Выбрать главу

Generał Warnoff nie uważał się za głupca. Wiedział, że wiecznie nie można zwalać winy na zakłady, które nie dostarczyły w porę odpowiedniej ilości środków chemicznych i że trzeba będzie wyjaśnić przyczyny gwałtownego spadku produkcji żywności. Wiedział, czym to się musi skończyć. Gdyby nawet miał co do tego jakieś wątpliwości, pojawienie się obiektu stanowiło się dowód ostateczny. Potrzeba więc było siły, która umiałaby się przeciwstawić wybuchowi, ocalić to, co z takim trudem wywalczono po secesji. A tą siłą mogła być tylko armia. Na pewno nie prezydent i kierujący jego krokami Borden, gotowi do każdej zdrady, byle tylko utrzymać się przy sterze.

Nie zauważył nawet, kiedy Czeng wstał i zajął miejsce za jego plecami, sięgając dłonią za kołnierz. Interkom zadźwięczał nagle i odezwał się głosem stróżującego pod drzwiami kaprala.

– Oficerowie dowództwa gotowi do przyjęcia rozkazów.

– Wpuścić – odpowiedział Warnoff. – Zarządzam utajnienie narady. Od tej chwili aż do odwołania zabraniam wstępu do sali.

Przyglądał się przez chwilę wchodzącym. Było ich czternastu. Do pełnego składu dowództwa brakowało siedmiu, ale tych siedmiu nie miało w tej chwili większego znaczenia.

Odczekał, aż dźwiękoszczelne drzwi się zamkną, a jego podwładni rozsiada się w swych fotelach. Podniósł się sztywno i przez chwilę wodził wzrokiem po ich twarzach, szukając w myśli najlepszych na rozpoczęcie narady słów.

– Źle jest, panowie – powiedział wreszcie, nie mogąc sobie przypomnieć żadnej stosownej formuły. Westchnął głęboko i powtórzył – Bardzo źle. Niech to będzie na razie wyjaśnieniem pewnych uchybień formalnych, jakie mają tu miejsce. Poprowadzę tę naradę sam, w zastępstwie nieobecnego generała Verda, który nie mógł tu przybyć…

Oczywiście, że nie mógł. Czeng, na prośbę Warnoffa, zadbał, aby żandarmeria nie przerywała spokojnego snu generała. I tak będzie sprawiał kłopoty, niech więc zacznie je sprawiać jak się da najpóźniej.

– Panowie – podjął po chwili Warnoff. – Nie jestem, jak wiecie, dobrym mówcą. A muszę przekazać wam wiele spraw i to spraw najwyższej wagi. Orientujecie się, co do przyczyn alarmu. Mówiąc najkrócej, obiekt pojawił się znowu. Wykryliśmy go pierwsi, ale są już potwierdzenia z innych stref. W tej chwili obiekt jest już na stałej orbicie. Wiecie wszyscy, co to zwiastuje.

Głęboka cisza świadczyła, że wiedzieli.

– W związku z tym, zapowiedziano w naszej bazie nieoficjalną wizytę prezydenta Ouentina. To też już panowie, jak sądzę, wiecie. Nie podjął tej decyzji nagle. Ze sztabu dawno już otrzymaliśmy informację, iż taka wizyta odbędzie się, kiedy tylko ponownie zarejestrujemy obiekt. Nie otrzymaliśmy jeszcze oficjalnie programu wizyty. Ale mogę wam w zaufaniu zdradzić, a informacje te pochodzą ze sztabu centralnego, jaki jest jej cel. Ó tym właśnie chcę z wami pomówić.

Przerwał na chwilę. Oficerowie słuchali w skupieniu. Twarz Czenga była nieprzenikniona.

– Mówiąc najkrócej, władze Terei stanęły przed nieuchronnymi, poważnymi zaburzeniami natury gospodarczej i socjalnej. Stawia to przed nami nowe zadania. Musimy poświęcić wszystkie nasze siły dla ratowania naszych niewątpliwych osiągnięć. To nasz najważniejszy obowiązek… – zaciął się znowu, słowa przychodziły mu z trudem, powoli. Żałował teraz, że wzorem Verda nie przygotował sobie wystąpienia wcześniej. – Powiem najkrócej. Na szczeblu rządowym zapadła już dawno decyzja o wznowieniu kontaktów z Federacją. Rada Specjalistów zamierza prosić ją o pomoc w łagodzeniu skutków popełnionych przez nią błędów. Prezydent ma w czasie jutrzejszej wizyty wydać nam rozkaz nawiązania kontaktu z obiektem.

Zupełnie nieoczekiwanie pomógł mu brygadier Horestel, odpowiedzialny za służby kwatermistrzowskie. Funkcja ta nie dawała szans na błyskotliwą karierę, toteż Horestel zdążył doczekać się w swym stopniu siwizny. Dla Warnoffa była ona znakiem, że brygadierowi można zaufać, że wszystko, co robi, powodowane jest dobrze pojętą troską o losy Terei.

– To zdrada! – zawołał Horestel, podnosząc się z miejsca. – Zdrada!

– Tak jest, panowie. To zdrada – powtórzył Warnoff, odzyskując nagle wewnętrzny spokój. – Nie waham się powtórzyć za wami tak straszliwego słowa. Zdrada secesji, zdrada ideałów, za które wielu naszych najlepszych ojców oddało swe młode życie. To zdrada narodu. Nie myślcie jednak, że tylko my tak uważamy i że wierni swoim ideom ludzie zamierzają patrzeć na to bezczynnie. Nie wszystkim wystarczyło kilka chrząszczy, by gotowi byli sprzedać jakże drogo okupioną niezawisłość naszej planety. Sztab centralny stoi na stanowisku, iż armia nie powinna pozwolić obecnym przedstawicielom władzy na nikczemny krok. Uważam, że sztabowi należy się nasze pełne poparcie. – Znów chwila ciszy, tym razem jednak zamierzona. – W tym, co się stało, wiele jest naszej winy. Milczeliśmy, choć wiadomo było nie od dziś, że niektórzy ludzie, zajmujący odpowiedzialne stanowiska, zaczynają odchodzić od zasad Milena. Gdybyśmy wtedy nie milczeli, nie groziłoby nam dziś załamanie gospodarcze, a zwłaszcza hańbiący plan Bordena, pragnącego oddać naszą planetę z powrotem w łapy Federacji, uczynić z nas na powrót niewolników Ziemian. Jest jeszcze czas, by to naprawić. Najwyższy czas. Jest taka chwila, że potrzeba, byśmy złożyli wszystko na ołtarzu… – Warnoff poczuł, że ta metafora niezbyt mu się udała. Odetchnął głęboko i powiódł wzrokiem po sali. – Mówiąc najkrócej, panowie: nie można dłużej milczeć. Tego samego zdania co my, są wszyscy wyżsi oficerowie. Ludzi, którzy chcą zaprzepaścić nasz dorobek i naszą niezawisłość, trzeba odsunąć od podejmowania istotnych decyzji. Otrzymałem poufne rozkazy od generała Draviego. Nie możemy, niestety, działać w pełnej zgodzie z przepisami prawa. Musimy poświęcić niektóre sprawy, żeby osiągnąć nasz cel, mówiąc najkrócej, by uratować Tereę! Prezydent będzie tu jutro i wyda swój haniebny rozkaz. Nie muszę chyba mówić, że nie możemy go wykonać. Natychmiast po wyjeździe Ouentina ogłaszam alarm bojowy. Gdy tylko dojdzie do nas meldunek o odsunięciu prezydenta od władzy, musimy zacząć działać – szybko i niezawodnie, tak, jak zawsze. Zanim jednak podam szczegóły, chcę usłyszeć waszą odpowiedź. Zebrałem tutaj właśnie was, bo znamy się od wielu lat i wiem, że mogę liczyć na waszą wierność ideałom, którym poświęciliśmy życie. Chcę jednak od was usłyszeć potwierdzenie. Jeżeli któryś z panów uważa, że sztab centralny nie ma racji, niech powie to teraz.

Zaległa pełna wahania cisza. Dopiero po dłuższej chwili podniósł się pułkownik Gordasz.

– Noszę ten mundur od wielu lat i wiem dobrze, czym jest dla żołnierza wystąpienie przeciw swym konstytucyjnym zwierzchnikom. W tej jednak sytuacji nie widzę innego wyjścia. Przysięgałem na wierność Terei i ta przysięga jest dla mnie ważniejsza od rozkazów prezydenta. Może pan liczyć na mnie i na moich ludzi, generale.

Był to, mówiąc najkrócej, pić. Uzgodniony z Gordaszem już przed kilkoma dniami. Ale ani Horestel, ani Bros i Moth, którzy podnieśli się niemal jednocześnie, nic dotąd nie wiedzieli o planowanym usunięciu Ouentina. Nie wiedziało o tym dziewięciu spośród czternastu zebranych w sali oficerów. Teraz Warnoff słuchał, jak po kolei składają swoje deklaracje. Wszyscy zapewniali, iż będą wierni poleceniom sztabu centralnego.

Warnoff nieznacznie odwrócił się w stronę Czenga, który pokiwał kilkakrotnie głową i usiadł, jakby tych kilka chwil bardzo go zmęczyło.

Warnoff poczuł dumę. Od początku wiedział, że może na tych ludziach polegać. Wiedział też, że będzie umiał do nich dobrze przemówić.