Nawet na dole, w lesie, gdzie się zebrali, widać było, jak bardzo nieszczęśliwy jest Indianin.
– Nie przypuszczałem, że ona tak to przyjmie.
– O czym właściwie mówisz?
Wszyscy, Jaskari, weterynarz i Sol, otoczyli Oko Nocy.
– O tym, że niedługo… mam poślubić Małego Ptaszka.
Wpatrywali się w niego zdumieni, aż wreszcie Jaskari nie wytrzymał i wybuchnął:
– Jak mogłeś być taki… – W porę przypomniał sobie, że Indianina nigdy nie wolno obrażać. – Przepraszam. Rozumiem, że wymagała tego twoja uczciwość, i o ile dobrze znam Berengarię, to ona cię sprowokowała. Tylko pora na to… No cóż, będziemy szukać dalej. Gdzie widziałeś ją ostatnio?
Oko Nocy wskazał kierunek, twarz miał przy tym jak wyrzeźbioną w kamieniu. Wszyscy wiedzieli, jak głęboka przyjaźń łączy go z Berengarią.
Poszli we wskazaną przez niego stronę, tylko weterynarz mruknął przez zęby coś o wygłupach nastolatków.
Sol ze złością kuksnęła go w bok.
– Zamknij gębę, ty zimny draniu, nic z tego nie pojmujesz, uczucia najbliższego namiętności zaznałeś pewnie wtedy, gdy dostałeś pierwszą wypłatę.
– Uciszcie się! – poprosił Jaskari. – Po raz ostatni spróbuję wezwać ją przez telefon.
– Najpierw zawołajmy – zaprotestował Oko Nocy. – Mnie przez telefon odpowiedzieć nie chciała.
Wspólnie zakrzyknęli głośno:
– Berengario!
Ich głosy rozpłynęły się po lesie. Ruszyli naprzód.
Nagle Sol się zatrzymała.
– Pst! Wydawało mi się, że coś słyszałam.
– Co?
– Nie wiem, może jakieś wołanie.
Jaskari wyjął telefon i zaczął mówić głosem nie znoszącym sprzeciwu:
– Berengario, to poważna sprawa, gdzie ty jesteś?
Ku ich wielkiemu zdumieniu otrzymali odpowiedź. W głosie dziewczyny dźwięczała radość.
– Jestem tutaj, widzę was!
– Gdzie?
– Tutaj, spójrzcie w górę.
Podnieśli głowy. Na tle nieba ujrzeli Berengarię, a obok niej wspaniałego olbrzymiego jelenia z przeogromnymi rogami. Ręka dziewczyny spoczywała na karku zwierzęcia, prawdę powiedziawszy dość nisko, bo w stosunku do niego była taka maleńka. Widok wprost teatralnie dramatyczny, w pełni godny Berengarii.
– Schodzimy na dół – oznajmiła przez telefon.
– Nie, nie – szeptem odpowiedział Jaskari, ogarnięty paniką. – Nie schodźcie!
Na zboczu dostrzegli kilka mrocznych cieni wdrapujących się pod górę do Berengarii. Cienie odwróciły się, spoglądając na dolinę, i wtedy ukazał się straszny błysk czerwonych ślepi.
– O Boże, nie – szepnął weterynarz i ręką zasłonił usta. Oko Nocy nie odezwał się ani słowem, ale twarz pobielała mu jak kreda.
17
W bezpiecznym miejscu zbiórki, na łące, siedział Tell z Gondagilem, Mórim, Helgem i jego matką, i starał się kierować całością. Zadanie nie było wcale łatwe, zbyt wiele nici składało się na tę tkaninę.
– No, dzięki Bogu – rzekł po krótkiej rozmowie. – Chor już jedzie Juggernautem przez piaskowe morze, niedługo będą na miejscu.
– Nareszcie jakaś dobra wiadomość – mruknął Móri – Sądzę w takim razie, że możemy poprowadzić tam kolejną partię zwierząt. Gondagilu, czy chcesz, żebym cię zastąpił? Już raz szedłeś tamtą drogą, teraz kolej na mnie, wydaje mi się, że bardziej się tu przydasz, znasz przecież Ciemność.
– To nie jest takie pewne, ale dziękuję, jeśli zechcesz zaprowadzić jelenie, przyjmę to z wdzięcznością.
– Wobec tego zabiorę wszystkie czternaście, które tu są, pójdzie też ze mną Frida, Helge natomiast jest potrzebny tutaj.
– Helge zostanie ze mną! – zdecydowanie sprzeciwiła się Frida. – Mój chłopiec nie powinien się narażać na kolejne niebezpieczeństwa! A wy jesteście kompletnie nieodpowiedzialni, wałęsacie się po lesie bez ładu i składu.
Móri w tej kwestii skłonny był przyznać jej rację, ale głośno powiedział:
– Musicie jechać Juggernautem, nic innego nie da się wymyślić. Nie możemy wpuścić was do Królestwa Światła razem z Jorim, który zapewne już niedługo tu będzie, żadne z was przecież nic nie wie o naszej krainie.
Frida otworzyła usta, by znów zaprotestować, uwielbiała bowiem opierać się bez względu na to, o co chodziło, ale rozdzwonił się telefon i Tell prędko go odebrał.
Wszyscy usłyszeli kolejną nowinę. Berengaria zniknęła, ogarnięta rozpaczą pobiegła w las, grożąc, że odbierze sobie życie.
Tell opuścił aparat.
– Berengaria? – mówiąc to wyglądał jak żywy znak zapytania. – Ale przecież ona jest razem z Ramem!
– Hm – chrząknął nieco zakłopotany Móri. – Dokonano pewnej zamiany, bardziej racjonalnej. Berengaria jest teraz w grupie Jaskariego.
Nie wspomniał o Oku Nocy, lecz Tell i tak pojął, w czym rzecz. Jego twarz przypominała gradową chmurę.
– To znaczy, że Indra jest teraz z Ramem?
– No… tak.
– Ale ja przecież przyrzekłem Talorninowi…
Wybuch Tella przerwał kolejny telefon. To Jaskari cichym, zdenerwowanym głosem informował, że Berengaria już się odnalazła, w dodatku z samcem samotnikiem, wydawało się jednak również, że czerwonookie bestie odnalazły ją.
Tell poderwał się.
– Na Święte Słońce, co robicie?
– Bądźcie spokojni – powiedział Jaskari. – Sol wpadła na pewien pomysł, nie mamy czasu, by dłużej z wami rozmawiać.
Połączenie przerwano, Tell wzburzony wstał, a inni poszli za jego przykładem.
Wyglądało na to, że Tell traci kontrolę. Zaczął mówić o nieistotnych rzeczach.
– Musimy dać znać Kirowi, że samiec został odnaleziony, ale z Kirem nie możemy nawiązać kontaktu. Na Święte Słońce, gdzie oni mogą się znajdować? I Talornin…? Jak ja mu wytłumaczę?
– My nic nie powiemy – cicho zapewnił go Gondagil.
Tell popatrzył na nich.
– Jeśli Lenore się nie dowie, ja także będę milczał. Ale nie lubię robić niczego za jej plecami, to wspaniała kobieta.
Gondagil i Móri wymienili spojrzenia. Tell najwidoczniej był dość osamotniony w swym podziwie dla Lenore.
Strażnik zdecydowanie wystukał numer Marca.
– Co z tobą i Nauczycielem? Czy odnaleźliście grupę Kira?
– Nie spiesz się tak – odparł Marco wesoło. – Ledwie zdążyliśmy „wylądować”, jesteśmy w miejscu, z którego Kiro ostatnio się z nami kontaktował, choć to rzeczywiście zaczyna już być nieprzyjemnie dawno temu. Znajdujemy się na skałach dzielących terytorium potworów i mglistą dolinę Timona.
Gondagil rozjaśnił się.
– To właśnie tam razem z Mirandą i Haramem uratowaliśmy jelenie przed wielu laty! Wobec tego wiem już, gdzie jesteście, ale strzeżcie się potworów. Rzadko co prawda, ale zdarza się, że zapuszczają się aż tam.
– Czy grupa Kira mogła zejść do krainy potworów? – spytał Marco.
– Chyba nie, olbrzymie jelenie raczej nigdy się tam nie zapuszczają. Czy widzicie jakieś ślady?
– Na razie nie.
Tell przekazał im, że Berengaria odnalazła jelenia samotnika, którego poszukiwała grupa Kira, powiedział także, jak wielkie niebezpieczeństwo jej grozi, Marco pytał, czy nie powinni pomóc, ponieważ jednak Tell nie miał pewności, gdzie przebywa Berengaria, poprosił, by się wstrzymali, podobno zresztą Sol wpadła na jakiś pomysł.
– No, jeśli Sol wpadła na pomysł, to my nie musimy się w to włączać – spokojnie stwierdził Marco. – Sol w swoim nowym świecie w głębi Ziemi nigdy właściwie nie miała okazji pokazać co umie, teraz nareszcie trafia jej się taka możliwość.