– Nie. Moja córka znalazła ciebie, to smutne, ale prawdziwe, że nigdy nie lubiła myśleć samodzielnie. Teraz ty robisz to za nią. Ale jest tu mała niezależna myśl, że Zoey i ja zechcemy odejść z wami, – babcia wciąż mówiła, podając mi moją lawendę i pierwsze wydanie Drakuli, a potem chwytając mój łokieć i stawiając mnie na nogi. – Tu jest Ameryka, a to znaczy, że nie masz prawa myśleć za resztę z nas. Lindo, zgadzam się z Zoey. Jeśli w swojej głowie odnajdziesz trochę rozsądku i zechcesz zobaczyć nas, ponieważ nas kochasz tak jak my cię kochamy, zadzwoń do mnie. Jeśli nie, nie chcę cię więcej słyszeć. – babcia przerwała i potrzasnęła za wstrętem głową w kierunku Johna. – A ty, nie chcę już nigdy więcej usłyszeć cokolwiek od ciebie, nie ważne co się stanie.
Gdy odchodziłyśmy, gonił nas głos Johna, ostry i przerywany złością i nienawiścią. – Oh, znów mnie usłyszycie. Obie. Istnieje wielu dobrych, bogobojnych ludzi, którzy są zmęczeni tolerowaniem waszego zła, którzy wierzą, że już wystarczy. Nie będziemy dłużej żyć obok czcicieli ciemności. Zapamiętajcie moje słowa… poczekajcie i zobaczycie… to czas waszej skruchy…
Na szczęście, szybko znalazłyśmy się poza zasięgiem jego tyrady. Czuła się, jakbym miała się rozpłakać dopóki nie zrozumiałam co moja słodka stara babcia mruczała do siebie.
– Ten człowiek jest jaką cholerna gównianą małpą.
– Babciu! – powiedziałam.
– Oh, Zoey ptaszyno, czy nazwałam męża twojej matki cholerna gównianą małpą na głos?
– Tak, babciu, zrobiłaś to.
Spojrzała na mnie, jej ciemne oczy się iskrzyły.
– To dobrze.
Rozdział czwarty
Babcia próbowała ratować resztę moich urodzin. Przeszłyśmy Utica Square do restauracji Stonehorse, gdzie zdecydowałyśmy się na trochę porządnego tortu. Co oznaczało, że babcia miała dwa kieliszki czerwonego wina, a ja napój gazowany i wielki, lepki kawałek diabelskiego ciasta. (Tak, bawiła nas ta ironia).
Babcia nie starała się naprawiać wszystkiego fabrykując jakieś gówno o tym, że mama nie miała tego na myśli… jest zagubiona… po prostu daj jej czas…bla…bla…bla. Sposób babci był praktyczniejszy i chłodniejszy od tego.
– Twoja mama jest słabą kobietą, która odnajduje siebie poprzez mężczyznę – powiedziała popijając swoje czerwone wino. – Niestety, wybrała naprawdę złego mężczyznę.
– Nigdy się nie zmieni, prawda?
Babcia delikatnie dotknęła mojego policzka, – Mogłaby, Zoey ptaszyno, ale szczerze w to wątpię.
– Lubię to, że mnie nie okłamujesz, babciu. – powiedziałam.
– Kłamstwa niczego nie naprawiają. Nawet nie czynią rzeczy łatwiejszymi, a przynajmniej nie na długo. Najlepiej powiedzieć prawdę i uczciwie posprzątać bałagan.
Westchnęłam.
– Skarbie, czy jest jakiś bałagan, który musisz posprzątać? – spytała babcia.
– Ta, ale na nieszczęście nie należy on do tych uczciwych. – zażenowana uśmiechnęłam się do babci i opowiedziałam jej wszystko o moim katastrofalnym przyjęciu urodzinowym.
– Wiesz, że musisz naprostować tą sprawę z chłopakami. Bo niedługo Heath i Erik sami się za nią wezmą. – uniosła palce, pokazując nimi odległość cala, dla podkreślenia słowa „niedługo”.
– Zrobię to, ale Heath przez prawie tydzień był w szpitalu po tej całej sprawie z seryjnym mordercą, z której go wyratowałam, a potem jego rodzice wywieźli go na Kajmany na świąteczne wakacje. Nawet go nie widziałam przez ostatni miesiąc. Więc naprawdę nie miałam okazji, żeby cokolwiek zrobić w sprawie Heatha i Erika. – skupiłam się na skrobaniu dna mojego talerza, żeby nie patrzeć na babcię. Ta „cała sprawa z seryjnym mordercą” była całkowicie zmyślona, uratowałam Heatha, ale nie od czegoś tak prostego jak zwariowany człowiek. Uratowałam go od grupy stworzeń, których przywódczynią była (i pewnie nadal jest) moja najlepsza przyjaciółka, nieumarła Stevie Rae. Ale nie mogłam powiedzieć tego babci. Nikomu nie mogłam tego powiedzieć, ponieważ za tym wszystkim stała Wysoka Kapłanka Domu Nocy, moja mentorka, Neferet, a ona miała zbyt dobre zdolności psychiczne. Wydawało mi się, że nie może czytać moich myśli, przynajmniej nie za dobrze, ale jeśli komuś powiem, to przeczyta jego lub jej myśli i wszyscy będziemy mieli wielkie kłopoty.
Mówiąc o sytuacji stresowej.
– Może powinnaś wrócić do domu i wszystko naprawić, – powiedziała babcia. A kiedy zobaczyła moje zaskoczone spojrzenie dodała, – Miałam na myśli sprawę z prezentami gwiazdkorodzinowymi, a nie z Heathem i Erikiem.
– Oh, dobrze. Ta, powinnam to zrobić. – przerwałam, myśląc o tym co przed chwila powiedziała babcia. – Wiesz, to miejsce naprawdę staje się moim domem.
– Wiem, – uśmiechnęła się, – i jestem zadowolona. Znalazłaś swoje miejsce, Zoey ptaszyno, i jestem z ciebie dumna.
Babcia odprowadziła mnie do miejsca, gdzie zaparkowałam mojego wiekowego Volkswagena garbusa i uścisnęła mnie na dowidzenia. Podziękowałam jej ponownie za wspaniałe prezenty, a żadna z nas nie wspomniała o mojej matce. Są sprawy o których lepiej nie rozmawiać. Powiedziałam babci, że wracam do Domu Nocy, by naprawić sprawy z moimi przyjaciółmi i naprawdę miałam to na myśli. Lecz zamiast tego odnalazłam siebie jadącą do śródmieścia. Ponownie.
Przez ostatni miesiąc, każdej nocy, za pomocą jakiejś słabej wymówki, albo po prostu wymykając się, nawiedzałam ulice śródmieścia Tulsy. Nawiedzałam…prychnęłam. To było doskonałe słowo do opisu mnie szukającej mojej najlepszej przyjaciółki, Stevie Rae, która umarła miesiąc temu i stała się nieumarła.
Tak, to było tak dziwne jak brzmiało.
Adepci umierali. Wszyscy to wiedzieliśmy. Byłam świadkiem śmierci dwojga spośród trójki, która umarła od czasu, gdy przybyłam do Domu Nocy. Dobrze, więc wszyscy wiedzieli, że możemy umrzeć. To czego nie wiedzieli, to to, że trzech ostatnich adeptów, którzy umarli, zostało wskrzeszonych, albo ponownie ożyli, albo… do diabła. Podejrzewam, że najprostszym sposobem na opisanie tego co zaszło jest to, że zostali stereotypami wampirów: chodzącymi nieumarłymi, będącymi krwiożerczymi potworami, w których nie pozostało nic z człowieczeństwa. Również źle pachnieli.
Wiedziałam, ponieważ miałam pecha zobaczyć to co na początku wzięłam za duchy, czyli pierwszych dwoje martwych adeptów. Kiedy zaczęły się morderstwa ludzkich nastolatków, wyglądało to tak, jakby ktoś próbował wmanewrować w to zabójstwo wampiry. To było do bani, zwłaszcza, że znałam dwóch pierwszych chłopców, którzy zostali zamordowani, a uwaga policji zwróciła się na mnie. Wszystko stało się jeszcze gorsze gdy Heath stał się trzecim zaginionym.
Cóż, nie mogłam pozwolić im go zabić. Dodatkowo, ja i Heath zostaliśmy przypadkowo skojarzeni. Z pomocą Afrodyty rozgryzłam jak podążać za skojarzeniem do Heatha. Policja myśli, że uratowałam nieźle sponiewieranego Heatha z rąk ludzkiego seryjnego mordercy.
A co naprawdę odkryłam?
Moją nieumarłą najlepszą przyjaciółkę i jej obrzydliwych podwładnych. Wydostałam stamtąd Heatha („tam” było starymi śródmiejskimi tunelami pod opuszczonymi magazynami Tulsy) i stawiłam czoło Stevie Rae. Albo temu co z niej zostało.
Bo widzicie, jednym problemem jest to, że nie wierzę iż całe jej człowieczeństwo uległo zniszczeniu, gdy stała się jedną z nieumarłych i wstrętnych byłych adeptów, którzy próbowali zjeść Heatha.
Drugim problemem jest Neferet. Stevie Rae powiedziała mi, że to Neferet stoi za ich nieumarłością, wiem, że to prawda, ponieważ nałożyła ona na Heatha i mnie naprawdę obrzydliwe zaklęcie na chwilę przed pojawieniem się policji. Miało ono spowodować, że zapomnimy o wszystkim co stało się w tunelach. Myślę, że podziałało ono na Heatha. W moim przypadku zaklęcie zadziałało tylko chwilowo. Użyłam mocy pięciu żywiołów by je przełamać.