Выбрать главу

Babcia Weatherwax zatrzasnęła drzwi i szybko zrobiła krok do przodu. Wilk odwrócił się i obronnym gestem podniósł łapę.

— Nioeee!

Babcia zawahała się przez sekundę, po czym z całej siły walnęła go w głowę żelazną patelnią. Wilk padł na podłogę. Niania Ogg zsunęła nogi z łóżka.

— Kiedy to się stało pod Skundem, mówili, że to był wilkołak albo coś podobnego. Pomyślałam wtedy, nie, wilkołaki nie są takie. Nigdy bym nie przypuszczała, że to prawdziwy wilk. Wystraszył mnie, nie ma co.

— Prawdziwe wilki nie chodzą na tylnych łapach i nie otwierają drzwi — zauważyła babcia Weatherwax. — Chodź, pomóż mi go wynieść.

— Przeraziłam się, kiedy zobaczyłam, jak prosto na mnie idzie wielki, kosmaty, zaśliniony potwór. — Niania chwyciła jeden koniec powalonego zwierzęcia. — Spotkałaś kiedy starego Sumpkinsa?

Rzeczywiście, wilk wyglądał całkiem zwyczajnie, tyle że był chudszy niż większość. Pod skórą sterczały mu żebra, sierść miał splątaną. Ze studni obok wygódki babcia wyciągnęła wiadro mętnej wody i wylała mu ją na głowę.

Potem usiadła na pniu. Wysoko na gałęziach śpiewało kilka ptaków.

— On mówił — przypomniała. — Próbował powiedzieć „nie”.

— Też tak mi się zdawało — zgodziła się niania Ogg. — Ale pomyślałam, że może coś sobie wyobrażam.

— Nie warto niczego sobie wyobrażać. Sprawy wyglądają dostatecznie fatalnie.

Wilk stęknął. Babcia oddala niani patelnię.

— Spróbuję mu zajrzeć do wnętrza umysłu — powiedziała. Niania Ogg pokręciła głową.

— Na twoim miejscu bym tego nie robiła.

— Ale to ja jestem na moim miejscu i muszę sprawdzić. Ty tylko stój tu i uważaj z tą patelnią.

Niania wzruszyła ramionami.

Babcia skoncentrowała się.

* * *

Bardzo trudno jest odczytać myśli człowieka. Większość ludzi myśli stale o tak wielu rzeczach, że prawie niemożliwe jest wśród tej powodzi wyszukanie jednego strumienia.

Umysły zwierząt są inne. O wiele mniej zaśmiecone. Najłatwiejsze ze wszystkich są umysły drapieżników, zwłaszcza przed posiłkiem. W świecie psychiki nie ma kolorów, lecz gdyby istniały, umysł głodnego drapieżnika byłby gorący, purpurowy i ostry jak strzała. Umysły roślinożerców też są proste: spięte srebrzyste sprężyny, gotowe do ucieczki.

Ale to nie był zwyczajny umysł. To były dwa umysły.

Babcia wychwytywała czasem myśli leśnych łowców — kiedy siedziała spokojnie wieczorem i pozwalała swemu umysłowi błądzić bez celu. Wprawdzie rzadko, ale jednak czasem wydawały się podobne do tego, a przynajmniej do bladego cienia tego. Rzadko, kiedy łowca właśnie miał zaatakować, przypadkowe strumienie myśli zbiegały się w jeden. Ale to było inne. To było przeciwieństwem tamtego wrażenia — obłąkane, kalekie próby złuszczające się ze smukłego grotu instynktu drapieżcy. To był umysł drapieżnika, który usiłował myśleć.

Nic dziwnego, że popadał w szaleństwo.

* * *

Otworzyła oczy.

Niania Ogg wznosiła nad jej głową patelnię. Ręce jej drżały.

— No — powiedziała. — Kto tam jest?

— Przydałby mi się kubek wody — powiedziała babcia. Wrodzona ostrożność przebiła się przez chaos myśli. — Ale nie z tej studni, jeśli można.

Niania uspokoiła się trochę. Kiedy czarownica zaczynała grzebać w cudzym umyśle, nigdy nie było pewności, kto powróci. Ale babcia Weatherwax była najlepsza. Magrat przez całe życie może próbować odnaleźć siebie, lecz babcia nie rozumiała samej idei poszukiwań. Jeśli nie potrafiła znaleźć drogi powrotnej do własnej głowy, to znaczy, że nie istniała żadna ścieżka.

— W chatce jest mleko — zaproponowała niania.

— Jaki miało kolor, mówiłaś?

— No… wciąż prawie biały.

— Dobrze.

Kiedy niania Ogg bezpiecznie odwróciła się plecami, babcia Weatherwax pozwoliła sobie na lekkie drżenie.

Patrzyła na wilka i zastanawiała się, jak może mu pomóc. Normalny wilk nie wszedłby do chaty, nawet gdyby zdołał otworzyć drzwi. Wilki nigdy nie zbliżają się do człowieka, chyba że jest ich dużo i że to koniec bardzo ciężkiej zimy. I robią to nie dlatego, że są duże, złe i niegodziwe, ale dlatego że są wilkami.

Ten wilk próbował być człowiekiem.

Chyba nie istniało żadne lekarstwo.

— Masz swoje mleko — odezwała się niania Ogg. Babcia wyciągnęła rękę i nie patrząc wzięła kubek.

— Ktoś zmusił tego wilka, żeby myślał, że jest osobą — powiedziała. — A kiedy już myślał, że jest osobą, zapomnieli o nim. To się stało kilka lat temu.

— Skąd wiesz?

— Ja… mam jego wspomnienia.

Instynkty również, pomyślała. Wiedziała, że minie wiele dni, zanim przestanie marzyć o ściganiu sań po śniegu.

— Aha.

— Utknął między gatunkami.

— Można mu pomóc? Babcia pokręciła głową.

— To już zbyt długo trwa. Teraz jest jak nałóg. On głoduje. Nie może przejść ani na jedną stronę, ani na drugą. Nie umie już zachowywać się jak wilk i nie potrafi być człowiekiem. Ani nie może żyć tak dalej.

Po raz pierwszy spojrzała na nianię. Niania cofnęła się odruchowo.

— Nie wyobrażasz sobie, jakie to uczucie — powiedziała babcia. — Włóczyć się tak latami. Niezdolny, by działać jak człowiek, nie potrafiący być wilkiem. Nie możesz sobie wyobrazić…

— Może i mogę — odparła cicho niania. — Widzę to w twojej twarzy. Może i mogę… Kto to zrobił temu stworzeniu?

— Mam swoje podejrzenia. Obejrzały się.

Od strony lasu szła Magrat z dzieckiem. Obok nich maszerował jeden z drwali.

— Ha! — mruknęła babcia. — No tak. Oczywiście. Zawsze musi nastąpić… — z obrzydzeniem wyrzuciła z siebie te słowa — …szczęśliwe zakończenie.

Wilcza łapa spróbowała chwycić ją za kostkę.

Babcia Weatherwax spojrzała w wilcze ślepia.

— Prrrooose — zawarczał. — Koooneeec. Teeerrraaasss. Przyklękła i ujęła jego łapę.

— Tak? — spytała.

— Taaakhhh!

Wstała znowu, pełna godności. Skinęła na zbliżającą się trójkę.

— Panie drwalu! — zawołała. — Jest tu praca dla pana.

* * *

Drwal nigdy nie zrozumiał, dlaczego wilk tak chętnie położył łeb na pniu.

Ani dlaczego stara kobieta, ta, w której gniew bulgotał niczym jęczmienna kasza w zupie, uparła się potem, żeby pochować zwierzaka jak należy, zamiast obedrzeć ze skóry i rzucić w krzaki. Była bardzo stanowcza w tej kwestii.

I taki był koniec dużego złego wilka.

* * *

Minęła godzina. Spora grupa drwali zebrała się w pobliżu chatki, gdzie najwyraźniej działo się sporo ciekawych rzeczy. Wyrąb drzew to niezbyt urozmaicona praca.

Magrat szorowała podłogę, korzystając z takiej tylko magicznej pomocy, jakiej mogły jej udzielić wiadro wody z mydłem i ostra szczotka. Nawet niania Ogg, której zainteresowanie dumną rolą gospodyni przeminęło z chwilą, kiedy jej najstarsza córka mogła utrzymać miotełkę do kurzu, czyściła ściany. Sama babcia dziewczynki, nie całkiem świadoma wydarzeń, biegała za nimi ze spodeczkiem mleka. Pająki, od pokoleń dziedziczące sufit, zostały łagodnie, ale stanowczo wyproszone za próg.

A babcia Weatherwax spacerowała po polance z głównym drwalem — młodym człowiekiem o piersi jak beczka, który najwyraźniej sądził, że w skórzanych, nabijanych ćwiekami bransoletach wygląda lepiej, niż rzeczywiście wyglądał.