Выбрать главу

Wbrew obawom porucznika Stanisława Motyki przewodnik tatrzański Andrzej Szaflar stawił się w budynku Komendy Miejskiej MO z punktualnością co do minuty. To oficjalne „przesłuchanie świadka” nie wniosło do sprawy niczego nowego. Szaflar powtórzył historię uprzednio opowiedzianą obu oficerom milicji w szałasie na Hali na Stołach.

Pani Marysia z „Kmicica” doskonale pamiętała wysokiego, tęgiego cudzoziemca, który pewnego dnia rozmawiając z Andrzejem Szaflarem popijał z wielkim upodobaniem francuski koniak i potem zapłacił wysoki rachunek. Kelnerka nawet widziała, że ten cudzoziemiec dawał Szaflarowi jakieś zielone banknoty. Ale czy to były dolary, czy też korony czeskie, tego pani Marysia nie mogła stwierdzić. Także nie przypominała sobie dokładnej daty tej rozmowy.

Za to pani Basia z Kawiarni „Nosal” zapamiętała datę rozmowy Szaflara z Gunhild Persson. Podała również dość dokładną godzinę tej rozmowy. Po prostu kawiarnia otwarta jest do godziny dziesiątej wieczorem. Pół godziny przed tym kelnerki inkasują rachunki gości siedzących przy stolikach. Właśnie wtedy pani Basia pobrała należność od Andrzeja za małą kawę i szklaneczkę soku grejpfrutowego. Sok piła Szwedka, Andrzej zaś kawę. Zaraz po zapłaceniu rachunku para ta opuściła kawiarnię. Mogło więc być najwyżej pięć minut po wpół do dziesiątej.

Meldunek o zbrodni wpłynął do milicji, a porucznik Motyka zanotował wtedy czas, o godzinie dziesiątej dwanaście. Od znalezienia Gunhild Persson leżącej bez życia w toalecie hotelu „Nosal” do zawiadomienia milicji mogło upłynąć najwyżej pięć minut. Szatniarz. Józef Malinowski, przecież zeznał, że Szwedka i przewodnik dość długo rozmawiali w holu i że to było około wpół do dziesiątej. Szatniarz zapamiętał, że ta para pocałowała się przy pożegnaniu i że po wyjściu Szaf lara Szwedka usiadła na jednym z foteli stojących pod ścianą holu.

Tak więc sporo tego, co zeznał Andrzej Szaflar potwierdzało się opowiadaniem innych świadków. W tym samym mniej więcej terminie Franek Karate widział przewodnika na Krupówkach. Ale to alibi nie było pełne. Brakowało co najmniej dwudziestu minut. W tym czasie Szaflar mógł niepostrzeżenie wrócić do „Nosala” i dokonać zbrodni. Tej ewentualności śledztwo nie mogło pominąć, chociaż obecnie obaj oficerowie milicji uważali to – za mało prawdopodobne.

Panowie: Rolf Persson i Marek Daniec okazali się również punktualni. Podpułkownik Janusz Kaczanowski najpierw zaprosił do pokoju przemysłowca, a jego sekretarza zawiadomił, że będzie przesłuchany w drugiej kolejności. Przesłuchanie prowadził sam podpułkownik, zaś protokołował porucznik. Po zapisie w protokole personaliów Szweda, ten oświadczył:

– Nie będę odpowiadał na żadne pytania, jak tylko w obecności mojego adwokata.

Kaczanowski uśmiechnął się:

– A którego z zakopiańskich mecenasów pan wybrał?

– Sprowadzę swojego stałego radcę prawnego ze Sztokholmu.

– Muszę pana pouczyć. Nie znam przepisów procedury szwedzkiej, ale polski kodeks postępowania karnego nie przewiduje obecności adwokata w postępowaniu przygotowawczym i to w dodatku przy przesłuchaniach świadka. A właśnie w charakterze świadka został pan wezwany tutaj.

Szwed uparcie milczał.

– Również polskie prawo nie przewiduje występowania przed polskimi urzędami i przed polskimi sądami innych adwokatów, jak wyłącznie obywateli polskich. A nawiasem mówiąc, tak się panu spieszyło z powrotem do Szwecji, a teraz pan chce z jej stolicy sprowadzać sobie adwokata, co, gdyby było dopuszczalne w naszej procedurze, znowu przedłużyłoby wasz pobyt w Zakopanem.

– Nie zabiłem mojej żony.

– Jeszcze raz powtarzam – tłumaczył podpułkownik – że będzie pan przesłuchany jako świadek, a nie jako podejrzany.

– Odmawiam jakichkolwiek zeznań – uparcie powtórzył Persson.

– Znowu muszę wyjaśnić, że w myśl polskiego kodeksu postępowania karnego, artykułu 166, świadek może uchylić się od odpowiedzi na pytanie, jeżeli odpowiedź mogłaby go narazić na odpowiedzialność karną. – Kaczanowski następnie przetłumaczył dosłownie na język angielski, w nim bowiem toczyła się rozmowa, treść zacytowanego artykułu i wyjaśnił, że odmowa złożenia przez świadka zeznań powoduje karę pieniężną, a także wobec takiego świadka może być zastosowany areszt do trzydziestu dni.

– To niech Marek Daniec będzie obecny przy moim przesłuchaniu.

– Daniec nie może być obecny, bo i on jest świadkiem. W czasie postępowania przygotowawczego nie przewiduje się przy przesłuchaniach świadków osób trzecich. Tylko rozprawa sądowa toczy się przy drzwiach otwartych i tam świadek zeznaje wobec sądu i ludzi przysłuchujących się rozprawie.

– Żądam przeto – Szwed najwidoczniej postanowił nie dopuścić do przesłuchania – aby był obecny tłumacz znający język szwedzki. Nie znam polskiego i nie wiem, co panowie piszą w swoich protokołach.

– Był pan już raz przesłuchiwany przeze mnie. Protokół został sporządzony w języku angielskim, którym obaj władamy. Pan podpisał ten protokół nie zgłaszając żadnych zastrzeżeń, co do jego treści. Dzisiejsze przesłuchanie będzie prowadzone w tym języku, a dopiero później protokoły przetłumaczy się na język polski. Tłumacza z języka szwedzkiego w Zakopanem nie mamy. Możemy sobie jednak z tym poradzić. Przebywa w Zakopanem szwedzki dziennikarz pan Sven Breman. Włada on polskim na tyle, że może spełniać rolę tłumacza. Zaprzysiężymy go, aby wszelkim formalnościami stało się zadość. Czy to panu odpowiada?

– Ten pismak codziennie wypisuje na temat tej zbrodni niesłychane brednie w szwedzkiej prasie i niedwuznacznie wskazuje w tych wypocinach na mnie jako na mordercę Gunhild. Nie zgadzam się.

– Przedstawiłem panu wszystkie możliwości. Po raz ostatni pytam, czy będzie pan zeznawał?

– Poskarżę się w naszej ambasadzie, w Warszawie.

– Przysługuje panu takie prawo. Czy zeznaje pan?

– Znajduję się pod przymusem: Zmuszacie mnie, abym zeznawał wbrew mojej woli.

– Obowiązujące w tym kraju prawo tego od pana wymaga. Jeszcze raz powtarzam, że nikt nie żąda od pana odpowiedzi na pytania, jeżeli udzielenie odpowiedzi mogłoby pana narazić na odpowiedzialność karną. Pouczam pana również, że za fałszywe zeznania grozi surowa kara.

– Czego ode mnie chcecie?

– Pierwsze moje pytanie: czy dawał pan Andrzejowi Szaflarowi jakieś pieniądze? Ściśle mówiąc siedemset dolarów w banknotach po sto.

Rolf Persson zawahał się z odpowiedzią, wreszcie wystękał:

– Dawałem.

– Za co?

– Opiekował się naszą grupką. Zabierał na wycieczki w góry.

– Jedynie za to?

– Gunhild bardzo lubiła tańczyć. On także z nią tańczył. Codziennie przychodził na dansingi. Przecież musiał mieć na to pieniądze. Nie stać go było na bywanie w takich drogich lokalach.

– Pan chciał się rozwieść z żoną?

– To są moje prywatne sprawy.

– Toteż nie pytam pana o to przez zwykłą ciekawość, lecz jako prowadzący śledztwo w sprawie zamordowania Gunhild Persson.

– Ostatnio nasze stosunki z Gunhild były nieco naprężone. Ale nie było mowy o rozwodzie.

– Ze względu – zapytał podpułkownik – na testament Thorstena Berggrena?

Na te słowa Rolf Persson zaczerwienił się.

– Pan wie o tym testamencie? – zapytał.

– My w ogóle znacznie więcej wiemy, niż to się panu zdaje. Według klauzuli tego testamentu strona winna rozwodu praktycznie rzecz biorąc traci wszystko. Pan, stanowisko generalnego dyrektora koncernu. Pani Gunhild, prawo rozporządzania akcjami i prezesurę rady nadzorczej. Chcąc się rozwieść, musiał pan udowodnić winę Gunhild.

– Mogę pana zapewnić, że nigdy z żoną nie mówiłem o rozwodzie.