— Jesteś głupcem, Louis — powiedział. Głos miał spokojny i opanowany. Był tak spokojny, że przywrócił mi przytomność. — Słońce już wschodzi — dodał, pierś nadal unosiła mu się ciężko po walce. Mrużąc oczy patrzył w stronę okna. Nigdy go takim nie widziałem. Nasza walka na swój sposób wydobyła na wierzch jego lepszą część, a może coś innego.
— Bierz swoją trumnę — powiedział do mnie bez najmniejszego gniewu i złości — ale jutrzejszej nocy… porozmawiamy.
Tak, byłem bardziej niż zaskoczony. Lestat i rozmowa! Nie mogłem sobie tego wyobrazić. Nigdy ze sobą tak naprawdę nie rozmawialiśmy. Wydaje mi się, że dokładnie opisałem ci nasze potyczki, nasze wściekłe starcia.
— Potrzebował pana pieniędzy, pana domów — wtrącił chłopak — albo też może obawiał się żyć w samotności, podobnie jak pan to odczuwał.
— Oczywiście, i ja o tym myślałem. Przyszło mi nawet do głowy, że ma zamiar uśmiercić mnie sposobem, którego nie mogłem się nawet domyślić. Widzisz, nie byłem wtedy pewien, dlaczego budzę się co wieczór? Czy automatycznie wychodzę z kamiennego snu? Dlaczego czasem zdarza się to wcześniej niż normalnie? Była to jedna z tych rzeczy, których Lestat nie chciał mi wytłumaczyć. Często zdarzało się, że on był już na nogach, gdy ja dopiero się budziłem. Tego ranka zatrzasnąłem wieko trumny z wyraźnym niepokojem.
Powinienem ci teraz właściwie wyjaśnić, że zatrzaskiwanie wieka trumny, w której śpimy, zawsze jest niepokojące. Przypomina to trochę stół operacyjny i poddanie się narkozie. Nawet przypadkowa ingerencja intruza może spowodować śmierć.
— Ale w jaki sposób mógłby Lestat spowodować pańską śmierć? Nie miał przecież możliwości wystawienia trumny na światło dzienne, bo sam nie wytrzymywał takiego światła.
— To prawda, ale wstając przede mną, mógł na przykład zablokować wieko mojej trumny albo ją podpalić. Podstawową sprawą było właśnie to, że nie wiedziałem, co mógł zrobić i czego można oczekiwać z jego strony. Czy było jeszcze coś, o czym on wiedział, a ja nie byłem tego nadal świadomy?
Nic wtedy na to nie można było poradzić i z głową pełną myśli o tej zmarłej kobiecie i dziecku, położyłem się i zasnąłem, wydając siebie na pastwę przygnębiających snów.
— A więc pan śni! — wykrzyknął chłopak.
— Często. Żałuję czasami, że tak się dzieje. Tak długich i przejrzystych snów nigdy nie miałem za mojego śmiertelnego życia, ale nigdy też takich majaków i koszmarów. Na początku te sny tak mnie absorbowały, że walczyłem z przebudzeniem tak długo, jak tylko mogłem, i leżałem czasami godzinami, myśląc o tych snach, aż mijało prawie pół nocy. Oszołomiony nimi często zastanawiałem się nad ich znaczeniem. Pod wieloma względami były równie ulotne i nieuchwytne jak sny ludzi śmiertelnych. W snach pojawiał się na przykład mój brat. Był blisko mnie, gdzieś pomiędzy życiem i śmiercią. Wzywał, abym mu pomógł. Często też śniła mi się Babette, a prawie zawsze pojawiała się w moich snach pustynia, spustoszona ziemia nocy, stanowiąc tło dla wszystkiego, co mi się przyśniło. Pustynia, pustka, którą widziałem tej samej nocy, kiedy zostałem przeklęty przez Babette. Było tak, jak gdyby wszystkie postacie przechadzały się i mówiły coś o opuszczonym gmachu mojej wyklętej duszy. Nie pamiętam, co przyśniło mi się owej nocy. Być może dlatego, że zbyt dobrze zapamiętałem następny wieczór i moją rozmowę z Lestatem. Widzę, że jesteś tym również zaciekawiony.
No cóż, jak powiedziałem, Lestat zaskoczył mnie i zdumiał swoim opanowaniem, swoją rozwagą. To prawda. Tego wieczoru jednak po przebudzeniu zachowywał się jak dawniej, przynajmniej na początku. Nie byliśmy sami. W saloniku przebywały kobiety. Kilka świec stało na małych stoliczkach i rzeźbionym bufecie. Lestat ramieniem obejmował jedną z kobiet i całował ją. Była bardzo piękna i bardzo pijana. Wielka oszołomiona lalka, której starannie ułożony kornet zsuwał się powoli na nagie ramiona i częściowo odsłonięte piersi. Druga z kobiet siedziała przy stole, na którym stały resztki kolacji, i popijała wino z kieliszka. Widziałem, że ucztowali. Lestat, udając oczywiście, że je… Nawiasem mówiąc, byłbyś zaskoczony, jak łatwo oszukać ludzi, udając tylko, że spożywa się posiłek. Ta kobieta przy stole była wyraźnie znudzona. Wszystko to na moment zelektryzowało mnie. Nie wiedziałem do czego zmierza Lestat. Gdybym wszedł teraz do pokoju, ta druga z pewnością zwróciłaby na mnie uwagę. Co miało się tu wydarzyć? Nie mogłem sobie tego wyobrazić, poza tym, że na pewno przeznaczył obie na nasze dzisiejsze ofiary. Kobieta siedząca z Lestatem na kanapie przekomarzała się z nim, wypominając mu jego zimne pocałunki, chłód i brak zainteresowania jej wdziękami. Z kolei siedząca przy stole przyglądała się temu ciemnymi, migdałowymi oczyma. Kiedy Lestat podniósł się z kanapy i podszedł do niej, kładąc dłonie na jej nagich białych ramionach, jej twarz rozjaśniła się w triumfie. Pochylając się teraz, aby ją pocałować, Lestat dostrzegł mnie przez szczelinę w drzwiach. Jego oczy wpatrywały się we mnie zaledwie przez chwilę, po czym ponownie podjął rozmowę z paniami. Pochylił się nad stołem i zdmuchnął stojące tam świece.
— Tu jest za ciemno — usłyszałem głos kobiety siedzącej na kanapie.
— Zostaw nas samych — odpowiedziała ta druga. Lestat usiadł obok niej i zapraszającym gestem wskazał jej swoje kolana. Usiadła, obejmując go jednocześnie lewą ręką za szyję, gdy prawą gładziła jego jasne włosy.
— Twoja skóra jest lodowata — powiedziała, odrywając się nieco od niego.
— Nie zawsze — odpowiedział Lestat i zanurzył swą twarz w jej miękkie ciało przy szyi. Przyglądałem się temu wszystkiemu zafascynowany. Lestat był niezwykle sprytny, absolutnie występny i zły, ale nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo był zręczny. W pewnej chwili wbił zęby prosto w jej ciało, jednocześnie przyciskając palcem gardło, drugą ręką zamykając ją w silnym uścisku, tak że pił krew swojej ofiary, podczas gdy druga kobieta nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, co się dzieje.
— Twoja przyjaciółka nie ma zupełnie głowy do wina — powiedział, ześlizgując się z krzesła i sadowiąc ją, już bez życia, przy stole, ze złożonymi rękoma i wtuloną w nie głową.
— Jest głupia — odparła tamta. Wstała i podeszła do okna. Spoglądała teraz na światło lamp ulicznych. W Nowym Orleanie przeważały wtedy, jak wiesz, niskie piętrowe domy. W takiej przejrzystej nocy jak ta, oświetlone światłem lamp ulice wyglądały niezwykle uroczo z okien takich wysokich domów, jakim niewątpliwie był nowy hotel „Hiszpański”. Tej nocy gwiazdy wisiały nisko nad przyciemnionym światłem miasta.
— Potrafię ogrzać twoje chłodne ciało znacznie lepiej niż ona. — Obróciła się do Lestata i muszę wyznać, odczułem pewną ulgę, że zajmie się także tą drugą. Ale dla niego nie było to takie proste.
— Naprawdę tak myślisz? — odrzekł. Ujął jej rękę, a ona zauważyła:
— Już jesteś gorący.
— Ma pan na myśli krew, która go ogrzała — powiedział chłopak.
— O tak — odrzekł wampir. — Po zabójstwie wampir jest gorący, zupełnie jak ty teraz.
Podjął dalej opowiadanie, zerkając przez chwilę na młodego mężczyznę i uśmiechając się lekko.
— Co to ja mówiłem… aha, Lestat trzymał teraz rękę tej kobiety w swojej i mówił, że ogrzała go jej przyjaciółka. Jego twarz, oczywiście, cała była zarumieniona i bardzo zmieniona. Przysunął się do niej bliżej, a ona zaczęła go całować, zauważając przy okazji ze śmiechem, że jest prawdziwym wulkanem namiętności.
— Ach, ale cena jest wysoka — zauważył Lestat, udając nagły smutek. — Twoja piękna przyjaciółka… — wzruszył ramionami — wyczerpałem ją.