– Rzeczywiście, dwanaście – przyznał Gondagil. – To niedobrze.
Wszyscy pomyśleli o tym samym, o kłusowniku. Mógł być tutaj już wcześniej.
Ale nie, nie próbowałby tak prędko upolować kolejnego jelenia. Olbrzymie zwierzę wystarczyłoby na długo jako pożywienie dla całej rodziny.
– Nie ma wśród nich tej ciężarnej łani – cicho zauważył Jaskari. – Gorzej już być nie mogło.
Zrozumieli, że ich praca stanie się po dwakroć trudniejsza. Łania najprawdopodobniej odeszła już gdzieś w zaciszne miejsce, żeby się cielić. W jaki sposób zdołają odnaleźć ją tak prędko? Gondagil pragnął wracać do Juggernauta, żeby być przy Mirandzie, zresztą czas ich pobytu w Ciemności był ograniczony, ekspedycja miała potrwać najwyżej trzy dni, a trwała już dzień drugi.
Gondagil wezwał Rama i wyjaśnił mu sytuację. Lemur przekazał wieści wszystkim grupom z prośbą, by i inni rozglądali się za łanią.
Nie zauważona przez stado zwierząt czwórka rozproszyła się po lesie otaczającym łąkę. Móri i Gondagil poszli w jednym kierunku, Jaskari i Elena w przeciwnym.
Spotkali się po drugiej stronie łąki, ale nigdzie nie natknęli się na ślad łani ani cielątka.
Móri podjął decyzję.
– Gondagilu, ty chcesz jak najprędzej wrócić do Mirandy, a Elena zmarzła i wygląda właściwie na wykończoną. Razem zaprowadzicie więc jelenie do Juggernauta, a my z Jaskarim zajmiemy się poszukiwaniem łani.
Było to w istocie najrozsądniejsze rozwiązanie, chociaż Elena nie mogła oderwać oczu od Jaskariego.
– Ale czy my we dwoje zdołamy zabrać wszystkie zwierzęta? – zaprotestowała, zwracając się do Gondagila.
On odpowiedział po namyśle:
– Jeśli uda nam się przekonać samca przewodnika, to na pewno się powiedzie. Ale przyznaję, trudno może być utrzymać je w gromadzie.
Ram przysłuchiwał się ich rozważaniom, ponieważ sieć telefoniczna mu to umożliwiała.
– Od samego początku było was za mało, a to dlatego, że przenieśliśmy Dolga do grupy Kira.
Właśnie, przyznała w myślach Elena, wszystko przez to, że Kiro bał się zostać sam na sam z Siską i Tsi. Dobrze, że to nie ja tak komplikuję stosunki podczas tej ekspedycji.
– Tak być nie może – stwierdził Ram. – Zarówno moja grupa, jak i grupa Tella znajduje się w pobliżu, czekajcie na nas!
Wiedzieli, że grupka Rama zabrała już osiem zwierząt z ulubionego miejsca Helgego na skraju moczarów i kierowała się tam, gdzie parkował Juggernaut. Mogła, rzecz jasna, zawrócić i w krótkim czasie przybyć im na pomoc, prowadząc jednakże ze sobą osiem jeleni.
Grupa Tella nie odnalazła na razie samotnej pary, ale jej przywódca przypuszczał, że nie okaże się to szczególnie trudne.
Tell mówił z wyraźnym wzburzeniem, obiecał, że wyjaśni wszystko później, sporo bowiem przeżyli. Coś opóźniło im wykonanie zadania.
Ramowi i jego towarzyszom, Berengarii i Joriemu, udało się zebrać wszystkie osiem jeleni i wdzięczność za to winni byli Mirandzie. Oni również mieli coś interesującego do opowiedzenia.
– Zdaje się, że sporo się działo w lesie – mruknął Gondagil.
Elena spoglądała za Jaskarim i czuła się bezsilna wobec własnego zagubienia Powinna skorzystać z sytuacji i okazać mu swoją miłość właśnie teraz, kiedy obchodzili łąkę i nikt ich nie widział. Zdecydowała jednak, że będzie delikatna i zachowa milczenie, nie objęła go, choć miała na to wielką ochotę, nie chciała bowiem, by porównywał ją do Griseldy i jej bezwstydnych umizgów. Jemu więc pozostawiła ewentualne podjęcie inicjatywy. Jaskari jednak wciąż był milczący i ponury. Tak więc szansa przeszła jej koło nosa. Westchnęła głęboko i zrezygnowana poszła za Gondagilem. Jaskari i Móri zniknęli w ciemnym lesie.
Powinnam spróbować pocałować go pierwsza, myślała zrozpaczona Elena, wiedziała jednak, że nie jest kobietą, która kiedykolwiek zdobędzie się na podobny ruch. Nigdy!
Urodziła się, by ponieść klęskę!
11
Berengaria była zła. A kiedy już się złościła, to złościła się naprawdę. Właściwie wszystko, co robiła, robiła w stu pięćdziesięciu procentach.
Mała grupka Rama opuściła Juggernauta. Berengaria stawiała kroki tak zamaszyście, że aż spod jej stóp wzlatywały kamienie i grudki ziemi.
– Co się z tobą dzieje? – dopytywał się zirytowany Jori. – Czy Ram i ja nie jesteśmy dla ciebie wystarczająco dobrym towarzystwem?
– Jasne! – syknęła w odpowiedzi. – Obaj jesteście cholernie dobrzy, ale żaden z was nie jest Okiem Nocy.
– Nie przeklinaj, dobrze wiesz, że twoi rodzice tego nie znoszą.
– Guzik mnie to obchodzi!
– Poza tym za dużo włóczysz się z Okiem Nocy, to niezdrowo.
– Dla kogo? Nam jest tak dobrze.
– Świetnie wiesz, że on się o ciebie martwi.
Berengaria zapłonęła prawdziwym gniewem.
– Tak, ale, do diabła, miało nam być tak przyjemnie tutaj, w Ciemności, gdzie nikt nie może nas kontrolować!
– To na pewno nie był plan Oka Nocy, raczej twój.
– On by mu się nie sprzeciwiał.
– Na pewno nie, ale dlaczego musisz go kusić tak ponad miarę?
Berengaria złośliwie zachichotała.
Jori zatrzymał się i złapał ją za ramiona.
– Dlatego, że jesteś ciekawa, prawda? Jesteś ciekawa, czy zdołasz zaciągnąć go tam, gdzie chcesz Uważasz, że postępujesz właściwie w stosunku do takiego wspaniałego człowieka, jakim jest Oko Nocy? Berengario, przez całe dzieciństwo łączyła was piękna przyjaźń. Niech tak dalej zostanie. Bądź jego przyjaciółką przez resztę życia, ale pozwól przy tym, by słuchał praw, jakimi kieruje się jego plemię. Ich łamanie nie przyniesie nic dobrego. Pomyśl tylko, że będziesz miała przeciwko sobie całe plemię Indian.
Berengaria odwróciła głowę, nie chciała patrzeć Joriemu w oczy.
– Jori ma rację – włączył się Ram. – Jesteś za młoda, żeby zrozumieć, czym jest prawdziwa miłość.
– Wcale nie jestem za młoda! Dlaczego wam się wydaje, że nastolatka nie potrafi kochać głęboko i prawdziwie?
Ram popatrzył na nią z powagą, niemal zasmucony.
– Bo wtedy byś cierpiała, Berengario, a nie wściekała się i wymyślała podstępy, mające doprowadzić do uwiedzenia Oka Nocy przy pierwszej lepszej okazji. Czy nie możesz pozwolić, by wszystko posuwało się swoim torem? Pozostań najlepszą przyjaciółką Oka Nocy, on tego naprawdę potrzebuje. Ale jego rodzice, ba, cała rodzina, ogromnie się boją, do czego możesz doprowadzić.
Berengarii do oczu napłynęły łzy.
– Ale ja nie chcę, żeby on się ożenił z Indianką!
– To jego obowiązek. Pewnego dnia zostanie wodzem całego plemienia. Wiemy, że Indianie w świecie na Ziemi wciąż prowadzą gorzką, cichą walkę o zachowanie struktury plemiennej, starych zwyczajów i odrębności rasowej. Oni mają w sobie tyle piękna, Berengario, tak świetnie rozumieją przyrodę i świat ducha. Pod bardzo wieloma względami ich sposób patrzenia na życie jest niezwykle szlachetny. Pozwól, by zachowali swoją odrębność przynajmniej tutaj, w Królestwie Światła. Czy w ogóle cokolwiek wiesz o życiu Indian? Jak myślisz, jak byś sobie radziła jako żona ich wodza?
– Dlaczego wybiegacie myślą tak daleko w przód? Można tymczasem…
– Nie, właśnie w tym cały kłopot, Berengario. Jeśli chodzi o Oko Nocy, nie wolno robić niczego chwilowego, tylko i wyłącznie dlatego, że wydaje się to zabawne. Może to bowiem mieć nieprzewidziane konsekwencje i dla niego, i dla ciebie.