Nie spodziewały się tak odpowiedzialnych zadań. Sądziły, że przyjdzie im rozwalać burmistrzów i pomniejszych burżujów. A tymczasem towarzysz Stalin obdarzył je takim zaufaniem! Dlatego każda chciałaby teraz okazać jak bardzo miłuje towarzysza Stalina. Ale tu, w sercu tajgi, nie ma towarzysza Stalina. Dlatego całe ich uwielbienie do towarzysza Stalina przelewa się na Gryfa. Siedzi przy ogniu, snuje opowieści. Każda stara się usiąść jak najbliżej, marzy, by się do niego przytulić. I krąg słuchaczek się zacieśnia.
– To nie koniec. Najpierw pozostaniecie w cieniu, będziecie kierować, same pozostając niewidoczne. Ale z czasem każda z was otrzyma stosowny tytuł. Staniecie się baronowymi, księżnymi, hrabinami… Kto wie, może któraś z was pójdzie jeszcze wyżej. Tymczasem pierwszy etap szkolenia macie za sobą. Dlatego ogłaszam trzydniową labę.
XIV
Z patefonu płyną dekadenckie pieśni hiszpańskiej burżuazji. Stół przesunięto pod ścianę. Tańce. Żeby żadna nie poczuła się pokrzywdzona, ustaliły kolejność przez losowanie. Z miotełki brzozowej nałamały patyczków różnej długości. Ta, której przypadł najdłuższy patyk tańczy pierwsza.
I ruszył Gryf w tany, z każdą po kolei. Okazuje się, że i tancerz z niego niezgorszy. Ma niespożyte siły. Jedną po drugiej, wszystkie wyobracał na parkiecie. Nie przypadkiem jest osobistym pilotem towarzysza Stalina. Nie przypadkiem podczas lotniczych pokazów potrafi godzinami kręcić pętle na niebie. Lata dopóki starczy paliwa. Wyląduje, zatankuje – i znów w powietrze. Nie miewa zawrotów głowy. Ma w sobie sił i energii za trzech. A taniec z nim to jedna wielka przyjemność.
Dziewczyny zeszły się w kącie, szepcą coś do siebie, śmieją się, zerkają na Gryfa. Wybierają pośród siebie delegatkę. Gryf też roześmiany, rozwalił się na fotelu, żartobliwie wymachuje „Prawdą” jak japońskim wachlarzem.
Zbliża się do niego Zaraza, mandatariuszka wszystkich pozostałych. Zielone tęczówki płoną szmaragdowym światłem. Patrzy mu w oczy bezczelnie i odważnie:
– Sasza, czy mogę w kwestii osobistej?
– Możesz.
– Mamy taką prośbę.
– Wal prosto z mostu.
– Gdzie się będziesz teraz wybierał w taką pogodę? Zostań u nas na noc. Dobra?
XV
Poczciwy Andersen napisał kiedyś bajkę o księżniczce na ziarenku grochu. Od tego czasu przyjęło się uważać, że księżniczki to istoty wątłe, delikatne i wrażliwe. I to prawda. Andersen miał rację. Właśnie dlatego królowie-carowie utracili władzę: zbyt się wydelikacili. Gdzie są teraz, ci monarchowie?
Dlatego u towarzysza Stalina, w Instytucie Rewolucji Światowej, szkolenie monarchistycznych kadr kierowniczych opiera się na odmiennych założeniach:
– No, Anastazjo, weź się w garść. Po robotniczo-chłopsku.
Rozdział 14
I
Brakuje ludzi. Wciąż brakuje ludzi. Inżynierów do budowy nowych fabryk prochu. Wykwalifikowanych robotników w montażowniach samolotów myśliwskich. Konstruktorów systemów artyleryjskich. Brakuje śledczych NKWD: okazali się wrogami i trzeba było ich wystrzelać. Tysiącami. Potrzebni są nowi. Skąd ich wziąć? W wywiadzie też za mało rąk do pracy. Bo zawsze chcemy wiedzieć więcej niż wiemy.
– Słuchaj, Feniks. Masz zadanie bojowe. Za chwilę zabiorę cię do kremlowskiej pracowni krawieckiej. Przejrzysz francuskie żurnale, wybierzesz sobie coś ładnego i na poczekaniu skroją ci elegancką garsonkę. Pierwszą przymiarkę masz za godzinę. Następną za dwie. W międzyczasie wpadniesz do fryzjera. Potem dobierzesz sobie w magazynie szpilki, torebkę, rękawiczki, bransoletki, pierścionki, kolczyki. Mają tego do wyboru, do koloru. Myślę że do twoich niebieskich oczu najlepsze będą szafiry. Do wieczora masz być wystrojonym Kopciuszkiem w złotych pantofelkach. To będzie nasza wspólna akcja. Widzisz, w niemieckiej ambasadzie pojawiła się nowa pańcia-dyplomańcia. Oficer operacyjny. Tak się rozzuchwaliła, że teraz już na mnie ostrzy kły. Chce mnie zwerbować. Spłatamy jej psikusa. I ją zwerbujemy. Jest bardzo pewna siebie, a my tymczasem mamy na nią furę materiałów. Skubniemy ją z kilku stron. Najskuteczniejszą bronią jest zazdrość. Wieczorem pójdziemy do teatru. Moi chłopcy wykonali przekręt z biletami i znajdziemy się w sąsiednich lożach. Zagrasz rolę mojej kochanki. Tylko nie szarżuj. Niemra musi mieć wrażenie, że jesteśmy kolegami z pracy albo dobrymi znajomymi, ale że za tym kryje się coś jeszce. Kapujesz?
– Jasne.
– Dasz radę?
– Na sto procent.
– Zapamiętaj raz na zawsze: zazdrość to najstraszliwsza, najbardziej destrukcyjna, ale i najbardziej twórcza siła. Wszystko wielkie, co dotychczas stworzyła ludzkość, powstało w porywie zazdrości.
II
Towarzyszu Stalin, ostatni eksperyment z systemem uzbrojenia SA wymaga udziału ekspertów najwyższej klasy. Kogo, jak i pod jakim pretekstem zebrać?
– Sam polecę im się spotkać.
– Gdzie?
– Ośrodek rządowy nad jeziorem Seliger.
– Kto ma być obecny?
– Beria, Akazis…
– Towarzyszu Stalin, Akazis…
– Ach, tak! Zapomniałem. Nie wiadomo dlaczego wyskoczył przez okno. W takim razie… Zawieniagin, Seriebriański… Potrzebny jeszcze ktoś…
III
Figaro tu, Figaro tam. Sala tonie w półmroku. Na scenie jasność. Po scenie pląsa Figaro.
Nastia nie widzi Figara, nie słyszy go. Co innego jej w głowie. Serduszko wali tak, jakby ją goniła sfora gończych psów. Jak oszalałe. Zaraz sąsiedzi zaczną się odwracać i sykać: panienko, proszę nie przeszkadzać! Nastia próbuje oddychać tak, jak ją uczono: nabiera głęboko powietrze, zatrzymuje w płucach jak najdłużej, potem wypuszcza i nie nabiera… Nie pomaga. A przyczyna siedzi pod bokiem. Gryf. Sasza Chołowanow. Gryfek. Saszeńka. Będą tak siedzieć w milczeniu przez parę godzin. Dopóki Figaro nie przestanie pląsać. Będą bić brawo. Razem ze wszystkimi. Ale Feniks i Gryf siedzą ramię w ramię bynajmniej nie dla Figara. Są tu służbowo. Operacja agenturalna: dobrzy znajomi. Jej ramię utrzymuje dystans do jego ramienia, jaki przystoi ramionom dobrych znajomych. Może o milimetr mniejszy.
Nie patrzy na niego. Patrzy na scenę. On też. Z boku nie widać ich rąk, dlatego jej dłoń przypadkiem muska jego rękę. Niechcący. I ściska rękę Gryfa. I zaraz puszcza. Jego ręka też przez moment ściska jej dłoń mocno i delikatnie.
Wtedy Nastia nie wytrzymuje. Odwraca powoli głowę w prawo, do tyłu. Znudzonym wzrokiem omiata towarzystwo w sąsiedniej loży. Niemcy. Hitlerowcy. Czarne mundury. Białe wypustki i wyłogi. Na lewych ramionach czerwone opaski z czarnymi swastykami. Mundury przyciągają, magnetyzują, oczarowują i przerażają. Nastia wie, że to mundury niemieckiego MSZ, ale jednak do złudzenia przypominają uniformy SS. Poza tym jedno nie wyklucza drugiego. Mundur dyplomatyczny może kryć każdy inny. Jak w ZSRR. Moskwa też byle kogo nie posyła na placówki, pod dyplomatyczną przykrywkę. U nich musi być podobnie.
W grupie Niemców siedzą posiwiali dyplomaci o posturze generałów. Siedzą młodzi, wysportowani chłopcy: ogiery czystej aryjskiej krwi. Jest wśród nich oślepiającej piękności kobieta. Też w czarnym mundurze z białymi wyłogami. Złoty partyjny znaczek wpięty w krawat. Nastia lekko zagryza wargę, omiatając piękną Niemkę wyniosłym spojrzeniem. I więcej nie zerka w jej stronę…
IV
Wróg ludu Trilisser!
– Tak jest.
– Gdybym wam przydzielił bojowe zadanie zlikwidować Trockiego, dalibyście radę?