– A nie mówiłem, że niepotrzebnie się spieszysz – powiedział Damien przelotnie.
– Wiem, ale musiałem się upewnić, że był owinięty prawidłowo – powiedział Jack. Z rozmachem takim jakim tylko gej może się ścisnąć, sięgnął do portmonetki zapętlonej na ramieniu i podniósł w stronę okna zawinięty w czerwono zieloną folię zawiniętą w łuk, że był tak wielki, że praktycznie trudny do zapakowania.
– Zrobiłem łuk dla ciebie.
– Jack jest naprawdę dobry z rzemiosła – powiedział Erik. – Zresztą dobrze też radzi sobie ze sprzątaniem!
– Przepraszam – powiedział słodko Jack – Obiecuję posprzątać po imprezie.
Erik i Jack są współlokatorami, a Erik nie okazuję w ogóle chłodu. Jest jedna piątka byłych (w normalnym języku to jest junior) i on też staje się najpopularniejszym facetem w szkole. Jack był na trzecim formatowaniu, nowe dziecko, słodki, ale miły i na pewno gej. Erik mógł by przyczynić się do wielkiego pozbycia się go w dziwny sposób i mógł sprawić, że Jack pieklił by sobie życie w domu nocy. Zamiast tego całkowicie wziął go pod swoje skrzydła i traktuje go jak młodszego brata, dobrym traktowaniem chłopca zajął się także Damien, który oficjalnie wychodził z Jackiem na dwa punkty, pięć tygodni od dnia dzisiejszego. (Wszyscy wiemy, że Damien jest śmiesznie romantyczny i on obchodzi półrocznice tygodnia, jak również tygodniowe w nich. To sprawia, że każdy z nas jest klinem. W miły sposób.)
– Hello! Mówimy o prezentach! – powiedziała Shaunee.
– Tak, wprowadzając do otwarcia prezentów tutaj w tabeli Zoey powinna pierwsza dostać się do ich otwarcia. – powiedziała Erin.
Usłyszałam jak Damien szepce Jackowi. Pomogłem Damienowi szukać pomocy, jak zapewniał Jack. – nie to jest idealne!
– Przyniosę go ze stołu i otworzysz go w pierwszej kolejności. – Wyrwał paczkę i pobiegł z nią do stołu i zaczął dokładnie wyodrębniać zielony misterny łuk spod czerwonej foli mówiąc: – myślę że powinienem zapamiętać ten łuk, ponieważ jest naprawdę fajny. Podziękowałam Damienowi mrugając. Słyszałam, Erika i chichoczącą Shaunee i udało mi się kopnąć jednego z nich i po chwili zamknęli się oboje. Przesunęłam łuk obok nieopakowanych, otworzyłam pudełeczko i wyjęłam…
Och, Tak.
– Śnieżna kula – powiedziałam, starając się brzmieć dobrze. – z bałwanem w środku. Dobrze, bałwan, świecący śnieg nie jest prezentem urodzinowym. To jest świąteczna dekoracja.
– Tak! Tak! Posłuchaj co to gra! -Powiedział Jack, praktycznie skacząc w górę i w dół z podniecenia, wziął świecie ode mnie i rany pokrętło w swojej bazie, tak aby śnieżny bałwanek rozpoczął Tinkling. Boleśnie tandetne i przereklamowane.
– Dziękuję, Jack. To jest urocze – skłamałam.
– Cieszę się, że ci się podoba – powiedział Jack. W końcu dziś są twoje urodziny. Potem rzucił wzrokiem na Erika i Damiena. Uśmiechnął się do nich jak do złych chłopców.
Zasiał tym uśmiech na mojej twarzy.
– Och, dobrze, dobrze. Lepiej otworzę następne do kolejnego przedstawienia.
– Mój następny! – Damien wręczył mi długie, miękkie pudło.
Z przyklejonym uśmiechem zaczęłam go otwierać, cały czas łapiąc się na pragnieniu, żeby móc zmienić się w kota i z sykiem wymknąć z pokoju.
Rozdział drugi
– O rany, super! – powiedziałam gładząc ręko po złożonym materiale szalu. Nie sądziłam, że dostanę naprawdę taki fajny prezent.
– To jest kaszmir – powiedział zadowolony z siebie Damien.
Wyciągnęłam go z opakowania, podekscytowana szykiem, jego kremowego koloru, zamiast świątecznego czerwonego lub zielonego, tak jak zazwyczaj. Wtedy zamarłam, zbyt szybko się ciesząc.
– Patrz, bałwanki haftowane na końcach? – powiedział Damien.
– Nie sądzisz, że jestem zdolny?
– Tak, zdolny- powiedziałam. Pewnie na Boże Narodzenie one są świetne. ‘Na prezent urodzinowy, uh, nie za bardzo’.
– W porządku, nasz następny.- powiedziała Shaunee, przynosząc mi duże zawiniątko przypadkowo owinięte w zieloną folią w choinki.
– I nie jest on zgodny z motywem bałwana – powiedziała Erin marszcząc brwi w stronę Damiena.
– Tak, dokładnie. – powiedziała Shaunee i także zmarszczyła się do Damiena.
– W porządku! – powiedziałam zbyt szybko i zbyt entuzjastycznie, a następnie zaczęłam odpakowywać prezent od nich. Wewnątrz opakowania był czarny sztylet, skórzane buty, które były całkowicie czaderskie, szykowne i bajeczne… gdybym nie doszła do choinki, wraz z czerwonymi i złotymi ozdobami, w które była ubrana w pełnym kolorze na wszystkich stronach. To. Może. Tylko. Być. Używane. Na. Boże Narodzenie. Co sprawiło, że zdecydowanie lepsze urodziny obecnie.
– Oh, dzięki. – starałam się zachować entuzjastycznie. – One są naprawdę słodkie.
– Zajęło nam sporo czasu żeby takie znaleźć. – powiedziała Erin.
– Tak, zwykłe buty nie nadają się dla Pani, która urodziła się dwudziestego czwartego – powiedziała Shaunee.
– Nie naprawdę. Proste czarne skórzane buty i sztylet są niezwykłe, powiedziałam czując jak płaczę.
– Hey, tu jest jeszcze inny prezent. – głos Erika wyciągnął mnie z czarnej dziury mojej urodzinowej obecnej depresji.
– Och, jeszcze coś? – miałam nadzieję, że tylko to wyszło ode mnie, że nie powiedziałam: – Och, jeszcze jeden tragiczny prezent?
– Tak, jest coś jeszcze. – powiedział i prawie nieśmiało podał mi mały prostokątny kształt boa. – Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Spojrzałam w dół na boa, wzięłam go i niemal zaczęłam piszczeć w radosnym zaskoczeniu. Erik trzymał srebrno – złoty owinięty obecnymi naklejkami nastrojowy piękny klejnot z grawerem w środku. (Przysięgam, że usłyszałam ‘Alleluja Chórem’ półksiężyc gdzieś w tle).
– To z klejnotami! – brakło mi tchu i nie mogłam sama sobie już pomóc.
– Mam nadzieję, że ci się podoba. – powtórzył Erik, unosząc rękę i ofiarując mi srebrno-złotego boa który świecił jak skarb.
Wyszukany przepiękny zwijający epos czarny aksamitny boa. Aksamitny. Przysięgam. Prawdziwy aksamit. Powstrzymałam trochę moje usta by nie zachichotać, ale potrzebowałam oddechu więc otworzyłam je.
Pierwszą rzeczą którą zobaczyłam był błyszczący łańcuszek platyny. Moje oczy oniemiały z zachwytu, spojrzawszy po łańcuszku aż do pięknych pereł, które położone były w pluszowym aksamicie. Aksamit! Platyna! Perły! Zassałam powietrze tak, że mogłam rozpocząć mój wylew słów OMGdziękujęErikujesteśnajwspanialszymchłopakiempodsłońcem wtedy zrozumiałam, że perły są w dziwnym kształcie. Zostały one uszkodzone? Gdyby bajecznie ekskluzywne i zdumiewające ekspansywnie nastrojowy piękny klejnot, a mój chłopak został oszukany przez dom towarowy? I wtedy zrozumiałam, co widziałam.
Perły zostały ukształtowane w bałwana.
– Podoba ci się? – zapytał Erik. Kiedy go zobaczyłem aż krzyczał do mnie, kup go dla Zoey, a ja musiałem to po prostu zrobić.
– Tak. Podoba mi się. Jest unikalny – udałam.
– To Erik, zapoczątkował temat bałwana! – zawołał radośnie Jack.
– Cóż, to nie był dobry temat. – powiedział Erik, i policzki nieco mu się zaróżowiły. – Pomyślałem, że było by to bardziej wyjątkowe, a nie jak zawsze jakieś typowe serce.
– Tak, serce może być tylko zwyczajnie urodzinowe. A kto by tego chciał? – powiedziałam.
– Pozwól mi to tobie założyć, – powiedział Erik.
Nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko wyciągnąć włosy z drogi i pozwolić Erikowi zapiać delikatny łańcuszek na mojej szyi. Poczułam jak bałwanek wisi ciężko i obrzydliwie uroczyście powyżej mojego serca.