Выбрать главу

Dwie ze strasznych istot rzuciły się właśnie na Strażników.

Ale Nauczyciel był kiedyś czarnoksiężnikiem, a Nidhogg znał wszelkie tajemnice wnętrza ziemi, Zwierzę zaś posiadało umiejętności i siłę wszystkich zwierząt świata, a Sol… No cóż, kiedy chciała, potrafiła zachowywać się jak prababka diabła we własnej osobie.

Tak właśnie stało się teraz! Wszystkie duchy natychmiast się zorientowały, że od ich umiejętności zależy los pozostałych uczestników wyprawy.

Dlaczego Marco nic nie robi, zastanawiała się Siska. Spostrzegła, że nawet powstrzymywał Móriego. No tak, widziała przecież, co inne, stosunkowo niegroźne upiory uczyniły z Dolgiem, walka z tymi tutaj nie była sprawą żywych.

Atak na Strażników został skutecznie powstrzymany. Gdy pozbawione substancji białookie zjawy przysunęły się bliżej ludzi i Lemurów, natychmiast stanął przed nimi Nauczyciel i odmówił zaklęcie, od którego Móriemu włos zjeżył się na głowie. Najbliżej stojący upiór cofnął się, obrzydliwie wykrzywiając twarz. Opór? Tego upiory się nie spodziewały.

Inny zaczął zsuwać się pod schodach, lecz Zwierzę natychmiast do niego skoczyło i przytrzymało go mocnymi kłami. Ponieważ obie istoty były tej samej duchowej materii, ukąszenie bardzo zabolało. Zwierzę wciągnęło upiora do wieżyczki i już nie puściło. Jego ofiara nic nie mogła zrobić.

Wśród upiorów była jedna kobieta, to zapewne ona nosiła imię Cama. Okazywała wyjątkową agresję i złośliwość. Kiedyś musiała być piękna, ale teraz wyglądała strasznie i odpychająco. Nią zajęła się Sol.

Gdy zjawa chciała się rzucić na Dolga, Sol stanęła między nimi.

– Jesteś doprawdy najbrzydszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałam – oświadczyła z pogardą.

Upiorzyca wyrzuciła z gardzieli chmurę zielonkawej żółci, takie oświadczenie nie było w smak dawnej piękności.

Ale jej złość wcale nie zaimponowała Sol, która wyciągnęła z kieszeni lusterko i podsunęła je odpychającej istocie pod nos.

Efekt tego posunięcia był zaskakujący. Upiór przerażony wpatrywał się w swe własne odbicie i ten moment nieuwagi wystarczył, by Nauczyciel kolejnym zaklęciem przygwoździł Camę do przedniej szyby pojazdu.

W tym czasie do akcji ruszył Nidhogg, który znał wiele tajemnic ukrytych przed współczesnymi ludźmi. Zawsze współpracował ze Zwierzęciem i teraz również wspólnymi siłami zmusili zjawę, pochwyconą przez Zwierzę na schodach, do stanięcia przy oknie obok Camy. Tam też Nauczyciel zesłał kolejny czar.

Nidhogg wywołał z nicości korzenie wyrastające z ziemi, którą tak dobrze znał. Odmawiając czarodziejskie runy wespół z Nauczycielem sprawili, że korzenie oplotły trzy pozostałe upiory i już wkrótce cała piątka stała unieruchomiona przy wielkim oknie.

Zjawy nie były jeszcze unieszkodliwione, wiedzione żądzą zemsty wypluwały przekleństwa i kierowały trujące wyziewy ku dwojgu najbardziej bezbronnym, Sisce i Tsi-Tsundze.

Nagle jednak do akcji włączył się Chor, rozgniewany postępowaniem zjaw. Jednym przesunięciem dźwigni na tablicy rozdzielczej zdołał sprawić, że przez przednią szybę popłynął prąd elektryczny. Upiory zadygotały w konwulsjach, a Nauczyciel wykorzystał ten czas na kolejne zaklęcia.

Jego czary odebrały im wszelką zdolność stawiania oporu. Teraz kolej przyszła na Dolga.

Nie wyjął świętych kamieni, nie mógł tego uczyni w obliczu tak niszczącego zła, które zbrukałoby cudowne kule.

Dolg jednak odznaczał się niezwykłą czystością duszy, pod tym względem równać się z nim mogła jedynie Shira. Zbliżył się do bezbronnych w tej chwili zjaw i każdej szepnął coś do ucha. Nikt nie słyszał co, widzieli jednak, jak wściekłe twarze łagodnieją z żalu i rozpaczy, a zaraz potem nieoczekiwanie ukazał się na nich spokój. Zrozumieli, że Dolg pozbawił ich zła, a przynajmniej sprawił, że zyskali zrozumienie i harmonię.

Nauczyciel położył kres ich nie mającej końca wędrówce, odprawiając rytuał przypominający niemal kościelne błogosławieństwo. Upiory zaczęły się kurczyć, aż zniknęły. Nie pozostało po nich nic.

Strażnicy, czekający w pogotowiu, by wypchnąć je z powrotem na piaskową pustynię, zorientowali się, że żadne ich działanie nie będzie potrzebne.

Dolg zaś usunął się na bok. Okazało się, że ma wielki kłopot. Jego maleńka udręka, dziewczynka z rodu elfów, Fivrelde, przemyciła się na wyprawę, ukryta w kieszonce na piersi. Dolg bardzo się zdenerwował swym odkryciem, bo okazało się, że musi być odpowiedzialny także i za nią, a na to wcale nie miał czasu!

7

UKRYTA GROŹBA

Po tej przygodzie w Juggernaucie nic nie było już takie jak przedtem.

Tsi-Tsungga, będący bardzo uczuciową istotą, przy wtórze szlochów i łkań bez ładu i składu opowiadał o wszystkim, co widział. Oczywiście pozostali widzieli to samo, lecz nikt go nie uciszał, pozwolono mu się wyżalić. Na swoje miejsca w wieżyczce powrócili wszyscy do nich przypisani, wstrząśnięci tym, co docierało na dół. Sporo jednak czasu upłynęło, zanim znów zapanował jako taki porządek.

Ale wtedy Juggernaut dawno już zaczął się toczyć swoim najwolniejszym tempem.

Strażnicy przez cały czas utrzymywali kontakt z Ramem i Gondagilem, którzy przy pomocy Helgego prowadzili ich najlepszą trasą. Siska odczuwała wielki spokój, słuchając głosu mężczyzn w głośnikach i opowieści Strażników o tym, co wydarzyło się na pokładzie Juggernauta.

– Helge znalazł drogę, którą zdoła przejechać wielki pojazd – mówił Ram z nieznanych okolic. – Podaj swoją pozycję, Chor.

Madrag podał lokalizację i inne potrzebne informacje, z których Siska nic nie rozumiała.

Spokojna rozmowa mężczyzn była prawdziwym ukojeniem po strasznych wydarzeniach, które naruszyły równowagę wśród uczestników ekspedycji.

Doprawdy, to niezwykle, jak przez cały czas brakowało im obecności Rama. Owszem, Móri i trzej Strażnicy również cieszyli się wielkim autorytetem, Marco także, lecz ani on, ani Dolg nigdy nie mogliby przejąć dowodzenia. I nikt tak jak Ram nie potrafił sprowadzić spokoju niezbędnego w krytycznych sytuacjach.

Nie tylko Indrze go brakowało.

Ale ona zapewne tęskniła najmocniej. Kiedy go zobaczę, rzucę mu się w ramiona, nie zważając, czy to zabronione czy nie, powtarzała w myślach, siedząc pod ścianą na dole we wnętrzu Juggernauta. Nie zniosę rozłąki, nie mogę być z daleka od niego.

Wokół niej toczyły się rozmowy, Indra nie słyszała więc Rama z głośnika na górze.

Złościła się na Lenore, sprawczynię przerażającej przygody. Ale kobieta z rodu Lemurów usłyszała już tyle przykrych słów i oskarżeń, że usiadła w kącie pod ścianą pojazdu i z nikim nie chciała rozmawiać.

Indra do pewnego stopnia ją rozumiała, Lenore niezmiernie długo tęskniła za swym ukochanym, nagle błysnął przed nią promyk nadziei, nic dziwnego więc, że chciała wykorzystać szansę. Ale rezultat okazał się straszny, na wspomnienie włosy ze zgrozy wciąż jeżyły się na głowie.

– Sol – szepnęła Indra. – Sol, wiem, że ty i twoi przyjaciele jesteście tutaj, czy wolno wam podziękować?

– Z zachwytem przyjmujemy wszelkie komplementy – rozległ się głos Sol i w jednej chwili ukazali się wszyscy czworo. Sol, Nauczyciel, Nidhogg i Zwierzę. Nie tylko Indra się poderwała, by dziękować im za ratunek, wdzięczność wyrażali wszyscy.

Podczas gdy inni zajęli się rozmową z duchami, Indra wróciła na swoje miejsce, a raczej skorzystała z tego, że miejsce przy przedniej szybie było wolne.