Выбрать главу

Ot, Andriuszkę Strzeleckiego Stalin też ukatrupił. Prawidłowo. Wiadomość o rozstrzelaniu dawnego przyjaciela sprawiła kniaziowi nieskrywaną przyjemność. Łaskawie wskazał Nasti skrzypiące krzesło.

– A zatem, czego oczekuje ode mnie komunistyczna hrabianka, której ojciec zaprzedał się bolszewikom i mordował swoich rodaków w imię utopii sprawiedliwości społecznej?

– Proszę wybaczyć, nie rozmawiamy o moim ojcu, lecz o sprawie z którą przyszłam. Nie wiem, co wyczyniał mój ojciec, ale mimo wszystko mam nadzieję, że nie podejrzewa mnie kniaź o to, że sama brałam udział w masowych egzekucjach…

Zgodnie zgrzeli panowie oficerowie całym szwadronem.

– Zapewniam jaśnie pannę, że nikt jej o to nie podejrzewa.

– W takim razie przejdźmy do rzeczy. Nie mieszkam już w Rosji Sowieckiej. Potrzebuję pieniędzy. Wiem, jak je zdobyć. Potrzebuję pomocy.

– Jaśnie panno, mnie interesują tylko duże pieniądze.

– Mnie, jaśnie panie, też.

IV

Zobaczył jej oczy. Szalone. I pobrudzoną atramentem nasadę nosa. Jak to u nauczycielki. Dobrej nauczycielki. Mądrej, surowej, wymagającej. Do późnego wieczora sprawdzała zeszyty. Ma palce w atramencie. Siedziała zamyślona, podparła głowę dłonią. Stąd atrament na twarzy. Albo poprawiała te swoje okulary, które powodują, że ma jeszcze większe oczy. Jeszcze piękniejsze. Jeszcze straszniejsze. Teraz zdjęła okulary, a atrament został.

Rudi szeroko otworzył oczy. Plamka atramentu w niezrozumiały sposób przykuła jego uwagę. Stara się obejrzeć ją jak najdokładniej. Nowe uderzenie zdekoncentrowałoby go. Dlatego mówi:

– Nie bij mnie.

V

W mieszkaniu Jeżowa pustka. Nikołaj Iwanowicz przechadza się po przestronnych salach, korytarzach i pokojach, pośród nagich kamiennych niewiast z oderwanymi rękami. Wziął do ręki butelkę. Twarz mu stężała. Do niedawna fabryka Kryształ dostarczała butelki na indywidualne zamówienia. Tak było przyjęte: DLA TOWARZYSZA KIROWA, DLA TOWARZYSZA ZINOWIEWA, DLA TOWARZYSZA BUCHARINA. Z każdej butelki zwisała łąkowa pieczęć z numerem, do każdej był doczepiony stosowny certyfikat opatrzony dziesięcioma podpisami.

A teraz? Nikołaj Iwanowicz Jeżow zszedł na psy! Doszło do tego, że w domu poniewierają się flaszki bez osobistych nalepek, bez numerów i bez certyfikatów. Przecież to grozi otruciem! Jeżow potrzymał butelkę w dłoni. Kompletna bezradność ustąpiła miejsca rozwścieczeniu: cisnął butelką jak granatem RGD-33. Przeleciała przez całą salę i rozbiła się na malowniczym marmurowym dupsku, obsypując gradem szklanych odłamków płótna jakichś nieznanych Jeżowowi Renoirów.

VI

Ekscelencjo, plan jest prosty. Niejaki Juan Jerveza otrzymał pieniądze z hiszpańskiego banku Balericas TS. Zręcznie obrócił groszem i nieźle zarobił. Potem w Hiszpanii wybuchła wojna domowa, kryzys, anarchia. Seńor Jerveza jest przekonany, że bank zbankrutował podczas wojny. Nasze zadanie: wyrwać mu z gardła całą kwotę pożyczki, plus odsetki za cztery lata, plus kara za złe zachowanie, plus opłata manipulacyjna.

– Najpierw trzeba go odnaleźć.

– Już to zrobiłam. Mieszka tutaj, w Paryżu. Pięciopiętrowa kamienica przy Avenue Foch. Tuż koło Łuku Triumfalnego. Zajmuje tam trzy ostatnie piętra.

– Musimy zebrać informacje o jego nawykach, o wspólnikach, znajomych, rodzinie, sąsiadach…

– Mam to wszystko.

– To co teraz? Porwanie?

– Porwanie.

– I… propozycja nie do odrzucenia?

– I propozycja nie do odrzucenia. Słyszałam, kniaź, że był pan syberyjskim atamanem, że umie pan przekonywać ludzi.

– No, jakoś dajemy sobie radę. – Kniaź przeciągnął się rozkosznie i zatarł ręce.

VII

Frau Bertina posłuchała. Opuściła linijkę.

Rudi zaczął rozglądać się po jej gabinecie. Frau Bertina czekała w milczeniu. Uchylił drzwi do jej mieszkania.

Nie dojrzał niczego szczególnie interesującego. Trochę łańcuchów, kajdanki, jakieś pejcze i szpicruty – mieszkanie jak każde inne. Znowu spogląda na atramentową plamkę na twarzy:

– To ja już pójdę.

Nie protestuje. Przekręca klucz, otwiera mu drzwi na oścież.

VIII

Nikołaj Jeżow nie nazywał kamiennych postaci statuami. Jest inne, dla wszystkich zrozumiałe słowo: figura. Pomiędzy figurami znajduje się sekretne przejście. Specjalnym kluczem Jeżów otworzył zamaskowane drzwi.

Schodki prowadzą stromo w dół. Przekręcił wyłącznik, w piwnicy zapaliło się światło. To azyl Nikołaja lwanowłcza. Nikt o nim nie wie. Nicolas nikogo nie wpuszcza do swego prywatnego świata. Odsunięto Jeżowa od kierowania NKWD, od zarządzania obozami pracy, więzieniami, egzekucjami, celami tortur. Ale nie tak łatwo oderwać go od ukochanej profesji. Tutaj ma swój osobisty, prywatny gabinet tortur.

Jest tu estetycznie. Przytulnie. Instrument najwyższej klasy. Specjalnie sprowadzony z Niemiec. Takiego sprzętu nie ma nawet w Lefortowie. Posiada go jedynie Nikołaj Iwanowicz. Do prywatnego użytku. Na własność.

Dotyka błyszczących, chromowanych brzeszczotów piłek. Ech, Niemiaszki! Co za kultura tortur! Gdzie nam, prymitywom, do nich!

IX

Do porwania niezbędny jest samochód. To kosztuje. A my tymczasem odczuwamy chwilowy brak gotówki. A jaśnie panna?

– Niestety. Ostatnie centymy wydałam na podróż do Paryża. Ale wiem, jak można zdobyć parę franków.

– Zamieniam się w słuch.

– Jeżeli się nie mylę, jest pan kawalerem orderów Świętego Jerzego i Świętego Stanisława z Mieczami. A pan, Aleksandrze Michajłowiczu, ma Świętego Włodzimierza na wstędze i Świętą Annę czwartej klasy. A pan, Siergieju Nikołajewiczu…

– Mamy zastawić ordery?! Jak śmiesz…

Wybuch wściekłości aż rzucił brodaczem. Chwycił ze stolika butelkę z grubego szkła. Przez moment wydawało się, że krótkie, silne palce zmiażdżą szklaną szyjkę.

Nastia uśmiechnęła się pogardliwie. Też jej podskoczył poziom adrenaliny, ale pohamowała się. Chciała wygarnąć im prosto w twarz: „Panowie gwardyjscy oficerowie! Wasze kobiety sprzedają się na ulicach całego świata, od Sydney po Paryż i Rio. Za te nędzne grosze utrzymują was, nieroby, a wy tymczasem zgrywacie obrońców oficerskiego honoru?!”.

Ale nie odezwała się słowem, tylko zgrzytnęła zębami, jak wściekła kocica. I odwróciła się z odrazą.

X

Rudi nie spał całą noc. Był z siebie bardzo niezadowolony.

Ciekawość to potęga. Więc dlaczego zachował się jak człowiek słaby? Trzeba było przetrzymać ból. A może należało krzyczeć? Przecież Frau Bertina prosiła, żeby krzyczał. Wtedy na pewno dowiedziałby się, co się zdarza potem.

XI

Stalin uściskał dłoń Jeżowa. Otoczył go ramieniem:

– Ty masz łeb na karku, Nikołaj! Jeszcze popracujemy razem.

Jakże dawno towarzysz Stalin nie ściskał mu dłoni! Jak dawno nie przygarniał ramieniem i nie zwracał się do niego po imieniu, nie uśmiechał się tak przyjaźnie.

Jeżów poczuł nadzwyczajną lekkość w nogach, jakaś siła poniosła go do drzwi i w upojeniu wyfrunął ze stalinowskiego gabinetu. Nikołaj Jeżów doskonale pamięta to porywające uczucie, gdy jako ludowy komisarz spraw wewnętrznych przychodził do towarzysza Stalina z długimi listami egzekucyjnymi. Stalin składał swój podpis, a Kolę Jeżowa rozpierała żywiołowa radość. Uskrzydlony wyfruwał z gabinetu.