Выбрать главу

Ram podjął:

– Helge jako jedyny wie, gdzie leży tajemnicza dolina wysoko w górach. Jak sądzisz, ile zwierząt może tam być?

Jasnowłosy Wareg prędko zaczął rachować w myślach, zawstydzony, że skupia się na nim uwaga wszystkich pozostałych, i jednocześnie dumny z tego, że traktuje się go tu jako znawcę.

– Zwykle jest tam sześć sztuk.

– To całkiem sporo. Weźmiesz ze sobą Marca, Orianę i Thomasa, a przede wszystkim Nauczyciela. Ach, prawda, mam prośbę do was, duchów, miło by było, gdybyście zechcieli się nam ukazywać poza tymi momentami, kiedy wasza niewidzialność jest zaletą. To trochę denerwujące, nie widzieć, czy jest się obserwowanym czy nie.

Wszyscy przyznali mu rację.

Duchy się ukazały, a wtedy Helge cofnął się o kilka kroków i upadł na ziemię.

– Mówiłem ci, że w Królestwie Światła roi się od elfów i duchów – uśmiechnął się Gondagil. – Wszystkie są nastawione przyjaźnie.

Nauczyciel, imponującej postury stary czarnoksiężnik, który wcale nie wyglądał na tak wiekowego, wyciągnął rękę ku Helgemu.

– Na pewno dojdziemy do porozumienia – oświadczył dobrodusznie. – Możesz mnie wziąć za rękę, jestem bardzo konkretny.

Helge czym prędzej poderwał się na równe nogi, zawahał się moment i wreszcie chwycił dłoń Nauczyciela. Z westchnieniem ulgi poczuł, że jest bardzo materialna. Później przywitał się z uwodzicielską czarownicą Sol, od której dotyku przeszedł go dreszcz. Przestraszył się przez chwilę, że mama wyczuje jego reakcję, lecz na szczęście matki z nimi nie było. Nidhogg, elegancki, połyskujący zielonkawo władca wszystkiego, co znajduje się pod ziemią, podał mu długie chłodne palce, Zwierzę zaś przyjaźnie obwąchało jego dłoń. Na szczęście Helge bez oporów je pogłaskał, co zostało przyjęte z wielkim zadowoleniem.

Najwidoczniej duchy rzeczywiście nie były takie groźne,

– Ja sam wezmę Joriego i Indrę – podjął Ram.

– Przykro mi – wtrącił Strażnik Tell ze skwaszoną miną. – Przyrzekłem Talorninowi, że będę pilnował Indry podczas gdy ty zajmować się będziesz Lenore.

Ram przez moment wyglądał na osobę, którą raził piorun. Indra spostrzegła, że ogarnia go straszliwy gniew ona sama była nie mniej rozczarowana.

Sytuację na pewien czas uratował Jaskari.

– Przepraszam, ale bardzo chciałbym, żeby Lenore była ze mną, powinienem zrobić wiele notatek, ale nie mam na to czasu.

Elena słysząc to zaczęła:

– Ale przecież ja mogę…

Jori zaraz zasłonił jej usta ręką.

Jaskari rzekł zaś:

– Lenore jest lepsza jako sekretarka.

Ram i ja mamy dobrych sprzymierzeńców, pomyślała Indra, lecz mimo to chyba będziemy musieli pogodzić się z rozstaniem. Byle tylko Lenore nie pozwolono się go czepiać!

– Dobrze – zgodził się Tell z surową miną. – Ale Indra i tak zostanie ze mną.

– Wprowadzasz bałagan na moją listę – stwierdził Ram z pozorną obojętnością. – Miałeś zabrać Oko Nocy, Berengarię i Sol. W takim razie Berengaria pójdzie ze mną, i Jori.

Berengaria i Indra popatrzyły na siebie.

– To bardzo brzydko z ich strony – mruknęła Berengaria.

– Właśnie – szepnęła Indra. – Ja też tak się cieszyłam.

– Tell tego pożałuje.

– To nie jego wina, tylko tego okropnego Talornina. I Lenore, jego podstępnego szpiega, to ona się za tym kryje.

Po głosie Rama poznali, jak wiele wysiłku wkłada, by zapanować nad gniewem.

– Dobrze, idźmy dalej. Gondagilu, ty zajmiesz się największą grupą jeleni, bo wiesz, gdzie leży niemiecka wioska. Zwierzęta powinny przebywać po drugiej stronie. Czy mieszkańcy osady nie stanowią dla zwierząt niebezpieczeństwa, Helge?

Mina Warega nie wróżyła nic dobrego.

– Owszem, w większości nie, ale jest tam jeden kłusownik.

– Wobec tego musimy się pospieszyć. Gondagilu, weźmiesz ze sobą Jaskariego z powodu ciężarnej łani, Elenę, Móriego i Lenore. Tam musi być was więcej.

Indra zastanawiała się, w jaki sposób zamierzają przeprowadzić jelenie do Juggernauta i skłonić je do wejścia do wnętrza pojazdu, lecz dowódcy sprawiali wrażenie absolutnie spokojnych i pewnych siebie. Najwidoczniej mieli na to jakiś pomysł.

Wreszcie lista była gotowa. Siska otworzyła usta, żeby zaprotestować przeciwko zmuszaniu jej do przebywania w towarzystwie Tsi-Tsunggi, ale prędko z powrotem je zamknęła. Wiedziała, że trzeba się dostosować i nikogo nie denerwować zbędnymi protestami. Lenore już się wygłupiła, sprzeciwiała się głośno takiemu podziałowi na grupy, lecz jej reakcja nie została dobrze przyjęta. Siska nie chciała być taka jak Lenore.

Tak, Lenore do tego stopnia oburzyła się na przydzielenie jej do dużej grupy Gondagila zamiast do małej Rama, że odmówiła udziału w kolejnych przedsięwzięciach. Nie zgadzała się na degradację do pozycji sekretarki młodzieniaszka, któremu wydawało się, że jest zarówno lekarzem, jak i weterynarzem. Ram, słysząc to, nie posiadał się z oburzenia. Ostro oświadczył, że wobec tego Lenore zostanie przy Juggernaucie i będzie pomagać Chorowi, laborantowi i prawdziwemu weterynarzowi.

– Nie taki był mój cel, kiedy decydowałam się wziąć udział w tej wyprawie – wyrwało się Lenore.

Ram pociemniał na twarzy.

– A jaki był twój cel, Lenore?

Zacisnęła usta i nie odpowiedziała.

Cała dyskusja skończyła się wreszcie tym, że Lenore musiała zostać przy Juggernaucie. Takie rozwiązanie przyniosło ulgę wszystkim z wyjątkiem Chora i weterynarza, laborant natomiast rozjaśnił się, zawsze bowiem miał oko na piękne kobiety.

A oto jak wyglądała ostateczna lista Rama. Tak mu się przynajmniej wydawało. Okazało się bowiem, że ktoś pomiesza mu szyki i cały jego plan łącznie z listą weźmie w łeb.

Każda z grup miała wyznaczonego przywódcę.

Przy Juggernaucie: Chor, weterynarz, laborant, Lenore.

Rodzina składająca się z trzech jeleni: Goram, Miranda i Nidhogg.

Największe stado liczące trzynaście zwierząt, w pobliżu osady niemieckiej: Gondagil, Jaskari, Elena, Móri.

Osiem zwierząt na skraju moczarów: Ram, Berengaria, Jori.

Samotna para: Tell, Oko Nocy, Indra, Sol.

Sześć jeleni w tajemniczej górskiej dolinie: Helge, Marco, Oriana, Thomas, Nauczyciel.

Samiec samotnik: Kiro, Siska, Tsi, Dolg i Zwierzę.

Rozeszli się w wyznaczonych kierunkach. W każdej grupie znalazła się jedna kobieta, nie licząc Sol, ducha. Wszystkie młode kobiety w czasie tej ekspedycji przeżyły coś niezwykłego, poniekąd tak jak w zabawie „kośmy owies”: Ja wybieram ciebie, on wybiera ją, i zostaje tylko jedna…

A ze szczytu skał obserwowały ich rozżarzone ślepia, spod spragnionych krwi warg wyłoniły się brudne kły.

Z wolna groźne istoty zaczęły spuszczać się ze wzgórza.

9

PRZYGODA MIRANDY

Helge wskazał im, gdzie jego zdaniem może przebywać odosobniona rodzina jeleni, choć, jak powiedział, pewności nigdy mieć nie można. Wystarczy drobny szelest, ledwie zauważalny ruch, by wystraszyć zwierzęta, a ponieważ poruszają się prędko, w krótkim czasie mogły znaleźć się o wiele kilometrów dalej.

Helge nie używał co prawda słowa „kilometry”, lecz posługiwał się dawnym rosyjskim określeniem „wiorsta”, ale zrozumieli, o co mu chodzi. Bez względu jednak na wszystko, Goram, Miranda i Nidhogg wyruszyli zgodnie z jego wskazówkami.