Выбрать главу

Czy Jaskari nie mógłby na mnie zaczekać? Cały czas rozmawia tylko z Gondagilem i z Mórim, a ja muszę się potykać w samotności. Nie wolno nam nawet używać latarek, mamy być niewidzialni.

To straszne, co przydarzyło się Jaskariemu i mnie, tak bardzo bym chciała usłyszeć teraz jego głos. Wszystko układało się już tak dobrze, wreszcie się odnaleźliśmy. Kiedy siedzieliśmy w tamtej restauracji, naprawdę czuliśmy, że należymy do siebie, i znów mieliśmy się spotkać. Przez całe życie nie byłam tak szczęśliwa jak wtedy, ale wygląda na to, że nie jesteśmy sobie pisani.

Jak mogło stać się coś tak okropnego? Dlaczego ta straszna Griselda musiała zniszczyć akurat nasz związek? Przecież my nic jej nie zrobiliśmy, po prostu chciała nas skrzywdzić.

A teraz Jaskari mówi, że nie może myśleć o seksie przynajmniej przez następne pięćdziesiąt lat.

Co można na to poradzić? Przecież ja się oszczędzałam dla niego, bo uważałam, że moi rodzice mają rację i tak właśnie należy postępować. Zachować to, co się ma najcenniejszego, dla tego jedynego. Indra i Berengaria tylko się ze mnie śmieją, mówią, że rodzice myślą tak, jak się myślało w osiemnastym wieku, ale ja chcę zachować czystość dla Jaskariego.

On uważał tak samo, wiem, i czuje się taki zbrukany, teraz, kiedy Griselda zaciągnęła go do łóżka. Nic dziwnego, że się pochorował, kiedy dowiedział się, co się stało, i doprawdy nie ma się czemu dziwić, że rozjechał ją Juggernautem, świetnie go rozumiem.

Ale pięćdziesiąt lat? Czy to nie przesada?

Do diaska, znów się potknęłam! Mam nadzieję, że nikt tego nie zauważył, to nic przyjemnego leżeć z nosem w mchu…

Ale nie, oni chyba wcale nie myślą o tym, że z nimi jestem. Muszą rozmawiać o czymś strasznie ważnym.

Elena była bliska rezygnacji. Nigdy nie należała do odważnych i cała sytuacja ją przerosła. Zaszlochała i dalej gramoliła się naprzód, w końcu jednak łzy ją oślepiły i znów się przewróciła.

Wreszcie ktoś sobie o niej przypomniał.

– Ależ, drogie dziecko – Móri pomógł jej wstać. – Cóż z nas za kawalerowie, rozmawiamy o krainie Gondagila i zapominamy o wszystkim innym.

Jaskari objął ją i patrzył na nią zaniepokojony.

– Uderzyłaś się?

– Nie, nie – zaszlochała. – Tylko to wszystko takie beznadziejne.

– Co takiego?

– Wszystko – wymamrotała, usiłując obetrzeć oczy i nos. – Nigdzie nie widzę światełka w tunelu.

Pozostali zdecydowali, że pozostawią uporządkowanie jej nastrojów Jaskariemu, i ruszyli przodem.

– To prawda, że tu bardzo ciemno – Jaskari usiłował zrozumieć Elenę. – Ale o tym przecież wiedzieliśmy.

– Ciemno? Nie tylko o to mi chodzi. Strasznie zmarzłam, poza tym ty i ja nie mamy żadnej wspólnej przyszłości i…

– Oczywiście, że mamy – pocieszył ją. – To przecież jasne, niech tylko najpierw upłynie trochę czasu.

– Jakieś pięćdziesiąt lat? – szepnęła Elena zduszonym głosem.

– Ależ, moja droga!

Wreszcie sobie przypomniał.

– Rzeczywiście chyba coś takiego mówiłem, ale tylko dlatego, że w tamtej chwili tak właśnie czułem – próbował naprawić błąd, lecz sam się zorientował, jak nieprzekonująco brzmi jego głos. – Droga Eleno, możemy przecież być przyjaciółmi…

Nie, tak też źle.

– Chodź, moja kochana – powiedział z fałszywą wesołością. – Przyznaję, że przestałem się już czuć jak nadzwyczaj wprawny kochanek, lecz jeśli okażesz mi cierpliwość, to być może jakoś się to wyprostuje.

Ojej, jakich on słów używa! Elena postanowiła jednak nie zwracać na to uwagi.

– Gdybym tylko wiedziała… że mam twoją… twoją…

– Miłość? – dopowiedział cicho. – Dobrze wiesz, że tak jest, Eleno. Chociaż akurat w tej chwili nie pragnę nikogo, to w każdym razie na pewno nie chcę żadnej innej, nigdy.

Jaskari jakby nie potrafił się wysławiać, miał jednak nadzieję, że Elena po prostu go zrozumie.

Wyglądało jednak na to, że tak niestety nie jest. Kiedy zaczęli gonić towarzyszy, Elena szła ze spuszczoną głową.

Jaskari domyślił się, że tym, co powiedział, w niczym jej nie pomógł. Próbował to jakoś naprawić.

– Zrozum, Eleno, po prostu teraz nie mógłbym znieść więcej… czułości i temu podobnych.

– Okazałeś jej czułość? – spytała cicho.

– Nie, to wszystko było takie brutalne, nie zdążyłem nawet pomyśleć.

– Ale sądziłeś, że to ja?

– Oczywiście.

– I było to po prostu brutalne?

– Eleno – jęknął zrozpaczony Jaskari – To nie ja sprawiłem, że tak było. To ona…

– Czyli ja?

– Nie, poddaję się – westchnął Jaskari. – Wszystko przekręcasz.

– Przepraszam. To dlatego, że życie wydaje mi się takie mroczne. I ten las wcale mi nie pomaga.

Znów potknęła się o korzeń drzewa, ale Jaskari ją złapał. Z piersi Eleny wyrwał się szloch, Jaskari przez chwilę przytrzymał ją w ramionach.

– Nie rozumiesz, co Griselda nam zrobiła? – szepnął, znajdowali się już bowiem w pobliżu towarzyszy. – Ona właśnie tego chciała, rozdzielić nas i wszystko zniszczyć. Nie pozwól jej wygrać, Eleno, wiesz, że cię kocham.

Nie odpowiedziała, tylko mocno przytuliła się do niego. Tak rozpaczliwie pragnęła do niego dotrzeć, chciała, by wszystko było tak jak przedtem, zanim pojawiła się podstępna czarownica.

Griselda jednak wydawała się niezniszczalna.

– No, jesteście wreszcie – wesoło powitał ich Móri. – Gondagil mówi, że zbliżamy się do osady niemieckiej, najlepiej więc, jeżeli będziemy posuwać się cicho, nie mamy czasu na towarzyskie przyjęcia.

Właśnie wtedy wyłapali sygnały Gorama i Mirandy.

Wszyscy czworo natychmiast chcieli ruszyć im z pomocą, lecz tak jak mówił Goram, znajdowali się za daleko. Twarz Gondagila była prawdziwym studium ścierających się uczuć. Strachu, bezsilności i nieskrywanej radości, o jaką przyprawiła go nowina o tym, że zostanie ojcem.

– Pomyśleć tylko, Miranda! – spontanicznie powiedziała Elena. – Ona jest przecież z nas najbardziej chłopięca. Nikt chyba by nie przypuścił, że ją pierwszą to czeka.

Gondagil rozpromienił się jak słońce, lecz tylko na moment. Zaraz znów górę wziął w nim lęk.

– Powinienem być przy niej, powinienem tam być – mruczał raz po raz pod nosem.

Nic jednak nie mogli zrobić, musieli iść dalej i z wielką ulgą przyjęli wiadomość, że Goram, Miranda i Nidhogg wraz z pierwszą trójką jeleni bezpiecznie dotarli do Juggernauta.

Ale wiadomość o istnieniu w lasach Ciemności krwiożerczych bestii o płonących oczach jeszcze bardziej przeraziła Elenę. Wprawdzie ona nie spodziewała się dziecka, no bo jak to możliwe, była najczystszą z czystych dziewic, ale każdego mogłaby przerazić informacja o grasujących w pobliżu stworach, które przypominają wilkołaki.

Minęli niemiecką osadę po drugiej stronie niedużego wzgórza, nie widzieli jej więc, i sami także przeszli nie zauważeni.

Jaskari wyczuł lęk Eleny i podał jej rękę. Ujęła jego dłoń i ściskała kurczowo, gdy przedzierali się dalej przez nierówny teren.

– Jeśli będziemy musieli tą samą drogą przeprowadzić zwierzęta, to bardzo mi ich szkoda – wyznała drżąco.

– Gondagil mówi, że spróbuje znaleźć inną drogę – odparł Jaskari.

Elena trzymała go za rękę i czuła, że chociaż nie mogą należeć do siebie pod względem erotycznym, to mimo wszystko są najlepszymi przyjaciółmi na świecie.