Listonosz od dziecka marzył, by zostać lotnikiem. Gdyby nie wojna, z pewnością by nim został, ponieważ dysponował taką możliwością. Wojna pozbawiła go jej na pewien czas, gdy jednak się skończy…
Ale kiedy skończy się wojna? Mając w zapasie blisko czterysta lat, można liczyć, że kiedyś wreszcie się skończy.
13
Przyjemnie jest marzyć o przyszłości widząc przed sobą jeszcze blisko czterysta lat. Że zostaniesz lotnikiem, że skończysz uniwersytet, że nauczysz się golić brody tak, jak to robią w męskim salonie… Albo że poświęcisz tych czterysta lat życia na doprowadzenie do końca pracy nad monografią i będziesz niańczyć wnuki… Boże, jakież zawrotne perspektywy odkrywają się przed każdym z nas! Gdyby świat, który nas otacza, został stworzony na nowo, a tworzywem byłyby wyłącznie perspektywy — jakiż byłby cudowny. Byle tylko perspektywy te nie zderzały się, nie przekreślały wzajemnie, jak na przykład perspektywa niańczenia wnuków — perspektywę życia osobistego czy dokończenia monografii.
Świat jest ciasny i każda perspektywa przedłużana w nieskończoność musi przekreślić nieskończoną liczbę perspektyw i z kolei sama przez nie zostać przekreślona.
Nie jest to zwykła reguła geometryczna, której znajomość wynosi się z ławy szkolnej, lecz reguła życia, której nie można się nauczyć, gdyż ciągle powstaje na nowo.
Żyjemy w punkcie przecięcia perspektyw, a świat, w którym się one przecinają, jest ciasny. Tak, ciasny, zwłaszcza gdy go zamknąć w czterech ścianach… Ale czy ściany stanowią przeszkodę dla perspektyw? Otoczcie nas dziesiątkami ścian, zamknijcie w kamiennych więzieniach — i stamtąd pomkną w nieskończoność ku dalekim gwiazdom nasze wyzwolone, nie dające się ujarzmić perspektywy.
14
Gdy mrówka się zakocha, wyrastają jej skrzydła. Dzieje się tak zresztą ze wszystkimi zakochanymi, ale mrówce wyrastają autentyczne skrzydła, i wówczas fruwa, i kocha. A kiedy przestanie fruwać i kochać, wraca na ziemię i sama wyłamuje sobie skrzydła, aby już nigdy więcej nie kochać.
A na przykład takiemu motylkowi-koszówce skrzydła nigdy nie wyrastają i rozmnaża się bez miłości, partenogenetycznie. Cóż warte życie bez miłości? Jak długo można żyć bez niej? Koszówka żyje tylko kilka minut, lecz w jej przypadku i tak zbyt długo.
Ekspedientce bardziej podobała się mrówka. Sama wyłamuje sobie skrzydła, które jej wyrastają, gdy przychodzi miłość. My, ludzie, zwykle podcinamy sobie skrzydła nawzajem, ona zaś robi to sama! Ekspedientka nie byłaby do tego zdolna, zabrakłoby jej siły woli. To nie bagatelka — samej wyłamać sobie skrzydła, aby już więcej nie kochać!
Skrzydlate mrówki, bezskrzydłe motyle… i wszystko przez tę miłość, przez tę miłość.
Starszą Panią słuchającą Profesora zdumiewało znów co innego. Zwyczajna mucha, a co sobie wykoncypowała Okazuje się, że nie ona karmi swoje larwy, lecz przeciwnie, one gromadzą pokarm dla dorosłych osobników. Fryzjerka z kolei dziwiła się, że dorosłe jętki mniej się różnią między sobą, niż ich młode potomstwo — gąsienice. Można by to wytłumaczyć utratą indywidualności. Widocznie z wiekiem traci się indywidualność i klientki damskiego salonu dlatego przesiadują tam pół dnia, aby ją odzyskać. Agentowi zaimponowała umiejętność chrząszczyków oleić, które jak nikt inny potrafią przystosować się do warunków. Larwa oleicy siedzi na kwiatku czekając na pszczołę robotnicę. Posłuży się nią najpierw jako środkiem transportu, który ją przeniesie do komórki, gdzie przede wszystkim zje jajeczko pszczele. Zaspokoiwszy pierwszy głód, larwa zaczyna zmieniać swój wygląd, aby zatrzeć ślady, a także przystosować się do nowych warunków. Szczęki jej upodabniają się do łyżek, aby wygodniej było spijać miód. Po wypiciu miodu larwa jeszcze dwukrotnie zmienia wygląd ostatecznie zacierając ślady. Proszę, jak się urządziła.
A listonosz przeżył pierwsze rozczarowanie, jeśli chodzi o Północ. Marzył o tym, by zostać lotnikiem i lecieć właśnie na Północ, a teraz speszyło go to, co usłyszał o meszkach. Okazuje się, że meszki, które na Południu żywią się nektarem kwiatów, na Północy stają się okrutnymi krwiopijcami.
Trudne życie, które człowieka potrafi uszlachetnić, meszkę zamienia w istną bestię. Jednakże, powiedział sobie Listonosz, to wszystko bynajmniej nie znaczy, że trzeba bać się Północy. Grunt, żeby nie być meszką.
Tak, od entomologa też można się czegoś nauczyć.
15
Upłynęło następnych dwieście lat i Starsza Pani znów poczuła, że się starzeje. Nie było już w niej owej lekkości co dwieście lat temu, całymi latami nie opuszczała łóżka. Życie uchodziło z niej, jak publiczność opuszczająca salon mody po skończonym pokazie — wszystkie modele zostały już zaprezentowane…
I wówczas listonosz przyniósł jej list.
ZGODNIE Z NOWĄ REFORMĄ CZASU NAKAZUJĄCĄ ODTĄD PRZYJĄĆ ZA ROK NIE GODZINĘ, LECZ MINUTĘ, PRZED NAMI JESZCZE DZIEWIĘĆ TYSIĘCY SZEŚĆSET LAT.
Prawie dziesięć tysięcy lat. Praktycznie biorąc oznacza to tyle, co wieczność. Żadnemu człowiekowi nie udało się przeżyć tylu lat. Biblijny Matuzalem żył dziewięćset sześćdziesiąt dziewięć lat, po prostu śmiesznie krótko — mniej niż tysiąc lat! Tak, Matuzalem nie zdążył się nacieszyć życiem… Można powiedzieć, że zmarł w wieku niemowlęcym…
Starsza Pani zeskoczyła z łóżka i pobiegła zająć kolejkę za Ekspedientką, której Fryzjerka układała włosy. Po to, by żyć i żyć, trzeba przede wszystkim dobrze wyglądać. Fryzjerka pracowała szybko i minęło niespełna czterdzieści lat, kiedy skończywszy czesać Ekspedientkę, zajęła się Starszą Panią. Zaraz, zaraz, jak to Starszą Panią? Czy można nazwać tak kobietę, która przeżyła zaledwie trzysta lat?
Krokodyl żyje trzysta lat, lecz umiera jako staruszek. Dla nas życie zaczyna się dopiero po trzysetce.
16
Zegar tykał, odmierzając nie godziny i minuty, lecz lata i stulecia. Pełny obrót wskazówki — prawie tysiąc lat. Jeszcze jeden obrót — i znów tysiąc… i pewnego pięknego tysiąclecia Listonosz poczuł, że sufit zaczyna go przygniatać.
Nie chodziło tu o wzrost. Listonosz był najniższy ze wszystkich, a tymczasem sufit przygniatał właśnie jego, nie zaś wysokiego Agenta. Może powodem było to, że Listonosz marzył o zostaniu lotnikiem, a dla lotnika nie istnieją żadne sufity, nawet niebo nim nie jest. A może podziałał tak na niego wykład Profesora — nie ten o owadach, nie, tylko tamten o potencjalnych możliwościach. Wydało mu się, że sufit przytłacza właśnie jego potencjalne możliwości i przeszkadza w ich urzeczywistnieniu.
Upolowawszy moment, kiedy Profesor był wolny od pracy naukowej oraz dydaktycznej, Listonosz spytał go o Psychiatrę, który wpajał swym pacjentom manię prawdziwej wielkości. Czy udało mu się ich uzdrowić? Czy stali się normalnymi wielkimi ludźmi?
Niestety, odrzekł Profesor, na razie wielkość nie jest jeszcze normą. Powinna nią być, lecz nie jest. Osiągając wielkość człowiek narusza normy — społeczne, naukowe, estetyczne lub po prostu psychiczne, skoro już mowa o czystej psychiatrii, i na odwrót: stając się całkowicie normalnym często tę wielkość traci — nie tylko tę patologiczną, także autentyczną, która powinna stanowić normę. — A czymże jest norma? — spytał Profesor i zamiast odpowiedzieć wprost, posłużył się przykładem: — Mucha demonstracyjnie przechadza się przed żabą, czekając, aż tamta ją połknie. Z punktu widzenia zdrowego rozsądku nie można tego uważać za normalne, ale dla muchy takie samobójstwo to naturalna kolej rzeczy. Tylko w żabich wnętrznościach może narodzić się jej potomstwo, więc poświęcając siebie zapewnia mu życie.