Выбрать главу

– Z, czy ten majdan ma coś wspólnego z dowiedzeniem się jak sobie radzić z twoimi mocami?

– Ta. – Dobrze, to w dużym stopniu było kłamstwo, ale nie całkowicie. Cały ten majdan (np. Stevie Rae, Neferet, Heath) zdarzył się mnie z powodu moich mocy i musiałam sobie z tym poradzić, mimo, że szczerze nie robiłam tego za dobrze. Czułam, jakbym powinna skrzyżować palce za plecami, ale obawiałam się, że Erik to zauważy.

Zrobił krok w moim kierunku. – Więc ten majdan, to nie to, że nienawidzisz gdy cię dotykam?

– Nienawidzenie tego, że mnie dotykasz nie jest majdanem. Z całą pewnością nie. Z całą pewnością. – zrobiłam krok w jego kierunku.

Uśmiechnął się i nagle jego ramiona znów mnie otaczały, tylko tym razem schylił się by mnie pocałować. Smakował tak dobrze, jak pachniał, więc pocałunek był miły i gdzieś w jego środku zdałam sobie sprawę, jak dużo czasu upłynęło od kiedy Eriki i ja mięliśmy dobrą gorącą sesję pieszczot. To znaczy, nie jestem puszczalska jak Afrodyta, ale nie jestem też zakonnicą. I nie kłamałam mówiąc Erikowi, że lubię gdy mnie dotyka. Przesunęłam rekami w górę po jego szerokich ramionach, jeszcze bardziej opierając się o niego. Dobrze do siebie pasowaliśmy. On jest naprawdę wysoki, ale to mi się podoba. Sprawia, ze czuję się mała, dziewczęca i chroniona, i to także lubię. Pozwoliłam moim palcom błądzić z tylu jego szyi, gdzie jego grube i lekko kręcone ciemne włosy spływały z dół. Moje paznokcie drażniły znajdująca się tam miękka skórę, poczułam jak drży i usłyszałam mały jęk wydobywający się z wnętrza jego gardła.

– Tak dobrze jest cię czuć, – szepnął do moich ust.

– Ciebie również – wyszeptałam w odpowiedzi. Przyciskając się do niego, pogłębiłam pocałunek. I wtedy pod wpływem impulsu (zdzirowatego impulsu) wzięłam jego rękę z mojego krzyża i przeniosłam wyżej, tak że obejmowała moją pierś. Znowu jęknął, a jego pocałunek stał się mocniejszy i gorętszy. Przesunął swoją rękę w dół i pod mój sweter, a potem z powrotem do góry więc trzymał moją pierś w dłoni, nagą po moim czarnym koronkowym stanikiem.

Dobrze, po prostu to przyznam. Lubiłam, gdy dotykał moich cycków. To było przyjemne. Zwłaszcza przyjemne było to, że udowodniłam Erikowi, iż go nie odrzucałam. Przesunęłam się, więc mógł mieć lepszy dostęp i jakoś ten mały, niewinny (cóż, częściowo niewinny) ruch spowodował, że moje usta się zsunęły i moje przednie zęby rozcięły jego dolną wargę.

Uderzył mnie smak jego krwi i sapnęłam w jego usta. To był bogaty, ciepły i niewymownie słony smak. Wiem, że to obrzydliwie brzmi, ale nie mogłam się powstrzymać i natychmiastowo na niego odpowiedziałam. Objęłam dłońmi twarz Erika i przysunęłam usta do jego wargi. Delikatnie ja polizałam, co sprawiło, że krew płynęła szybciej.

– Tak, no dalej. Pij, – Powiedział Erik, szorstkim głosem, a jego oddech stawał się coraz szybszy.

To była cała zachęta jakiej potrzebowałam. Wessałam do ust jego wargę, smakując cudownej magi jego krwi. Nie była taka jak krew Heatha. Nie przyniosła mi przyjemności tak intensywnej, że prawie bolesnej, prawie pozbawiającej kontroli. Krew Erika nie była jak wybuch białego gorącego pożądania, tak jak Heatha. Krew Erika była jak małe ognisko, coś ciepłego, pewnego i mocnego. Wypełniła moje ciało płomieniem rozpalającym ciekłą przyjemność przez całą drogę w dół do moich palców, sprawiało to, że chciałam coraz więcej Erika i jego krwi.

– Uh-hum!

Wydatny (i głośny) odgłos oczyszczanego gardła sprawił, że Erik i ja odskoczyliśmy od siebie, jakby poraził nas prąd. Widziałam jak oczy Erika rozszerzają się, gdy spojrzał w górę i za mnie, i wtedy zobaczyłam jego uśmiech, który sprawił, że wyglądał jak mały chłopiec przyłapany z ręką w słoju z ciastkami (najwyraźniej w moim słoju z ciastkami.)

– Przepraszam, Profesorze Blake. Myśleliśmy, że jesteśmy sami.

Rozdział szósty

O. Mój. Boże. Chciałam umrzeć. Chciałam umrzeć, obrócić się w pył i żeby bryza rozsiewała mnie gdziekolwiek tak długo, jak będzie to daleko stąd. Zamiast tego odwróciłam się. Rzeczywiście, Loren Blake, zwycięzca konkursu o laur Poety Wampirów i Najlepiej-Wyglądający Mężczyzna w znanym wszechświecie, stał tam z uśmiechem na klasycznie przystojnej twarzy.

– Oh, uh, cześć, – wyjąkałam i ponieważ nie brzmiało to wystarczająco głupio, wyrzuciłam – Jesteś w Europie.

– Byłem. Po prostu wróciłem tego wieczora.

– Więc jaka jest Europa? – spokojny i pozbierany Erik nonszalancko ułożył rękę na moich ramionach.

Uśmiech Lorena stał się szerszy, gdy spojrzał z Erika na mnie. – Nie tak przyjazna jak to tutaj.

Erik, który wyglądał jakby dobrze się bawił, roześmiał się miękko. – Cóż, nie chodzi o to dokąd jedziesz, tylko o to kogo znasz.

Loren uniósł jedną idealna brew. – Oczywiście.

– To urodziny Zoey. Po prostu robimy urodzinowe pocałunki. – Powiedział Erik. – Wiesz, że Zoey i ja chodzimy ze sobą.

Spojrzałam z Erika na Lorena. W powietrzu pomiędzy nimi prawie widoczny był testosteron. Jejku, zachowywali się zupełnie jak samcy. Szczególnie Erik. Przysięgam, że nie byłabym zdziwiona, gdyby walną mnie w głowę i zaczął odciągać za włosy. Nie był to atrakcyjny obraz mentalny.

– Tak, słyszałem, że wy dwoje się spotykacie, – powiedział Loren. Jego uśmiech wyglądał dziwnie – jakoś tak sarkastycznie, prawie jak drwina. Wtedy wskazał na moje usta. – Masz tu trochę krwi, Zoey. Może zechcesz to wyczyścić. – Moja twarz płonęła. – Oh, i wszystkiego najlepszego. – Zawrócił na chodnik i udał się w kierunku części szkoły mieszczącej prywatne pokoje profesorów.

– Nie wiem w jaki sposób mogłoby to być bardziej żenujące. – powiedziałam po zlizaniu krwi z moich ust i poprawieniu swetra.

Erik wzruszył ramionami i uśmiechnął się szeroko.

Trzepnęłam go w klatkę piersiową zanim sięgnęłam po moją roślinkę i książkę. – Nie wiem czemu sadzisz, że to jest zabawne, – powiedziałam i zaczęłam maszerować w stronę akademika. Oczywiście, podążył za mną.

– Tylko się całowaliśmy, Z.

– Ty całowałeś. Ja piłam twoją krew. – spojrzałam w bok na niego. – Oh, i jest jeszcze mały szczegół twoje-dłonie-pod-moją-bluzką. Lepiej o tym nie zapomnij.

Wziął ode mnie lawendę i chwycił moją dłoń. – Nie zapomnę togo, Z.

Nie miałam wolnej ręki, by trzepnąć go ponownie, więc rzuciłam mu piorunujące spojrzenie. – To żenujące. Nie mogę uwierzyć, że Loren nas zobaczył.

– To był tylko Blake, a on nie jest nawet w pełni profesorem.

– To żenujące - powtórzyłam, chcąc by moja twarz się ochłodziła. Chciałam również móc napić się trochę więcej krwi Erika, ale nie zamierzałam o tym wspominać.

– Nie jestem zażenowany. Cieszę się, że nas zobaczył, – powiedział Erik zadowolony z siebie.

– Cieszysz się? Od kiedy publiczne obmacywanie się stało się dla ciebie podniecającym? – Świetnie. Erik był dziwnym gościem, a ja właśnie się o tym dowiedziałam.

– Publiczne obmacywanie się nie jest podniecające, ale nadal się cieszę, że Blake nas widział. – Cała radość znikła z głosu Erika, a jego uśmiech stał się ponury. – Nie lubię sposobu w jaki na ciebie patrzy.

Przewróciło mi się w żołądku. – Co masz na myśli? Jak on na mnie patrzy?