Przywitał się z nią przelotnym uściskiem, podobnym do tego, jakim obdarzył Sol, lecz już ten moment ich wzajemnej bliskości sprawił, że ciało Indry zalała fala gorąca.
Sol posłała jej spojrzenie pełne uznania, które mówiło: „Powinnaś za wszelką cenę zatrzymać tego mężczyznę przy sobie, on jest naprawdę wyjątkowy”.
Z radością to zrobię, Sol, z prawdziwą radością, pomyślała Indra. Niestety, nie od nas zależy decyzja.
Zastanawiała się, czy Sol także wyczuwa jego gorącą zmysłowość. Na pewno, ale Sol nie była jak Lenore, Sol z radością zrzeknie się takiego bohatera na rzecz Indry. Dobrze wiedzieć, że ma się w Sol przyjaciółkę.
Ram był prawdziwym bohaterem. Mógłby wystąpić w każdej emocjonującej historii, w filmie, w powieści albo w rzeczywistości, i bez wątpienia byłby bohaterem.
Rozsiedli się na trawie, bo należało zmodyfikować plany. Właściwie dawno minęła już pora posiłku, ale o tym nikt nie wspominał. Wielu po strasznych przeżyciach ani trochę nie odczuwało głodu.
– Tellu, podobno miałeś do opowiedzenia poruszającą historię.
– Wolałbym, żeby było inaczej. – Rosły Lemur zadrżał i zaczął mówić o mrożącym krew w żyłach znalezisku w lesie. O ludzkim ramieniu i postaciach, które stamtąd uciekały.
Ram ze współczuciem uścisnął Indrę za rękę.
– Byliśmy w tej małej osadzie – powiedział zaraz. – Nie spotkaliśmy tam żywej duszy, ale po drodze słyszeliśmy jakieś niezwykłe powarkiwanie, to było niedaleko od osady.
– Potwory? – spytał Jori.
– Nigdy nie słyszałem, aby zapuszczały się aż tutaj – odparł Gondagil. – Ich terytorium to szeroka dolina w pobliżu muru, niekiedy co prawda te małe bestie podejmują nieudane błyskawiczne ataki na mglistą krainę Timona, lecz ona również położona jest daleko stąd. Nie pojmuję, co się dzieje. Wiem tylko, że powinniśmy stąd uciekać najprędzej jak się da, do domu, do Królestwa Światła, razem z Eleną, Mirandą, jeleniami i wszystkim. Nie poznaję teraz Ciemności, coś strasznego musiało się tu wydarzyć.
Ram wyjął telefon i wezwał Helgego. Spytał, jak się miewa cała grupa, dokąd zaszli i czy przeżyli coś szczególnego.
Helge odparł, że dotarli już niemal do ukrytej doliny, mieli wszak ze wszystkich grup najdłuższą drogę do przebycia, musiało to więc trochę potrwać, ale czują się dobrze i nic wyjątkowego ich nie spotkało.
– Gdyby tak się stało, natychmiast dajcie nam znać – krótko nakazał Ram. – I starajcie się spieszyć. Uważajcie na siebie. Czekamy na was na wielkiej równinie w pobliżu niemieckiej osady.
– Tam, gdzie znajduje się największa grupa jeleni?
– Właśnie tam – odparł Ram i wyłączył aparat, zanim Helge zdążył wspomnieć o matce.
– Przestraszyłeś go – cicho zauważyła Indra.
– Bardziej się wystraszy, jeśli, niczego się nie spodziewając, natknie się na coś takiego jak my. A teraz Kiro…
– Nie pojmuję, dlaczego musi ich być aż pięcioro, żeby odnaleźć pojedynczego jelenia – stwierdziła Berengaria. – Nas było tylko troje na osiem zwierząt.
– My jesteśmy łatwi we współżyciu – uśmiechnął się Ram, czekając na odpowiedź Kira. – Pamiętaj, że Kiro ma ze sobą Siskę i Tsi-Tsunggę.
– To rzeczywiście bardzo niefortunne połączenie.
Odezwał się Kiro. Natrafili na ślad samotnego jelenia, ale owszem, natknęli się na pewne przeszkody, tym razem w postaci bestii, znajdowali się wszak niedaleko ich obszarów.
– Jesteś pewien, że to były potwory? – spytał Ram.
– Znam je aż za dobrze.
Kiro wspomniał również o kłopotach w obrębie grupy, lecz bez szczegółów. Zrozumieli, że w pobliżu jest ktoś, kogo nie chce zranić.
Na koniec Ram zadzwonił do Chora znajdującego się w Juggernaucie.
– Chor, możemy mieć tu spore problemy. Tak, chodzi o te straszne istoty o płonących ślepiach. Mam wrażenie, że one są w całym lesie. Czy moglibyście przysłać tu gondolę? Jori zawróci do Królestwa Światła z Mirandą i Eleną, bo Elena wyraźnie nie najlepiej się miewa.
Jori zaczął energicznie protestować, lecz Ram szeptem przypomniał mu, że to przecież on najlepiej zna wentyle w sklepieniu kopuły.
Nagle rozległ się drżący, przeciągły jęk od strony Gór Czarnych. Poderwali się wszyscy, nawet jelenie. Dźwięk zabrzmiał z niesłychaną mocą.
– Słyszałeś to, Chor? – mruknął Ram.
– Tak, brzmi bardzo nieprzyjemnie. Kogo mam wysłać z gondolą? Wydaje mi się, że najlepsza byłaby Lenore.
– Nie! – krzyknął Ram gwałtownie, jak smagnięty batem. – Ty musisz zostać przy Juggernaucie, sądzę, że również laborant tam najbardziej się przyda, nam natomiast może być potrzebny weterynarz, przyślij go tutaj, i Nidhogga także. A czy poza tym panuje u was spokój?
– Tak, nie biorąc pod uwagę złoszczącej się Lenore i laboranta, który usiłuje z nią flirtować. Poza tym wszystko w porządku.
– Doskonale, powinniśmy już być u ciebie wraz z ośmioma jeleniami, które sprowadziliśmy, ale ruszyliśmy okrężną drogą, żeby zajrzeć tutaj. Przybędziemy najprędzej jak tylko się da, możesz być pewien.
Ram odłożył telefon.
– Jori, masz do wykonania zadanie w Królestwie Światła. Zawieziesz Mirandę i Elenę bezpiecznie do domu, a potem udasz się do Talornina…
– Uf – mruknął Jori. – On jest zawsze taki surowy.
– To jednak konieczne. Poinformujesz go, co dzieje się w Ciemności, sami co prawda niewiele wiemy, ale poproś, by zastanowił się, co można zrobić, jest tu stanowczo zbyt wielu niewinnych ludzi.
Gondagil w milczeniu pokiwał głową. Myślał o własnym plemieniu, o Waregach. Na linii znów odezwał się Chor.
– Ram, absolutnie nie zdołamy zabrać wszystkich jeleni naraz, okazały się znacznie większe, niż przypuszczałem. Czy nie możecie przyprowadzić części z nich, byśmy mogli odesłać do domu pierwszą turę?
Ram zastanowił się.
– A czy myślisz, że zdołamy przewieźć wszystkich, i ludzi, i zwierzęta, na dwie tury?
– Tak, to się uda.
– Wobec tego Gondagil i Nidhogg przyprowadzą tę dwunastkę, która od początku przebywała tutaj. Ja i jeszcze kilka osób zaczekamy, bo wciąż nie odnaleźliśmy łani. Brakuje też innych jeleni.
Niektórych z siedzących na trawie zapewne przeszedł dreszcz, gdy usłyszeli, że przyjdzie im jeszcze dłużej zostać w tej przeklętej krainie. Przeklętej w prawdziwym rozumieniu tego słowa.
Ram wstał.
– Musimy trochę przeorganizować grupy. Tellu, w twoim oddziale jest Oko Nocy, pomożecie więc Jaskariemu w poszukiwaniu łani. Weterynarz wkrótce tu będzie i on także pójdzie z wami Ty sam, Tellu, zostaniesz tutaj razem z Mórim i zaczekacie na dwie ostatnie grupy, a ja i Berengaria zajmiemy się poszukiwaniem samotnej pary zwierząt.
– Pełne pomieszanie – mruknęła Indra. – Spójrzcie, leci gondola!
Pojazd wylądował w pewnej odległości od nich tak, by nie wystraszyć zwierząt. Weterynarz i Nidhogg wysiedli, a Jori czym prędzej zabrał na pokład Elenę, która nie miała absolutnie nic przeciwko powrotowi do Królestwa Światła, pragnęła wręcz znaleźć się tam jak najprędzej. Pospiesznie pożegnała się z Jaskarim, pomachała ręką pozostałym przyjaciołom i gondola zaraz uniosła się nad ziemią. Indra i Berengaria popatrzyły na siebie, one także chętnie by się stąd wyniosły, gdyby nie Oko Nocy i Ram… Nie chciały ich opuszczać.
A przecież i tak nie mogły być razem z nimi, bo o to zatroszczył się już Talornin i jego szpiedzy.
Sol zamyślona obserwowała dziewczęta, jej oczy diabelsko błyszczały. Wreszcie podeszła do Indry i Berengarii.