Słuchu delfina
Zręczności węża
Tajemnico Sfinksa
W imieniu Nyks przyzywam was
Bądź pozdrowieni wraz z nami!
Na końcu podałam puchar Afrodycie i ledwie dosłyszałam jej cichutki szept: „Dobra robota, Zoey”. Po wypiciu oddała mi puchar, mówiąc „Bądź pozdrowiona” dostatecznie głośno, by wszyscy to usłyszeli.
Z ulgą i niemałą dumą z siebie wypiłam resztkę wina i odstawiłam puchar na stół. W kolejności odwrotnej do przywoływania podziękowałam teraz każdemu żywiołowi i pozwoliłam mu odejść, Afrodyta, Erin, Shaunee i Damien po kolei zdmuchiwali soje świece.
– Ogłaszam zakończenie obchodów Pełni Księżyca! – oznajmiłam. – Bądźcie pozdrowieni!
– Bądźcie pozdrowieni! – odpowiedzieli chórem adepci a ja uśmiechnęłam się jak kompletna debilka, gdy nagle Erik krzyknął z bólu i opadł na kolana.
Rozdział dwudziesty drugi
W przeciwieństwie do momentu śmierci Stevie Rae, tym razem ani przez chwilę nie czułam oszołomienia czy wahania.
– Nie! – krzyknęłam, podbiegając i klękając przy Eriku, który opadł na czworaki i stękał z głową zawieszoną niemal do ziemi.
Nie widziałam jego twarzy, ale zauważyłam że pot – a może nawet krew, choć nie czułam jeszcze jej zapachu – już przesiąka mu przez koszulę. Wiedziałam, co nastąpi za chwilę: krew tryśnie strumieniem z jego oczu, nosa, ust i Erik dosłownie się w niej utopi. Owszem, brzmi to strasznie i takie właśnie będzie.
Nic tego nie powstrzyma. Nic nie może tego zmienić. Ja mogłam tylko być przy nim w tych ostatnich chwilach i liczyć na to, że stanie się taki jak Stevie Rae, zachowując w sobie cząstkę człowieczeństwa.
Położyłam dłoń na jego drżącym ramieniu. Przez koszulę przebijała gorączka, jakby ciało płonęło od środka. Rozglądałam się nerwowo w poszukiwaniu pomocy. Damien już był przy mnie, jak zawsze, gdy go potrzebowałam.
– Przynieś ręczniki i sprowadź Neferet – poleciłam, a on już biegł. Jack ruszył w ślad za nim.
Obróciłam się z powrotem do Erika, lecz nim zdążyłam wziąć go w ramiona, przez jego jęki i przerażone krzyki pozostałych przebił się głos Afrodyty:
– Zoey, on nie umiera. – Podniosłam na nią wzrok, nie rozumiejąc, co chce powiedzieć. Złapała mnie za rękę i odciągnęła od Erika. Zaczęłam się szarpać, ale na dźwięk jej kolejnych słów zamarłam. – Posłuchaj! On nie umiera. To Przemiana.
Erik nagle krzyknął, a jego ciało skuliło się, jakby coś próbowało na siłę wyszarpnąć mi się z piersi. Przycisnął dłonie do twarzy. Wciąż wstrząsały nim gwałtowne drgawki. Niewątpliwie cierpiał i działo się z nim coś wielkiego. Ale nigdzie nie było ani śladu krwi.
Afrodyta miała racje. Erik zmieniał się w dorosłego wampira.
Podbiegł do mnie Jack i wrzucił mi w ręce parę ręczników. Podniosłam głowę. Był taki zaryczany, że aż się osmarkał. Wstałam i przytuliłam go.
– On nie umiera. To Przemiana – powtórzyłam słowa Afrodyty dziwnie ochrypłym i napiętym głosem.
W tym momencie do sali wpadła Neferet, a za nią Damien i kilku wojowników. Kapłanka podbiegła do Erika. Badawczo obserwowałam jej twarz i poczułam oszałamiający przypływ ulgi, gdy malujące się na niej napięcie i obawa w mgnieniu oka przeszły w wyraz radości. Neferet z wdziękiem opadła na podłogę obok Erika. Mamrocząc coś tak cicho, że nie zdołałam wychwycić słów, łagodnie dotknęła jego ramienia. Raz jeszcze wstrząsnął nim gwałtowny spazm, po czym wszystko się uspokoiło. Drgawki i jęki bólu dobiegły końca i Erik powoli się rozprostował, a następnie uniósł na czworaki. Głowę wciąż miał zwieszoną, więc nie widziałam jego twarzy.
Neferet znów coś do niego szepnęła, a on skinął głową. Wtedy kapłanka podniosła się i spojrzała na nas. Jej uśmiech był niesamowity, przepełniony radością i niemal oślepiająco piękny.
– Radujcie się, adepci! Erik Night ukończył Przemianę. Wstań, Eriku, i chodź za mną, by przejść obrzęd oczyszczenia i rozpocząć nowe życie!
Erik wstał i uniósł głowę. Krzyknęłam zdumiona, podobnie jak wszyscy pozostali. Jego twarz jaśniała, jakby gdzieś w środku ktoś włączył światło. Już wcześniej był przystojny, ale teraz jego uroda nabrała blasku: oczy miał bardziej niebieskie, gęste włosy zmierzwione, czarne i groźne. Wydawał się nawet wyższy. No i jego znak był teraz kompletny: szafirowy półksiężyc się wypełnił, a wokół oczu, wzdłuż brwi i ponad wyrazistymi kośćmi policzkowymi pojawił się zdumiewający wzór przeplatających się linii, ułożonych w kształt maski, która natychmiast przywiodła mi na myśl piękny znak profesor Nolan. Jakie to znamienne, pomyślałam w oszołomieniu.
Wzrok Erika na chwile zatrzymał się na mojej twarzy i jego pełne usta obdarzyły mnie wyjątkowym uśmiechem. Myślałam, że serce mi eksploduje. Potem Erik uniósł ręce nad głowę i wykrzyknął głosem przepełnionym mocą i czystą radością:
– Ukończyłem Przemianę!
Wszyscy zaczęli wiwatować, ale nikt prócz Neferet i innych wampirów nie zbliżył się do niego. Później dorośli wraz z nim opuścili salę wśród podekscytowanych pomruków.
Stałam jak wryta, kompletnie otumaniona, zmagając się z falą mdłości.
– Zostanie namaszczony na sługę bogini – rzekła Afrodyta. Stała koło mnie, a jej głos był równie posępny jak moje uczucia. – Adepci nie wiedzą dokładnie, co się dzieje podczas ceremonii namaszczenia. To wielka tajemnica dorosłych wampirów i nie wolno im jej zdradzać. – Wzruszyła ramionami. – Cos w tym stylu. Pewnie kiedyś ją poznamy.
– Albo umrzemy – wymamrotałam zdrętwiałymi wargami.
– Albo umrzemy – zgodziła się, po czym spojrzała na mnie. – Nic ci nie jest?
– Nic – odparłam machinalnie.
– Hej, Zo! Niesamowite, co? – zawołał Jack.
– Ojejku, to było niewiarygodne. Jestem wprost roztrzęsiony. – Jak zwykle Damien powachlował się dramatycznie.
– No proszę! Teraz Erik Night dołączy do grona wampirskich przystojniaków, takich jak Brandon Routh, Josh Hartnett czy Jake Gyllenhaal,
– Nie zapominaj o Lorenie Blake’u, Bliźniaczko – dodała Erin.
– Ależ bynajmniej – zapewniła ją Shaunee.
– To po prostu super, że chłopak Zoey został wampirem. Prawdziwym, znczy – podniecał się Jack.
Damien nabrał tchu, by coś powiedzieć, ale nagle zamknął usta i zrobił niewyraźną minę.
– Co? – zapytałam.
– Nic, ja tylko… no… – plątał się.
– Jezu, no co? Gadaj! – zażądałam.
Wzdrygnął się przestraszony moim tonem, przez co poczułam się jak idiotka. Opowiedział jednak:
– Ja za bardzo się nie znam, ale kiedy adept ukończy Przemianę, zwykle opuszcza Dom Nocy i rozpoczyna życie dorosłego wampira
– Odejdzie ze szkoły – zapytał Jack.
– Czeka cię związek na odległość, Zo – rzuciła szybko Erin.
– jasne. Cos wykombinujecie. Spoko wodza – dodała Shaunee.
Spojrzałam na Bliźniaczki, następnie na Damiena i Jacka, a na końcu na Afrodytę.
– Zimna dupa – stwierdziła. – Przynajmniej dla ciebie. – Uniosła brwi i wzruszyła ramionami. – Cieszę się, że mnie rzucił.
Dumnie odrzuciwszy włosy do tyłu, ruszyła w kierunku wyłożonego w sąsiedniej sali jedzenia.
– Jeśli nie możemy jej nazwać „wiedźmą z piekła rodem”, to może chociaż „pinką”? – zaproponowała Shaunee.
– Wolałabym „wredną pindą”, Bliźniaczko – wtrąciła Erin.
– Myli się! – rzucił zawzięcie Damien. – Erik wciąż jest twoim chłopakiem, nawet jeśli wyjedzie, żeby wypełnić wampirskie misje.
Wszyscy gapili się na mnie, więc spróbowałam się uśmiechnąć.