Mrugnąłem we wstrząsie.
– Wiedziałeś?
Kiwnął głową, ciągle pieszcząc mój policzek jego palcem. -Szukałem cię gdy wpadłem na ciebie i Erika. Jego oczy spochmurniały i jego głos stał się głęboki i surowy. -Nie podobał mi się widok jego rąk na twoim ciele.
Zawahałam się, nie byłam pewna jak mu na to odpowiedzieć. Byłam speszona jakbym piekło zobaczyła, kiedy widział jak z Erikiem pieściliśmy się nawzajem. Przecież nie robiliśmy nic złego, jakby nie patrzeć Erik jest moim chłopakiem i to co robimy nie jest tak naprawdę w Lorena interesie. Ale wpatrując się w jego oczu zdałam sobie sprawę, że mogę chcieć by to był interes Lorena.
Jakby mógł czytać w mój myślach wziął jego rękę z mojej twarzy i odwrócił wzrok ode mnie. -Wiem. Nie mam jakiegokolwiek prawa by być zły na ciebie za bycie z Erikiem. To nie mój interes.
Wolno, dotknęłam jego brody, zwracając jego twarz do mnie tak że mógł popatrzeć mi w oczy. -Chcesz by to była twoja sprawa?
– Bardziej niż można to wyrazić słowami, powiedział. – Odłożył książkę – wciąż trzymał ją w rękach – i obejmując moją twarz w swoich rękach, opierając kciuki blisko moich warg. -Teraz moja kolej na urodzinowy pocałunek."
Zażądał moich ust a zarazem czułam, że ma ochotę zażądać mojego ciała i duszy. Okay, Erik dobrze całował, całowałam Heath odkąd byłam w trzeciej klasie i był w środku na czwartym miejscu, więc pocałunki Heatha były znajome i dobre. Loren był mężczyzną. Gdy pocałował nie miałam już żadnych wątpliwości. Jego wargi i język wskazały, że wie dokładnie czego chciał i również wiedział jak to dostać. Ta dziwna, magiczna rzecz przytrafiła się właśnie mnie. Nie byłam juz jakimś dzieciakiem, kiedy odwzajemniałam jego pocałunek, Byłam kobietą, dojrzałą i potężną, wiedziałam czego chce i jak to dostać.
Gdy zakończyliśmy pocałunek, oboje zostaliśmy bez tchu. Loren wciąż trzymał moją twarz w jego dłoniach ale odsunął się na taką odległość abyśmy mogli spojrzeć sobie w oczy.
– Nie powinienem tego robić.
– Wiem. – Ale to nie powstrzymało mnie przed wpatrywaniem się śmiało w niego. Wciąż trzymałam kurczowo głupie lecznicze rytuały i zaklęcia rezerwując jedną rękę ale moja druga ręka opierała się na jego klatce piersiowej. Wolno rozkładam swoje palce aby podążały wzdłuż jego szyi. Zadrżał i poczułam, jak to zadrżało gdzieś w głębi mego serca.
– To będzie skomplikowane. Powiedział.
– Wiem. – Powtórzyłam.
– Ale ja nie chce przestawać.
– To tak jak ja – powiedziałam.
– Nikt nie może o nas wiedzieć. Przynajmniej nie teraz.
– Okey, – nie wiedziałam co konkretnie ma na myśli,mówiąc o nas, ale wiedziałam że myśl o naszym romansie sprawiła, że mój żołądek zawiązał się na supeł.
Pocałował mnie raz jeszcze. Tym razem jego wargi były słodkie, ciepłe i bardzo łagodne, poczułam, jak dziwny węzeł się rozwiązywał. -Prawie zapomniałem. – szepnął moim wargom. -Mam coś dla ciebie." – Dał mi szybko jeszcze jednego buziaka poczym sięgnął ręką w głąb jego kieszeni. Uśmiechając się podał mi małe pudełeczko od jubilera, podając mi go szepnął: -Wszystkiego najlepszego, Zoey.
Moje serca skakało żałośnie po mojej klatce piersiowej, kiedy otwierałam pudełko.- O mój Boże, one są wspaniałe. Brylantowe kolczyki mieniły się jak piękny uchwycony sen.Nie były potężne i szpanerskie, ale małe i delikatne, orzeźwiały tak, że błyszcząc sie zadawały moim oczu ból. Przez moment zobaczyłam słodki uśmiech Erika,kiedy podarował mi naszyjnik z perłowym bałwankiem. Później moje sumienie odtworzyło mi głos babci, mówiła,że niema mowy żebym przyjęła tak drogi prezent od mężczyzny. Głos Lorena zakończył moje myśli o Eriku i rady mojej babci.
– Zobaczyłem je i przypomniały mi o Tobie, doskonałe, piękne i promienne.
– O, Loren! Nigdy nie dostałam czegoś tak pięknego. Oparłam się o niego, podnosząc moją głowę w górę, całował mnie tak długo aż do momentu w którym poczułam,że głowa mi zaraz eksploduje.
– Idź i je przymierz -szepnął do mnie Loren kiedy ja próbowałam dojść do siebie po naszym pocałunku.
Nie założyłam dzisiaj żadnych kolczyków, więc zajęło mi kilka sekund włożenie ich w uszy.
– Tam jest stare fazowane lustro w czytelni, idź i sie obejrzyj. – Ułożyliśmy Lorenem książki na swoim miejscu, poczym on wziął mnie za rękę i poprowadził do przytulnego zakątka centrum informacji. Była tam wyścielana kanapa i dwa pasujące do niej fotele. Na ścianie wisiało duże zabytkowe lustro. Loren stanął za mną kładąc mi dłonie na ramionach, tak, że mogliśmy zobaczyć w nim nasze odbicie. Odsunęłam swoje długie włosy za uszy i kiwałam głową by zobaczyć jak piękne diamenty się mienią.
– Są piękne. – Powiedziałam.
Loren ścisnął moje ramiona i przytulił mnie do siebie. -Tak, jesteś. Wciąż patrząc na nasze lustrzane odbicie, trącił nosem jednego z moich diamentowych kolczyków i szepnął: -Wydaje mi się, że dość nauki jak na jeden dzień. Chodz zemną do mojego pokoju.
Poczułam jak zamykają mi sie powieki podczas gdy on całował mój kark wzdłuż linii mojego tatuażu. On naprawdę chciał żebym poszła z nim do pokoju i odbyła stosunek. Nie chciałam tego, okey może i bym to zrobiła, teoretycznie utrata dziewictwa z tym niewiarygodnie gorącym i doświadczonym mężczyzną było by wspaniałe ale teraz? w tym momencie? Wciągnęłam powietrze do płuc i niezgrabnym ruchem wysunęłam się z jego ramion. -Nie mogę,… -Kiedy mój umysł błądził w poszukiwaniu innego wytłumaczenia, czegoś co nie zabrzmi szczeniacko i głupio, antyczny zegarek stojący za kanapą wybił godzinę siódmą. -Nie mogę, dlatego,że umówiłam się z Schaunee i Erin oraz z reszta rady na siódmą piętnaście, chcemy poćwiczyć przed jutrzejszym rytuałem.
Loren się uśmiechnął. -Jesteś małą pracowitą przewodniczącą Cór Ciemności, prawda? No cóż, trzeba to przełożyć. Przysunął się do mnie i myślałam, że mnie znowu pocałuje, zamiast tego dotknął mojej twarzy pieszcząc przy tym moje tatuaże. Jego dotknięcie sprawiło że zadrżałam, nie umiałam złapać tchu. -Jeśli postanowisz zmienić zdanie, będę na strychu dla poetów, wiesz gdzie to jest?
Kiwnęłam głową, wciąż sztuka mówienia wydawała się dla mnie za trudna. Każdy wiedział o poetyckim strychu, laureaci poezji mieli dla siebie całe trzecie piętro, niejednokrotnie słyszałam jak bliźniaczki fantazjowały by się tam znaleźć.
– Dobrze, chciałbym żebyś wiedziała,że będę o tobie myślał nawet jeżeli postanowisz nie przyjść, czym mnie bardzo unieszczęśliwisz.
Odwrócił się i oddalał w stronę wyjścia, gdy zatrzymał go mój głos. -Ale ja naprawdę nie mogę przyjść…, kiedy Cię znowu zobaczę?
Spojrzał na mnie przez ramie z jego seksownym uśmiechem na twarzy. -Nie martw się moja mała kapłanko.
Kiedy wyszedł ciężko upadłam na kanapę. Nogi miałam z waty a serce waliło mi tak mocno, że aż sprawiało mi to ból. Drżącym gestem, dotknąłem jednego z brylantowych kolczyków, był zimny w odróżnieniu od perłowego bałwanka który wisiał na moim karku oraz srebrnej bransoletki która trzymała się kurczowo mojego nadgarstka. Były gorące. Złapałam twarz w swoje dłonie i powiedziałam do siebie żałośnie: – Zdaje się, że zmieniam się w zdzirę.
Rozdział ósmy
Każdy był już tam gdy, popędziłam w górę. Nawet Nala była tam. Przysięgam że popatrzyła na mnie ze spojrzeniem które, powiedziałoby że wiedziała dokładnie co ja robiłam. Czułam się na siłach w bibliotece. W takim razie strzeliła zrzędliwie -ja uf, oj!! w moim ogólnym kierunku, kichnęłam i wysłana poza domem. Boże, jestem tak zadowolona, ona nie może rozmawiać. Nagle ramiona Erik były wokół mnie. Pocałował mnie szybko a, następnie przytulił mnie i szepnął mi do ucha: -Nie mogłem się doczekać by Cię zobaczyć przez cały dzień.