Выбрать главу

– Zapłacił komuś za „mokrą robotę”? Podpułkownik roześmiał się.

– To już zbyt amerykańska hipoteza. W Polsce, na szczęście, nie mamy takich fachowców do wynajęcia. Ten rodzaj usług jakoś się w kraju nie przyjął. Z zagranicy Persson także nie sprowadził sobie karateki.

– Jeśli i Persson jest niewinny, to kto zabił jego żonę? Jak na razie wszyscy podejrzani wyślizgują się nam z ręki jak piskorze. Mieliśmy ich trzech, a teraz żaden nam nie pozostał.

– To prawda.

– Jakie są wnioski pana pułkownika?

– Wniosek jest jeden. Za to bardzo prosty.

– Jaki?

– Po prostu musieliśmy popełnić jakiś błąd w naszym śledztwie. Coś musieliśmy przeoczyć, o czymś musieliśmy zapomnieć i dlatego nic nam z tej pracy nie wyszło.

– Co teraz zrobimy? – porucznik był zupełnie zrezygnowany.

– Niestety, trzeba zacząć na nowo.

– Od – nowa zaczynać śledztwo? – przestraszył się porucznik. – Ponownie ludzi wzywać do komendy i przesłuchiwać? Ci Szwedzi gotowi naprawdę poskarżyć się naszym najwyższym władzom o złośliwe przetrzymywanie ich w Zakopanem. A świadkowie? Powiedzą nam tylko to, co już raz zeznali.

– Macie rację, poruczniku. Najmniej obawiam się reakcji naszych Szwedów. Dzisiaj żaden z nich nawet ust nie otworzył w sprawie wyjazdu stąd. Nie ma także najmniejszego celu zaczynanie na nowo przesłuchań. To nie przesłuchiwani popełnili błędy, lecz ci, którzy ich przesłuchiwali. To znaczy my. Najwidoczniej nie opanowaliśmy dokładnie całego materiału, jaki nam śledztwo dostarczyło. Trzeba ten błąd naprawić.

– W jaki sposób?

– W bardzo prosty. Nam się zdaje, że znamy treść Jeżących przed nami akt sprawy. Zbytnio zaufaliśmy swojej pamięci i swojej spostrzegawczości. Teraz trzeba to naprawić i wziąć się solidnie za studiowanie tych papierków. Aż do znudzenia, czy też nauczenia się ich na pamięć. Jest nas dwóch. Co jeden przeoczy, drugi powinien zauważyć.

– Nie sądzę, abyśmy o czymś zapomnieli.

– Zapomnieć można to, co się raz już wiedziało. Myśmy niczego nie zapomnieli, ale zapewnie czegoś nie spostrzegliśmy. Duża różnica.

– Czytałem te dokumenty – bronił się porucznik. – Doskonale pamiętam zeznania ludzi, których przesłuchiwałem.

– To wam się, poruczniku, tak zdaje. Proponuję, siadajcie od razu tutaj za biurkiem i od początku studiujcie akta. I jeszcze raz, i drugi i tak dalej. Nie sugerujcie się tym, że je znacie i że to nuda, bezużyteczna praca. Za każdym razem czytajcie je tak, jakbyście nigdy ich przedtem nie mieli w ręku. A wieczorem, powiedzmy tak około godziny ósmej, przyniesiecie mi tę teczkę do mojego pensjonatu. Wtedy ja z kolei wezmę się, za robotę. Choćbym całą noc miał poświęcić na czytanie. Jutro, kiedy się spotkamy w tym pokoju, wymienimy nasze uwagi.

– A jeżeli nic nie znajdziemy?

– To trudno. Wtedy trzeba będzie nas odwołać i powierzyć prowadzenie śledztwa komuś lepszemu. Ja na pewno dostanę mocno po łapach od moich zwierzchników, a wy, poruczniku, stracicie okazję brania udziału w rozwiązaniu może najciekawszej sprawy w waszej obecnej i przyszłej karierze milicyjnej. Lepiej więc do tego nie dopuścić.

– Już się biorę do roboty – argumenty podpułkownika podziałały na młodego oficera jak na konia smagnięcie biczem.

– A ja – zadecydował Kaczanowski – pójdę na nieco wcześniejszy obiadek. A potem korzystając z ładnej pogody wybiorę się na spacer do Doliny Ołczyskiej. Bardzo ją lubię. Chyba najbardziej ze wszystkich podzakopiańskich dolinek. Taki spacer zawsze mi pomaga w myśleniu. A mam dużo do przemyślenia. Oczekuję; was, poruczniku, u siebie o ósmej wieczorem.

Rozdział XI

Ciekawe obyczaje mrówek faraona

Kiedy następnego dnia „obaj oficerowie, podpułkownik Janusz Kaczanowski i porucznik Stanisław Motyka, spotkali się w Komendzie Miejskiej MO w Zakopanem, starszy rangą wyraźnie był niewyspany. Dotrzymał przyrzeczenia, bo całą noc studiował akta śledztwa w sprawie zabójstwa Gunhild Persson. Porucznik dużo młodszy od swojego wyższego stopniem kolegi trzymał się lepiej, ale i on także zarwał kawał nocy na rozmyślaniach nad tą tak trudną do rozwikłania sprawą.

– Jak tam wasza praca, poruczniku? – zapytał podpułkownik. – Znaleźliście coś ciekawego, co dotychczas uszło waszej uwagi?

– Znalazłem – triumfalnie obwieścił Stanisław Motyka. – Pan pułkownik miał rację każąc mi czytać te akta w kółko od początku do końca i z powrotem.

– Co odkryliście?

– Są pewne sprzeczności w zeznaniach. Nie zwróciłem na to przedtem uwagi. Zresztą nawet to zauważyłem, ale nie przywiązywałem wtedy do tego specjalnej wagi. A to może być bardzo ważne.

– Słucham?

– Cała piątka Szwedów jednomyślnie zeznała, że co najmniej przez pół godziny przed wykryciem tego nieszczęścia wszyscy siedzieli przy stoliku. Jedli melbę i pili kawę. Jeden z przesłuchiwanych przeze mnie kelnerów potwierdził zresztą te zeznania. Natomiast drugi uważał, że przy szwedzkim stoliku nie było kompletu, że siedziały tam dwie, a najwyżej trzy osoby. Jeszcze wyraźniej mówił o tym Franciszek Bujak. Nasz Karate stwierdził bowiem, że w krytycznym momencie przy stoliku siedziały trzy osoby. Małżeństwo Ostermanowie i Marek Daniec. Pana Perssona Bujak gdzieś zauważył. Tylko nie pamięta czy na sali, czy też w holu. Wie jednak, że nie było go przy stoliku i że Szwed stał, a nie siedział.

– To rzeczywiście ważne spostrzeżenie. Niedwuznacznie wskazuje ono na to, że Szwedzi solidarnie kłamali, aby osłonić jednego z nich. W tej sytuacji Rolf Persson nie ma alibi. Mógł zejść za żoną na dół do toalet i tam jednym ciosem w prawą skroń rozwikłać swoje małżeńskie problemy.

– Właśnie. To samo i mnie przyszło do głowy. Z chwilą kiedy alibi zostało podważone, Rolf Persson automatycznie wraca do nas jako najbardziej podejrzany o tę zbrodnię.

– To prawda. Ale ja mimo wszystko nie wierzę, aby przemysłowiec był mordercą.

– Dlaczego?

– Między innymi dlatego, że zbrodnię popełniono w damskiej toalecie. Można Perssonowi dużo zarzucać, ale nie można o nim powiedzieć, że jest źle wychowany. Taki człowiek miałby pewien odruch warunkowy nie pozwalający mu wejść do damskiej toalety.

– Taki sam odruch warunkowy ma każdy człowiek przed popełnieniem zbrodni morderstwa.

– Zgoda. Toteż zabójca na pewno najpierw musiał pokonać opory wewnętrzne, a dopiero potem zrealizował swój zamiar. Ale pokonując wrodzoną każdemu człowiekowi uczciwość, zabraniającą odbierania życia swemu bliźniemu, na pewno nie walczył z przy uczonym od dzieciństwa nawykiem, że mężczyzna nie wchodzi do damskiej toalety. Przecież chcąc zaskoczyć Gunhild tak, aby ta kobieta nie narobiła alarmu, zabójca musiał się w tym pomieszczeniu znaleźć przed nią. Jaką miał pewność, że pierwszą osobą, która tam wejdzie, będzie Szwedka? Skąd wiedział, że w toalecie, w którejś z kabin nie ma jakiejś innej osoby płci żeńskiej? A poza tym za niewinnością Perssona przemawiają te argumenty, które już przytaczałem wczoraj. Waga waszego odkrycia, poruczniku, polega nie na tym, że obciąża ono dodatkowo przemysłowca, lecz na czymś innym, znacznie ważniejszym.

– Na czym?

– Na tym, że wszyscy Szwedzi kłamią. Celowo zeznawali nieprawdę. A to dlatego, że albo wiedzą, kto jest zabójcą, albo przynajmniej domyślają się tego i z jakichś nie znanych narn powodów usiłują go ocalić przed wymiarem sprawiedliwości.