Выбрать главу

To wystarczyło, by przeklęta Lenore zaczęła mieć nadzieję.

Jeśli nie odnajdzie Hannagara, rzuci się na Rama, pomyślała Indra, a co wtedy przyjdzie mi uczynić?

Ram, dlaczego cię tu nie ma, dlaczego nie powiesz mi, że to właśnie mnie bardziej lubisz?

Nagle Indra ujrzała, że Oko Nocy się zatrzymuje, a Sol w napięciu śledzi jego ruchy. Domyśliła się, że dzieje się coś nieprzyjemnego. Razem z Tellem prędko dogonili towarzyszy.

– Co się stało, Oko Nocy? – dopytywał się Tell.

– Nie wiem, ale coś mi się nie podoba – odparł młody Indianin. – A co ty powiesz, Sol?

Najznakomitsza czarownica z rodu Ludzi Lodu popatrzyła na niego z wielką powagą.

– Rzeczywiście, masz rację, tu nie jest zbyt przyjemnie. Gdzie my jesteśmy, Tellu?

Strażnik rozejrzał się w koło.

– Trzymamy się w pobliżu grupy Rama, posuwamy się mniej więcej w tym samym kierunku co oni… Zaczekajcie, Goram wzywa.

Usłyszeli, co mówił Goram o oczach płonących w mrocznych szczelinach.

– Nie możemy nic zrobić – stwierdził Tell. – Za duża odległość.

W milczeniu przysłuchiwali się opowieści o tym, co się dzieje z dala od nich.

Dowiedzieli się, że to Miranda jest obiektem ataku nieznanych istot, potem dotarły do nich wieści o szalonej jeździe do Juggernauta i ocaleniu.

– Całkiem nieźle! – Sol najwyraźniej to zaimponowało. – Jazda na grzbietach wymarłych jeleni?

– One tutaj wcale nie wymarły – zauważył Oko Nocy

– Czy to właśnie potwory Mirandy wyczułeś przed chwilą? – dopytywała się Indra.

– Nie, nie – odparł Indianin. – Nie mam żadnych nadprzyrodzonych zdolności. Nie, to było tutaj, bliżej. Pewien zapach, który mi się nie spodobał.

– Spróbuj stwierdzić, skąd dochodzi.- poprosił Tell.

Czekali, podczas gdy Oko Nocy próbował coś wywęszyć. Skierował się na prawo w kępę zarośli, Sol ruszyła za nim, zachęcając go do działania.

– Myślę, że idziesz w dobrą stronę – powiedziała cicho. – Zaczekaj… Tu coś jest. A tam, do czarta!

– Co to takiego? – dopytywali się Tell i Indra.

Oko Nocy i Sol wrócili do nich.

– Nie, nie idź tam – ostrzegła Sol, gdy Indra chciała zobaczyć. – Ty, Tellu, możesz iść.

– Sol, powiedz, co to było – prosiła Indra.

– Ludzkie ramię – niechętnie odparła czarownica. – Wyglądało na nadgryzione.

Indra skrzywiła się.

– Przyciągnięte tu przez jakieś zwierzę?

– Może i tak – odrzekła Sol z powątpiewaniem w głosie. – Obok były szczątki ogniska.

– To znaczy, że osoba siedząca przy ognisku została napadnięta przez drapieżniki? A może przez potwory?

– Prawdopodobnie tak – przyznała Sol słabym głosem.

Mężczyźni przeszukali okolicę, lecz żadnych innych śladów nie znaleźli. Na pytanie Indry Oko Nocy odparł, że znalezisko nie leżało tam bardzo długo.

– Nie podoba mi się ten las – stwierdziła Indra z wyrzutem. – Chodźmy dalej!

Żeby rozejrzeć się nieco po okolicy, wspięli się na szczyt niewielkiego pagórka, stamtąd mieli widok na ciągnące się dalej mroczne lasy i…

– Patrzcie, tam na dole – wskazała Indra. – To wygląda na jakąś osadę.

– To prawda, ale my tamtędy nie idziemy – odparł Tell.

Umilkli, myśląc o tym samym: nieszczęśnik musiał pochodzić właśnie stamtąd.

Nagle wszyscy odruchowo przykucnęli, zauważyli bowiem coś jeszcze. Przez szczyt sąsiedniego wzgórza przeszły jakieś istoty, cztery albo pięć. Zaraz potem zniknęły.

– To nie mogła być grupa Rama – oświadczyła Indra sztywna ze strachu. – Ich jest tylko troje.

– Owszem, i nie poruszają się w ten sposób – dodał Tell. – A tych istot ile było? Ja widziałem cztery.

– Ja pięć – oświadczył Oko Nocy.

– Tylko w jednej grupie jest tylu członków, w grupie Kira, ale jednym z nich jest Zwierzę, a wśród tych tutaj nie było żadnego czworonożnego stworzenia.

– Są dwie pięcioosobowe grupy – poprawiła go Sol. – W grupie Helgego też jest piątka, ale to nie byli oni.

– Nie, to absolutnie nikt z naszych – stwierdził Oko Nocy. – Nie wiem, co to za rodzaj dwunożnych istot, nie przypominali ludzi, a jednak chyba nimi byli.

Indra nie chciała marudzić, lecz lasy w Ciemności nie podobały jej się ani trochę.

– Czy wiesz, dokąd mamy iść, Tellu? – spytała Sol.

– Tak, widzę teraz, gdzie jesteśmy. I według teorii Helgego samotna para jeleni powinna znajdować się mniej więcej… Ojej, kolejna wiadomość!

To dzwonił Ram z informacją, by wszystkie grupy rozglądały się za ciężarną łanią. Tell powiedział mu, gdzie się znajdują, a Ram stwierdził, że są w takim razie całkiem blisko grupy Gondagila i dużego stada. Czy mogą przyjść im z pomocą?

Trzy głowy z zapałem pokiwały Tellowi. Wszyscy tęsknili za towarzystwem pozostałych. Dowódca obiecał, że przybędą, zaznaczył także, że sporo mają do opowiedzenia.

– My także się tam zjawimy – oznajmił Ram. – Również i my niejedno przeżyliśmy.

– Nie brzmi to zbyt obiecująco – westchnęła Indra, czując, jak wstrząsa nią dreszcz. – Znajdźmy wreszcie te jelenie i wracajmy do domu, do bezpiecznego, kochanego Królestwa Światła.

Nie mogli się z nią nie zgodzić.

– Ale najpierw problem Gondagila – zdecydował Tell. – Potem nasze dwa jelenie, i dopiero później do domu.

Indra posłała zazdrosną myśl swojej siostrze Mirandzie, przebywającej już w bezpiecznym miejscu, a jednocześnie cieszyła się usłyszaną właśnie nowiną.

– Pomyślcie tylko, że będę ciocią, ogromnie się cieszę, ale nie bez pewnej rezerwy. „Ciotka” brzmi tak przeklęcie statecznie!

– Chodźże już, droga ciotko – pospieszyła ją Sol. – Poczłapiemy dalej, pozwól, że ci pomogę.

Indra wsparła się na ramieniu pięknej czarownicy i zaczęła iść na ugiętych nogach, udając, że ledwie się rusza. Mężczyźni wybuchnęli śmiechem, wdzięczni za wesoły przerywnik. Doprawdy, tego im było trzeba.

Gdy jednak nieco później zbliżali się już do celu, Indrę przepełniała gorąca nadzieja. Tam czekał Ram. Znów będzie mogła go zobaczyć i żadna Lenore nie zakłóci ich powitania.

Już sam ten fakt wart był wędrówki przez mroczne lasy Królestwa Ciemności.

13

PRZEMEBLOWANIE

Tella, Indrę, Oko Nocy i Sol witano już z daleka, gdy tylko wyszli na polanę, na której czekały na nich grupy Rama i Gondagila wraz z dwudziestoma jeleniami. Móri i Jaskari wrócili właśnie z poszukiwań na północy i gotowi byli szukać łani na południu.

Cała czwórka nowo przybyłych czym prędzej pospieszyła w ich stronę, uradowana ponownym widokiem przyjaciół.

Berengaria pobiegła przodem i rzuciła się w ramiona Oku Nocy. Najwidoczniej wszelkie obietnice o wstrzemięźliwości i dyskrecji poszły w zapomnienie. Oko Nocy zaś miał kłopoty z zachowaniem dostojnego wyglądu i niewzruszonej miny jak przystoi Indianinowi.

Indra wzrokiem szukała Rama i zaraz rozpromieniła się z radości, że znów go widzi. I… Ram miał w oczach ów szczególny, cudowny wyraz, który tak kochała. Jego spojrzenie zdawało się mówić, że na świecie poza nią nie istnieją inni ludzie, kryło się w nim także ciepło, oddanie i miłość, które w jednej chwili jakby ją otoczyły.

Ach, Ram, a ja tak wątpiłam i rozpaczałam, byłam głupia, ale teraz wszystko już będzie dobrze!