Выбрать главу

– Czy istnieje cokolwiek, przed czym by się pan cofnął?

– Jeśli służyłoby to znalezieniu się jak najbliżej wierzchołka piramidy? Nie. Ludzie którzy sterują światem, nie podlegają normom. Oni je tworzą. Nie istnieją dla nich żadne irracjonalne ograniczenia etyki czy moralności. Dlatego trzeba się w swym działaniu kierować tylko i wyłącznie chłodną kalkulacją. Co się opłaca grupie przywódczej, co się opłaca mnie – automatycznie opłaca się tym samym ogółowi. Żadnych słabości, tylko rozsądek i wyrachowanie. To jest jedyna recepta na sukces.

– Gdyby zaproponowano panu działanie przeciwko mnie? Przeciwko prezydentowi? Gdyby stanął pan przed taką decyzją, jak Faetner?

Tonkai zaśmiał się szczerze.

– Nie ma głupich, panie senatorze. Ja przecież wiem, kto tu musi wygrać. Słucham, patrzę, myślę… czy w obliczu ostrego przesilenia mógłbym piłować gałąź, na której siedzę? Faetner zachował się jak idiota i ma tego skutki. Myślę, że zaważyły na tym sentymenty – przywiązanie do idei secesji, wspomnienia z młodości. Ale ja nie jestem sentymentalny. Czasy się zmieniły. To, co za Milena było postępem, dziś przeszkadza. Więc do diabła z tym…

Borden sztywno podniósł się z fotela i założywszy ręce na plecy, pochylony śmiesznie do przodu, zaczął przechadzać się po gabinecie.

– Przeciętni mieszkańcy Terei na określenie pańskiej postawy używają zwięzłego określenia. Zna je pan?

– Słyszałem różne. Najczęstsze to bezpiecznik albo instytutowiec.

– Nie chodzi mi o to, jak nazywają socjoników, ale ludzi o pańskich poglądach. Nazywają takich skurwysynami. Jeśli woli pan delikatniej, cynikami.

– Wiem. I mam się tym przejmować? Słabością tłumu, tej najobszerniejszej grupy, o której mówiłem, jest zupełnie irracjonalne rozumienie pojęć dobra i zła. To trzyma ich w miejscu, nie pozwala otworzyć szerzej oczu. Trzeba dopiero zrozumieć, że najdoskonalszym narzędziem, jakie ewolucja dała człowiekowi, jest rozum. A intelekt nie uznaje abstrakcyjnych, czysto uczuciowych wartościowań. Każe wyrażać i ważyć rzeczy wymierne, korzyści i straty. Nie należy ulegać zahamowaniom i przesądom, inaczej się przegra. Irracjonalizm spycha do grupy nieprzystosowanych, ona jest pożyteczna, czasem. Ale to marna fucha. Ja staram się kierować rozumem i kalkulacją. Dlatego właśnie jestem socjonikiem.

– Dobrze – Borden zatrzymał się, spoglądając na Tonkaia. -W porządku. To mi wystarczy. Nie pomyliłem się co do pana. Teraz proszę milczeć i słuchać. Zapewne zdziwi się pan po wyjściu stąd, skąd wzięła się ta dziwna szczerość i rozmowność. Proszę się nie martwić, to minie za kilkanaście minut. Dlatego właśnie odradzałem panu nadużywanie koniaku.

– Kurewstwo – pomyślał Tonkai, by po chwili stwierdzić z przerażeniem, że powiedział to na głos.

– Widzi pan? W każdym tkwią jednak pewne atawizmy. W tej chwili sam posłużył się pan irracjonalnym sposobem myślenia. Przecież człowiek naprawdę lojalny nie ma nic do ukrycia. Ale proszę nie komentować moich słów, tylko słuchać. Wyjaśnię panu, dlaczego musiałem posłużyć się przy naszej rozmowie tym drobnym wybiegiem. Nie dla żadnej uczciwości, to po prostu wskazanie rozsądkowe. Chcę aby pan wiedział, że w pańskim interesie leży przyjęcie moich propozycji i dokładne poddanie się moim poleceniom. Potrzebuję takich ludzi jak pan. Szukam ich, a tych, których znajduję, poddaję takiej właśnie próbie. Mówiłem już zresztą, że potrzebuję ludzi pewnych oraz godnych zaufania.

Borden zrobił jeszcze kilka kroków i wrócił na fotel.

– Nie bez przyczyny pytałem na początku, co jest największą trudnością, którą pokonać musimy przy wdrażaniu w praktyce teorii wzmocnień. Przez kilka ostatnich lat wiele udało mi się zmienić, ale wciąż za mało, to był tylko wstęp. Trzeba przebudować cały odziedziczony po Milenie system. Pan jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, bądź co bądź jest pan – na razie – tylko kapitanem. Przez chwilę był pan na dobrym tropie. Problemem są narzędzia. Ale nie technika, nie urządzenia. Nad tymi zawsze potrafimy zapanować. Problemem są ludzie.

Moim celem nie jest władza, i pan także powinien się nad tym zastanowić. Kiedyś, istotnie, tak było. Ale władzę już mam. I ona jest tylko narzędziem. Chodzi mi o uczynienie Terei potęgą, z którą Federacja będzie musiała się liczyć. Sam tego nie zrobię, potrzebuję współpracowników, którzy będą umieli należycie skorzystać z dorobku wieków. Tak, po moim koniaku powiedział pan rzeczy bardzo słuszne, rzeczy, które chciałem usłyszeć. Sukces można osiągnąć tylko dzięki wiedzy, tylko dzięki nauce. Ideałem naszych czasów jest chłodny, rzetelny, doskonale obiektywny naukowiec. Musimy wyzwolić się z zabobonu, który od wieków broni się tworzeniem różnych systemów religijnych i egzekwowaniem poprzez nie zachowań sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem. Milen chciał wszystkich przemienić w ludzi rozumnych, przeorać ich dusze, stworzyć całe społeczeństwo, kierujące się rozsądkiem. To oczywiście nie jest możliwe, dziś już to wiemy. Zniszczenie siłą systemu religijnego nic nie daje, natychmiast powstaje nowy. Dlatego zamierzam przyznać religiantom znaczne swobody, tłum dobrze się z tym czuje. Mnie interesują tylko ci, których umieścił pan w trzeciej, elitarnej grupie społeczeństwa. Nie ma sensu forsowanie nowego modelu świadomości na siłę. Milen nie przewidział, że opracowany przez niego system szybko przerodzi się w organizację parareligiancką. Elita nowego społeczeństwa została porażona nową religią, religią Milena i secesji. Uruchomiono dobór negatywny – najwyżej szli ludzie z klapkami na oczach, niezdolni do śmiałych, ostrych decyzji. Przyjmujący d priori założenie, że coś musi być słuszne. Obiektywne prawa, rządzące światem, przykrawali do tych założeń albo nie przyjmowali ich do wiadomości. Efekty widać. Od secesji pod każdym względem cofamy się o całe wieki. Jeszcze trochę i Federacja podporządkuje nas sobie wręcz od niechcenia.

Ja zamierzam uruchomić nowy system selekcji kadr, skuteczniejszy i wysuwający na czołowe stanowiska osoby najlepiej się na nich sprawujące. Absolutnie obiektywne. Wszystko trzeba poddawać stałej weryfikacji, to podstawowe prawo postępu. Dotychczasowi przywódcy musieli doprowadzić Tereę do katastrofy. Nie wierzyli w raporty ekologów, tylko ślepo realizowali zdezaktualizowane wskazania Milena. W każdym szczególe. A cały aparat ślepo wierzył w nieomylność zwierzchników. To musiało się tak skończyć, wiedziałem o tym od dawna. Przygotowywałem się do tego, by w odpowiednim momencie przeprowadzić konieczne zmiany. To zresztą na razie pana nie interesuje.

Moi przeciwnicy mogą oczywiście twierdzić, że nie znajdę nigdy wystarczającej liczby ludzi doskonale obiektywnych, że niemal każdy ma jakieś irracjonalne zahamowania. To po części prawda. Ale wystarczą mi ludzie zbliżający się do ideału. Za takich właśnie uważam tych, których potocznie nazywa się cynikami, ludzi dbających przede wszystkim, albo wyłącznie o siebie. Wystarczy tylko tak zorganizować system społeczny, by interes każdego z nich pokrywał się z interesem ogółu. Wtedy system będzie funkcjonował doskonale. A takie przeorganizowanie systemu jest możliwe i potrafię go dokonać.

Mówię panu o sprawach, w które na razie nie musi pan być wtajemniczony. Traktuję to jako inwestycję. Ma pan szczęście, że dzięki zbiegowi okoliczności najważniejszy egzamin zdawał pan przede mną, a nie przed moimi współpracownikami. Mam nadzieję, że znajdzie się pan kiedyś w ich gronie. Na razie oczywiście musi się pan jeszcze wielu rzeczy nauczyć. Zaczniemy od przeniesienia do Instytutu Centralnego, do strefy rządowej. Co dalej, to zależy tylko od pana.