Kobiety biorące udział w ekspedycji?
Co on mówił o strasznych istotach czających się w lesie?
Niemal jakby do siebie powiedziała:
– Docierają do nas plotki z niemieckiej osady o jakichś trollach pożerających ludzi. Oczywiście nikt w to nie wierzy, ale… A jeśli to prawda? Wtedy, rzecz jasna, musimy się stąd wynosić.
Ogarnął ją nagły zapał.
– Nikomu ani słowa, nie będziemy zabierać stąd nikogo niepotrzebnego. Jak ludzie się o tym dowiedzą, wszyscy będą chcieli pójść z nami, a to tylko coś dla ciebie i dla mnie. Prędko, pakuj się, wyruszamy już teraz!
Helge znów nie mógł uporać się z wyrzutami sumienia, tym razem wobec swoich nowych przyjaciół. Co powiedzą, kiedy przyprowadzi matkę? Ale z drugiej strony nie mógł zostawić jej tutaj samej, chorej na serce, bezbronnej.
O Fridzie wiele dało się powiedzieć, lecz na pewno nie to, że jest bezbronna.
Helge został wychowany w nieustającym poczuciu winy. Teraz czuł się kompletnie rozdarty, bez względu na to, co zrobi, ciężar wyrzutów sumienia będzie przygniatał go do ziemi.
– No tak, pewnie tak powinniśmy postąpić – westchnął z rezygnacją.
Po wielokrotnym powtarzaniu: „Nie, mamo, tego nie możemy zabrać, i tego też nie”, oraz krótkiej wizycie u sąsiada z oświadczeniem, że może wziąć sobie wszystkie zwierzęta domowe, oni bowiem się stąd wyprowadzają, bez bliższego wyjaśniania, gdzie i dokąd, mogli wreszcie wyruszyć.
Helge maszerował przez las tak prędko, że Frida ledwie zdołała dotrzymać mu kroku. Nie przestawała przy tym narzekać, że syn nigdy o niej nie myśli, po wszystkim co dla niego zrobiła…
– Trzeba się spieszyć – odparł rozgorączkowany. – Muszę im pomóc w odnalezieniu ostatnich olbrzymich jeleni.
Matka stanęła jak wryta.
– Olbrzymie jelenie? Dlaczego masz je odnaleźć?
Helge zniecierpliwiony machnął ręką.
– Przecież oni po to tutaj przybyli, chcą sprowadzić wszystkie jelenie do Królestwa Światła. A ponieważ ja zajmowałem się zwierzętami, pozwolono mi im towarzyszyć.
– Chcesz powiedzieć – odezwała się matka zgryźliwie – że oni wpuszczają zwierzęta do tego raju, a nas, ludzi, nie?
– Tak, mamo, ale jeleniom jest tu źle, nie są bezpieczne.
– Dawać zwierzętom pierwszeństwo przed ludźmi? To najgorsze co słyszałam! Helge, wracamy do domu! Obróciła się na pięcie i poczłapała z powrotem do osady. Zaszli już jednak dość daleko, byli właściwie w pobliżu miejsca zbiórki. Helge pobiegł za matką, by nakłonić ją do zmiany decyzji.
– Mamo, w lesie nie jest bezpiecznie, chodź, to nasza jedyna szansa!
– Nie chcę mieć do czynienia z ludźmi tego pokroju, a ty pójdziesz ze mną, koniec i kropka.
Matka wyrażała się dość obcesowo, wcześniej Helge tego nie zauważał, dopiero teraz, gdy spotkał ludzi o naprawdę wysokiej kulturze, otworzyły mu się oczy.
Matka uparcie zmierzała ku mglistej krainie Timona, a Helge poczuł nagle, że nie chce tam wracać.
– Mamo!
– Nie próbuj mnie powstrzymywać! Mówiłam ci już, że nie chcę mieć z nimi do czynienia, to poganie, którzy wyżej stawiają zwierzęta niż ludzi, w dodatku mają ze sobą lubieżne kobiety, które zniszczą wszelkie zasady moralne, w jakich cię wychowałam. To nie jest towarzystwo dla ciebie, Helge!
Jej głos coraz bardziej się oddalał, lecz nie przestawał w nim brzmieć ton oskarżenia.
Helge zatrzymał się niezdecydowany i kręcił głową to w jedną, to w drugą stronę. Postać matki zaczęła znikać za drzewami we mgle, musiał wreszcie coś postanowić.
A, do diabła, niech idzie!
Nagle usłyszał jej przeraźliwy wrzask i zaraz nadbiegła szalonym pędem, aż wydymało się na niej ubranie i podskakiwały niesione worki.
– Co się stało?
Matka z początku tylko krzyczała, wreszcie jednak wypowiedziała kilka przytomnych słów, ale dopiero wtedy, gdy znalazła się tuż przy nim.
– Słyszałam coś – jęknęła. – To trolle, coś strasznego, wprost trudno w to uwierzyć, uciekajmy czym prędzej do twoich ludzi! To jakieś piekielne istoty, prędko, Helge, biegnijmy!
Wyciągnęła do syna rękę, złapał ją i pociągnął za sobą w panice.
– Moje pieniądze! Zgubiłam pieniądze! – krzyknęła nagle.
– Nie dbaj o nie, tu chodzi o życie!
– Tak, ale muszę przecież…
Już ledwie mogła mówić.
– Powtarzam, tym się nie przejmuj!
Słabe serce matki nigdy tego nie zniesie, myślał Helge z lękiem, Gondagil i inni mogą się na mnie gniewać o to, że ją zabrałem, ale teraz naprawdę nie wolno mi jej opuścić, nie powinni tego żądać.
Obejrzał się, przerażony, ale nic nie zobaczył.
– Och, dzięki, dobry Boże, są już moi przyjaciele – oznajmił wkrótce, ciężko dysząc. Nie przestawał jednak ciągnąć matki, aż zamiatała sobą wszystkie zwiędłe liście.
Przyjaciele nie rozgniewali się, umieli bowiem zrozumieć Helgego, lecz jego postępek trochę ich zmartwił.
Marco usiłował przesłuchać Fridę.
– Jak one wyglądały?
Kobieta wciąż dyszała ciężko jak miech kowalski.
– Jak wyglądały? Skąd miałabym to wiedzieć? Kryły się w mroku, ale widziałam jarzące się czerwone ślepia. I te odgłosy! Szkoda, że ich nie słyszeliście!
– No właśnie, jakie to odgłosy?
Frida usiłowała je naśladować, lecz nie brzmiały szczególnie imponująco i przywodziły na myśl raczej ochrypłe miauczenie kota.
– Ile oczu widziałaś?
– Troje, to znaczy trzy pary. Trzy pary oczu, to były trzy trolle.
Trzy. Marco zamyślony popatrzył na Móriego i Tella. Czyżby te same, które goniły Mirandę?
Móri kiwnął głową.
– To może się zgadzać, zwłaszcza jeśli idzie o miejsce. Ale tajemniczych bestii jest więcej.
– Tak – stwierdził Tell. – Na przykład ta piątka, która zdawała się jakby unosić nad wzgórzem, widziała ją moja grupa, a grupa Helgego zauważyła je wyżej w górach.
– To mogły być te same stwory, ale na pewno tego nie wiemy. Grupa Jaskariego mówiła o czymś, co poruszało się wśród drzew. Wydaje się, że las jest ich pełen.
Ogromnie wzburzona Frida usiłowała zebrać myśli, by stwierdzić, w szpony jakich to obrzydliwych typków wpadł jej syn.
Z zadowoleniem zauważyła, że wśród nich, przynajmniej tutaj, nie ma kobiet, mężczyźni za to są doprawdy bardzo dziwni. Gondagila znała, inni natomiast… No tak, słyszała o Strażnikach, ze dwa razy nawet jakichś widziała, Tell więc tak bardzo jej nie zdziwił, ale był wśród nich również ten niezwykły człowiek, nazywali go Marco, wyjątkowo podejrzany, czy można mu ufać? I dwaj inni dziwni mężczyźni, których nazywano Móri i Nauczyciel, owszem, bardzo przystojni, patrzenie na nich sprawiało wręcz przyjemność, urodą przewyższali wszystkich znanych jej mężczyzn, lecz było w nich coś tajemniczego. Może te ich oczy błyszczące w ciemności?
Wyglądali jednak na dość przyjaźnie nastawionych.
Frida ujęła Helgego pod ramię, jak gdyby u niego szukając ochrony. Gorzko żałowała, że nie namówiła syna do pozostania w osadzie, powinna była się uprzeć, lecz przeważyła w niej myśl o przeniesieniu się do Królestwa Światła. Teraz będzie mogła triumfować nad wszystkimi innymi mieszkańcami wioski. Nie bardzo tylko wiedziała, jak przesłać im wiadomość, że znalazła się w obrębie muru, ale o tym pomyśli później. No i jeszcze te leśne bestie… Teraz ona i Helge nie mogli wrócić, pozostawało jedynie robić dobrą minę do złej gry.