Выбрать главу

II

Rudi Mazur co noc odwiedza „Demokrację”. Unika błędów z pierwszej wizyty. Już na wstępie oznajmia wszystkim, że go nie ma.

Otwarła się przed nim najbardziej nieogarniona otchłań: polityka. Ileż tajemnic poznał! Ile rzeczy zrozumiał! Poprzysiągł sobie, że nigdy nie będzie się pchać do polityki. Ani do władzy. Do władzy rwą się tylko szaleńcy. Bezmyślni. Albo wizjonerzy.

III

Makary przewrócił się na drugi bok. Zniknęła winda, spadająca do basenu. Pojawiła się dziewczyna o niebieskich oczach. I Chołowanow, który ją zabija. Później sen zdominowały sprawy bieżące: system uzbrojenia o dziwnej nazwie SA.

Wszystko da się udoskonalić. Radziecka myśl techniczna nie zna granic. Zwłaszcza we śnie. Kiedy śpimy, nasza świadomość wyzwala się z rutyny. Genialne wynalazki dokonują się właśnie we śnie.

Jak można udoskonalić SA? Trzeba zająć się pociskiem.

Nowoczesny pocisk przeciwpancerny ma piekielnie twardy rdzeń z węglika wolframu. Ale my chcemy przebijać nie pancerze, tylko zakute łby wrogów! Makary aż stęknął przez sen. Wraży łeb rozpuknie się nawet jeśli trafi go coś o wadze 64 gramów z prędkością tysiąca metrów na sekundę. Gdy myślimy o ludzkiej czaszce, zdolność przebijania pancerza przestaje być kryterium rozstrzygającym. Liczy się tylko jedno: żeby inni wrogowie nie znaleźli pocisku. Żeby nie domyślili się, co tak naprawdę się stało.

Używając SA trzeba mieć cel na tle akwenu, żeby pocisk roztrzaskawszy głowę utonął. Idealnie byłoby móc stosować SA w każdych warunkach. W tym celu należy użyć pocisków nie twardych, nie trudnotopliwych, lecz przeciwnie – ciekłych. Eureka!!! To genialnie proste. Wystarczy cienka metalowa osłona i rdzeń z niskotopliwego metalu. Od strzału, od tarcia o wnętrze lufy, od oporu powietrza podczas lotu płaszcz pocisku rozgrzeje się na tyle, że stopi rdzeń w środku. Taki pocisk rozłupie głowę wroga w drobny mak, a sam rozpadnie się na drobinki! Można walić w każdym terenie. Nikt nigdy nie dojdzie, dlaczego komuś łeb urwało.

IV

Każdej nocy w „Demokracji” dzieją się sprawy wagi państwowej. To tutaj, w purpurowym półmroku, zapadają kluczowe decyzje, sprzedaje się wielkie fabryki, określa kursy walut, dociska albo puszcza śrubę inflacji.

Ostatnio wiele rozmawia się o wojnie. O niewielkiej zwycięskiej kampanii. Trzeba ukryć jakieś wielomilionowe manko. Ograniczony konflikt zbrojny byłby wysoce pożądany. Zrównoważyłby budżet.

Przy stołach karcianych decydują się losy imperium i całej Europy.

Rudiego pasjonują relacje między ludźmi. Kim są te kobiety w ekscytujących strojach? Skąd przychodzą, jak spędzają czas w „Demokracji”, gdzie znikają o świcie?

Rudi może wejść do każdego pokoju, wszystko widzi i wszystko słyszy. Nad ranem wsiada z damą do jej karety i jedzie tam, dokąd wiezie ich senny stangret. W ten sposób odwiedził już żeński klasztor, pałac cesarski, bandycką melinę i komitet centralny rewolucyjnej partii.

Kiedyś w pałacu cesarskim Rudi Mazur minął wszystkie warty i niespodziewanie natknął się na sukę rottweilera. Ale o tym kiedy indziej…

W ciągu miesiąca widział tyle zabójstw, ile przez miesiąc nie zobaczy się w kinie. Zaskoczyła go rozbieżność między prawdziwymi okolicznościami zabójstw a ich opisami w prasie.

Wtedy wiedział już wszystko. Austro-Węgry rozpętają niewielką zwycięską wojnę, której kraj nie chce, ale potrzebuje jej elita z „Demokracji”. Niewielka wojna przeistoczy się w wielką i zgubi Cesarsatwo Austro-Węgierskie. Jak również Rosyjskie. I Niemieckie.

V

Pierwsze skrzypce urwały w pół taktu wesołą przygrywkę kankana i nagle, wbrew całej orkiestrze i woli dyrygenta, płynnie przeszły w „Oczy czarne”… Dyrygent, zorientowawszy się, że nadchodzą Rosjanie, zręcznie doprowadził melodię do końcowego szlochu. Orkiestra wie, że „Oczy czarne” to tylko wprowadzenie głównej melodii, która musi zabrzmieć równo i z całą mocą. Podporządkowując się batucie, orkiestra zagrzmiała: „Boże, zachowaj cara!”. Wszyscy wstali z miejsc.

VI

Rudi krąży po wspaniałym mieście. Istna wieża Babel. Stolica Austrii i Węgier, miasto Niemców, Czechów, Słowaków, Polaków, Bośniaków, Chorwatów, Żydów, Rosjan, Serbów i wielu innych. To tutaj Rudi poznał wiele rosyjskich i węgierskich obyczajów, zaprzyjaźnił się z Żydami i Niemcami. Nauczył się przynajmniej dziesięciu języków. Najważniejsze żeby cię rozumiano i żeby samemu rozumieć. To nie jest trudne. Pierwsza zasada: patrzeć rozmówcy prosto w oczy. Wtedy wymowa nie sprawi większych trudności.

Rudi Mazur wszędzie uchodził za swojaka.

Lubił to wielkie miasto. Tutaj się urodził, tu spędził swoje dotychczasowe życie. W tym mieście ciągle coś budziło jego zachwyt. Codziennie odnajdywał rzeczy niedostrzegalne dla innych.

Pośrodku miasta stoi monstrualna budowla. Parlament. Fasady zwrócone na cztery strony świata. Każda fasada to efektowna kolumnada, fronton, na szczycie rzeźby: jakiś gość wskazuje ręką w świetlaną przyszłość.

Rudi latami patrzył na ten obiekt. Ale tym razem przyjrzał się uważnie. Każdy element sam w sobie jest dość banalny: mądry człowiek wskazuje drogę ku szczęściu. A całości nikt nie widzi: czterej mędrcy wskazują cztery różne drogi.

Rudi zajrzał do parlamentu. Wyszedł wstrząśnięty. W środku pięciuset mędrców wskazywało wielkiemu imperium pięćset różnych dróg. To imperium nie może się nie rozpaść. I to w najbliższym czasie.

I jeszcze jedno: właśnie tutaj, w kuluarach parlamentu, zorientował się, kto spędza noce w brokatowym raju…

VII

Wstali z miejsc nie dlatego, że wszyscy zgodnie i czule kochali monarchę i nie dlatego, że pragnęli zachować cara, rozstrzelanego przed dwudziestu laty. Wstali z miejsc, ponieważ mieli wyrobiony odruch: pojawili się Rosjanie, zaraz będą tłuc lustra. I gęby. Więc żeby nie obskoczyć butelką w głowę, lepiej wstać, póki grają hymn barbarzyńców.

VIII

Tu, w Wiedniu, pod parlamentem Rudi spotkał kiedyś wychudzonego człowieka, który się wtedy uważał za malarza. Zafascynowały go jego oczy. Trudno powiedzieć, czy jasnobłękitne, czy po prostu białe. Zdumiewała jego straszliwie cienka szyja.

Chłopiec dał malarzowi cenną radę:

– Uważaj na szyję. Jeżeli pójdziesz na wschód, skręcisz kark.

Malarz nie zrozumiał: jeżeli będę chodzić tylko na zachód, to prędzej czy później wpadnę do Atlantyku.

Rudi nie wiedział, czemu tak poradził chudzielcowi. Zastanowił się chwilę i przyznał mu rację: jeżeli ktoś nigdy nie skręci na wschód, to rzeczywiście… Cóż za niedorzeczność. Ale nie potrafił się wycofać:

– Ostrzegłem cię. Zrobisz, jak uważasz.

Wygłodzony malarz od razu, na jego oczach, podrywając gołębie w powietrze, ostentacyjnie wykonał dziesięć kroków na wschód.

To była pierwsza kompromitacja czarodzieja.

IX

A zatem: pocisk powinien mieć twardy rdzeń, bo to ułatwia magazynowanie i transport amunicji. Ale po wystrzale, po opuszczeniu lufy, jego zawartość musi się roztopić. Twardy płaszcz pocisku, a wnętrze ciekłe.