Neferet podeszła do Shaunee.
– On nas ogrzewa i pociesza. Przyzywam ogień do naszego kręgu. – Czerwona świeca Shaunee buchnęła płomieniem, jeszcze zanim dotknęła jej zapalniczka. Uśmiech dziewczyny był niemal równie jasny jak jej żywioł.
Kapłanka przeszła po okręgu w stronę Erin.
– Ona nas uspokaja i obmywa. Przyzywał wodę do naszego kręgu. – Gdy świeca zapłonęła, usłyszałam odgłos rozbijających się o odległa plaże fal i poczułam w nocnej bryzie zapach soli i morza.
Przyglądałam się badawczo, jak Neferet idzie dalej i sama zajmuje miejsce przed statuą Nyks i zieloną świecą. Pochyliła głowę.
– Adeptka, która uosabiała ten żywioł, zginęła, sprawiedliwie więc będzie, jeśli rola ziemi pozostanie dziś nieobsadzona i jeśli jej świeca znajdzie się dokładnie w miejscu, w którym tak niedawno spoczywało ciało naszej drogiej Patricii Nolan. Przyzywam ziemię do naszego kręgu. – Neferet zapaliła zieloną świecę i choć ta płonęła jasno, nie czułam w powietrzu ani śladu zapachu zielonych łąk czy polnych kwiatów.
Wreszcie kapłanka stanęła przede mną. Nie wiem, jaki wyraz twarzy zademonstrowała Damienowi i Bliźniaczkom, ale mnie pokazała wyraziste, surowe i zdumiewająco piękne oblicze. Przywodziła w tej chwili na myśl starożytną wojowniczkę z wampirskiego plemienia Amazonek. Niemal zapomniałam, jak podstępna i groźna potrafi być.
– On jest nasza kwintesencją. Przywołuję ducha do naszego kręgu. – Zapaliła moją fioletową świecę, a ja poczułam w żołądku takie samo podniecenie, jakiego się doznaje podczas przejażdżki rellercoasterem.
Kapłanka nie zatrzymała się, by wymienić ze mną porozumiewawcze spojrzenia. Zamiast tego zabrała się za przygotowywanie publiczności: chodziła w koło wewnątrz kręgu, po kolei patrzyła o oczy każdemu z otaczających nas wampirów, po czym przeszła do sedna sprawy:
– Tak brutalny i otwarty atak zdarzył się po raz pierwszy od ponad stu lat. Ludzie zamordowali przedstawiciela naszej rasy, a swoim czynem nie tyle przebudzili śpiącego olbrzyma, ile sprowokowali lamparta, którego uważali za oswojonego. – Neferet podniosła głos i krzyczała w gniewie. – Ale tak nie jest!
Poczułam, jak włosy na rękach stają mi dęba. Ona była niesamowita. Jak to możliwe, żeby ktoś tak Hejnie obdarowany przez Nyks tak bardzo zbłądził?
– Wierzą, że nasze kły zostały spiłowane, a pazury wyrwane jak u grubej domowej kotki. Powtórzę raz jeszcze: SA w błędzie. – Uniosła ręce nas głowę. – Z tego świętego kręgu, utworzonego na miejscu zbrodni, przyzywamy nasza boginie Nyks, piękne uosobienie Nocy. Prosimy, by przygarnęła do piersi Patricie Nolan, choć ta zeszła z tego świata o wiele dekad za wcześnie. Prosimy też Nyks, by jej słuszny gniew, jej słodka boska furia udzieliły nam schronienia przed morderczą siecią tkaną przez ludzi. – Mówiąc te słowa, Neferet podeszła z powrotem do posągu.
Niech nas chroni twoja noc;
rozkoszna ponad wszelka moc.
Gdy zwróciła się twarzą do nas, zobaczyłam w jej rękach mały nóż o kościanym trzonku i wyszlifowanym ostrzu, wyglądającym na zabójczo skuteczne.
Niechaj Nyks szczelna zasłona
osadzie naszej da ochronę.
Jedną ręka uniosła nóż, a drugą rysowała złożone wzory w powietrzu, które w jej pobliżu stało się lśniące i przezroczyste.
Kto wchodzi lub wychodzi – znać będę,
wampir, adept czy człowiek – przybędę.
Zło w zarodku skruszę
i wolę swoja narzucę!
Szybkim, gwałtownym ruchem przecięła sobie nadgarstek tak głęboko, że natychmiast trysnął z niego strumień krwi – czerwonej, gęstej, gorącej, słodkiej krwi. Jej zapach uderzył mnie w nozdrza i natychmiast ślina napłynęła mi do ust. Kapłanka z posępną determinacją obeszła krąg dookoła, tworząc wokół nas szkarłatny łuk krwi i skrapiając nią trawę, która niedawno była przesiąkniętą krwią Nolan. W końcu wróciła do posągu, uniosła głowę ku nocnemu niebu u ukończyła czar:
Oto ofiara z krwi,
niech łaska twa sprzyja mi.
Przysięgam, że po tych słowach powietrze wokół nas zafalowało i przez moment naprawdę widziałam, jak coś osiada na murach szkoły niczym półprzeźroczysta czarna kurtyna. Ten car pozwoli jej nie tylko wykrywać niebezpieczeństwo, ale wiedzieć o tym, kiedy ktokolwiek wchodzi do szkoły lub ją opuszcza! Musiałam ugryźć się w język, żeby nie jęknąć. Nie było szans, żeby mój uczniowski czar à la Stoker oszukał boginię. Jak u diabła miałam się wymknąć ponownie z krwią dla Stevie Rae?
Kompletnie pochłonięta własnym problemem, prawie nie zauważyła, jak Neferet rozwiązuje krąg. Niczym drewniany klocek przeszłam z pozostałymi przez furtkę i ocknęłam się dopiero na dźwięk głębokiego głosu Lorena, który odezwał się niemal przy moim uchu.
– Spotkamy się za chwilę w Sali rekreacyjnej. – Spojrzałam na niego. Musiałam mieć głupią minę, do dodał: – Twoja ceremonia pełni. Zapomniałaś, że mam być waszym bardem przy tworzeniu kręgu?
Nim zdążyłam cos powiedzieć, usłyszałam przymilny głos Shaunee:
– Uwielbiamy pana recytacje, profesorze.
– Jasne. Nie odpuściłybyśmy ich sobie nawet kosztem wyprzedaży butów w Sakskie – dodała z błyskiem w oku Erin.
– No to na razie -powiedział Loren, nie spuszczając ze mnie wzroku. Uśmiechnął się, skłonił mi się lekko i odszedł.
– Wypas! – zapiała Erin.
– Święta racja, Bliźniaczko – poparła ją Shaunee.
– Blake to gnida.
Wszystkie spojrzałyśmy na naburmuszonego Erika.
– Nie żartuj! – oburzyła się Shaunee,
– Cudny Loren po prostu chce być miły – dodała Erin, patrząc na Erika jak na wariata.
– Właśnie! I nie waż się robić Zoey scen – ostrzegła go Shaunee.
– Musisz się przebrać – rzuciłam szybko, nie mając ochoty komentować ewidentnej zazdrości Erika. – Może pójdziecie już do Sali rekreacyjnej i sprawdzicie, czy wszystko gotowe? A ja tylko wpadnę do pokoju i zaraz do was dołączę.
– Spoko – odparły unisono Bliźniaczki.
– Dopniemy wszystko na ostatni guzik – zapewnił Damien.
Erik milczał. Rzuciłam mu krótki i – miałam nadzieję – niewinny uśmiech, po czym ruszyłam chodnikiem w stronę naszego internatu. Czułam, że odprowadza mnie wzrokiem, i z uczuciem bezsilnej rozpaczy myślałam o tym, że będę musiała zrobić cos w sprawie jego i Lorena (a także Heatha). Ale co do diabła mogłam zrobić?
Miałam fioła na punkcie Heatha. I jego krwi.
Erik był niesamowitym facetem, którego bardzo, bardzo lubiłam.
Loren był an słodszy na świecie.
A ja byłam wredną krową.
Rozdział dwudziesty pierwszy
Usiłowałam sobie wmówić, że ceremonia to małe piwo: szybko utworzę krąg, odbębnię modły za Nolan, ogłoszę, że Afrodyta wstępuje do Cór Ciemności (co było do przewidzenia po tym, jak udowodniła, że ma dar komunikacji z ziemią), a potem powiem, że z powodu problemów, z jakimi wszyscy musimy się teraz zmagać, postanowiłam nie nominować żadnych nowych członków rady przed końcem roku szkolnego. To naprawdę będzie łatwe, powtarzałam swojemu ściśniętemu żołądkowi. Bez porównania z wydarzeniami z zeszłego miesiąca, kiedy to zginęła Stevie Rae. Dzisiaj nie może się stać nic złego.