Wstał, odsuwając się do tyłu, jakby zapraszał, by kobieta podeszła do stołu. Uczyniła to z poczuciem pewnej wyższości malującej się na twarzy. Pochyliła się, by lepiej przyjrzeć się swej towarzyszce. Początkowo szybko straciła nią zainteresowanie, aż nagle dostrzegła coś. Serwetkę. Zatrzymały się na niej ostatnie krople krwi z przegryzionego gardła. Podniosła ją, usiłując lepiej dojrzeć w ciemności.
— Rozpuść włosy — powiedział cicho Lestat. Posłuchała. Ściągnęła ostatni związany loki jasne włosy opadły swobodnie na plecy.
— Miękka — powiedział — taka miękka. Tak właśnie sobie ciebie wyobrażam leżącą na atłasowym łożu.
— Mówisz takie rzeczy — drażniła się z nim swawolnie, odwracając się do niego plecami.
— Czy wiesz, o jakim łóżku myślę?
— Zaśmiała się i odrzekła, że może sobie wyobrazić tylko jego łóżko. Spoglądała na niego, gdy zbliżał się i ani na chwilę nie odwracając wzroku od swojej przyjaciółki, delikatnie szturchnęła jej ciało tak, że odchyliło się do tyłu na krześle i upadło, wpatrując się szklistymi oczyma w podłogę. Kobieta z trudem łapała powietrze. Rzuciła się nieporadnie jak najdalej od trupa, zahaczając o stoliczek i prawie go przewracając. Świeczki spadły ze stolika i zgasły.
— Zgaś światło… i oto stało się — powiedział miękko Lestat. I wtedy wziął ją w ramiona, szamoczącą się, i zatopił w niej swe zęby.
— Co pan myślał, przyglądając się temu wszystkiemu? — zapytał chłopak. — Czy chciał pan go powstrzymać, tak jak przed zabiciem Freniere’a?
— Nie — odrzekł wampir. — Nie mógłbym go nawet zatrzymać. Musisz też zrozumieć, że wiedziałem przecież, iż co noc zabija ludzi. Zwierzęta nie satysfakcjonowały go. Zostawiał je sobie, gdyby zawiodło już wszystko inne. Jeśli odczuwałem jakąś sympatię do tych kobiet, to i tak była głęboko ukryta w moim własnym niepokoju. Nadal jeszcze czułem w piersi ten mały młoteczek, to serce owego umierającego dziecka. Nadal jeszcze paliły moją świadomość pytania dotyczące mojej własnej, rozdwojonej natury. Byłem zły, że Lestat sprokurował dla mnie to przedstawienie, czekając z zabiciem obu kobiet aż do mojego przebudzenia. Ponownie zacząłem się zastanawiać, czy mógłbym uwolnić się od niego. Czułem też wyjątkową, jak nigdy dotąd, odrazę do własnej słabości.
Tymczasem Lestat posadził oba śliczne ciała przy stole i spacerował po pokoju, zapalając wszystkie świece, aż zrobiło się jasno jak przy weselnej uczcie.
— Wejdź, Louis — powiedział. — Zamówiłbym i dla ciebie towarzyszkę, ale wiem, że sam wolisz sobie wybierać towarzystwo. Szkoda, że mademoiselle Freniere lubi ciskać płonącymi latarniami. To byłoby trochę nieporęczne na przyjęciu, nie sądzisz? Szczególnie tu w hotelu, co?
Usadowił sobie jasnowłosą dziewczynę tak, że głowa jej spoczywała bokiem na adamaszkowym oparciu krzesła, podczas gdy druga, ciemniejsza, miała głowę pochyloną z brodą opartą tuż nad piersią. Jej twarz w tym czasie wyblakła i rysy twarzy nabrały surowego wyglądu, jak gdyby za życia wyłącznie wewnętrzny ogień jej osobowości czynił ją piękną. Ta druga jednak wyglądała, jakby spała. Nie byłem nawet pewien, czy rzeczywiście już nie żyje. Lestat zadał jej dwa cięcia, jedno w szyję i drugie powyżej lewej piersi. Z obu ran nadal sączyła się krew. Uniósł jej rękę, ujmując przegub dłoni, po czym naciął nożem żyły. Napełnił dwa kieliszki i ruchem ręki zaprosił mnie do stołu.
— Odchodzę — powiedziałem do niego natychmiast. — Właśnie chciałem ci to powiedzieć.
— Spodziewałem się tego — odpowiedział, rozpierając się wygodniej w krześle. — Pomyślałem także, że mógłbyś to zrobić z jakimś kwiecistym przemówieniem. Powiedz mi, jaki to ze mnie potwór, jakim jestem wulgarnym maniakiem.
— Nie oceniam ciebie i nie jestem już tobą zainteresowany. Interesuje mnie teraz tylko moja własna natura. Doszedłem do wniosku, że nie powiesz mi o niej. Używasz wiedzy, jaką posiadłeś wyłącznie dla budowania osobistej potęgi — powiedziałem mu. I przypuszczam, że oznajmiając podobną rzecz, podobnie jak jest to wśród ludzi, wcale nie oczekiwałem uczciwej odpowiedzi. Nawet na niego nie patrzyłem. Właściwie to słuchałem tylko własnych wypowiadanych słów. Ale gdy skończyłem, dostrzegłem, że jego twarz znowu przybiera taki sam wyraz jak wtedy, gdy oznajmił, że porozmawiamy. On mnie słuchał! Wysłuchał tego, co mam mu do powiedzenia. Nagle poczułem się zbity z pantałyku. Poczułem, że przepaść między nami boli mnie jak niegdyś.
— Dlaczego stałeś się wampirem? — wyrzuciłem z siebie. — I dlaczego takim właśnie wampirem: żądnym zemsty, rozkoszującym się odbieraniem ludzkiego życia. Ta dziewczyna, dlaczego ją zabiłeś? Dlaczego tak ją przeraziłeś, zanim pozbawiłeś życia? I dlaczego teraz ułożyłeś ją w groteskowy sposób, jakbyś kusił bogów, aby zesłali na ciebie przekleństwa za twoje bluźnierstwo?
Słuchał tego wszystkiego, nic nie mówiąc, i w ciszy, jaka zapanowała po moich ostatnich słowach, znów poczułem się zbity z tropu. Oczy Lestata były szeroko otwarte i zamyślone. Widziałem go już takiego kiedyś, ale z całą pewnością nie wtedy, gdy rozmawiał ze mną.
— Jak myślisz, kim jest wampir? — zapytał mnie wreszcie szczerze.
— Nie usiłuję nawet udawać, że wiem. Ty natomiast tak. Kimże więc jest? — odrzekłem. Nic mi na to nie odpowiedział. Jak gdyby wyczuł nieszczerość w pytaniu i złość. Po prostu siedział tam, spoglądając na mnie z tym samym nieruchomym wyrazem twarzy. Wreszcie powiedziałem:
— Wiem, że kiedy odejdę od ciebie, będę próbował dowiedzieć się tego. Zmierzę świat wszerz i wzdłuż, jeśli będę musiał, aby odszukać inne wampiry. Wiem, że muszą gdzieś być. Nie widzę powodów, dlaczego nie mieliby być liczni. Jestem przekonany, że odszukam wampira, z którym będę miał więcej wspólnego niż z tobą. Wampira, który rozumie wiedzę tak samo jak ja i używa swojej wyższej natury, aby poznać tajemnice, o których tobie nawet się nie śniło. Jeśli nie powiedziałeś mi wszystkiego, dowiem się tego od nich, kiedy tylko ich odszukam.
Potrząsnął głową.
— Louis — powiedział — jesteś zakochany w swojej śmiertelnej ludzkiej naturze. Gonisz za widmami twojej wcześniejszej świadomości. Freniere, jego siostra… to są dla ciebie obrazy tego, czym byłeś i czym nadal pragnąłbyś pozostać. A w twoim romansie ze śmiertelnym życiem pozostajesz nieżywy dla swojej natury wampira! Natychmiast zaprzeczyłem.
— Moja natura wampira jest dla mnie największym przeżyciem i doświadczeniem. Wszystko to, co działo się wcześniej, było pogmatwane, zaciemnione. Brnąłem przez moje śmiertelne życie niczym ślepiec, posuwając się po omacku od jednego stałego przedmiotu do drugiego. Dopiero wtedy, gdy stałem się wampirem, zacząłem po raz pierwszy szanować życie jako takie. Wcześniej nigdy nie dostrzegałem żyjącej, pulsującej życiem istoty ludzkiej. Nigdy nie wiedziałem, co to jest życie, dopóki nie zaczęło kończyć się w moich rękach, w czerwonych obwódkach wokół mych skrwawionych ust!
Złapałem się na wpatrywaniu w parę kobiet, z których ta ciemniejsza zaczęła już przybierać trupią bladość. Blondynka jeszcze oddychała.
— Jeszcze żyje! — powiedziałem nagle do niego.
— Wiem. Zostaw ją w spokoju — odpowiedział mi. Podniósł jej dłoń, unosząc za przegub i ponownie naciął żyły i napełnił swój kieliszek. — Wszystko to, co mówisz, ma sens — podjął rozmowę, pociągając z kieliszka. — Ty jesteś intelektualistą, ja nim nigdy nie byłem. To, czego się nauczyłem, zawdzięczam innym ludziom, ich rozmowom, którym się przysłuchiwałem, a nie książkom. Nigdy nie chodziłem dość długo do szkoły. Ale nie jestem głupi, a ty musisz mnie słuchać, ponieważ znajdujesz się w niebezpieczeństwie. Nie znasz swojej natury wampira. Jesteś jak dorosły człowiek, który spoglądając wstecz na swoje dzieciństwo, dochodzi do wniosku, że nigdy go nie doceniał. Nie możesz, jako mężczyzna, powrócić do żłobka i bawić się swoimi zabawkami, dopraszając się miłości i opieki tylko dlatego, że znasz ich wartość. Podobnie jest z twoją śmiertelną naturą. Zrezygnowałeś z niej, prawda. Ale nie potrafisz zrezygnować ze świata ludzkich uczuć, nawet teraz, gdy patrzysz nań nowymi oczyma.