódca plutonu egzekucyjnego Chołowanow podtyka jej pod twarz oficerki: „A teraz całuj but”.

Do tej chwili towarzysz Stalin śmiał się wesoło. Ale teraz zamilkł. Siedzi wyraźnie przejęty. W ciemnej, pustej sali nikt nie ujrzy tych emocji. Odwrócił się.

– Jeszcze raz.

X

Czarodziej wysiadł z samochodu i ruszył przed siebie. Przez śnieg. Wygodne, suche buty lekko skrzypią. Po pierwsze dlatego, że są nowe, a po drugie dlatego, że stąpa po śniegu. Buty wartownicze: własne nie zdążyły wyschnąć, więc przyniesiono mu te z magazynu. Mają zapach typowy dla nowego obuwia. Dostał też nowe skarpety. Grube, wełniane. Teraz już jest przezorny: wybrał buty dwa numery za duże, żeby grube skarpety nie uciskały stóp. Natomiast spodnie ma własne, wysuszone w więziennej pralni, odprasowane przez komunistę. Jeszcze gorące. I odrobinę wilgotne. Właśnie ta leciutka gorąca wilgotność sprawia, że jego serce przepełnione jest radością. Rozbawiło go wspomnienie zimnych, ciężkich, nasączonych wodą nogawek. Koszulę też ma nową i świeżą. Starannie wygolony, pachnący wodą kolońską Jaśmin, czarodziej muska palcami aksamitny kołnierzyk. Palto też wysuszone. Co prawda nie całkiem. Za mało było czasu. Ale prawie suche. A jeszcze na koniec naczelnik więzienia podarował mu szalik. Na pamiątkę. Gruby, czerwony szal. Czarodziej przypomniał sobie naczelnika, zerknął za siebie.

Ten nadal stał tam, gdzie go czarodziej zostawił. Gapi się przed siebie. Obok czarny Mercedes z otwartymi drzwiami.

Naczelnik więzienia nie odjeżdża.

Zapomniał, dokąd ma jechać. Zapomniał, że jest naczelnikiem więzienia. Zapomniał, że w ręku trzyma kluczyki samochodowe. Zapomniał, że obok stoi Mercedes.

Wszystko zapomniał.

XI

Towarzysz Stalin spoważniał. Kolejny raz kazał puścić film z rozstrzelania dziewczyny. I jeszcze raz. Chciałby podzielić się z kimś swoimi myślami.

– Towarzyszu Makary…

– Tak jest, towarzyszu Stalin.

– Widzieliście?

– Widziałem, towarzyszu Stalin.

– Szkoda, że nie można tego filmu pokazać. Bardzo szkoda. Patrzcie, towarzyszu Makary: on każe jej całować but. A ta odmawia! Rozstrzeliwują ją, zabijają – a ona, rozumiecie, nie całuje buta. Zuch dziewczyna!

XII

Czarodziej idzie po śniegu, skrzypiąc podeszwami. Nikogo nie hipnotyzuje. Diabła tam, że rozpoznają! Radość go rozpiera, dlatego nie okrywa się niewidzialną zasłoną, która czyni go nierozpoznawalnym. Jest też i inny powód: brak mu już sił, żeby tę zasłonę utrzymać. Jego magiczny potencjał jest jak silny akumulator: może spożytkować energię w dowolnych ilościach, pod warunkiem, że ją zaraz odtworzy. Ale tym razem stało się inaczej: czarodziej zużył całą moc magiczną w berlińskim cyrku i nie było warunków, żeby ją uzupełnić. Jak mu się udało czmychnąć z cyrku bez tej energii? Nie ma pojęcia, sam nie może się nadziwić. Uciekł, bo ma szczęście, dzięki własnej bezczelności, osłupieniu tłumu i policji.

Następne dwa dni i dwie noce wałęsania się pozbawiły go doszczętnie całej energii. Zregenerował trochę sił, drzemiąc króciutko w więźniarce, ale w areszcie je wykorzystał. Ostatni impuls skierował na naczelnika więzienia: wszystko zapomnij.

Czarodziej znowu jest bezbronny, jak grzechotnik, który roztrwonił swój bezcenny jad, kąsając na prawo i lewo… Wąż w takiej sytuacji powinien zaszyć się w kamieniach, odespać, nagromadzić świeżą truciznę. Bez jadu jest nie tylko bezbronny, ale też nieruchawy, męczy się, drętwieje. Tak samo czarodziej potrzebował wypoczynku: mocnego, długiego, głębokiego snu bez snów. Ale nie miał już sił, by narzucić sobie sen bez snów. Zresztą nie miał gdzie spać. W więzieniu został wykąpany, wygolony, wysuszony, odprasowany, nakarmiony i napojony… Dlatego teraz jest mu źle. Głowa mu opada, nogi odmawiają posłuszeństwa. Stacza się w sen jak w niebyt, jak w śmierć.