– Właśnie umyłam winogrona. Weź sobie trochę – powiedziała mama. – A w lodówce jest szynka, będziesz miała do kanapek.
Nie zauważyłam Habiba i Mitchella, wjeżdżając na parking, ale na wszelki wypadek trzymałam glocka w ręce. Zaparkowałam nieprzepisowo, zaraz przy tylnym wejściu, zostawiając najmniej, jak się dało, miejsca między samochodem a budynkiem, i poszłam od razu do mieszkania. Kiedy stanęłam przed drzwiami, zdałam sobie sprawę, że nie mam klucza, bo to Joe ostatni zamknął mieszkanie.
Ponieważ jestem jedyną osobą w całym wszechświecie, która nie umie otworzyć zamka bez klucza, poszłam pożyczyć zapasowy klucz od sąsiadki, pani Karwatt.- Ładny dzień dzisiaj mamy, prawda? – zapytała. -Czuje się wiosnę w powietrzu.
– Przypuszczam, że dzisiaj było tutaj dość spokojnie -powiedziałam. – Żadnego hałasu ani obcych, którzy kręcili się po korytarzu?
– Przynajmniej ja nic nie zauważyłam. – Spojrzała na mój rewolwer. – Jaki ładny glock! Moja siostra ma glocka i po prostu go uwielbia. Myślałam o sprzedaniu swojej czterdziestki piątki, ale nie mogę się na to zdobyć. Mój świętej pamięci mąż podarował mi ją z okazji naszej pierwszej rocznicy ślubu. Niech spoczywa w pokoju.
– Co za romantyk.
– Oczywiście zawsze mogę użyć drugiego rewolweru. Pokiwałam głową ze zrozumieniem.
– Nigdy nie ma się za dużo broni.
Pożegnałam się z panią Karwatt i weszłam do mieszkania. Przeszłam przez całe, sprawdzając szafy, zaglądając pod łóżko i za zasłonę pod prysznicem, żeby się upewnić, że jestem sama. Morelli miał rację, wszędzie panował nieopisany bałagan, ale wyglądało na to, że nie ma większych zniszczeń. Moim gościom zabrakło czasu, żeby rozbić szkło albo kopnąć w ekran telewizora.
Wzięłam prysznic i włożyłam czyste dżinsy i podkoszulek. Wytarłam sobie we włosy trochę żelu i za pomocą szczotki zakręciłam je w loczki, tak że wyglądałam jak skrzyżowanie dziewczyny z Jersey z panienką ze Słonecznego patrolu. Poczułam się przytłoczona tą kaskadą włosów, więc pociągnęłam rzęsy tuszem, żeby zachować równowagę.
Przez jakiś czas usiłowałam doprowadzić do porządku mieszkanie, ale potem zaczęło mnie wkurzać, że jestem taką fajtłapą. Nie tylko w przypadku Habiba i Mitchella, ale także Komandosa. Było już po dziewiątej.
Zadzwoniłam do biura Morellego.
– Czy babcia w ogóle wróciła do domu? – zapytał. – Tak. To nie było przyjemne. Muszę z tobą pogadać. Może spotkamy się na wczesnym obiedzie u Pina?
Kiedy skończyłam rozmawiać z Morellim, zadzwoniłam do biura, żeby sprawdzić, czy Lula dowiedziała się czegoś o Morganie.
– Nic mu nie jest – uspokoiła mnie. – Ale nie wiem, czy ci dwaj kolesie Habib i Mitchell dostaną nagrodę na Gwiazdkę.
Zadzwoniłam do Dougiego i powiedziałam mu, że zatrzymam samochód trochę dłużej.
– Zatrzymaj go na zawsze – odpowiedział. Zanim dojechałam do Pina, Morelli już czekał przy stoliku, jedząc przystawkę.
– Ubijemy interes – oświadczyłam, zdejmując kurtkę. – Jeśli powiesz mi, co jest grane między tobą a Komandosem, pozwolę ci zatrzymać Boba.
– O ludzie! – odparł Morelli. – Jak mógłbym odrzucić taką propozycję?
– Mam pewien pomysł, dotyczący interesów Ramo-sa – powiedziałam. – Ale czegoś mi brakuje. Zastanawiam się nad tym od jakichś trzech lub czterech dni.
Morelli uśmiechnął się.
– Kobieca intuicja?
Też się uśmiechnęłam, bo, jak się okazało, intuicja jest najpotężniejszą bronią w moim arsenale. Nie umiem strzelać ani zbyt szybko biegać, a karate znam tylko z filmów z Bruce'em Lee. Ale mam dobrą intuicję. Tak naprawdę zazwyczaj nie wiem, co też ja, u diabła, robię, ale jeśli idę za głosem intuicji, wszystko jakoś się układa.
– W jaki sposób zidentyfikowano Homera Ramosa? -zapytałam Morellego. – Za pomocą karty leczenia u dentysty?
– Zidentyfikowano go za pomocą biżuterii i poszlak. Nie było kartoteki dentystycznej. Zniknęła w tajemniczych okolicznościach.
– Tak sobie myślę, że może to nie Homer Ramos został zastrzelony. Nikt z rodziny nie jest zasmucony po jego śmierci. Nawet jeśli ojciec uważa swojego syna za zepsutego do szpiku kości, nie mogę uwierzyć, że śmierć takiego gagatka nie wzbudza w nim żadnych emocji. Kiedy poszłam na zwiady, odkryłam, że ktoś mieszka w pokoju gościnnym Hannibala. Ktoś, kto ma identyczny rozmiar ubrań jak Homer Ramos. Myślę, że Homer ukrywał się w domu Hannibala, potem Macaroni dał się złapać i Homer uciekł.
Morelli zaczekał chwilę, bo kelnerka akurat przyniosła nam pizzę.
– Tyle wiemy. A przynajmniej wydaje nam się, że wiemy. Homer był pośrednikiem w nowym interesie Stol-le'a, związanym z przemytem narkotyków. Ta cała akcja nie spodobała się chłopakom w północnym Jersey i Nowym Jorku i ludzie zaczęli zmieniać obozy.
– Wojna handlarzy narkotyków.
– Gorzej. Skoro członek rodziny Ramosów zajął się handlem narkotykami, to na północy Jersey zajęto się handlem bronią. Nikt nie był zadowolony z takiego obrotu spraw, ponieważ oznaczało to, że trzeba by na nowo wytyczyć granice. Wszyscy byli wkurzeni. Do tego stopnia wkurzeni, że wydano wyrok na Homera Ramosa. -Miałaś rację. Domyślamy się, że Ramos żyje, ale nie możemy tego udowodnić. Komandos podejrzewał to od samego początku, a ty umocniłaś go w tym przekonaniu, mówiąc mu, że widziałaś Ulyssesa w drzwiach rezydencji na wybrzeżu. Ulysses nigdy nie opuścił Brazylii. Sądzimy, że w tym biurowcu usmażyli jakiegoś innego frajera, a Homer gdzieś zwiał i czekał, aż będzie mógł uciec z kraju.
– I myślisz, że teraz jest na wybrzeżu?
– Wydaje się to logiczne, ale sam już nie wiem. Nie mamy pretekstu, żeby wejść i przeszukać dom. Komandos dostał się do środka, ale nic nie znalazł.
– A co ze sportową torbą? Były w niej pieniądze Stol-le'a, tak?
– Uważamy, że kiedy dotarło do Hannibala, iż jego młodszy brat o mało co nie rozpętał wojny gangów, kazał Homerowi zaprzestać jakiejkolwiek działalności poza rodzinnym interesem i zerwać kontakty ze Stolle'em. Potem
Hannibal poprosił Komandosa, żeby dostarczył pieniądze Stolle'owi i powiedział mu, że Homer nie będzie więcej działał pod szyldem rodziny Ramosów. Problem polega na tym, że kiedy Stolle otworzył torbę, zobaczył papier gazetowy.
– Komandos nie sprawdził zawartości torby, zanim ją przyjął?
– Dostał torbę zamkniętą. Hannibal tak to zorganizował.
– Wrobił Komandosa?
– Tak, ale prawdopodobnie tylko w pożar i morderstwo. Zapewne zdawał sobie sprawę, że tym razem Homer posunął się za daleko, a jego obietnice, że będzie dobrym chłopcem i przestanie sprzedawać narkotyki, nie anulują wyroku. Więc tak wszystko zorganizował, żeby uznano Homera za nieżyjącego. Komandos nadawał się na kozła ofiarnego, bo nie był po niczyjej stronie. Jeśli Komandosa uznają za mordercę, nie będzie powodu do zemsty.
– Więc kto ma pieniądze? Hannibal?
– Hannibal wrobił Komandosa, żeby upozorować morderstwo, ale trudno uwierzyć w to, że chciał oszukać Stolle'a. Chciał go udobruchać, a nie wkurzyć. -Morelli nałożył sobie kolejny kawałek pizzy. – Wygląda to raczej na jedną ze sztuczek Homera. Homer prawdopodobnie zamienił torby w samochodzie, jadąc do biura.
O Chryste!
– Nie przypuszczam, żebyś wiedział, jakim samochodem wtedy jechał?
– Srebrnym porsche. Samochodem Cynthii Lotte. Domyśliłam się, że tłumaczy to śmierć Cynthii.
– Dlaczego zrobiłaś taką minę? – zapytał Morelli.
– To był grymas winnego. W pewnym sensie pomogłam Cynthii wykraść ten samochód Homerowi.
Opowiedziałam Morellemu o Cynthii, która nakryła nas w domu Hannibala, i o tym, że chciała odzyskać swoje auto, co spowodowało, że trzeba było wyciągaćtrupa z samochodu. Kiedy skończyłam, Morelli siedział bez słowa, z miną nieco oszołomioną.
– Wiesz, glina dowiaduje się o najważniejszej rzeczy wtedy, kiedy jest przekonany, że nie usłyszy już nic nowego – powiedział w końcu. – Myślisz, że nic więcej cię nie zaskoczy. A potem pojawiasz się ty i cała zabawa zaczyna się od początku.