Выбрать главу

— Nie widzę w tym nic zabawnego — nadąsała się Sonia. — Jaki znowu drąg?

Tym razem roześmiał się Stewa. Krótko, ale serdecznie. Następnie pomacał się po głowie i mruknął:

— Drąg jak drąg. Kawałek przewodu, tak ustaliliśmy, prawda? — rzucił w przestrzeń, nie patrząc na nikogo z obecnych.

Nie było odpowiedzi.

— Więc co z tym drągiem? — zirytowała się Sonia. Szpakowaty machnął ręką.

— Nie ma o czym mówić. Dość, że zasnąłem sobie w najlepsze i przeniosłem się do bardzo pięknej krainy, gdzie wszyscy byli idealnie mądrzy, dobrzy, zdrowi.

— Ja też tam byłam — nie wytrzymała Anna.

— I ja — zauważyła kwaśno Sonia.

— Spaliśmy wszyscy troje — dopowiedział Stewa. — Tylko Darek wtedy właśnie rozwinął wysoce ożywioną działalność. Poszedł na rufę, otworzył awaryjny właz i wpuścił do X-1 Bo, który od dłuższego czasu medytował, jak dostać się do środka. Prawda, Bo?

Zagadnięty skinął głową. Nauczony doświadczeniem wyłączył mikrofon, po czym powiedział:

— Domyśliłem się, że odetną Grathowi zasilanie, kiedy obliczą, że powinienem być już blisko. Ale awaryjny właz otwieracie tylko z wewnątrz, a główny pozostaje w polu widzenia pilota. Gdybym podszedł od dziobu, Grath czekałby już na mnie w śluzie. Wyłącznie Darkowi macie do zawdzięczenia, że…

— Gdybyś nie przyleciał — przerwał skromnie chłopiec — nie miałbym kogo wpuszczać. Więc nie mów, że tylko dzięki mnie.

— Zresztą — Bo wzruszył ramionami — jak się okazało, w statku był już Stewa. Dałby sobie radę i bez nas.

— Gdybym go nie był… to znaczy… ja się pomyliłem — wyznał Darek takim tonem, jakby ujawniał swoją największą tajemnicę.

— Nie byłbym sobie poradził — zaprotestował szpakowaty — gdyby nie Anna. Ona spadła z fotela.

— Ona też? — mruknął Darek nieoczekiwanie rozradowanym tonem.

— Ona też. Siedziała z brzegu i wreszcie wypchnęliśmy ją do spółki z Sonią.

— Jak przedtem Sonia i Anna mnie.

— Właśnie. Anna wstała i pierwsze, co zrobiła, to ściągnęła z fotela naszą gwiazdę. Pech chciał, że w trakcie tego przypadkiem znowu wsadziła głowę pod te obiektywy i naturalnie natychmiast rozciągnęła się jak długa, tylko już mniej wygodnie, bo na podłodze. Ale Sonia była już przytomna. Podczołgała się i ściągnęła z kolei mnie. Potem oboje jeszcze raz ocuciliśmy Annę.

— Ruszałam się jak krowa — oznajmiła samo-krytycznie wymieniona. — Na śmierć zapomniałam o tych obiektywach.

— Wiecie, co zrobiła potem? — Stewa potoczył po obecnych triumfalnym wzrokiem. — Sama oświadczyła, że podkradnie się do drzwi i da mi znać, gdyby Grath chciał opuścić sterownię. Przyszło mi na myśl, żeby wykorzystać te obiektywy i uśpić z kolei samego Gratha. Anna stanęła na straży, a ja zabrałem się do roboty. Wtedy właśnie przyszliście ty i Bo — zwrócił się do Darka. — Sonia krzyknęła…

— Każdy by krzyknął — złotowłosa wydęła pogardliwie wargi.

— Każdy — przyznał lojalnie Stewa. — A więc Sonia krzyknęła, ale zaraz potem podbiegł do mnie Bo. Wspólnie skierowaliśmy obiektywy w stronę sterowni. Niestety, Grath był szybszy. Zdążył strzelic. Nie trafił raz i drugi, ale za trzecim nie chybiłby już na pewno. Wtedy Anna skoczyła mu na plecy.

— Stałam koło drzwi i kiedy wpadł, znalazłam się tuż za nim — powiedziała cicho dziewczyna, jakby chcąc usprawiedliwić swoje upodobanie do skakania ludziom na plecy.

— Bardzo dobrze zrobiłaś — oświadczył z powagą Bo.

— Pewnie, że dobrze — zgodził się szpakowaty. — Dzięki temu zyskaliśmy kilka sekund i udało nam się wreszcie wycelować w niego te obiektywy.

Zaległa cisza. Tym razem trwała znacznie dłużej. Wszyscy zamyślili się głęboko, jakby rozważając, co działoby się z nimi teraz, jeśliby Grath celniej strzelał.

— W każdym razie, gdyby nie pan — Darek spojrzał z zadumą na Stewę — nie dalibyśmy rady. Nawet z Bo.

— Gdyby nie Bo — powiedziała Sonia — pan Stewa prawdopodobnie nie zdążyłby ustawić tych obiektywów.

— Gdyby Darek mnie nie wpuścił, nic by wam z tego nie przyszło, że za wami leciałem — zakomunikował z przekonaniem Bo.

— Gdyby Anna mnie nie zbudziła… — zaczęła niedbałym tonem Sonia.

— Przecież zasnęłam znowu — przerwała jej Anna. — Gdyby nie ty…

— Sonia mnie zbudziła — przyznał Stewa — ale gdyby Bo mi nie pomógł i gdyby Anna nie skoczyła Grathowi na plecy…

— …jak kuguar na upatrzoną ofiarę — wtrąciła gładko Sonia.

Wszyscy umilkli. Pierwszy odzyskał zdolność mowy Stewa.

— Dlaczego, u licha, kuguar? — spytał z przeogromnym zdumieniem.

— Nie wiem — odparła bez namysłu złotowłosa. — Ale to dobrze brzmi. Kuguar…

I nagle wszyscy wybuchnęli głośnym, nieprzytomnym śmiechem. Darek czuł, że łzy ściekają mu po policzkach, nie mógł złapać tchu, ale musiał się śmiać, śmiać, śmiać…

— Ojej, ojej — wystękał wreszcie — nie mogę!

— Żeby ci tylko nie zaszkodziło — zatroszczyła się Sonia. Odpowiedział jej nowy wybuch wesołości.

— Gdyby… gdyby… gdyby — powtórzył przerywanym głosem Stewa. — Wychodzi na to — podjął chwilę później — że wszyscy, jak tu siedzimy, zasłużyliśmy na pomniki. Albo też, że po prostu zrobiliśmy to, co musieliśmy zrobić.

— Nie wszyscy — mruknął ponuro Bo. Przestali się śmiać. Darek spojrzał na kamerzystę z żywym współczuciem.

— Posłuchaj, Bo — powiedział serdecznie szpakowaty — każdy ma w życiu lepsze i gorsze okresy. Ale gdybym ja wynalazł coś naprawdę ciekawego, nie zamartwiałbym się zbyt długo, że jakiś łajdak próbował mój wynalazek wykorzystać…

— Pozwoliłem mu na to — zauważył kwaśno Bo.

— W takim razie, co tu robisz? — spytał Stewa. Na to pytanie istotnie trudno było znaleźć odpowiedź. Wkrótce więc nastrój znowu uległ wyraźnej poprawie. Tym bardziej że po dłuższej przerwie odezwała się stacja. Nerpa zapytał, czemu Bo wyłączył mikrofon.

— Czemu wyłączyłem? — .burknął półgębkiem Bo. — Dobre sobie…

Zaraz jednak pochylił się nad pulpitem i powiedział oficjalnym tonem:

— Tu X-1. Wszystko w porządku. Lot przebiega normalnie.

— Niemal normalnie — dopowiedział po cichu Darek.

Sonia spojrzała na niego z niesmakiem. Anna natomiast zachichotała. „Jeśli tak będzie dalej — przemknęła Darkowi przez głowę zupełnie niedorzeczna myśl — to te jej dołeczki staną się wielkie jak kasztany. Nic, tylko się uśmiecha. Ale czy to znaczy, że należałoby koniecznie podjąć jakieś kroki zaradcze? Zresztą, nie tak dawno jeszcze jej twarzyczka wyglądała całkiem inaczej”.

Z trudem oderwał wzrok od czarnej grzywki i spojrzał w stronę przepierzenia, za którym spał swoim dziwnym, nieprawdziwym snem Joe Grath. Tak, do tych wszystkich „gdyby”, które dotyczyły Soni, Anny, Stewy, Bo i jego samego, z pewnością można by dodać…