Smith telepał się na pogrążonej w półmroku, przykrytej ciemnym brezentem platformie skradzionej ciężarówki; jednym uchem słuchał jęków i narzekań Morze Wydało Zmarłych, którego już trzeci dzień straszliwie bolał ząb (próbował go samodzielnie wyrwać za pomocą nylonowej nici, ale tylko wargi sobie pociął), a drugim jednostajnego szeptu skrzata. Musiał poświęcić kilka godzin, aby z owych wielokrotnie sprzecznych ze sobą doniesień poskładać jeden w miarę spójny obraz sytuacji. Pomimo że Krepkin wraz z kilkoma ministrami, ukryci w podkremlowskim bunkrze, szczęśliwie przeżyli wybuch bomby, ostateczny chaos opanował całą Federację. Ciągłość łańcuchów przekazywania rozkazów została przerwana w wielu miejscach i Armia Czerwona zachowywała się jak kurczak z odciętym łbem, to znaczy miotała się bezmyślnie naokoło i bluzgała krwią. Doszło nawet do drobnych potyczek pomiędzy poszczególnymi jej oddziałami stacjonującymi w ESW lub przy jej granicy. Taka okazja nie zdarza się często i nikt nie chciał jej zmarnować: z dnia na dzień na terenie całej Strefy wybuchły walki, ruszyły nowe ofensywy, armie podziemne powychodziły na światło dzienne. Dzidziuś z Brońskim o mało co nie zdobyli Krakowa; Babodupcewowi urwało stopę i zmienił się głównodowodzący obroną. W ręce AWP przeszły: Gdańsk, Olsztyn, Toruń, Kowno, Brześć, Grodno, Zamość, Lwów i Przemyśl, walki o kilkanaście dalszych miast trwały. Dywizje Ałmasowa, Rudy, Gajnicza i Jawlicziusa oderwały się od Prus Wschodnich, w których cieniu dotychczas się chroniły, i ruszyły wesprzeć powstanie Finów, Szwecja bowiem złamała dopiero co podpisane porozumienie z Rosją i przeprowadziła dwa jednoczesne desanty morskie, jeden w Zatoce Oneskiej, drugi w Zatoce Fińskiej, wskutek czego dopiero co odbudowany po atomowej zagładzie Petersburg znalazł się w kleszczach wrogich wojsk; Szwedzi na dodatek dawali gwarancję Litwie i Estonii, których samozwańcze rządy na takie dictum czym prędzej wyszły z ukrycia i proklamowały powstanie wolnych republik. Posmiertcowowi zaś w zadziwiający sposób wszystko leciało z rąk. Usiłował przeprowadzić naloty dywanowe na zbuntowane miasta, ale na skutek plagi dezercji, usterek technicznych oraz niesprzyjającej pogody odbyły się tylko dwa, a i w nich zanotowano po stronie rosyjskiej straty w ludziach i w sprzęcie. Następca Babodupcewa, niejaki Pincow, wydawszy rozkaz wysadzenia Wawelu w powietrze, przekonał się, że dziewięćdziesiąt procent ładunków wybuchowych rozmontowali i sprzedali za wódkę Polakom jego właśni żołnierze. Kochanowski dorwał się do radiostacji i ni z tego, ni z owego ogłosił, że on z tym wszystkim nie ma nic wspólnego, że go Ruscy zmuszali, że jeśli nie on, to byłby na pewno ktoś gorszy, że sytuacja była, jaka była, sami wiecie, że on chciał dobrze i że w ogóle jest przecież patriotą. I chyba nawet uszłoby mu wszystko na sucho, ale zaczął coś rozkazywać Dzidziusiowi, Dzidziuś się wkurwił i rozstrzelał Kochanowskiego. W serwisach informacyjnych wiadomości z ESW walczyły o lepsze miejsce z relacjami z ruin Moskwy i okolic oraz trasy przejścia radioaktywnej burzy. Burza szła na Rybińsk, Wołogdę, Totmę, Kotłas, Żelaznodorożnyj, nad Timan: kolejne miliony uchodźców. Sytuacja robiła się tragiczna, bo tu nie tylko dachu nad głową i lekarstw brakowało, ale i jedzenia, i wody, bo chociaż bez przerwy lało, ludzie bali się pić deszczówkę. Oczywiście, z miejsca ruszyły konwoje pomocy humanitarnej, pod egidą Ligi Narodów, Czerwonego Krzyża, przeróżnych Kościołów i fundacji; nie było mowy o transporcie naziemnym (żadnemu konwojowi nie udało się dotąd przejechać bezpiecznie przez ESW, a nie znalazło się państwo chętne do przydzielenia mu teraz zbrojnej eskorty), ani wodnym (z uwagi na szwedzkie desanty), toteż rychło zapadła decyzja o stworzeniu mostu lotniczego Berlin-Riazań. Błąd Posmiertcowa polegał na tym, że zawahał się i nie rozkazał zestrzelić pierwszych transportowców, które pojawiły się na rosyjskim niebie. Potem było już za późno. Cudzoziemcy przeprowadzili inwazję najpierw na szpitale i punkty pierwszej pomocy, później obozy tymczasowe, wreszcie przejęli kontrolę nad ruchem na drogach dojazdowych do miejsca katastrofy, czyli, jakby nie było, stolicy państwa; po prawdzie to oni tę kontrolę po prostu stworzyli, bo przedtem był tylko chaos i całkowita blokada – ale skutek ten sam. Reporterzy telewizyjni, dziennikarze prasowi i radiowi, naukowcy wszelkiej maści – cała ta zgraja rodem z wieży Babel w mgnieniu oka rozlazła się po całym stołecznym okręgu i okolicy. Posmiertcow, który nie był głupi i wiedział, co jest najważniejsze, odwołał swoje niedawne rozkazy i zaczął z powrotem przerzucać wojsko na granicę rosyjsko-chińską oraz Kaukaz: Pekin, co prawda, jeszcze się nie ruszył ani nawet nie odezwał, ale Syn Mahometa już pospieszył skorzystać z tej samej okazji, z której korzystali wszyscy watażkowie w ESW, i rozpoczął nową ofensywę.
Imperium rozlatywało się w oczach. Działo się to tak szybko, tak gładko, że Smith wprost nie mógł się opędzić od myśli o Jewrieju. Od ilu już lat smarował on rękoma Wyżryna zawiasy wrót, przygotowując je na tę chwilę, aby od jednego pchnięcia rozwarły się na oścież?