Выбрать главу

Przybysze z Królestwa Światła najwyraźniej stracili zainteresowanie dla niej, wrócili do narady, jaką prowadzili przed jej przybyciem, mówili o kimś, kto zniknął? Rozważali, co należy robić, czy wysłać kolejny patrol na poszukiwanie, nikt jednak nie wiedział, dokąd.

Wreszcie Marco zdecydował:

– Helge, ty jesteś odpowiedzialny za swoją matkę, Juggernaut odjechał, więc najlepiej będzie, jeśli zostaniecie tutaj. Ta odsłonięta polana wydaje się w pewnym sensie strefą bezpieczeństwa, nieznane stwory boją się na nią wejść, kryją się raczej w cieniu. Za pewien czas wyruszy kolejny transport jeleni, ale musimy zaczekać na innych. Tell, Gondagil i Móri zostaną z wami, ja i Nauczyciel natomiast wyprawimy się na poszukiwanie grupy Kira na nasz sposób.

Frida wreszcie zwróciła uwagę na olbrzymie jelenie skubiące trawę za ich plecami. Ogarnął ją nagły strach, że ogromne zwierzęta zaatakują, i znów uderzyła w krzyk, czepiając się ramienia Helgego.

Ale… gdzie się podziali tamci dwaj niezwykli mężczyźni, przecież dopiero co tu byli? Czyżby tak prędko wbiegli w las? Niemożliwe, by ktokolwiek mógł to zrobić.

Z rozdziawionymi ustami patrzyła na Helgego. Na co ona właściwie się poważyła? Ci, których nazywali Marco i Nauczyciel, w jednej chwili tu stali, by w następnej zaraz zniknąć.

To pachniało czarami!

Ach, mój nieszczęsny synu, w jakież zło zostałeś wplątany?

W następnej chwili zapomniała o tym zmartwieniu, odkryła bowiem, że bardzo się wybrudziła, na dodatek w potarganych włosach ma pełno gałązek i liści. A przecież zawsze starała się wyglądać schludnie.

Na wpół histerycznie kazała Helgemu otrzepać sobie plecy, a sama zaczęła trzeć suknię z przodu, by usunąć przynajmniej najgorsze plamy. Wreszcie rozplotła warkocz i drżącymi palcami niecierpliwie zaplatała go od nowa.

Nagle znieruchomiała w pół ruchu, zorientowała się bowiem, że rozumie każde wypowiadane do niej słowo, chociaż niemal każdy z obecnych mówił innym językiem. Tego już nie wytrzymała. Zemdlona, tym razem naprawdę, osunęła się na ziemię.

16

PONOWNIE BERENGARIA

Na nowego przywódcę grupy poszukującej łani wyznaczono Jaskariego.

Wędrowali długo i daleko. Oko Nocy bez trudu wytropił ślady zwierzęcia, budząc prawdziwy zachwyt wśród towarzyszących mu Jaskariego, weterynarza, Berengarii i Sol. Dlaczego wcześniej nie wpadli na pomysł wezwania Indianina na pomoc?

W końcu jednak pojawiły się trudności. Z daleka dobiegł ich szum wody i zaczęli domyślać się najgorszego.

I rzeczywiście, przez las płynęła rzeka, Oko Nocy podążał tropem aż do samej wody, ale na tym koniec.

Teren był tu lekko pofałdowany, kawałek dalej, i w górę, i w dół rzeki, znajdowały się nieduże wodospady. Akurat tu, gdzie stali, rzeka rozlewała się szeroko i możliwość, że olbrzymie zwierzę przeszło ją w bród, była bardzo prawdopodobna. Łania mogła wyjść na drugi brzeg w dowolnym miejscu,

– Oko Nocy, przeniesiesz mnie na drugą stronę? – poprosiła Berengaria z przesadną kokieterią. Lubiła zabawę w teatr.

– Oczywiście – odparł krótko.

Weterynarz tylko prychnął. Wywodził się z ludzkiego rodu i był bardzo świadom znaczenia swojej profesji. Jaskariego traktował jak niepoważnego żółtodzioba. Zgodził się na wyprawę w Ciemność wyłącznie dlatego, że mówiono, iż jest najlepszym weterynarzem w całej krainie. Musieli uciec się do takich pochlebstw, żeby go nakłonić do wyjazdu. Nie było wcale przypadkiem, że pochodził z miasta nieprzystosowanych, w dodatku za udział w wyprawie zażądał zapłaty.

Nie pozostawiało żadnych wątpliwości, że źle się czuje w Królestwie Ciemności, wynajdował wiele argumentów, byle tylko nie zmuszano go do opuszczenia bezpiecznej doliny, w której stał Juggernaut. Niejeden podejrzewał go o wybór zawodu weterynarza, ponieważ było to dość lukratywne zajęcie, a w mieście nieprzystosowanych płacono gotówką, co nie miało miejsca w żadnej z pozostałych części krainy. Miranda oskarżała go wręcz o zbyt chłodne uczucia wobec zwierząt.

Rzeka okazała się głębsza niż sądzili i gdy wreszcie zeszli na ląd po drugiej stronie, wszyscy byli przemoczeni do suchej nitki. Berengarię ogromnie to rozbawiło, za to weterynarz nie krył kwaśnej miny.

Podczas gdy pozostali wyżymali ubrania i wylewali wodę z butów, Oko Nocy szukał śladów łani. Berengaria oczywiście nie odstępowała go na krok.

Gdy znaleźli się już poza zasięgiem wzroku reszty grupy, dziewczyna szepnęła:

– Oko Nocy, jesteśmy sami.

– To prawda – odparł z rezerwą, nie podnosząc oczu znad wilgotnej ziemi, którą badał.

– Od dawna z tobą nie rozmawiałam, nie powiedziałam ci, czym się zajmuję.

Złożyła buzię w ciup.

– A czym się zajmujesz? – spytał roztargniony.

Starała się, by zabrzmiało to bardzo poważnie.

– Uczę się indiańskiego, języka twojego plemienia.

Oko Nocy podniósł głowę.

– A dlaczego?

– Dlatego… Ależ, mój drogi, chyba byłoby dobrze, gdybym umiała mówić twoim językiem. Nauczę się waszych rytuałów i wszystkiego o waszej kulturze, tyle przynajmniej mogę zrobić, w dodatku bardzo mnie to interesuje.

Oko Nocy nie odpowiedział, sprawiał wrażenie przygnębionego.

Berengaria zaczęła się niecierpliwić.

– Oko Nocy, co się z tobą dzieje? Jesteś taki małomówny podczas tej wyprawy, że wprost cię nie poznaję!

Indianin zebrał się na odwagę.

– Berengario, jest coś, o czym muszę ci powiedzieć.

– Tak?

Ogarnięta zapałem stanęła tuż przy nim i patrzyła na niego błyszczącymi oczyma.

W głosie Oka Nocy dało się słyszeć zmęczenie.

– Gwiazdooka…

Często ją tak nazywał, a ona bardzo to lubiła. Mówiła, że to jej indiańskie imię.

– Gwiazdooka, nie możemy być już dłużej razem, przestaliśmy być dziećmi.

– O tym dobrze wiem – odparowała szybko.

Oko Nocy mówił z takim smutkiem, że i ją ścisnęło w sercu.

– Nie wiem, jak mam to powiedzieć, myślałem, że uda mi się to odłożyć, aż wrócimy z wyprawy, ale ty wymusiłaś tę niebezpieczną sytuację.

– Jak to niebezpieczną? Przecież jest tak miło.

– No cóż, jesteśmy sami i nikt nas nie widzi…

– To najprzyjemniejsza sytuacja, jaką znam. Dobrze wiesz, że lubię, kiedy nikt mnie nie widzi. Uwielbiam zamykać drzwi, zasłaniać okna i siedzieć po ciemku, tak jak tu w Ciemności, albo chować się w jakimś mrocznym kącie. To wcale nie znaczy, że robię coś zakazanego, po prostu lubię, kiedy nikt mnie nie widzi, wprost uwielbiam.

– Berengario, posłuchaj mnie – rzekł Oko Nocy zduszonym głosem. – Wybrano już dla mnie narzeczoną, wyznaczono też datę.

Blask w oczach dziewczyny zgasł, kąciki ust opadły.

– Nienawidzę cię ranić, Gwiazdooka, ale tak już jest.

– Możesz chyba odmówić? – spytała żałośnie.

– Nie, nie mogę. Muszę być posłuszny prawom mojego plemienia.

– Ale ty jej nie kochasz?

– Nie chcę na to odpowiadać. Nie odpowiem ze względu na nią.

– A ze względu na mnie? – prosiła Berengaria. Temperament znów zaczynał brać w niej górę.

Oko Nocy zacisnął usta.

Berengaria długo nic nie mówiła, oddychała ciężko, Oko Nocy w jej oddechu wychwycił rozpacz i wzbierający szloch.

Wreszcie pisnęła: