– Niedawno zabrali Jaszkę Seriebriańskiego. Czekista z krwi i kości. Wzorowy.
– Nie gadaj głupot. Znam Seriebriańskiego, to zwyczajny szczur. Mam nadzieję, że Dupalin go zlikwiduje. Bo gdyby Dupalin miał trochę oleju w głowie, nie rozstrzeliwałby Jaszki tylko spuścił go na nas. A Jaszka Seriebriański, żeby ratować własną skórę, wszystkim nam gardła poprzegryza, wszystkim łby pourywa.
XIII
Raporty lądują jeden po drugim na biurku Stalina: „Znam Seriebriańskiego… Szczur… Gdyby Dupalin miał trochę oleju w głowie… A Jaszka Seriebriańskl… wszystkim nam gardła poprzegryza…”.
– Towarzyszu Chołowanow, wrogowie mają wątpliwości co do tego, czy Dupalin ma dość oleju w głowie. Będę musiał ich rozczarować: otóż ma! Gdzie Seriebriański?
– Towarzyszu Stalin, Seriebriański siedzi w celi śmierci. Czeka na wykonanie wyroku.
– Uwolnić. I spuścić na jeżowców.
– Rozkaz: uwolnić i spuścić na jeżowców!
– Posłucham rady towarzysza Trilissera, spuszczę Seriebriańskiego na swoich. Na początek na Trilissera.
– Rozkaz: brać Trilissera! A Jeżowa?
– Jeszcze nie teraz. Jeżowa na końcu. Najgorsza jest niepewność. Niech sobie połazi trochę w strachu. I przygotujcie mu nowe upokorzenia.
– Towarzyszu Stalin, dla Jeżowa mamy już całą sekwencję upokorzeń.
– No to do dzieła. Najważniejsze, to nie utracić właściwej perspektywy. Jak obecnie widzicie główny cel działań?
– Główny cel, to nowy szef NKWD, towarzysz Beria.
– Bardzo dobrze. A co zostało wykonane?
– Koło domu Berii budujemy przedterminowo bunkier…
– Doskonale.
– Zwerbowaliśmy komendanta beriowskiego specpociągu Kabaławę, jego zastępcę, jednego z szyfrantów, palacza oraz zarządcę podróżnego haremu Berii, eunucha.
– W czyim imieniu werbowaliście?
– Komendant specpociągu Kabaława został zwerbowany w imieniu polskiego wywiadu. W razie gdyby Berła się połapał, to nawet na torturach Kabaława przyzna tylko, że pracował dla Polaków. O nas nie ma bladego pojęcia. A my w razie czego możemy aresztować Kabaławę i rozstrzelać jako polskiego agenta. Mamy w ręku dowody. Pozostałych werbowaliśmy w imieniu Niemców i Anglików. Gdyby zaszła taka potrzeba, możemy oskarżyć towarzysza Berię o to, że się otoczył polskimi, angielskimi i niemieckimi szpiegami.
– W porządku. Poza werbunkami warto byłoby też wprowadzić do otoczenia Berii ludzi, których nienawidzi. Ale wprowadzić tak, aby Beria był przekonany, że każdego z nich osobiście wybrał. Trzeba go otoczyć pierścieniem zawistników i wrogów.
– Otoczymy, towarzyszu Stalin.
– Zawieniagina też.
XIV
Zabić człowieka, to żaden kłopot.
Jak rozkażą, to zabijesz.
Ale kiedy trzeba wypuścić, wtedy warto pedantycznie sprawdzić wszystko, żeby nie było zbędnego zamieszania. Kiedy więc dostajesz rozkaz „wypuścić”, warto mieć pewność, że chodzi o właściwego osobnika.
Chołowanow przyjrzał się fotografii wyjętej z akt osobowych: przystojny major bezpieczeństwa państwowego, order na piersi, dystynkcje pułkownika armii. Przeniósł wzrok na oryginał. Żadnego podobieństwa. A przecież wzięli go zaledwie trzynaście dni temu. Nie karmiono go od niespełna dwóch tygodni, a już zatarło się wszelkie podobieństwo z roześmianym zdjęciem. Bardziej przypomina kościotrupa. Żywienie go nie miało sensu: i tak idzie pod mur. Ale w tym przypadku rezultat był szczególnie udany. W dodatku zrobili mu jeszcze oczi cziomyje – rozkwasili gębę tak, że nabrała granatowo-czarnego odcienia. A włosy na odwrót, ze smolistoczarnych stały się zupełnie białe, jak u starca.
Po mundurze też trudno go poznać. Order oderwali mu bez zbędnych ceregieli, dystynkcje pułkownikowskie wyszarpali razem z kołnierzem. Potem tłukli go wyciorami od erkaemu, bez rozbierania, dlatego cały jest w strzępach odzieży i własnej skóry. Wszystko to zaschło w jedną krwawą skorupę. Wypolerowane oficerki eskorta zdarła mu od razu w dniu aresztowania. Opchnęli je natychmiast na ciuchach. Zamiast oficerek ma na nogach rozdeptane żołnierskie kamasze: brudne, podarte, śmierdzące. Regulaminowo bez sznurowadeł. Są dwa powody: żeby nie próbował uciec i żeby się nie powiesił. Powieszenie się to forma ucieczki. A stąd nie wolno uciekać. Masz, ścierwo, zgodnie z wyrokiem przyjąć robotniczo-chłopską kulę, a nie dysponować własnym życiem.
– Imię, nazwisko?
– Jaków Arnoldowicz Seriebriańśki.
– Stopień?
– Były major bezpieczeństwa państwowego
– Odznaczenia?
– Order Lenina. 31 grudnia 1936 roku.
– Za co?
– Za zdemaskowanie byłego ludowego komisarza spraw wewnętrznych, wroga ludu Henryka Jagody.
– Kto wnioskował o odznaczenie?
– Jeżów i Trilisser.
– Wszystko się zgadza. Obywatel Seriebriańśki, to wy. Zatem: oto wasz pistolet. – Chołowanow wyciągnął z szuflady i położył przed nim nowy, wyczyszczony, pachnący jeszcze fabrycznym smarem pistolet TT. – Tu są naboje – odsypał garść. – Radzę nie strzelać sobie w łeb, zanim się nie dowiecie, w jakim celu otrzymujecie broń. Tutaj macie nowy mundur z nowymi dystynkcjami i koalicyjką. Czapkę, spodnie i buty dostaniecie później. Teraz nie ma czasu. Wyrok śmierci nie został cofnięty. Zobaczymy, jak się sprawy potoczą. Natomiast otrzymujecie wyższy stopień – starszego majora bezpieczeństwa państwowego, po wojskowemu kombryg. U Amerykanów byłby to generał brygady. No, ale nie ma chwili do stracenia. Oto nakaz aresztowania waszego byłego szefa, wroga ludu Trilissera. Z jego podwładnych sformujcie lotną grupę i – brać go!
– Rozkaz: brać.
– Na sformowanie lotnej grupy macie dziesięć minut. Wezwałem tutaj dwudziestu siedmiu byłych podwładnych Trilissera. Czekają za drzwiami. Bierzcie tylu, ilu chcecie. Decyzja należy do was. Pozostałych rozstrzelamy.
– Rozumiem.
– I jeszcze jedno: nawet nie myślcie o żarciu i piciu. Jesteście wyczerpani. Teraz każdy pokarm może was zabić. Będzie wam trudno się powstrzymać, ale poleciłem waszym ochroniarzom, żeby wytrącali wam pokarm z rąk. Teraz powinniście pić tylko bulion.
Chołowanow brzęknał dzwonkiem, otworzyły się drzwi, rozszedł się gęsty, korzenny zapach…
Nowo upieczony generał NKWD szarpnął głową w kierunku źródła zapachu. Jego rozbite oczy wlepiły się w widok srebrnego rondelka, poza tym nie widziały nic. Nozdrza mu zadrgały, jakby chciał się nasycić zapachem… Brudne ręce o poprzetrącanych, spuchniętych palcach w granatowo-czarnym kolorze kurczowo chwyciły się stołu, po czy miękko się rozwarły. Młody generał NKWD popadł w głębokie, przewlekłe, głodowe omdlenie.
XV
Za oknami świta. Nowy stalinowski kat-filmowiec Makary właśnie zakończył roboczy dzień.
Widz wstał z miejsca, podziękował Makaremu za jego trud, ukłonił się i zadowolony opuścił salę.
Makary został sam. Wyłączył projektor, przewinął taśmy, poukładał w pudełka, rozłożył materac. (Wszędzie, gdzie pracuje, trzyma na wszelki wypadek materac). Szkoda tylko, że nie ma koca i poduszki. Ale nic, zdążył się już przyzwyczaić do spartańskich warunków. Trzeba przeczekać, nie będzie przecież ruszać o tej porze. Metro zamknięte, tramwaje nie wyjechały jeszcze z zajezdni… Makary spał długo i smacznie, zawsze i wszędzie, w dowolnej pozycji i w każdej sytuacji. Jeżeli nie było warunków do długiego wypoczynku, to wyłączał się na minutę, choćby na pół minuty. Mógł spać w marszu, w biegu, w locie, w spadaniu.
Przykrył się szynelem, rozprostował nogi.