– Z małą pomocą przyjaciół.
LuAnn zjeżyła się i wstała powoli. Popełniła właśnie największy w życiu błąd.
Riggs zauważył jej konsternację i uniósł dłoń.
– Na razie wiem o tym tylko ja – powiedział najspokojniej, jak potrafił. – Poskładałem w całość informacje pozbierane z różnych źródeł i strzeliłem na ślepo. – Po chwili wahania dorzucił: – Podłożyłem też pluskwę w twoim samochodzie. Słyszałem od początku do końca twoją rozmowę z Donovanem.
– Kim ty, u diabła, jesteś?! – wysyczała LuAnn i nie spuszczając z niego wzroku, namacała zatrzask torebki, w której spoczywał pistolet.
Riggs patrzył jej w oczy.
– Kimś bardzo do ciebie podobnym – odparł ku jej zaskoczeniu. Zmroziły ją te słowa. Riggs wstał, wsunął ręce w kieszenie, oparł się o półkę z książkami i zapatrzył na kołyszące się na wietrze drzewa za oknem. – Moja przeszłość okryta jest tajemnicą, a obecne życie to mistyfikacja. – Spojrzał na nią. – Oszukuję. Ale w słusznej sprawie. – Uniósł brwi. – Jak ty.
LuAnn przeszedł dreszcz. Nogi się pod nią ugięły. Usiadła na podłodze, tam gdzie stała. Riggs ukląkł przed nią i wziął ją za rękę.
– Czasu mamy niewiele, nie będę więc owijał w bawełnę. Przeprowadziłem wywiad na twój temat. Zrobiłem to dyskretnie, ale mimo wszystko należy się spodziewać reakcji. Jesteś gotowa mnie wysłuchać?
LuAnn przełknęła z trudem ślinę i kiwnęła głową. Strach znikł z jej oczu, zastąpił go tam niczym niezmącony spokój.
– FBI interesuje się tobą od dnia, kiedy uciekłaś z kraju. Sprawę odłożono na jakiś czas na półkę, ale jej nie umorzono. Wiedzą, że gdzieś tam jesteś, może nawet wiedzą, jak wygrałaś, ale nie wiedzą gdzie i nie potrafią niczego dowieść.
– Jeśli podłożyłeś pluskwę w moim samochodzie, to musiałeś wiedzieć, że Donovan do niego wsiądzie.
Riggs kiwnął głową i pomógł jej wstać. Usiedli ramię w ramię na kanapie.
– Bankructwa. Bardzo sprytne. Federalni jeszcze na to nie wpadli. Wiesz, jak to się odbywało?
LuAnn pokręciła głową.
– Czy stoi za tym jakaś grapa ludzi, jakaś organizacja? Donovan twierdzi, że rząd. Tylko mi nie mów, że ma rację. To by było zbyt skomplikowane.
– To nie rząd. – LuAnn mówiła teraz spokojnie, choć na jej twarzy błąkał się jeszcze strach wywołany wyjściem na jaw długo skrywanych tajemnic. – O ile mi wiadomo, stoi za tym jedna osoba.
Riggs popatrzył na nią z niedowierzaniem.
– Jedna osoba? Niemożliwe.
– Ma współpracowników, dwóch nawet znam, ale mózgiem jest na pewno on.
– Czy jednym z tych ludzi był Charlie?
LuAnn znowu drgnęła.
– Skąd to przypuszczenie?
Riggs wzruszył ramionami.
– Ta historia z wujkiem jest trochę naciągana. Zauważyłem też, że nie macie przed sobą tajemnic. Sprawdzając ciebie, nie natknąłem się na żadną wzmiankę o jakimkolwiek wujku, przyjąłem więc, że pojawił się na scenie po tym przekręcie z loterią.
– Nie odpowiem na to pytanie. – Ani myślała obciążać Charliego.
– Rozumiem. A ten „mózg”? Co możesz mi o nim powiedzieć?
– Każe siebie nazywać Jacksonem. – LuAnn urwała nagle, dziwiąc się samej sobie, że to mówi. Wypowiadając jego nazwisko, zamknęła oczy i wyobraziła sobie, co Jackson zrobiłby z nią, z nimi wszystkimi, gdyby się dowiedział, co tu właśnie ujawnia. Obejrzała się instynktownie przez ramię.
Riggs ścisnął ją za rękę.
– Nie jesteś już sama, LuAnn. Z jego strony nic ci teraz nie grozi.
O mało nie parsknęła śmiechem.
– Matthew, będziemy mieli niebywale szczęście, jeśli on zabije nas od razu, bez tortur.
Riggs poczuł, jak drży jej ręka. Zaniepokoiło go to, bo wiedział przecież, że jest silna i odważna.
– Może poczujesz się lepiej, kiedy ci powiem, że miewałem swego czasu do czynienia z rozmaitymi typami spod ciemnej gwiazdy i jakoś żyję. Każdy ma swoje słabe strony.
– Tak, to prawda – bąknęła bez przekonania LuAnn.
– Jeśli chcesz czekać z założonymi rękami, aż cię zabije, to proszę bardzo – ofuknął ją Riggs. – Ale nie potrafię zrozumieć, jak to może pomóc Lisie. Jeśli ten facet jest tak bezwzględny, jak twierdzisz, to myślisz, że zostawi ją w spokoju?
– Ona o niczym nie wie.
– Ale Jackson nie ma co do tego pewności. Założy, że Lisa jest we wszystko wprowadzona i że trzeba ją na wszelki wypadek wyeliminować.
– Wiem – przyznała LuAnn. Przetarła dłonią twarz i spojrzała na niego bezradnie. – Nie rozumiem, dlaczego chcesz mi pomóc. Nawet mnie nie znasz. A ja przyznałam ci się przed chwilą do popełnienia przestępstwa.
– Powiedziałem już, że cię sprawdziłem. Znam twoją przeszłość. Jackson cię wykorzystał. Do diabła, będąc na twoim miejscu, też bez zastanowienia chwyciłbym się szansy zostania bogatym.
– Problem polega na tym, że ja się jej bez zastanowienia nie chwyciłam. Zdecydowałam się w to nie wchodzić, ale najpierw odkryłam, że Duane handluje narkotykami, a zaraz potem ile sił w nogach uciekałam z dzieckiem na ręku z przyczepy, w której leżały dwa trupy. Chyba… chyba nie miałam wyboru. Musiałam zniknąć.
– Rozumiem cię, LuAnn. Naprawdę.
– Od tamtego czasu wciąż uciekam. Boję się własnego cienia, boję się, że wszystko się wyda. To tylko dziesięć lat, a mnie się wydaje, że upłynęło już sto. – Pokręciła głową i splotła dłonie.
– Jak rozumiem, Jackson kręci się w okolicy.
– Czterdzieści pięć minut temu widziałam go w swoim ogrodzie.
– Co?
– Nie wiem, co tam robił, ale przypuszczam, że przygotowywał grunt pod wprowadzenie w życie planu, który uknuł.
– Jakiego planu?
– Na początek chce zabić Donovana.
– Słyszałem, jak go ostrzegałaś.
– A potem weźmie się prawdopodobnie za nas. – LuAnn ukryła twarz w dłoniach.
– Więcej go nie zobaczysz.
– O nie, Matt. Muszę się z nim spotkać. I to wkrótce.
Spojrzał na nią wstrząśnięty.
– Zwariowałaś?
– Wczoraj wieczorem Jackson zjawił się niespodziewanie w mojej sypialni. Odbyliśmy długą rozmowę. Obiecałam mu, że postaram się lepiej ciebie poznać. Nie żądał, żebym poszła z tobą do łóżka, ale tak jakoś wyszło.
– LuAnn, nie możesz…
– Mało brakowało, a by cię zabił. Wczoraj wieczorem w chacie. Pewnie wróciłeś tam po swojego jeepa. Powiedział mi, że miał cię na wyciągnięcie ręki. Masz szczęście, że żyjesz.
Riggs opadł na oparcie kanapy. A więc instynkt go nie zawiódł. To pokrzepiające, pomimo że nieświadomie otarł się o śmierć.
– Chciał cię sprawdzić. Niepokoi go twoja niejasna przeszłość. Zamierza cię prześwietlić, a gdyby natrafił na coś niepokojącego, zabić.
– Ale?
– Ale powiedziałam, żeby zostawił to mnie.
– Ryzykowałaś.
– Nie tak jak ty, kiedy nadstawiałeś karku za mnie. Miałam wobec ciebie dług wdzięczności. I nie chciałam, żeby coś ci się stało. Na dodatek przeze mnie.
Riggs rozrzucił szeroko ręce.
– A co miał z tego ustawienia loterii? Oddałaś mu część swojej wygranej?
– Całą. – Riggs wpatrywał się w nią tępo. – Obracał tymi pieniędzmi przez dziesięć lat. Tak było w umowie i ten okres właśnie minął. Inwestował i wypłacał mi część zysków z tych inwestycji.
– Miał do dyspozycji sto twoich milionów?! Ile zarabiałaś rocznie?