Выбрать главу

Jako że wlokłam się za wszystkimi, usiadłam z brzegu w ostatnim rzędzie, a reszta ekipy przede mną. Słyszałam, jak Damien szeptem wtajemnicza Jacka w to, co się stało z Afrodytą i Stevie Rae. Na mnie się nawet nie obejrzeli.

Czekaliśmy i czekali, a wszyscy coraz bardziej się niecierpliwili. Zastanawiałam się, po cholerę Neferet to zebranie. W auli była praktycznie cała szkoła, choć w niczym nie zmieniało to faktu, że czułam się tragicznie samotna. Rozejrzałam się, żeby sprawdzić, czy Erik nie patrzy na mnie spode łba z jakiegoś punktu auli, ale nigdzie go nie dostrzegłam. Dostrzegłam za to biednego Iana Bowsera, który siedział w pierwszym rzędzie z zaczerwienionymi oczami, wyglądając, jakby właśnie stracił najlepszą przyjaciółkę. Doskonale wiedziałam, co czuje.

W końcu przez tłum przeszedł głośny szmer i do auli wkroczyła Neferet, a za nią kilkoro starszych nauczycieli, w tym Smok Lankford i Lenobia. Otoczona przez Synów Ereba kapłanka królewskim krokiem wstąpiła na podest i wszyscy zamilkli, z uwagą czekając na jej słowa.

Nie marnując czasu, przeszła od razu do rzeczy.

– Długo żyliśmy w pokoju z ludźmi, choć od dziesiątków lat byliśmy przez nich poniżani i odtrącani. Zazdroszczą nam talentu i urody, bogactwa i potęgi. Ta zazdrość urosła do rozmiarów nienawiści, która przybrała postać przemocy dokonywanej na nas przez ludzi nazywającymi siebie religijnymi i prawymi. – Wybuchnęła zimnym pięknym śmiechem. – Co za obrzydliwość!

Muszę przyznać, że szło jej niewiarygodnie dobrze. Całkowicie zahipnotyzowała tłum. Gdyby nie była starszą kapłanką, z pewnością mogłaby zostać jedną z najwybitniejszych aktorek epoki.

– To prawda, że ludzi jest więcej niż nas i z tego powodu jesteśmy przez nich lekceważeni. Lecz przysięgam wam: jeśli zabiją jeszcze choć jedno z nas, wypowiem im wojnę! – Musiała poczekać, aż ucichną wiwaty wojowników, ale najwyraźniej nie miała im tego za złe. – Choć nie będzie to woja otwarta, będzie walka na śmierć i życie…

W tym momencie drzwi auli otworzyły się z hukiem i do środka wpadł Darius w towarzystwie dwóch innych wojowników. Podobnie jak reszta zebranych Neferet przyglądała się w milczeniu, jak mężczyźni o posępnych twarzach zbliżają się do niej. Pomyślałam, że Darius wygląda dziwnie: jakby zamiast twarzy miał kredowobiała plastikową maskę.

Neferet odeszła od mikrofonu i pochyliła się, by mógł szeptem przekazać jej wiadomość. Kiedy skończył, wyprostowała się jak struna, niemal jakby zesztywniała z bólu. Potem zachwiała się i schwyciła za gardło. Smok Lankford podszedł, chcąc ją podtrzymać, ale kapłanka odepchnęła go. Powolnym krokiem wróciła do mikrofonu, by oznajmić grobowym głosem:

– Znaleziono przykute do frontowej bramy biało wampirskiego Mistrza Poezji, Lorena Blake’a.

Poczułam na sobie wzrok Damiena i Bliźniaczek i zakryłam usta dłonią, by zdławić jęk przerażenia jak wtedy, gdy zobaczyłam Lorena z Neferet.

– Teraz rozumiem twoje dolegliwości – szepnął Damien niemal szary na twarzy. – Byłaś z nim Skojarzona, prawda?

Mogłam tylko skinąć głową. Cała moja uwaga skupiona była na Neferet, która mówiła dalej:

– Loren zsotał rozpruty, a następnie odcięto mu głowę. Podobnie jak w przypadku profesor Nolan, do ciała przybito gwoździem ohydny napis, tym razem pochodzący z księgi Ezechiela i głoszący: „Wróca tam i wykorzenią z niej wszystkie bożki i obrzydliwości. Ukorzcie się”.

Umilkła i skłoniła głowę, jakby się modliła, choć chyba po prostu zbierała siły.

Potem wyprostowała się i uniosła głowę, a jej gniew był tak monumentalny i piękny, że nawet moje serce zabiło szybciej.

– Jak już mówiłam, nim dotarła do nas ta straszna wieść, nasza wojna będzie się toczyła na śmierć i życie, choć nie w otwartej walce. I wyjdziemy z niej zwycięsko! Może nadszedł już czas, by wampiry zajęły należne im miejsce w świecie i przestały być tłamszone przez ludzi!

Zrobiło mi się niedobrze. Wybiegłam z auli (całe szczęście, ze siedziałam w ostatnim rzędzie), doskonale wiedząc, że nikt z mojej paczki nie wyjdzie za mną, bo wszyscy będą tam siedzieć i wiwatować wraz z resztą zebranych. A ja będę rzygać na zewnątrz, wiedząc, ze wojna z ludźmi jest złem. Nie tego pragnęła Nyks.

Oddychałam ciężko, robiąc głębokie wdechy, i usiłując powstrzymać drżenie. Co z tego, że wiedziałam, jaka jest wola bogini, skoro nie mogłam pomóc jej wypełnić? Byłam jedynie nastolatką, a do tego moje ostatnie działania dowiodły, że niezbyt mądrą. Nyks prawdopodobnie miała mnie dość. W każdym razie powinna.

I wtedy przypomniałam sobie znajomy ból, który rozlał się wokół mojej talii. Rozejrzałam się, by sprawdzić, czy nikogo nie ma w pobliżu, po czym uniosłam skraj sukni, by zobaczyć skórę. Jest! W pasie otaczał mnie śliczny filigranowy tatuaż. Zamknęłam oczy. Dziękuje, Nyks. Dziękuję, że mnie nie zostawiłaś!

Oparłam się o ścianę auli i płakałam. Płakałam z powodu Afrodyty i Heatha, Erika i Stevie Rae. A także – przede wszystkim – z powodu Lorena. Jego śmierć mną wstrząsnęła. Mój umysł wiedział, że Loren mnie nie kochał. Że mnie wykorzystał, bo zleciła mu to Neferet. Ale dla mojej duszy nie miało to znaczenia. Odczułam jego stratę tak, jakby fizycznie wyrwano mi go z serca. Wiedziałam, że z tą śmiercią coś jest nie tak, i nie chodziło wyłącznie o to, że zabili go maniacy religijni. I że za tym zabójstwem mógł stać mój ojczym.

Jego śmierć… Śmierć Lorena…

Znów mnie wzięło. Nie wiem, jak długo stałam wsparta o ścianę budynku, trzęsąc się i płacząc. Wiedziałam jedynie, ze opłakuję nie tylko Lorena, lecz także dziewczynę, którą jeszcze niedawno byłam.

– To twoja wina.

Głos Neferet przeszył mi serce. Podniosłam głowę, ocierając twarz rękawem, i zobaczyłam, jak stoi obok z zaczerwienionymi, lecz suchymi oczyma.

Rzygać mi się chciało na jej widok.

– Oni wszyscy myślą, że nie płaczesz, bo jesteś dzielna i silna – powiedziałam. – Ale ja wiem, że po prostu nie masz serca. Nie jesteś zdolna troszczyć się o kogoś na tyle, by po nim płakać.

– Mylisz się. Kochałam go, a on mnie ubóstwiał. Ale to już wiesz, prawda? Zakradła się i obserwowałaś nas, ty mała podglądaczko – odparła Neferet, po czym szybko obejrzała się przez ramię i uniosła palec wskazujący, jakby chciała powiedzieć, że potrzebuje chwili. Zauważyłam, ze wojownik, który już miał do niej podejść, odwraca się podpiera plecami drzwi: najwyraźniej miał pilnować, żeby nam nikt nie przeszkodził. Potem kapłanka na nowo podjęła monolog. – Loren zginął przez ciebie. Czuł, że bardzo się tym wszystkim przejęłaś, i kiedy ktoś przekroczył granicę szkoły, pomyślał, ze to ty uciekasz po scenie, którą zaaranżowałam między tobą a biednym, wstrząśniętym Eryczkiem. – Zaśmiała się szyderczo. – Loren poszedł cię szukać. Dlatego zginął.

Potrząsnęłam głową. Wściekłość i niesmak zapanowały nad bólem i strachem.

– Ty do tego doprowadziłaś. I obie o tym wiemy. A co więcej, wie także Nyks.

Neferet wybuchnęła śmiechem.

– Już wcześniej wykorzystywałaś jej imię, by mi grozić, a jednak wciąż jestem potężna starsza kapłanką. Podczas gdy ty jesteś tylko małą, głupiutką, porzuconą przez przyjaciół adeptką.

Z trudem przełknęłam ślinę. Miała rację. Ona była kapłanką, a ja nikim. Dokonywałam idiotycznych wyborów, przez które wszyscy się ode mnie odwrócili. A ona wciąż tu rządziła. Choć w głębi serca wiedziałam, ze Neferet kryje w sobie zło i nienawiść, nawet ja, patrząc na nią, nie umiałam tego dostrzec. Była inteligentną, piękną i silna. Wyglądała jak idealne wcielenie starszej kapłanki i osoby wybranej przez boginię. Jak mogłam w ogóle myśleć o stawieniu jej czoła?