– Ale, Z, przegapisz naleśniki z polewą czekoladową – powiedział Jack.
Uśmiechnęłam się do niego.
– W porządku. Zjadłam kilka ostatniej nocy – to były przecież moje urodziny.
– One muszą pogadać, więc chodźmy – powiedział Erik.
Nie spodobało mi się brzmienie jego głosu – prawie jakby mu nie zależało – ale odszedł zanim mogłam cokolwiek powiedzieć. Cholera. Byłam pewna, że będę musiała się z nim znów godzić.
– Erik lubi, gdy rzeczy idą w ten sposób. Lubi również dziewczyny, które stawiają go na pierwszym miejscu. Zgaduję, że właśnie się o tym dowiedziałaś – powiedziała Afrodyta.
– Nie zamierzam rozmawiać z tobą o Eriku. Chce po prostu usłyszeć co ze swoich zamiarów pokazała ci Nyx.
– Czy nie powinnaś już znać zamiarów Nyks, bla, bla, cokolwiek? Czy nie jesteś jej wybraną?
– Afrodyto, w tej chwili mam straszny ból głowy. Chce być z moimi przyjaciółmi i jeść naleśniki. Potem chce pójść obejrzeć 300 z moim chłopakiem. Więc jestem już zmęczona tym całym twoim zachowaniem jestem-taką-suką-przez-cały-czas. Zróbmy tak – po prostu odpowiedz na pytanie i obie będziemy mogły iść robić cokolwiek chcemy. – Potarłam czoło.
Ostatnią rzeczą jaką oczekiwałam była bomba, którą nagle na mnie zrzuciła.
– Naprawdę chodzi ci tylko o odpowiedź na pytanie tak, abyś mogła pójść na spotkanie z tą kreaturą w którą przemieniła się Stevie Rae, nieprawdaż?
Poczułam jak cały kolor odpływa z mojej twarzy.
– O czym ty do diabła mówisz Afrodyto?
– Przejdźmy się – powiedziała i zaczęła iść wzdłuż wielkiego kamiennego muru otaczającego szkołę.
– Nie, Afrodyto. – Złapałam jej rękę. – Powiedz mi co wiesz.
– Spójrz, to trudne dla mnie pozostawać spokojną tak szybko po wizji, a ta którą miałam, która sprawiła, że tu przyszłam nie była jak moje normalne wizje. – Afrodyta odsunęła się ode mnie wolna i przesunęła ręką wzdłuż brwi jakby również miała ból głowy. Po raz pierwszy zauważyłam, że trzęsą jej się ręce – w tej chwili całe jej ciało drżało, a ona wyglądała nienaturalnie blado.
– W porządku. Przejdziemy się.
Przez chwilę nic nie mówiła i musiałam walczyć ze sobą by jej nie chwycić, nie potrząsnąć jej i nie sprawić by powiedziała mi skąd wie o Stevie Rae. Gdy w końcu zaczęła mówić, nie patrzyła na mnie i wydawało się, że mówi bardziej do nocy niż do mnie.
– Moje wizje się zmieniły. To zaczęło się od tej, którą miałam, gdy ginęły te ludzkie dzieciaki.
Zwykle byłam w stanie oglądać rzeczy jakbym była po prostu obserwatorem. Obserwowałam co się działo, ale nie odczuwałam tego. Wszyscy i wszystko było przejrzyste, łatwe do zrozumienia. Z tymi chłopakami było inaczej. To nie było już niezależne. Byłam jednym z nich. Mogłam poczuć jak byłam zabijana razem z nimi. – przerwała i zadrżała. – Rzeczy również nie były już przejrzyste. Wszystko stało się wielką stertą strachu, paniki i szalonych uczuć. Dostawałam kilka mignięć rzeczy, które mogłam zidentyfikować lub zrozumieć, jak wtedy, gdy powiedziałam ci, że musisz wydostać Heatha z tych tuneli bo inaczej umrze. Ale w większości jestem przerażona i zmieszana, i potem czuje się okropnie. – Afrodyta spojrzała na mnie jakby właśnie przypomniała sobie, że tam byłam. -Tak jak to było z wizją, w której widziałam jak twoja babcia tonęła. Ja wtedy byłam twoją babcią i to było tylko szczęście, że uchwyciłam przebłyski mostu i wiedziałam gdzie wpadła do wody.
Skinęłam głową.
– Pamiętam, że nie mogłaś powiedzieć mi zbyt dużo. Myślałam, że było tego więcej, tylko nie chciałaś mi powiedzieć, a nie że nie mogłaś mi powiedzieć.
Jej uśmiech był sarkastyczny.
– Tak, wiem. Nie żebym przejmowała się tym co myślisz.
– Po prostu przejdź do części o Stevie Rae. – Boże, była nieznośna.
– Nie miałam wizji od miesiąca. To dobrze, gdyż moi rodzice nalegają żebym ich odwiedzała w czasie ferii zimowych. Często.
Jej grymas mówił, że odwiedzanie jej rodziców nie było dobre, co już wiedziałam. W czasie ostatniej nocy odwiedzin przypadkowo obejrzałam w większości koszmarną scenę pomiędzy Afrodytą a jej rodzicami. Jej tata jest burmistrzem Tulsy. Jej mama mogłaby być Szatanem. Zasadniczo, sprawili, że moi starzy wydają się rodzicami Brady’ego (tak, jestem żałosna i oglądam powtórki w Nickelodeon).
– Miałam wczoraj scenę urodzinową z moimi rodzicami.
– Twój ojczym jest jednym z psycholi od Ludzi Wiary, prawda?
– Całkowicie. Moja babcia nazwała go gównianą małpą.
To strawiło, że się zaśmiała. Mam na myśli prawdziwy śmiech. Obserwowałam ją, zadziwiona jak przekształciło to jej twarz z zimnej i ładnej w ciepłą i piękną.
– Tak. Nienawidzę moich starych – powiedziałam.
– A kto nie? – powiedziała.
– Stevie Rae nie nienawidziła rodziców. Lub ostatecznie nie wcześniej…- mój głos zaniknął i musiałam zwalczyć ochotę wybuchnięcia żenującymi łzami.
– Więc ta część wizji już się wydarzyła. Stevie Rae została zmieniona w potwora.
– Ona nie jest potworem! Jest po prostu inna niż była.
Afrodyta uniosła jedną idealną blond brew.
– Powiedziałabym, że to mogło by być usprawiedliwieniem, gdybym nie widziała w co się zmieniła.
– Po prostu powiedz mi co widziałaś.
– Widziałam jak wampiry były zabijane. Okropnie. – Afrodyta musiała przerwać by przełknąć ślinę, jakby starała się nie zwymiotować.
– Przez Stevie Rae? – zapiszczałam.
– Nie. To była inna wizja.
– Aha. Pogubiłam się
– Spróbuj mieć takie wizje jak ja ostatnio, a zobaczysz co to znaczy się pogubić. Totalna konsternacja. I ból. I Stach. Okropność
– Więc w tej wizji z umierającymi wampirami nie było Stevie Rae??
Potrząsnęła głową.
– Nie, ale czuję jakby te obie wizje były powiązane. – Afrodyta westchnęła. – Widziałam Stevie Rae. Była okropna. Naprawdę brudna i chuda i jej oczy świeciły dziwną czerwienią. I nie uwierzyłabyś co miała na sobie. Chodzi mi o to, że nie była Miss Wyczucia Stylu, ale jednak.
– Taaa, taaa, łapię to. Wiec widziałaś ją jako nieumarłą.
– Można tak powiedzieć. Zmieniła się w jakiś potworny stereotyp wampira, w monstrum, które ludzie w nas widzą od wieków…
– Nie wszyscy ludzie. Wiesz, naprawdę powinnaś porzucić twoje całkowicie gówniane zachowanie w stosunku do ludzi. Byłaś jednym z nich. – powiedziałam.
– Cokolwiek. Byłam też zakochana w Seanie Williamie Scotcie. Mówiąc o starych wiadomościach. – Odrzuciła włosy do tyłu. – Tak czy owak, widziałam Stevie Rae, gdy umierała. Ponownie. Tym razem naprawdę. I wiem, że jeśli ta wizja stanie się prawdą to będzie znaczyć, że wszystkie te wampirze śmierci, które widziałam, naprawdę się wydarzą. Więc musimy znaleźć sposób na uratowanie Stevie Rae, ponieważ Nyks szczerze nie cieszy się śmiercią grupy wampirów.
– Jak umarła Stevie Rae?
– Zabiła ją Neferet. Wypchnęła ją na ostre słońce i Stevie się zjarała.
Rozdział dziesiąty
– Cholera. Czyli rzeczywiście nie może wychodzić na słońce – powiedziałam.
– Jeszcze tego nie wiesz? – powiedziała Afrodyta.
– Nie łatwo rozmawia się ze Stevie Rae odkąd, no cóż, umarła
– Ale widziałaś się i rozmawiałaś z nią?
Przestałam spacerować i stanęłam przed Afrodytą, więc musiała spojrzeć mi w twarz.
– Słuchaj, nie możesz nikomu powiedzieć o Stevie Rae.
– Nie żartujesz? Myślałam nad włożeniem tego w szkole papiery.