Zza węgła wychodzi potężny brodacz, zarośnięty po same oczy:
– Co, senor, nawaliłeś w gacie? Zamknij japę, już nie wybuchnie. Usunęliśmy detonator. To był test na wytrzymałość. Masz, senor, zwieracz do dupy. Jakże cię teraz, obsranego, wieźć do Paryża? Tam jest, kurna, kultura. Tam obsranych senorów nie wpuszczają na salony.
VIII
Co mordę piłujesz?
Zza pleców Jeżowa wypływa kobieta o rubensowskich kształtach i wspaniałym garniturze złotych zębów. Zasiadła przy stole.
– Jeżow?
– Jeżow.
– Protokołujemy: Je-ż-ż-ż-ow-w. A ja, złamasie, jestem Iwanowa. Śledczy Iwanowa. Nie od was. Nie z NKWD. Od Saszy Chołowanowa. Znasz Saszę? To jest gość! – Śledczy Iwanowa zmrużyła powieki. Uśmiechnęła się. Najwyraźniej przypomniała sobie coś przyjemnego. – No, dobrze. Słuchaj, Kola, od dawna się tobą zajmuję. Oddelegowali mnie, żebym poprowadziła nieoficjalne dochodzenie. Nie zwracałeś na mnie uwagi. Ale teraz, kiedy popracujemy razem, to się zmieni.
Mocną dłonią Iwanowa przesunęła po rozłożonym na stole instrumentarium, po połyskujących piłkach i chromowanych kleszczach. Jej nozdrza lekko pulsowały, jak u pełnokrwistej klaczy przed decydującą gonitwą:
– O ty, kurwa twoja mać! To ja rozumiem! Czegoś takiego nie ma w całym Lefortowie ani w Suchanowie. Ale sprzęt! Europa! Czy ty, Kola, masz w ogóle pojęcie, jakim przedpotopowym gównem musimy pracować? Niemcy, psia mać – to ci dopiero kultura tortur! Do pięt im nie dorastamy.
IX
Nie każdej nocy Frau Bertina zabierała chłopców do siebie. Rudi Mazur wyliczył dokładnie: działo się to w przypadku 23% nocy.
Ciekawość, ta przeklęta ciekawość. Rudi postanowił, że musi się dowiedzieć, co ona robi przez pozostałe 77% nocy. O tym, że Frau Bertina mogłaby po prostu spać, w ogóle nie pomyślał. Za dużo już o niej wiedział.
X
Kto żyje w kłamstwie, ten nigdy nie będzie szczęśliwy. To wie każdy. Oszustwo i cwaniactwo zawsze wyjdą bokiem. A ten, kto okłamuje innych, sam jest tchórzem. Nie ma potrzeby go torturować. Wystarczy huknąć raz, a dobrze i sam się na wszystko zgodzi. Ale mimo wszystko ani panowie oficerowie, ani Nastia nie przewidzieli, że senor Juan Jerveza może się wystraszyć do tego stopnia. I tak smrodliwie. Rozkazali, by senor udał się nad rzeczkę i doprowadził do porządku.
Senior Jerveza pękł. Jest gotów podpisać każdy papier, oddać wszystko, co ma. Ale nie ma takiej potrzeby. Ma tylko oddać dług, opłacić honorarium za pracę z nim i odsetki z tytułu opóźnienia spłat kredytu…
I tu pojawia się problem.
Kwota jest do tego stopnia znacząca, że żaden bank nie zechce się z nią łatwo rozstać. Jeżeli senior wystawi czek na nazwisko mademoiselle Strzeleckiej, to dyrektor banku zawezwie policję i w obecności komisarza zacznie zadawać kłopotliwe pytania. Choćby takie: dlaczego tak zamożny człowiek, jak senior Jerveza, wypłaca tak ogromną kwotę jakiejś łachmaniarce? Jakież to przysługi mu wyświadczyła? Każdy bank może też zażądać potwierdzenia autentyczności czeku. I znów problem: senor ma buźkę koloru dojrzałej śliwki. Mógłby ktoś pomyśleć, że trzy dni z rzędu dostawał w pysk. A przecież nikt go nie bił. Tylko od wrzasku popękały mu naczynia krwionośne.
A może w takim razie założyć z nim wspólną firmę? Senor Juan Jerveza wyłoży kapitał, a następnie da swoim partnerom pisemną zgodę na swobodne dysponowanie jego udziałami? Doskonały pomysł. Jedyny szkopuł w tym, że sąd rejestrowy wymaga zgłoszenia nazwisk wszystkich założycieli spółki. Komu to potrzebne? Zresztą, zgodę na dysponowanie udziałami musiałby podpisać osobiście w obecności notariusza…
XI
Rudi spał przez cały dzień. Nikt go nie niepokoi. Każdy wie, że to pupilek Frau Bertiny. Tylko na niego nie podnosi nigdy głosu. Może nie chodzić na lekcje i robić to, na co ma ochotę. Niektórzy mówią, że nawet podpalenie tej budy uszłoby mu płazem.
Dlatego Rudi śpi sobie w dzień. Nauczył się zasypiać gdzie trzeba, kiedy trzeba i na ile trzeba. Umie obudzić się dokładnie o porze jaką sobie wyznaczył. Nie przewraca się z boku na bok. Kładzie się i natychmiast zapada w sen.
Wieczorem ubrał się ciepło, wziął płaszcz. Miał dziwną intuicję, że będzie musiał wyjść na miasto.
Po jedenastej zapukał do jej drzwi. Otworzyła po chwili. Rudi obejrzał uważnie nieistniejącą plamkę między oczami i jak zwykle oznajmił, że go tu nie ma.
Przestała zwracać na niego uwagę.
Szykowała się do wyjścia. Przypudrowała twarz na biało. Na usta nałożyła karminową szminkę. Wylała na siebie niemal całą buteleczkę perfum. Rudiego aż zakręciło w nosie. Na szczęście nie usłyszała kichnięcia, zajęta sobą. Frau Bertina podziwia swe odbicie w lustrze, nie może się napatrzeć. Trzeba przyznać, że jest co podziwiać. Założyła przedziwny strój. Na jego widok serce chłopca łomocze tak, że z pewnością słychać na schodach. Rozebrała się, założyła coś innego. Lubiła stroić się i przeglądać w lustrze. Ponownie zrzuciła wszystko i przebrała jeszcze inaczej. W każdym kolejnym stroju wyglądała lepiej niż w poprzednim.
Wreszcie wstała. Ramiona okryła szeroką peleryną, na głowę zarzuciła kaptur. W ten sposób nikt jej nie pozna. Długim, mosiężnym kluczem odemknęła tajne drzwi w sypialni. Zgasiła lampę.
I ruszyła w noc.
XII
W dzisiejszych czasach znanych jest wiele metod przepompowywania pieniędzy. Każdy, kto się para szlachetną profesją windykacji długów, podpowie mi sto sposobów, jeden lepszy od drugiego. Ale to nie mnie trzeba podpowiadać. To Nasti trzeba pomóc. To jej brakuje doświadczenia. A wystarczy jeden fałszywy krok i jesteś po uszy w bagnie. Zjawiasz się w banku, urzędnicy rozkładają przed tobą sto formularzy, a ty nie masz pojęcia, gdzie złożyć podpis. Ech, kapitalizm… Pieniądze leżą na koncie, senor Juan Jerveza jest gotów je zwrócić. Ale jak je wydostać? Samego puścić do banku nie można. Zanim gęba się nie zagoi… A jak się rozpłacze przy okienku, to co wtedy?
Panowie oficerowie też nie potrafią podsunąć Nasti żadnego pomysłu. Walczyli w tajdze z czerwonymi. Mają odmienne doświadczenia. Jeżeli ktoś nie zna metody syberyjskiej – wyjaśniam. Po pierwsze: trzeba złapać żywego komunistę. Po drugie: rozłupać sosnowy pień. Najchętniej świeżo ściętego drzewa. Żywiczny. Komuniście zdjąć spodnie i posadzić go na tym rozłupanym pieńku. Następnie wybić klin ze szczeliny. Koleś już więcej nic nikomu nie powie. Ale dla pozostałych to bardzo wymowna lekcja poglądowa. Wszyscy natychmiast do wszystkiego się przyznają, na wszystko się godzą.
Metody syberyjskich atamanów uchodzą za bardzo skuteczne. Ale w Paryżu nie mają większego zastosowania. Tu jest kultura…
Nastia jest u siebie. Panowie oficerowie opróżnili dla niej małą kanciapę na poddaszu. Śpi. We śnie szuka pomysłu.
XIII