– Wyjedź z kraju.
– Słucham?
– Ja pokrywam koszty. Wybierz sobie jakieś miejsce, załatwię wszelkie formalności. Otworzę ci konto.
– To twój sposób na pozbywanie się problemów? Wysyłasz je do Europy? Przepraszam, ale ja mam tu swoje życie.
– Właśnie. Jeśli zostaniesz, to możesz się z nim pożegnać.
– Będziesz musiała wymyślić coś lepszego. Jeśli zgodzisz się na współpracę, możemy naprawdę czegoś dokonać. Porozmawiaj ze mną. Zaufaj mi. Nie przyjechałem tutaj zmuszać cię do czegokolwiek. Ale nie przyjechałem też wysłuchiwać bzdur.
– Ja mówię prawdę. Grozi ci poważne niebezpieczeństwo! Donovan już nie słuchał. Pocierając brodę, myślał głośno:
– Podobne życiorysy. Wszyscy ubodzy, bez perspektyw. Jak to działa na wyobraźnię, liczba graczy znacznie wzrosła. – Chwycił ją za rękę i ścisnął. – No, LuAnn, dziesięć lat temu ktoś ci pomógł uciec z kraju. Byłaś już bogata. Sam potrafię dojść co i jak, naprowadź mnie tylko na właściwy trop. To może być temat na miarę porwania dziecka Lindbergha i tajemnicy zamachu na Kennedy’ego. Muszę poznać prawdę. Rząd za tym stoi? Co miesiąc zarabiają na tej imprezie miliardy. A z kogo je wysysają? Z nas. Ukryte opodatkowanie. – Donovan zatarł ręce. – Czy nici sięgają do samego Białego Domu? Powiedz, że tak.
– Niczego nie powiem. A to dlatego, że nie chcę cię jeszcze bardziej narażać.
– Jeśli pójdziesz na współpracę, zwyciężymy oboje.
– Zostać zamordowaną to dla mnie żadne zwycięstwo. A dla ciebie?
– Daję ci ostatnią szansę.
– Czy ty mi wreszcie uwierzysz?
– W co?! – ryknął. – Nic mi jeszcze nie powiedziałaś!
– Gdybym powiedziała, co wiem, to tak, jakbym ci przyłożyła pistolet do głowy i nacisnęła spust.
Donovan westchnął.
– No więc odwieź mnie do mojego samochodu. Nie wiem, LuAnn, więcej się po tobie spodziewałem. Dorastałaś w nędzy, sama wychowywałaś dziecko, a potem ten nieprawdopodobny przełom. Myślałem, że twarda z ciebie sztuka.
LuAnn milczała przez chwilę, a potem bardzo cicho, jakby obawiała się, że ktoś może ich podsłuchać, powiedziała:
– Panie Donovan, z osobnikiem, którego pan szuka, nie ma żartów. Powiedział mi, że zabije pana, bo prawdopodobnie za dużo pan wie. I zrobi to. Jeśli natychmiast nie wyjedzie pan z kraju, znajdzie pana, a wtedy będzie źle. Ten człowiek może wszystko. Wszystko.
Donovan parsknął pogardliwie, i nagle twarz mu stężała. Odwrócił się powoli, dotarło do niego znaczenie tego, co przed chwilą usłyszał.
– Między innymi zrobić bogaczkę z ubogiej dziewczyny z Georgii?
Zauważył, że LuAnn lekko drgnęła. Oczy mu się rozszerzyły.
– Jezu, na tym rzecz polega, tak? Powiedziałaś, że ten człowiek może wszystko. To on sprawił, że wygrałaś na loterii, prawda? Podejrzana o morderstwo kobieta, prawie jeszcze nastolatka, wymyka się policji…
– Panie Donovan, proszę.
– Wypełnia kupon loterii, a zaraz potem wsiada w pociąg i jedzie do Nowego Jorku, gdzie ma się odbyć ciągnienie. I proszę, wygrywa sto milionów dolców. – Donovan pacnął otwartą dłonią w deskę rozdzielczą. – Boże, loteria krajowa była ustawiona.
– Panie Donovan, musi pan zostawić ten temat.
Donovan spurpurowiał na twarzy.
– O nie, LuAnn. Ja tego nie zostawię. Wiedziałem, że nie mogłaś się wymknąć sama z obławy zarządzonej przez nowojorską policję i FBI. Ktoś ci pomógł. Bardzo pomógł. A do tego ta wyrafinowana przykrywka, pod którą żyłaś w Europie. Twoi „idealni” ludzie od zarządzania finansami. Ten facet to wszystko zorganizował. Wszystko, mam rację? Mam? – LuAnn milczała. – Boże, wierzyć mi się nie chce, że wcześniej na to nie wpadłem. Dopiero teraz wszystko zaczyna się zazębiać. Przez miesiące kręciłem się w kółko, a teraz… – Obrócił się twarzą do niej. – I ty nie jesteś jego jedyną podopieczną, prawda? Ta jedenastka, która nie zbankrutowała też? A może nie tylko oni. Mam rację?
LuAnn kręciła już energicznie głową.
– Proszę przestać.
– Nie zrobił tego za darmo. Musieliście mu oddać część swoich wygranych. Ale jak on to ustawił? Dlaczego? Co robi z takimi ogromnymi sumami? Czy to jedna osoba? – Donovan sypał pytaniami jak z rękawa. – Kto, co, kiedy, dlaczego, jak? – Chwycił LuAnn za ramię. – Dobrze, przyjmuję do wiadomości twoje ostrzeżenie, że ten, który za tym stoi, jest bardzo niebezpieczny. Ale nie zapominaj o potędze prasy, LuAnn. Kładła na łopatki większych aferzystów. Uda nam się, jeśli połączymy siły. – LuAnn milczała. Donovan puścił jej ramię. – Proszę tylko, żebyś się nad tym zastanowiła, LuAnn. Ale czas pogania.
Zatrzymali się obok jego samochodu. Donovan wysiadł, ale zaraz zajrzał z powrotem przez otwarte drzwiczki.
– Pod tym numerem czekam na wiadomość od ciebie. – Podał jej wizytówkę. LuAnn nie wzięła jej.
– Nie chcę wiedzieć, gdzie cię szukać. Będziesz bezpieczniejszy. – I nagle chwyciła go za rękę. Ścisnęła ją tak, że Donovan skrzywił się z bólu.
– Weź to. – Wyjęła z torebki pękatą kopertę. – Masz tu dziesięć tysięcy dolarów. Spakuj się, jedź na lotnisko, wsiądź do samolotu i wynoś się stąd w diabły. Zadzwoń do mnie, kiedy już się gdzieś urządzisz, to prześlę ci tyle pieniędzy, że do końca życia starczy ci na hotele i restauracje.
– Ja nie chcę pieniędzy, LuAnn. Chcę prawdy.
– Do jasnej cholery! – krzyknęła niemal LuAnn. – Robię, co mogę, żeby ocalić ci życie!
Upuścił swoją wizytówkę na fotel pasażera.
– Ostrzegłaś mnie i dziękuję ci za to. Ale jeśli nie chcesz mi pomóc, to poszukam informacji gdzie indziej. Tak czy owak, ten artykuł ujrzy światło dzienne. – Spojrzał na nią z troską. – Jeśli ten osobnik jest chociaż w połowie tak niebezpieczny, jak twierdzisz, to może sama pomyśl o wyniesieniu się stąd w diabły. Kto wie, czy nie ma teraz na celowniku mojego tyłka, ale to tylko mój tyłek. Ty masz dziecko. – Urwał i na odchodnym dorzucił jeszcze: – Mam nadzieję, że oboje z tego wybrniemy, LuAnn. Naprawdę.
Podszedł do swojego wozu, wsiadł i odjechał. LuAnn patrzyła za nim przez chwilę, a potem wzięła głęboki oddech, by uspokoić rozdygotane nerwy. Jeśli szybko czegoś nie zrobi, Jackson zabije tego człowieka. No dobrze, ale co ma robić? Przede wszystkim nie informować Jacksona o spotkaniu z Donovanem. Rozejrzała się po parkingu, czy Jackson gdzieś się tu nie kręci. Nie, to bez sensu. Ten kameleon mógł być teraz kimkolwiek. I naraz serce podeszło jej do gardła. Czy nie założył jej czasem podsłuchu w telefonach? Jeśli tak, to wie, że Donovan do niej dzwonił, że umówili się na spotkanie. A jeśli wie, to najprawdopodobniej ją śledził. A teraz pojechał za Donovanem. Spojrzała na szosę. Samochodu Donovana nie było już widać. Rąbnęła pięścią w kierownicę.
Nie wiedziała, że Jackson nie założył podsłuchu w jej telefonach. Ale nie zdawała sobie również sprawy, że do podłogi pod jej fotelem przytwierdzony jest mały nadajnik. Ktoś inny słyszał całą jej rozmowę z Donovanem.
ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY PIERWSZY
Riggs wyłączył odbiornik i odgłosy docierające z BMW LuAnn ucichły. Ściągnął powoli słuchawki z głowy, usiadł za biurkiem i odetchnął głęboko. Słyszał całą rozmowę LuAnn Tyler z mężczyzną, który okazał się dziennikarzem i nazywał się Thomas Donovan. To nazwisko nie było mu obce. Widywał je od lat w gazetach. Nie spodziewał się jednak natknąć przy okazji na coś, co miało wszelkie znamiona szeroko zakrojonej afery.