Выбрать главу

Sytuacja była rozpaczliwa. Lata mijały jak dni i Starsza Pani czuła się niczym stary balonik, z którego uszły resztki powietrza zostawiając sflaczałą powłokę…

Nagle, w tej dramatycznej chwili, kiedy zdawało się, że znikąd nie można wyglądać ratunku, Listonosz przyniósł jej list następującej treści:

Z UWAGI NA KATASTROFALNE PODROŻENIE CZASU, PROPONUJEMY OD DZIŚ LICZYĆ GODZINĘ ZA ROK, A NIE ZA MIESIĄC. W TEN SPOSÓB ZOSTANIE NAM DO DYSPOZYCJI JESZCZE TRZYSTA SZEŚĆDZIESIĄT LAT.

List był bez podpisu i bez adresu zwrotnego, jednakże jego kategoryczny ton przekonywał. Przekonywał głównie dlatego, iż trzysta sześćdziesiąt lat brzmi zawsze lepiej niż lat trzydzieści, czy też piętnaście dni.

Starsza Pani natychmiast poczuła świeży przypływ młodości. Trzysta sześćdziesiąt lat — to minimum cztery życia, jeśli nawet jedno zostało przeżyte, to jeszcze trzy są w zapasie. Można by pomyśleć, że Starsza Pani ledwie zaczęła żyć.

— Boże, jacyż my jesteśmy młodzi! — wykrzyknęła, zdradzając ogółowi otrzymany list. — Jeszcze będziemy żyć i żyć…

Gdy mówiła te słowa, minęły trzy dni. Ale przed nimi było jeszcze mnóstwo lat…

10

Ludzie przywykają do wszystkiego. Nawet do tego, że mają przed sobą czterysta lat życia. W końcu i to staje się dla nich naturalne i zwyczajne. Życie biegnie swoim torem, być może dłuższym, jednak tym samym, i tylko częściej migają słupy milowe lat.

Obecnie wykład profesora trwał jedenaście miesięcy bez przerwy. A Starszej Pani trzy lata schodziły na sprzątaniu i trzy — na przygotowaniu obiadu. Spotkania Ekspedientki i Agenta wydłużyły się, za to dłuższe też były rozłąki.

— I znów nie będziemy się widzieć przez kilka lat — wzdychali, wracając do swych pokojów, a przy następnym spotkaniu wykrzykiwali:

— Ach, tyle lat!.. Tyle długich lat!

Nic dziwnego, przez wszystkie te lata on myślał wyłącznie o niej, a ona — wyłącznie o nim. Wprawdzie przeleciały one w ciągu jednej nocy. niemniej jednak im się dłużyły, jak potrafią się. dłużyć tylko lata rozłąki.

Z niczym nie dadzą się porównać. Na przykład, rok na Marsie trwa blisko dwa lata ziemskie. Na Jowiszu — dwanaście lat. Dwieście pięćdziesiąt lat ziemskich — na Plutonie i mimo to zdaje się krótszy niż rok rozłąki, nawet trwający zaledwie jedną godzinę.

Stąd też najdłużej żyją ci, którzy są rozłączeni. Każdy dzień jest dla nich rokiem, a każdy rok — równy osiemnastu miesiącom na Plutonie. Jest to trzysta siedemdziesiąt pięć lat ziemskich spędzonych w wiecznym mrozie i wiecznej nocy, w odległości sześciu miliardów kilometrów od Ziemi.

Codzienna prasa dostarczana przez Listonosza przekształciła się najpierw w coroczną, a potem przychodziła raz na dwadzieścia cztery lata. Nikt jednak nie uskarżał się na przestoje w pracy poczty, gdyż nawet przy takiej częstotliwości nikt nie znajdował czasu na czytanie gazet.

Komu w głowie gazety, gdy w fotelu u Fryzjerki przesiaduje się rok, prawie rok trwa streszczanie wykładu, a sprzątanie pochłania mniej więcej trzy lata.

Profesor zaś siedział nad swoją monografią. Na przemyśleniu jednej frazy schodziły mu dwa, a nawet trzy miesiące. Nic w tym dziwnego, przecież była to poważna praca naukowa, nad którą warto spędzić nawet całe życie — „Życie motyli w warunkach zamkniętego pomieszczenia”.

11

Był sobie Psychiatra. Leczył ludzi cierpiących na fałszywe wyobrażenia o sobie, między innymi na megalomanię, czyli wygórowane pojęcie o własnej wartości. Przypuśćmy, zięba uroiła sobie, że jest orłem — jest to klasyczna forma manii wielkości. Ale gdyby orzeł uroił sobie, że jest ziębą — to już nie byłaby mania wielkości, lecz kompleks niższości. A jeśli zięba wyobrazi sobie, że jest wróblem, lub wróbel, że jest ziębą — to już ani mania, ani kompleks, lecz w ogóle nie wiadomo co. To znaczy nie wiadomo nam, bo Psychiatra doskonale wiedział.

Pewnego razu, podsumowując swą wieloletnią pracę. Psychiatra zwrócił uwagę na pewien ciekawy fakt — przez ostatnie dziesięć lat żaden z jego pacjentów nie uważał się za Napoleona.

Jednakże sprawa nie kończyła się na Napoleonie. W tym samym okresie wśród znajdujących się w klinice Psychiatry pacjentów nie spotykało się także innych wielkich imion: nie było Cezara ani Aleksandra Macedońskiego, nie było Arystotelesa ani Galileusza. Szczytem maniakalnej wyobraźni chorych psychicznie byli ich najbliżsi zwierzchnicy: dyrektorzy, kierownicy, administratorzy… Porucznik wyobrażał sobie, że jest kapitanem, kapitan — że jest majorem, major — że jest pułkownikiem. Student uroił sobie, że jest wykładowcą, wykładowca — docentem, docent — profesorem, kieszonkowiec — włamywaczem.

Takie obniżenie maniakalnego pułapu było także swoistą patologią, obniżeniem potencjalnych możliwości jednostki na skutek utraty wiary w siebie. Jest to zgubne nie tylko dla jednostki jako takiej, lecz i dla społeczeństwa, jako że potencjalne możliwości społeczeństwa zależą od potencjalnych możliwości jednostek, z których się składa. Psychiatra więc postanowił podwyższyć ów pułap, wpoić swoim chorym manię prawdziwej wielkości.

Opowiadał im o wielkich czynach dokonywanych na Ziem! przed ich urodzeniem, o drogach, które przywiodły ludzi do wielkości. Mówił o niewyczerpanych możliwościach człowieka, o tym, że różnica między wielkimi, średnimi i miernymi ludźmi polega jedynie na tym, że w różnym stopniu wykorzystują owe możliwości. Mała wiejska dziewczynka ocaliła ogromny kraj i historia uznała ją za wielką bohaterkę. Każdej dziewczynce dana jest taka możliwość.

— Motyle, rzecz jasna, pozbawione są tych możliwości — zakończył Profesor swoje opowiadanie, będące ilustracją wykładu dla Studentki. — Albowiem życie motyla jest uzależnione od jego fizjologii, motyl nie może wyjść poza granice własnej fizjologii, a człowiek — może. Rozerwać ten zamknięty krąg, wyjść poza granice fizjologii — oznacza w istocie rzeczy stać się człowiekiem. Z małego człowieka — dużym człowiekiem. Z dużego człowieka — wielkim. Człowiek jest tym większy, im wyżej wznosi się ponad fizjologię. Ponad fizjologię motyla. Ponad fizjologię zwierzęcia. Ponad fizjologię człowieka. Ponad fizjologię wszystkich, którzy żyli przed nim na Ziemi.

12

Pocztę dostarczono z całorocznym opóźnieniem, ponieważ Listonosz słuchał wykładu Profesora. Poprzednio nigdy tego nie robił — wykłady bowiem były poświęcone niezrozumiałej i niezbyt go interesującej entomologii. Teraz jednak, gdy Profesor zaczął mówić o ludziach nieprzeciętnych, których imiona zasłynęły w historii, Listonosz musiał się zatrzymać i wysłuchać opowiadania do końca.

Czym różni się życie człowieka od życia motyla? Oczywiście nie tylko długością. Człowiek dysponuje możliwościami, których motyl jest pozbawiony. Motyl mógłby stać się orłem, gdyby tylko miał takie możliwości. Ale ich nie ma. A człowiek — ma.

Weźmy, na przykład, braci Montgolfier. którzy jako pierwsi wznieśli się balonem. Ludzie żyjący przed nimi nie umieli latać. Dysponowali taką możliwością, lecz nie umieli jej wykorzystać. A bracia Montgolfier — tak. Wyszli poza granice własnej fizjologii — i polecieli. Teraz nikt już nie powie, że ludzie nie umieją latać.