IV
Do gabinetu towarzysza Berii wchodzi się tylko na wezwanie. Każdy, kto się tam udaje, poddawany jest na korytarzu szczegółowej rewizji. Każdego interesanta zawczasu uprzedzono: nie brać ze sobą żadnych zbędnych przedmiotów. Przyjdą takie czasy, że towarzysz Beria będzie śmigać po Moskwie w kabriolecie, demonstracyjnie okazując wrogom, że się nikogo nie boi. Ale takie czasy jeszcze nie nastały. Trzeba najpierw wysprzątać tę stajnię Augiasza. Tymczasem towarzystwo w NKWD jest nerwowe i uzbrojone. Właśnie dlatego przegrodzono korytarz. I każdy intruz, który nieproszony wsunie tutaj nos, od razu zostanie zamieniony w rzeszoto. Wróg nie ma na co tu liczyć. Nie ma też co marzyć o otruciu nowego szefa: na bocznicy Dworca Kurskiego stoi przybyły wprost z Kaukazu osobisty skład kolejowy towarzysza Berii, z zaufaną eskortą, z kucharzami, z zapasem żywności, ze wszystkim, co tylko może się przydać do pracy i wypoczynku.
Lecz teraz nie czas na odpoczynek, na popijawy i inne przyjemności. Towarzysz Beria pracuje. Dlatego wszystkie posiłki dla niego szykuje się w specpociągu i pod eskortą dowozi na Łubiankę. Zupa w garnuszku, jak z Paryża: zdejmujesz pokrywkę – aromat niespotykany. Bo czy tutejszym kuchtom można ufać? Toć to jeszcze ekipa Jeżowa. Wszystkich trzeba będzie raz na zawsze wypierdolić. Nawet uciechy cielesne muszą poczekać na lepsze czasy. Kobiety z osobistej obsługi siedzą w zamkniętym wagonie pogrążone w bezczynności. Towarzysz Beria nie ma do nich głowy. Żeby nie umarły z nudów, polecił im studiować leninowski „Materializm i empiriokrytycyzm”. Towarzysz Beria jest bardzo zajęty. Żadnych uciech, żadnego alkoholu, żadnych kobiet. Na Łubiankę zabrał ze sobą tylko trzy: jedna podaje obiad, druga nalewa wodę, trzecia sprząta ze stołu.
V
Rozkaz: wyższa kadra oficerska NKWD ma zdać broń osobistą. Na specjalne polecenie.
Ale rozkaz nie przynosi spodziewanych skutków.
Zdali co prawda broń osobistą, ale przecież każdy czekista z wierchuszki ma poza tym własny podręczny arsenał. Iluż to wrogów przez te lata przyszło mu rozwalić! A przy niejednej rewizji, przy niejednej egzekucji trafiały się zadziwiające eksponaty. Istne rarytasy. Jakieś kolekcjonerskie rewolwery, pistolety.
A poza tym szanujący się czekista ma też zbiór otrzymanej w nagrodę „broni honorowej”: NIEUSTRASZONEMU UCZESTNIKOWI WALK Z HYDRĄ KONTRREWOLUCJI – OD PRZEWODNICZĄCEGO REWWOJEN-SOWIEHU. Za Jarosław. Za Murom. Za Tambów. Za Batajsk. Za egzekucję krymską i za rostowską… *[*Ogniska powstania antybolszewlckiego i krwawe epizody wojny domowej [przyp. tłum.]. Od towarzysza Trockiego. Od Tuchaczewskiego. Od Antonowa-Owsiejenki. Od Bucharina. Od Zinowiewa… Kto by sobie zawracał głowę ewidencjonowaniem tej broni? No więc spoczywa sobie w rozmaitych kufrach. I dobrze. Tylko trzeba wykazywać czujność i w porę zdzierać pamiątkowe tabliczki. Natychmiast gdy darczyńca objawia swe prawdziwe, wrogie oblicze…
W miarę demaskowania i likwidowania wrogów ludu, towarzysze czekiści odrywali srebrne tabliczki z podarowanych im pistoletów. Aż tu nagle nastąpił moment, kiedy okazało się, że oni też należeli do tej wrogiej bandy. Wczesnym rankiem ważniak czekista wyrusza do roboty na Łubiankę. Jedzie naczelnik i nie wie, czy wróci do żony ślicznotki i do dziatek. Jedzie pracować. A może zostać w tej pracy na dobre. Nawet jest takie powiedzenie: spalać się w robocie.
Można by pomyśleć, że Łubianka została zaprojektowana z myślą o takim scenariuszu: gabinety kierownictwa sąsiadują tu z celami tortur, a i korytarzyk śmierci niedaleko. Z gabinetu – wprost do piwnicy. Żeby się nie przemęczać, zainstalowano windę. Towarzysz Beria wzywa na rozmowy kolejnych naczelników z ekipy Jeżowa. A po rozmowie już nie każdy naczelnik wraca do swojego gabinetu. Na ich miejsce przychodzą następni. Też naczelnicy. Ale to już ludzie Berii.
Wreszcie nadszedł moment, kiedy ludzie Jeżowa sięgnęli po broń, jaką dostali kiedyś w nagrodę. Sięgnęli, by z niej skorzystać. No i korzystają, strzelając sobie w łeb w zacisznych gabinetach. I na daczach. I w moskiewskich mieszkaniach.
Nastała też moda na wyskakiwanie z okien. Wprost na plac Łubiański. Pod nogi robotnikom i chłopom. Można by naciągać pod oknami cyrkowe siatki i łapać w nie delikwentów.
Wśród ludzi Jeżowa do dobrego tonu należało uchylanie okien w biurach, zaraz po przyjściu do pracy: że niby trzeba przewietrzyć. Od jakiegoś czasu pojawił się też zwyczaj spędzania jak największej ilości czasu na górnych piętrach.
Niedobre przyzwyczajenia.
Dlatego na Łubiance wzmożono aresztowania i wyróżnienia.
Towarzysz Beria sięgnął po pudełeczko z odznaką „Wzorowy czekista”. Położył je przed sobą i rzucił do gońca:
– Wezwijcie towarzysza Akazisa.
Wszystko wzięto pod uwagę, każdy szczegół. Rano, na wartowni, towarzysza Akazisa starannie zrewidowano, niby sprawdzając, czy towarzysz respektuje zakaz noszenia broni. Jeszcze wcześniej, w nocy, w gabinecie towarzysza Akazisa przeprowadzono dyskretne przeszukanie. Sprawdzono nawet zawartość sejfów. Broni nie znaleziono. Dopiero po uzyskaniu pewności dostarczono mu wezwanie. Jeszcze w ostatniej chwili do gabinetu towarzysza Akazisa zajrzała z jakimś głupstwem sekretarka. Sprawdziła, czy okna są zamknięte. Również goniec otrzymał odpowiednie instrukcje: jeśli rzuci się do okna – nie pozwolić mu otworzyć. Wręczając wezwanie do gabinetu towarzysza Berii – zdobyć się na uśmiech. Przecież to nie wezwanie na egzekucję! Wręcz przeciwnie, towarzysz Akazis ma otrzymać wyróżnienie.
VI
Kartka wspaniałego papieru. Szeleści jak banknot. Prześwituje. W prawym górnym rogu hasło: PROLETARIUSZE WSZYSTKICH KRAJÓW ŁĄCZCIE SIĘ! Pod spodem długa lista wybrańców, których partia uznała za godnych, by weszli w skład jej Komitetu Centralnego. Chołowanow odsunął na bok stos kartek. Zatrzymał jedną. Corpus delicti. W tajnym głosowaniu ktoś skreślił nowego szefa NKWD, towarzysza Bertę.
Ekspertyza stwierdziła ponad wszelką wątpliwość: wymienione nazwisko wykreślono piórem numer 413. Pióro o tym numerze wydano delegatowi A. P. Zawieniaginowi.
Odrębna ekspertyza grafologiczna ustaliła: Zawieniagin.
Daktyloskopijna: Zawieniagin.
Obserwacja zewnętrzna: Zawieniagin.
Ekspertyza nr 7: Zawieniagin.
Chołowanow kładzie Stalinowi na biurku akta Zawieniagina.
Towarzysz Stalin zna każdy szczegół z życia towarzysza Zawieniagłna. A mimo to raz jeszcze wertuje opasłą teczkę.
…Awraamij Pawłowicz Zawieniagin, ur. 14 kwietnia 1901 roku… Członek partii od szesnastego roku życia… Stał na czele komitetu powiatowego… okręgowego… pionu politycznego dywizji… Tłumił rebelie… Dał się poznać… Oddelegowany do przemysłu ciężkiego… W wieku 30 lat mianowany dyrektorem Magnitki – Magnltogorskłego Kombinatu Metalurgicznego. Kierował energicznie. Wykazał bolszewicką twardość i zdecydowanie. Nie znał litości. Miał pod sobą 35 tysięcy skazańców, 12 tysięcy strażników i pracowników wolnościowych. Budował Magnitogorsk. Przy czterdziestu stopniach mrozu i niżej… Przy budowie Magnitki zginęło 27 tysięcy więźniów… W miarę zużywania się siły roboczej otrzymywał wsparcie… Budowę ukończył przed terminem… Na poprzednim XVII zjeździe partii ludowy komisarz przemysłu ciężkiego Sergo Ordżonikidze wychwalał bohaterski czyn budowniczych: Magnitkę budują towarzysze Zawieniagin i Kliszewicz – dwaj nasi młodzi inżynierowie, a wraz z nimi cała zatrudniona tam młodzież. Kierują i kierowali budową Magnitki nawet w czterdziestostopniowe mrozy – i to z powodzeniem…”. Na poprzednim zjeździe Zawieniagin trafił do grona 68 zastępców członków KC. A wkrótce potem Kliszewicza – który razem z nim z powodzeniem kierował budową Magnitki w czterdziestostopniowe mrozy – rozstrzelano… Za szkodnictwo… Sergo Ordżonikidze, który wychwalał bohaterski czyn budowniczych, spalił się podczas wykonywania obowiązków służbowych… Tak harował, że nie starczyło mu sił na samobójstwo, trzeba było towarzyszowi pomóc…