Serce snajpera powinno bić w tym samym rytmie co serce ofiary. Trzeba wczuć się w ten rytm. Snajper musi przewidzieć każdy ruch swojego celu. Jego broń powinna nie tyle prowadzić cel, co antycypować jego ruchy. Jeżeli zabijany tańczy, to lufa snajpera też powinna tańczyć razem z celem, o sekundy wyprzedzając każdy jego ruch, tak, aby wystrzelona kula zdążyła napotkać głowę wroga i porazić ją między oczy, rozrywając czaszkę na drobne kawałki. Strzelając ze zwykłego karabinu wyborowego, na dystansie jednego, dwóch kilometrów, można bez trudu przewidywać ruchy obiektu i lekko prowadzić lufą, odrobinę go wyprzedzając. Ale jak wykonać to samo z potężną, naprowadzaną na cel za pomocą pokręteł, rusznicą przeciwpancerną? Dlatego faza prób trwa w najlepsze. Dlatego w sektorze specjalnym słychać łoskot wystrzałów zniekształcanych specjalnymi tłumikami.
IV
Stalina też nie rozumiem. Mury kremlowskie mają po sześć i pół metra grubości, dziewiętnaście wysokości, są pilnie strzeżone. Skoro znalazł się człowiek, który potrafi przenikać przez takie mury, to na wszelki wypadek należałoby na Kremlu i stalinowskich letniskach wystawić przeciwko niemu przynajmniej po dwie, trzy setki rottweilerów. Ale nic z tego. Towarzysz Stalin nie zalecił wzmocnić ochrony rottweilerami. Przeciwnie, rozkazał usunąć wszystkie rottweilery będące na stanie ochrony kremlowskiej.
Jeśli ktoś potrafi mi wyjaśnić tę logikę, chętnie posłucham. Osobiście nie rozumiem jej ani w ząb.
V
Wśród snajperów trwa nieoficjalne współzawodnictwo. Może któryś rozwikła łamigłówkę? Zrzucili się nawet po piątaku. Będzie dla tego, kto rozszyfruje skrót SA.
– Szatan Antychrystowicz…
– Stalowy Atak…
– Stalinowski… Co stalinowskie?
VI
A ty, Mazur, jesteś monarchistą.
– Znów czytasz w moich myślach?
– Nie, tylko moi ludzie zgromadzili i przeanalizowali twoje wypowiedzi.
– No dobrze, ale ty, Stalin, też jesteś monarchistą. Człowiek który podbił tak wielki kraj nie może nie być monarchistą, nie może wierzyć w mądrość tłumu.
– Nie może.
– „Socjalizm to nic innego, jak skrajny przejaw idei monarchistycznej, dla której rewolucja była katalizatorem”. To powiedział…
– Wielki Gustaw Le Bon.
– „Psychologia tłumu”. Lubię Gustawa.
– Ja też.
– Jesteś monarchą?
– Niejawnym.
– I tłum się nie domyśla?
– Jak widzisz. Wszyscy mają mnie za sekretarza generalnego KC WKP(b). Błąd.
– Będziesz poszerzać swoje dominium, władco?
– Bez tego się nie obejdzie.
– I niszczyć monarchie na swej drodze?
– Nieuchronnie. Zresztą nie tylko monarchie, także republiki: doszczętnie przegniły.
– A co na ich miejsce? Nowe królestwa?
– Dostaną nową nazwę: demokracje ludowe.
– Ale to w istocie monarchie?
– Tak. Władza jednostki.
– W takim razie czemu tych, którzy będą eliminować starych monarchów zajmując ich miejsca nie mianować carami, królami, imperatorami?
– Ty, Mazur, jesteś w gorącej wodzie kąpany. Bo to szkodliwe z propagandowego punktu widzenia.
– A kto ci każe to ogłaszać? Niech tytuły pozostaną tajne…
VII
Taka praktyka obowiązuje od dawna: w każdym sektorze specjalnym znajduje się dom wypoczynkowy dla likwidatorów, z plażą nad rzeką, z dobrą kuchnią i sympatycznym kucharzem. Pod bokiem jest strzelnica, żeby stalinowscy strzelcy nie wyszli z wprawy. Tuż obok poligon snajperski. Ludzie słyszą strzały za płotem i wiedzą: mają tam strzelnicę, ćwiczą się. Jasne, że eksperymenty też najlepiej przeprowadzać w sektorze specjalnym. Zwłaszcza jeżeli eksperyment łączy w sobie precyzyjne strzelanie na daleki dystans i egzekucję. Bo przecież rozstrzeliwanym jest wszystko jedno, jak przebiega egzekucja – z pistoletu w potylicę, czy z czterech kilometrów z rusznicy przeciwpancernej. Rozstrzelanie, to rozstrzelanie. Z rusznicy nawet lepiej. Snajperzy mogą potrenować, a i skazaniec się nie męczy, umiera natychmiast, bez tych wszystkich żmudnych przygotowań.
Dobra śmierć, to śmierć niespodziewana. Przywożą cię nad piękny brzeg jeziora Seliger i prowadzą do pięknej willi tuż nad wodą. To dacza dla wysokich szarż, pilnie strzeżona. Nikt obcy się nie pałęta i nie ma co myśleć o ucieczce. Możesz przechadzać się w samotności, rozmyślać nad przewrotnym losem: jeszcze wczoraj prycza w celi śmierci, a dziś komfortowe letnisko. I pustka, tylko obłoki płyną po niebie i wiatr kołysze wierzchołkami sosen. Nad Seligerem sosny mają po trzydzieści metrów wysokości. Naokoło pagórki porośnięte lasem nie do przebycia. Tylko wokół daczy wycięto niewielką polanę, szczelnie odgrodzoną od świata. No i siedź sobie, podziwiaj widoki. Możesz się kapać, i tak daleko nie odpłyniesz, bo zatrzyma cię stalowa siatka. Możesz posiedzieć na brzegu. Czyjaś troskliwa ręka pozostawiła nawet zagraniczne magazyny ilustrowane. Możesz się napić kawy. Prawdziwe hiszpańskie expresso. Dawno nie piłeś takich delicji, obywatelu były naczelniku. No, widzisz. Usiądź sobie na brzegu, przy stoliku, delektuj się.
I właśnie wtedy twoja głowa rozłupie się na drobne kawałeczki. Ale ty, obywatelu więźniu, nawet nie zdążysz mrugnąć.
Potem zaproszą tutaj następnego byłego naczelnika. Też będzie pić kawę, nie mogąc się nadziwić.
Dzisiaj dziwi się były czekista, były komendant Amurłagu, dzisiaj aresztant Jarygin. Przywieźli go tutaj wprost z celi śmierci, wymyli, nakarmili, ubrali w garnitur i krawat – i zostawili na brzegu.
VIII
Nie wiem, o czym gadali Stalin i Mazur długimi nocami. Zresztą, co nas to obchodzi? Przecież to nie jest książka o Stalinie, ani o Mazurze, lecz o tej rezerwowej dziewuszce z grupy hiszpańskiej.
A o Stalinie i jego przyjacielu czarodzieju nie mam wam wiele do powiedzenia. Wiadomo tylko, że mglistym, bladym świtem Stalin odprowadzał swojego gościa, ściskał mu dłoń:
– Pomożesz mi?
– Pomogę. Ale pod jednym warunkiem…
– Znam twój warunek: przyszłych władców planety nazwać królami. Mam rację?
IX
Stalin nie śpi po nocach. Zasypia o świcie.
Dziś jednak trafił mu się bezsenny świt.
Żołnierskie łóżko. Szary koc: trzy granatowe pasy z jednej strony i trzy z drugiej. Pod kocem leży Stalin. Patrzy w sufit, zamyka powieki, próbuje zwabić sen. Jednak sen, jak frywolny ptaszek, fruwa w pobliżu, nie pozwala się złapać. Wtedy Stalin znów otwiera oczy i znowu wbija wzrok w sufit.
Problem władzy został rozstrzygnięty: sam siebie wybrał, przegryzł dziesięć milionów gardeł i tym samym udowodnił, że dokonał właściwego wyboru. Teraz trzeba będzie wyzwolić Europę, Azję, Afrykę. Kiedyś w przyszłości wszystkie kraje świata wprowadzą jedyną sensowną metodę wyboru przywódców: każdy wybierze się sam. Ale na razie, na te pierwsze lata i dekady, trzeba będzie krajom przewidzianym do wyzwolenia przyszykować liderów. Przecież nie będzie wybierać tłum, kierujący się wyłącznie powierzchownością kandydatów. Ich selekcją i odchowaniem zajmie się mądry i dobry władca. Wybierając nie będzie się kierować wyglądem, tylko cechami merytorycznymi… Mądry władca już teraz szykuje przywódców, wodzów, liderów dla Europy, Azji, Afryki… Z czasem zajmie się też przywódcami dla Ameryki…
Niech się tłum łudzi, że władza należy do niego. I tak rządzić będą jednostki. Specjalnie w tym celu wyhodowane. Będą rządzić, zasłaniając się imieniem ludu. Taka forma rządów będzie się nazywać demokracją ludową. To najwyższe stadium demokracji.