Выбрать главу

– Tak. Zawsze chce trochę pobyć sama przed odprawianiem obrzędów. Zoey tak ma – dodała Erin, także podchodząc i biorąc mnie pod rękę z drugiej strony.

– Właśnie. Nazywamy to CDZ: Czas Dla Zoey – wtrącił swoje trzy grosze Damien, dołączając do nas.

– To trochę denerwujące, ale co zrobić? – Erik stanął za nami i położył mi na ramionach ciepłe dłonie. – Tak to już jest z naszą Zoey.

Z trudem powstrzymywałam łzy. Moi przyjaciele byli po prostu debeściakami. Neferet, rzecz jasna, prawdopodobnie wiedziała, że kłamią, lecz sposób w jaki to zrobili, wskazywał, że dopuściłam się jedynie jakiegoś drobnego przewinienia (na przykład wymknęłam się, żeby zerwać z chłopakiem), a nie wielkiego i przerażającego (na przykład ukrywania swojej nieumartej krwiopijczej przyjaciółki).

– No cóż, chciałabym, żebyś w najbliższej przyszłości ograniczyła swoje odosobnienie – rzekła Neferet lekko karcącym tonem.

– Oczywiście. Przepraszam – wymamrotałam.

– Chodźmy na ceremonię. – Kapłanka królewskim krokiem wymaszerowała z kręgu, wywołując popłoch wśród wojowników, którzy popędzili za nią, pozostawiając mnie i moich przyjaciół w ogonie.

Rzecz jasna poszliśmy za nią. Co innego moglibyśmy zrobić?

– I jak tam twoje intymne sprawy? – szepnęła Shaunee.

– Co? – Zamrugałam zdumiona. Skąd wiedziała, co robiłam z Heathem? Czyżby aż tak bardzo było to po mnie widać? Chybabym się spaliła ze wstydu.

Erin spojrzała na mnie z politowanie.

– Heath. Zerwanie. Udało się? – szepnęła.

– A, to. Szczerze mówiąc…

– Martwiłem się o ciebie. – Erik podszedł bliżej i zręcznie odsunął Shaunee na bok. Myślałam, że Bliźniaczki zaczną go wyzywać, ale one tylko mrugnęły znacząco i zostały z tyłu z Damieniem. Słyszałam, jak Shaunee szepcze: „Suuuper”. Jezu, te dziewczyny potrafiły stawić czoło Neferet, a na widok Erika po prostu się rozpływały.

– Przepraszam – rzuciłam szybko, czując się winna z powodu przyjemności, jaką odczuwałam, gdy wziął mnie za rękę. – Nie chciałam cie martwić. Po prostu miałam do załatwienia pewne… no wiesz, sprawy.

Erik wyszczerzył się i splótł palce z moimi.

– Miałem nadzieję, że wreszcie pozbyłaś się go… to znaczy tej konkretnej sprawy.

Posłałam za siebie ostre jak sztylet spojrzenie pod adresatem Bliźniaczek, które zrobiły niewinne minki.

– Zdrajczynie! – mruknęłam.

– Nie bądź taka zła. Wykorzystałem swoją nieuczciwą przewagę i przekupiłem je czymś, do czego mają słabość.

– Butami?

– Czymś, co cenią nawet wyżej, przynajmniej chwilowo. T.J.-em i Cole’em.

– Spryciarz – powiedziałam.

– Nawiasem mówiąc, nie było to zbyt trudne. T.J. i Cole uważają, że Bliźniaczki są z a b ó j c z o seksowne – rzekł Erik z doskonałym szkockim akcentem, udowadniając po raz kolejny, jaki z niego stuknięty kinoman (Austin Powers się kłania).

– Powiedzieli ci to z tym okropnym akcentem?

Żartobliwie ścisnął mi dłoń.

– Mój akcent wcale nie jest okropny.

– Racja. Wcale nie. – Uśmiechnęłam się do jego pogodnych błękitnych oczu, zastanawiając się, jak mogło dojść do tego, że podwójnie go zdradzam.

– Jak się dziś miewasz, Zoey?

Wiedziałam, że poprzez nasze połączone dłonie Erik odczuł wstrząs, jakiego doznałam na dźwięk głosu Lorena.

– W porządku – odparłam. – Dzięki.

– Dobrze wczoraj spałaś? Zastanawiałem się, jak sobie radziłaś, gdy już odprowadziłem się do internatu. – Rzucił Erikowi wyraźnie protekcjonalny uśmiech z cyklu „jestem starszy od ciebie” i wyjaśnił: – Zoey przeżyła wczoraj wieli szok.

– Wiem – odparł lakonicznie Erik.

Wyczuwałam panujące między nimi napięcie i zastanawiałam się nerwowo, czy ktoś jeszcze je zauważył. Gdy usłyszałam za plecami: „O w mordę” Shaunee i „Nooo” Erin, z trudem powstrzymałam jęk. Najwyraźniej zauważyli wszyscy (czyli Bliźniaczki, co na jedno wychodzi).

Zdążyliśmy już dobić do grupy dorosłych, którzy stali teraz wokół czegoś, co rozpoznawałam jako furtkę we wschodnim murze.

– Czemu tu stoimy? – zapytałam, ignorując potencjalnie wybuchową sytuację z facetami.

– Neferet modli się za duszę profesor Nolan i przywołuje na obszar szkoły czar ochronny – wyjaśnił Loren. Głos miał zbyt przyjazny, a gdy nasze oczy się spotkały, jego spojrzenie było stanowczo zbyt ciepłe. Matko, on był niesamowity! Przypomniałam sobie smak jego ust i…

I dopiero wtedy uświadomiłam sobie, co powiedział.

– Przy tej krwi i szczątkach… – przerwałam bezsilnie, niejasnym gestem wskazując mur, za którym wczoraj rozegrała się straszna scena.

– Nie bój się. Neferet kazała uprzątnąć teren – rzekł łagonie Loren.

Przez chwile pomyślałam, że mnie dotknie, tam, przy wszystkich! Poczułam nawet, jak Erik zamiera, jakby i on się tego spodziewał. W tym momencie w nasz komara lny dramat wdarł się uroczysty, lecz zarazem potężny głos Neferet.

– Przejdziemy teraz w miejsce okrutnej zbrodni i ustawimy się w półksiężyc wokół posągu naszej ukochanej bogini, który umieściłam dokładnie tam, gdzie znaleziono zmasakrowane ciało profesor Nolan. Proszę was, byście skupili serca i umysły na transmisji pozytywnej energii dla naszej utraconej siostry, której oswobodzony duch zmierza teraz do cudownego królestwa Nyks. Adepci – przeniosła na nas wzrok – niech każdy z was stanie obok świecy symbolizującej jego żywioł. – Oczy miała życzliwe, głos łagodny. – Wiem, że nieczęsto wykorzystuje się adeptów w obrzędach dorosłych, ale też nigdy dotąd Dom Nocy nie mógł się poszczycić jednoczesną obecnością tylu niezwykłych młodych osób, wierze więc, że dzisiejszy dzień jest najwłaściwszy, bym mogła połączyć moje dary z waszymi i przydać mocy temu, o co prosimy Nyks. – Prawie czułam, jak Bliźniaczki i Damien drżą z podekscytowania. – Czy możecie to zrobić dla mnie, a raczej dla nas?

Damien i Bliźniaczki kiwali głowami jak lalki na sprężynach. Neferet przeniosła zielone oczy na mnie. Odpowiedziałam skinieniem. Starsza kapłanka uśmiechnęła się, a ja zadałam sobie pytanie, czy ktokolwiek inny potrafi przejrzeć jej pozorne piękno i dostrzec chłodną, wyrachowaną osobę, jaką jest wewnątrz.

Zadowolona z siebie Neferet odwróciła się i przeszła przez otwartą furtkę. My za nią. Przygotowałam się za coś strasznego – no, przynajmniej krwawego – ale Loren miał rację: teren, który dzień wcześniej wyglądał tak potwornie, został całkowicie oczyszczony. Przez chwilę się zastanawiałam, jak gliniarze zdołali zgromadzić materiał dowodowy, lecz szybko się zreflektowałam. Neferet na pewno zaczekała, aż zrobią swoje, nim zabrała się do sprzątania. Prawda?

W miejscu, gdzie przedtem leżało ciało profesor Nolan, teraz stał piękny posąg Nyks, który wyglądał jak wykuty w pojedynczej bryle onyksu. W uniesionych rękach trzymała grubą zielona świecę symbolizującą ziemię. Dorośli bez słowa utworzyli wokół posągu półokrąg. Damien i Bliźniaczki stanęli za przesadnie wielkimi świecami reprezentującymi ich żywioły, a ja niechętnie ustawiłam się przy fioletowej świecy ducha. Tymczasem wojownicy rozeszli się i otoczyli nas. Odwróceni do kręgu plecami, czujnie wpatrywali się w noc.

Bez swojej zwykłej teatralności (na którą zwykle tak fajnie się patrzyło) Neferet podeszła do Damienia, który nerwowo trzymał żółtą świecę wiatru, i uniosła ceremonialną zapalniczkę.

– On nas wypełnia i tchnie w nas życie. Przyzywam wiatr do naszego kręgu. – Jej głos był silny i czysty, niewątpliwie wzmocniony przez dar kapłaństwa. Przytknęła zapalniczkę do knota świecy i wtatr natychmiast załopotał wokół niej i Damiena. Stała do mnie tyłem, więc nie widziałam jej twarzy, ale Damien uśmiechał się szeroko i radośnie. Próbowałam się nie krzywić. Święty krąg nie był odpowiednim miejscem na bulgotanie z wściekłości, lecz nic na to nie mogłam poradzić. Dlaczego tylko ja dostrzegałam fałsz kapłanki?