Spojrzałam na niego i jakoś udało mi się mówić.
– To profesor Nolan. – powiedziałam, dziwiąc się, że mój głos brzmi tak czysto, choć ciało zdawało się rozpadać na strzępy. – Przy furtce we wschodnim murze. Ktoś ja zabił.
Rozdział piętnasty
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko, ale wydawało mi się, jakby przydarzyło się to komu innemu, kto tymczasowo zamieszkał w moim ciele. Neferet natychmiast przejęła dowodzenie. Oceniła stan mój i Afrodyty i zdecydowała (niestety), że jedynie ja z nas dwóch jestem wstanie wrócić z nimi po ciało. Wezwała Dragona Lankforda, który pojawił się uzbrojony. Słyszałam Neferet i Dragona sprawdzających ilu strażników wróciło już z przerwy zimowej. Wydawało się, jakby te dwa szczupłe, silne wampiry pojawiły się zaledwie kilka sekund później. Niejasno je rozpoznawałam. Zawsze była jakaś grupa dorosłych wampirów przychodzących i wychodzących ze szkoły. Wcześnie nauczyłam się, że społeczeństwo wampirów było bardzo matriarchalne, co znaczyło, że po prostu uruchamiały interes. Mimo wszystko nie znaczyło to, że wampiry płci męskiej nie były szanowane. Były. Po prostu znaczyło to, że zazwyczaj ich dary dotyczyły sfery fizycznej, a dary kobiet – intelektualnej i intuicyjnej. Co by nie mówić, wampiry płci męskiej były niesamowitymi strażnikami i ochroniarzami. Tych dwóch plus Dragon i Loren sprawiali, że czułam się jakiś milion razy bezpieczniejsza.
Nie oznacza to, że byłam zachwycona na myśl o powrocie do miejsca, w którym znajdowało się ciało Nolan. Cóż. Wsiedliśmy do jednego ze szkolnych samochodów kombi i pojechaliśmy. Drżąca ręką wskazałam punkt, w którym poprzednio się zatrzymałam. Smok zaparkował
– Przejeżdżałam tędy i właśnie tutaj Afrodyta powiedziała, że czuje, że coś jest nie tak. – zapoczątkowałam nasze Wielkie Kłamstwo. – Niewiele mogłyśmy stąd zobaczyć.
Moje spojrzenie biegło ku ciemnym miejscu koło klapy w murze.
– Też dziwnie się czułam, więc zdecydowałyśmy się sprawdzić, co jest nie tak. – niepewnie zaczerpnęłam powietrza. – Sądzę, że myślałam, że to jakiś dzieciak, który chciał zakraść się z powrotem do akademika, ale nie może znaleźć klapy.
Przełknęłam, żeby pozbyć się guli z mojego gardła.
– Kiedy podeszłyśmy bliżej do muru, mogłyśmy stwierdzić, że coś tam się stało. Coś strasznego. I – poczułam zapach krwi. Kiedy zdałyśmy sobie sprawę, co to było – że to była profesor Nolan – udałyśmy się prosto do ciebie.
– Jesteś w stanie tam pójść czy wolisz zostać tutaj i poczekać na nas? – głos Neferet był miły i współczujący i wszystko we mnie marzyło, że wciąż jest jedną z dobrych.
– Nie chcę być sama. – powiedziałam.
– W takim razie pójdziesz ze mną. – powiedziała. – Strażnicy będą nas ochraniać. Teraz nie masz się czego bać, Zoey.
Skinęłam głową i wysiadłam z auta. Dwaj strażnicy, Dragon i Loren, znajdowali się po obu stronach mnie i Neferet. Wydawało się, że to tylko kilka sekund zabrało przejście przez trawiasty teren i wejście w obszar zapachu – i zobaczenie – odległości od ukrzyżowanego ciała. Poczułam, jak moje kolana zaczynają się całe trząść, jak świeży horror tego,co zostało jej zrobione dotarł do mojego dopiero co zszokowanego umysłu.
– O, łaskawa bogini! – wykrztusiła Neferet. Ruszyła wolno do przodu, aż dosięgła potwornej, nadzianej głowy. Patrzyłam, jak odgarnia do tyłu włosy profesor Nolan, a wtedy jej ręka spoczęła na czole martwej kobiety.
– Znajdź pokój, moja przyjaciółko. Odpocznij na zielonych łąkach naszej bogini. To właśnie tam pragniemy spotkać cię kiedyś znów.
W momencie, kiedy poczułam, że moje kolana się poddają, silna dłoń znalazła się pod moim łokciem i utrzymała mnie na stojąco.
– Wszystko w porządku.
Spojrzałam na Lorena i musiałam zamrugać, żeby skupić na nim wzrok. Nie rozluźniał chwytu, ale wyciągnął ze swojej kieszeni jedną z tych starodawnych, płóciennych chusteczek do nosa. Dopiero wtedy zorientowałam się, że płakałam.
– Loren, weź Zoey z powrotem do akademika. Nie ma już nic, co mogłaby tu zrobić. Dopóki jesteśmy właściwie chronieni, mogę zawiadomić ludzką policję. – powiedziała Neferet i zwróciła swoje stanowcze spojrzenie na Dragona. – Sprowadź tu teraz innych strażników.
Dragon szarpnięciem otworzył swój telefon komórkowy i zaczął dzwonić. Wtedy Neferet zwróciła się do mnie.
– Wiem, że okropny był dla ciebie ten widok, ale jestem dumna, że byłaś na tyle silna, żeby przez to przejść.
Nie mogłam wydobyć z siebie głosu, więc po prostu pokiwałam głową.
– Pozwól się odwieźć do domu, Zoey. – szepnął Loren.
Gdy Loren pomógł mi wrócić do samochodu, zimny deszcz zaczął delikatnie padać wokół nas. Odwróciłam się przez ramię i zobaczyłam, że zmywa krew z ciała profesor Nolan, jak gdyby sama bogini opłakiwała jej klęskę.
Loren nie przestawał do mnie mówić całą drogę powrotną do szkoły. Nie bardzo pamiętam, o czym mówił. Po prostu wiedziałam, że mówił mi tym swoim głębokim, pięknym głosem, że wszystko będzie dobrze. Czułam, ze mnie otula i stara się utrzymać w cieple. Zaparkował i zaprowadził mnie do szkoły, wciąż trzymając w silnym uścisku moje ramię. Kiedy skręcił i doprowadził na nie do akademika, ale do jadalni, spojrzałam na niego pytająco.
– Potrzebujesz czegoś do jedzenia i do picia. A następnie snu. Zamierzam upewnić się, że dostałaś pierwsze dwie rzeczy przed tą drugą. – przerwał i uśmiechnął się smutno. – Jeśli tylko jesteś gotowa, żeby poruszać się o własnych siłach.
– Nie jestem zbyt głodna. – powiedziałam.
– Wiem, ale jedzenie sprawi, że poczujesz się lepiej. – Jego ręka przesunęła się na dół, aby znów chwycić mój łokieć. – Pozwól mi ugotować coś dla ciebie, Zoey.
Pozwoliłam mu wepchnąć mnie do kuchni. Jego ręka była ciepła i silna i mogłam poczuć, że zaczyna przynosić chłodne odrętwienie, które osadziło się we mnie.
– Potrafisz gotować? – spytałam go, chwytając się jakiegokolwiek tematu nie dotyczącego śmierci i horroru.
– Tak, ale niezbyt dobrze. – uśmiechnął się szeroko, wyglądając przy tym jak przystojny mały chłopiec.
– Nie brzmi obiecująco. – powiedziała. Czułam, że się uśmiecham, ale wydawało się to sztywne i niewygodne, tak jakbym zapomniała, jak się to robi.
– Nie martw się, z tobą będę łagodny. – wyciągnął stołek z rogu pomieszczenia i położył go obok długiego bloku lady rzeźnickiej, znajdującego się w głębi tej niezwykłej kuchni.
– Usiądź. – polecił.
Zrobiłam jak kazał, z ulgą przyjmując fakt, że nie musiałam już stać. Obrócił się do szafki i zaczął z niej wyciągać różne rzeczy oraz jedną z chłodziarek (choć nie tą, w której trzymali krew).
– Tutaj, wypij to. Powoli.
Zamrugałam, zdziwiona, na widok pokaźnego kielicha wypełnionego czerwonym winem.
– Nie bardzo lubię…
– To wino będzie ci smakowało. – jego ciemne oczy wpatrywały się w moje. – Zaufaj mi i wypij to.
Zrobiłam, jak powiedział. Smak eksplodował na moim języku, przesyłając iskry ciepła przez całe ciało.
– W tym jest krew! – wykrztusiłam.
– To prawda. – robił kanapkę i nawet na mnie nie spojrzał. – Tak właśnie wampiry piją swoje wino – zmieszane z krwią.
Spojrzał na mnie, żeby znów napotkać moje spojrzenie.
– Jeśli smak jest dla ciebie nie do przyjęcia, dam ci coś innego do picia.
– Nie, jest dobrze. Wypiję to tak. – wzięłam kolejny łyk, zmuszając się, żeby nie wypić wszystkiego jednym, wielkim haustem.