– Jestem poważna, Afrodyto.
– Nie traktuj mnie jakbym była idiotką. Jeśli ktoś oprócz nas dowie się o Stavie Rae, Neferet też się dowie. Jest do tego zobowiązana odkąd może czytać myśli wszystkich. Cóż, z wyjątkiem nas.
– Również twoich myśli nie może czytać?
Uśmiech Afrodyty wyrażał samozadowolenie i trochę więcej niż tylko trochę, nienawiść.
– Nigdy nie była w stanie tego robić. Myślisz, że w jaki sposób ukrywałam to całe gówno tak długo?
– Uroczo. – Wyraźnie pamiętałam jak okropną suką była Afrodyta jako przywódczyni Cór Ciemności. Właściwie, od momentu w którym spotkałam Afrodytę była ona samolubna, podła i otwarcie nienawistna. Tak, jej wizje pomogły mi uratować moją babcię i Heatha, ale uczyniła jasnym, że tak naprawdę nie troszczyła się o uratowanie żadnego z nich, i pomagała tylko dlatego, że mogła wyciągnąć z tego coś dla siebie. Spojrzałam na nią zwężonymi oczami. – Dobrze, musisz wyjaśnić dlaczego fatygowałaś się, by powiedzieć mi to wszystko. Co z tego masz?
Afrodyta otworzyła szeroko oczy w pozorowanej niewinności i użyła śmiesznego akcentu z
Southern Belle. – Dlaczego, co masz na myśli? Pomagam ci ponieważ ty i twoi przyjaciele zawsze byliście dla mnie tacy mili.
– Skończ z tym gównem, Afrodyto.
Jej twarz się wygładziła, a głos znów stał się normalny.
– Powiedzmy, że mam wiele rzeczy do naprawienia.
– Dla Stevie Rae?
– Dla Nyks.- Nie patrzyła na mnie. – Prawdopodobnie nie chcesz, być potężną, obdarzoną nowymi darami od Nyks i zasadniczo Panią Idealną, ale gdy już przez trochę nasz swoje dary, może się okazać, że nie zawsze łatwo jest robić właściwe rzeczy. Inne rzeczy – ludzie – mogą wchodzić ci w drogę. Zaczniesz popełniać błędy. – Afrodyta zakpiła. – Cóż, może ty nie. Ale ja tak. Może szczególnie nie dbam o ciebie albo Stevie Rae, albo może kogokolwiek w tej szkole, ale zależy mi na Nyks. – Glos jej się załamał. – Wiem jak to jest wierzyć, że bogini odwróciła się ode mnie i już nigdy nie chcę się tak czuć.
Wyciągnęłam rękę i dotknęłam jej ramienia. – Ale Nyks nie odwróciła się od ciebie. To było tylko kłamstwo, które rozpowszechniła Neferet, by nikt nie uwierzył w twoje wizje. Wiesz, że to Neferet stoi za tym w co przemieniła się Stevie Rae, prawda?
– Wiem to od czasu wizji, w której zobaczyłam umierającego Heatha. – zmusiła się do lekkiego śmiechu. – Dobrze, że nie może czytać naszych myśli. Nie wiem co robi adeptom, kto wie jak jest okropna.
– Ona wie, że ja wiem.
– Musisz żartować!
– Cóż, wie, że jestem przeciwko niej. – Zawahałam się, a potem zrozumiałam, co do diabła.
Wystarczająco dziwne było to, iż okazało się, że Afrodyta (a.k.a, wiedźma z piekła rodem) była jedyną osoba na ziemi z którą mogłam naprawdę porozmawiać. – Neferet próbowała usunąć mi wspomnienia o nocy, gdy uratowałam Heatha z rąk tych nieumartych martwych dzieciaków. To zadziałało na chwilę, ale wiedziałam, że coś jest nie tak. Użyłam mocy żywiołów by wyleczyć moje wspomnienia, i, cóż, w pewien sposób pozwoliłam Neferet wiedzieć, że pamiętam co się stało.
– W pewien sposób pozwoliłaś jej wiedzieć?
Zniecierpliwiłam się.
– Cóż, groziła mi. Powiedziała, że nikt mi nie uwierzy jeśli powiem cokolwiek o niej. I, uh, zdenerwowałam się. Więc powiedziałam jej, że nie ma znaczenia czy uwierzy mi jakiś wampir czy adept, ponieważ Nyks mi wierzy.
Afrodyta się uśmiechnęła.
– Założę się, że to ją wkurzyło.
– Taaa, podejrzewam, że tak. – Właściwie czułam się trochę chora na myśl jak prawdopodobnie wkurzona jest Nefret. – Ale wyjechała zaraz potem na ferie zimowe, nie widziałam jej od tamtego czasu.
– Wkrótce wróci.
– Wiem.
– Boisz się? – spytała Afrodyta.
– Całkowicie – powiedziałam.
– Nie obwiniam cię za to. Dobrze, oto co wiem na pewno z moich wizji. Musimy zabrać Stevie Rae w jakieś bezpieczne miejsce i daleko od reszty tego czegoś. I musimy zrobić to teraz. Zanim wróci Neferet. Między nimi jest jakieś połączenie. Nie rozumiem tego, ale wiem, że istnieje, i wiem, że jest złe. – Afrodyta przyjęła wyraz twarzy jakby właśnie spróbowała czegoś obrzydliwego. – Właściwie wszystkie te rzeczy o nieumartych martwych potworach są złe. Porozmawiajmy o tych odrażających istotach.
– Stevie Rae różni się od reszty z nich.
Afrodyta rzuciła mi spojrzenie mówiące, że całkowicie mi nie wierzy.
– Pomyśl o tym. Dlaczego Nyks dałaby adeptowi tak potężny dar jak związek z ziemią a potem pozwoliła mu umrzeć. A potem powstać. – Przerwałam, zmagając się z tym co zrobić, żeby zrozumiała. – Myślę, że jej połączenie z ziemią jest powodem tego, że Stevie Rae zatrzymała trochę jej człowieczeństwa, i naprawdę wierzę, że jeśli ja – to znaczy my, jeśli my pomożemy jej, odnajdzie resztę swojego człowieczeństwa. Lub może znajdziemy sposób na jej uleczenie.
Na sprawienie by znów była adeptem lub nawet dorosłym wampirem. I może jeśli poradzimy sobie się ze Stevie Rae, to będzie znaczyć, że istnieje szansa również dla reszty z nich.
– Więc nasz wskazówkę jak zamierzamy się z nią poradzić?
– Nie. Żadnej wskazówki. – Potem uśmiechnęłam się szeroko. – Ale teraz mam potężną adeptkę z wizjami i związkiem z ziemią, która mi pomaga.
– Świetnie. To sprawia, że czuje się o wiele lepiej.
Nie chciałam przyznawać się Afrodycie, ale prawda była taka, że możliwość porozmawiania z nią o Stevie Rae i posiadanie jej pomagającej mi rozgryźć co powinnyśmy zrobić sprawiało, że czułam się lepiej. Dużo lepiej.
– W każdym razie – powiedziała Afrodyta. – Jak zamierzamy odnaleźć Stevie Rae? – wygięła usta. – Nie mów mi, że oczekujesz, iż będę pełzać z tobą po tych obrzydliwych tunelach.
– Właściwie, Stevie Rae powiedziała, że spotka się ze mną dziś w pawilonach Philbrook około trzeciej.
– Zamierza się pokazać?
Przygryzłam wargę.
– Przekupiłam ją ciuchami country, więc sądzę, że tak.
Afrodyta potrząsnęła głową.
– Więc umarła, powstała, i nadal ma gówniane wyczucie stylu.
– Najwyraźniej.
– Teraz to jest naprawdę smutne.
– Taaa, – westchnęłam. Kochałam Stevie Rae, ale nawet ja musiałam przyznać, że lubiła ubierać się jak wieśniak.
– Więc, gdzie ją zabierzesz jak już dasz jej ubrania?
Nie sadziłam, że powinnam wspomnieć, że chciałabym zabrać ją prosto do wanny. – Nie wiem. Nie myślałam dużo dalej poza dostarczenie jej ubrań i, uh, krwi.
– Krwi!
– Musi ją mieć. Ludzką krew. Albo oszaleje.
– Czy ona nie jest już szalona?
– Nie! Ona po prostu próbuje uporać się z pewnymi problemami.
– Problemami?
– Masą problemów – powiedziałam twardo.
– Dobrze. Nieważne. Musisz zdecydować, gdzie ją zabierzesz. Nie może pozostać z resztą tego czegoś. To jej nie pomoże- powiedziała Afrodyta.
– Zamierzałam przekonać ją żeby tu wróciła. Mogłabym całkiem łatwo ukryć ją tu, gdy większość wampirów wyjechała.
– Nie możesz przyprowadzić jej tu z powrotem. – Afrodyta zbladła. – To tu widziałam ją umierającą. Ponownie.
– Cholera! W taki razie nie wiem co do diabła mam zrobić. – przyznałam.
– Podejrzewam, że możesz zabrać ja do mojego starego domu – powiedziała Afrodyta.
– Taaa, racja. Twoi rodzice są tak wyrozumiali i w ogóle. To brzmi jak wspaniały pomysł, Afrodyto.