Выбрать главу

– Doczekał się pułkownik niejednej takiej sprawy.

– Ale ta pierwsza była najważniejsza.

– Wielu ludzi z aparatu nigdy nie ma takiej szansy. Lądują w małych posterunkach i stopnie zdobywają z wysługi lat. I tak od podporucznika aż do emerytury.

– Nie jest tak źle – zaprotestował Kaczanowski – kto jest zdolny, zawsze się wybije.

Porucznik wrócił i zawiadomił, że pokój w domu wczasowym czeka.

– Będę więc pracującym wczasowiczem – roześmiał się podpułkownik – a teraz nie będziemy zabierali czasu komendantowi, ale przejdziemy do wasi zapoznacie mnie ze sprawą, bo nic o niej nie wiem.

Porucznik zaprowadził podpułkownika do swojego pokoju i dokładnie opowiedział o morderstwie Gunhild Persson i o pierwszych krokach śledztwa. Kaczanowski wysłuchał uważnie tego sprawozdania i pochwalił:

– Doskonale się spisaliście, poruczniku. Sądzę, że najlepiej będzie, jeżeli razem poprowadzimy dalsze śledztwo. Wy znacie teren, a ja jako starszy kolega i przyjaciel będę służył swoją radą oraz pomocą.

– Och, panie pułkowniku! – porucznik ze szczęścia gotów był uklęknąć przed Kaczanowskim.

– Tak, tak – powtórzył podpułkownik – prowadźcie nadal śledztwo. Jak ujmiecie przestępcę w co wcale nie wątpię, cała zasługa po waszej stronie.

– Ależ, panie pułkowniku – protestował porucznik.

– Dobrze, dobrze. Nie mówmy o tym więcej. Nie mam dzisiaj nic do roboty, wezmę więc te protokoły i taśmy ze sobą i do jutra je przestudiuję. To wprawdzie trochę wbrew przepisom, ale w ten sposób nie stracimy czasu. Jutro rano naradzimy się, co robić dalej. Odprowadzę pana pułkownika – ofiarował się Stanisław Motyka.

– Boicie się o te materiały śledztwa? – uśmiechnął się Kaczanowski.

– Skądże znowu! Ale i tak idę w tamtą stronę.

– To pojedziemy, bo jeszcze nie odesłałem samochodu. Mam w nim swoje rzeczy.

Nazajutrz podpułkownik zjawił się w gmachu komendy punktualnie o ósmej. Porucznik widząc go wchodzącego do pokoju ucieszył się, że zdążył przyjść pięć minut wcześniej. Kaczanowski położył na stole teczkę z protokołami i taśmy.

– Teraz wiem chyba tyle co i wy – powiedział Kaczanowski – możemy zatem porozmawiać o sprawie.

– Jakie są wnioski pana pułkownika?

– Mamy dwóch podejrzanych. Jednego obciąża przede wszystkim znajomość karate. Drugiego to, że był ostatnim człowiekiem, z którym Szwedkę widziano. Alibi nie mają ani Szaflar, ani Bujak. Co się z nimi dzieje?

– Sprawdzałem. Wczoraj Andrzej Szaflar nie zgłosił się do pracy ani nie usprawiedliwił swojej nieobecności. Milicjant wysłany do niego do domu z poleceniem stawienia się w komendzie, wrócił z niczym. Mieszkanie zamknięte na cztery spusty.

– Wywiał?

– Wszystko na to wskazuje.

– A co z tym drugim?

– Także znikł z Zakopanego. Wprawdzie pojawił się na parę minut w „Nosalu”, ale potem nie można go było znaleźć w żadnym z zakopiańskich lokali, chociaż tam stale zwykle przesiadywał. W „Europie” miał, jak sam mówił, „swoje biuro”. Mieszka z rodzicami, posłaliśmy tam wezwanie na dzisiaj, na godzinę dziewiątą. Ciekawy jestem, czy się stawi?

– Faktem jest – stwierdził podpułkownik – że mordercą może być tylko jeden z nich. Drugi, ten niewinny, nie ma żadnych powodów, aby się ukrywać. Zresztą obaj mogą być niewinni, a przestępcą może być zupełnie ktoś inny stojący poza wszelkimi podejrzeniami.

– To dlaczego się ukrywają?

– Bo się boją. Na pewno doskonale się orientują albo nawet wiedzą z różnych przecieków śledztwa, że ich podejrzewamy. Obawiają się, że jak raz się dostaną w ręce milicji, trudno im będzie dowieść swojej niewinności. Niestety, taką nieufność do aparatu sprawiedliwości jeszcze się często spotyka. Czasem zresztą ta nieufność jest usprawiedliwiona. Przecież w sądach nieraz zapadają wyroki uniewinniające w stosunku do ludzi, którzy przedtem poznali, co to śledztwo i tymczasowe aresztowanie.”

– Przecież nakaz aresztu wydaje prokurator po zapoznaniu się z aktami sprawy.

– Prokurator także jest człowiekiem i może się mylić. Zresztą czasami okoliczności tak się składają, że trudno odróżnić winnego od niewinnego. Niemniej tych obu trzeba jak najprędzej znaleźć.

– Sądzę, że jeżeli Andrzej Szaflar nadal się nie ujawni, trzeba zaopatrzyć się w nakaz przeszukania i otworzyć jego mieszkanie. Jestem pewien, że prokurator podpisze taki nakaz.

– Macie rację – przyznał podpułkownik – ale na tych dwóch naszych podejrzanych nie musimy się wyłącznie skupiać. Trzeba rozglądać się i za innymi podejrzanymi.

– Jakimi?

– Tego jeszcze nie wiem. Ale czy was nie uderzyła pewna okoliczność?

– Co pan pułkownik ma na myśli?

– Nie co, a kogo – poprawił Kaczanowski – tę piątkę Szwedów.

– Nie bardzo rozumiem. Mają bezsporne alibi. W czasie krytycznym wszyscy znajdowali się przy stoliku. Zresztą jaki mieliby powód morderstwa i rabunku bransoletki?

– Powód to nawet porucznik sam podał w rozmowie z Perssonem.

– Powiedziałem tylko tak, aby się uspokoił.

– Słusznie. Ale kto wie, czy nie trafił pan w dziesiątkę? A co do alibi, mają je, bo oni tak twierdzą. Dla mnie uderzające jest to ich staranie, aby jak najprędzej opuścić Zakopane i Polskę.

– W takich okolicznościach…

– Zgadzam się. Rozumiem, że chcą wyjechać. Ale oni posunęli się aż do interwencji dyplomatycznej. Sam ambasador fatygował się w tej sprawie do naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Przecież i tak nie trzymalibyśmy ich tutaj dłużej niż to jest konieczne. Są formalności, które muszą być załatwione. Oni by nawet tę zmarłą zostawili i sami wyjechali.

– Nie wszyscy.

– Wiem. Osterman przecież powiedział, że nigdzie się nie spieszy. Główną sprężyną tych zabiegów jest Persson. Człowiek, którego nie możemy nie podejrzewać.

– Ale cios karate. Nie przypuszczam, żeby pan Persson uprawiał ten sport.

– Sportu na pewno nie uprawiał. Za jego młodych lat karate nie było znane w Europie. Kto wie jednaka czy nie przeszedł jakiegoś tak obecnie modnego na Zachodzie kursu samoobrony, gdzie te ciosy pokazują. Zresztą planując zamordowanie żony, mógł się paru takich ciosów nauczyć. O odpowiedniego instruktora w Sztokholmie nietrudno. A bransoletkę zabrał dla upozorowania mordu rabunkowego.

– Czy mam wezwać na przesłuchanie tych ludzi, którzy są na liście sporządzonej w restauracji zaraz po wypadku?

– Nie. Nie róbmy tłoku w gmachu komendy. Do tych, co mieszkają w pensjonatach najlepiej posłać wywiadowców. Niech z nimi po prostu porozmawiają. Dopiero gdyby znaleźli się tacy, którzy by pamiętali, co się działo przy szwedzkim stoliku, wtedy trzeba sporządzić oficjalny protokół przesłuchania świadka. Naturalnie w grę wchodzą tylko ci, którzy widzieli przy tym stoliku mniej niż pięcioro Szwedów. A z miejscowymi, radziłbym, aby porucznik sam porozmawiał. Prędzej się dogadacie.

– Zakopiańczyków to tam dużo nie było. Najwyżej sześciu czy siedmiu. Odwiedzę ich po południu lub wieczorem. A wywiadowców zaraz poślę w kurs.

Kaczanowski spojrzał na zegarek. Dochodziła dziesiąta.

– Działajcie więc, poruczniku. A ja wybiorę się do Kasprowego”. Porozmawiam trochę ze służbą na temat naszych Szwedów. Jeżeli ich zastanę, od razu oficjalnie przesłucham. Z góry wiem, że nie powiedzą nic innego, ale lepiej, żebyśmy te protokóły u siebie mieli. Podpisany dokument ma zawsze inną wartość, niż taśma magnetofonowa. Jest dziesiąta, a naszego judoki jak nie ma, tak nie ma… Sprawdźcie, czy Andrzej Szaflar zgłosił się dziś do pracy.

Porucznik wykręcił numer Domu Nauczyciela. Zapytał o Szaflara. Przewodnika nadal nie było w pracy. Tyle, że zatelefonował i powiedział, że w ważnych sprawach rodzinnych musiał nagle wyjechać do.Poznania.