Выбрать главу

W końcu zapala papierosa. Zaciąga się z ulgą. Pukanie do drzwi. Artur naciska klamkę, zanim Małgorzata zdoła powiedzieć „proszę".

– Cześć.

– Coś się stało? – pyta Małgorzata na serio zaniepokojona.

– A co się niby miało stać? – Artur sili się na swobodny ton. – Wpadłem i od razu nakryłem cię na łamaniu przepisów przeciwpożarowych.

– Przyszedłeś specjalnie po to, żeby mi zgasić papierosa?

– Nie ironizuj. Wpadłem, żeby pogadać. Pomyślałem, że w domu próbowaliśmy już tyle razy i wiesz, co z tego wychodzi. No i że na neutralnym gruncie będzie mi łatwiej…

Artur przysiada na brzegu jednego z krzeseł. Małgorzata czuje, że zimny strach podchodzi jej ołowianą kulą do gardła.

– Rozumiem, że chcesz mi coś powiedzieć – mówi powoli, starając się, by Artur nie usłyszał w jej głosie drżenia, które czuje już w całym ciele.

– Tak. – Artur odwraca wzrok. – Chodzi o to… chodzi o to…

– Chryste, miejże odrobinę litości, człowieku!

– Chodzi o to, że jest ktoś. Ważny dla mnie. To znaczy jestem z kimś. Blisko.

Ołowiana kula strachu spada do żołądka. Już po wszystkim.

– Co to znaczy, Artur?

– To znaczy, że… nie wiem. Jestem z nią i, Gośka, wiem, że zachowuję się jak idiota…

– O tak – przerywa Małgorzata. – Jak idiota z amnezją. Jakieś dwanaście godzin temu proponowałeś mi powiększenie rodziny. Co mi zaproponujesz jutro? Związek otwarty?

– Nie możesz ze mną po prostu porozmawiać, co? Nie dasz mi chwili na zebranie myśli – Artur zrywa się z krzesła. – Cięta odzywka po oczach i już. Tak, jestem idiotą, bo wyobrażałem sobie, że mi pomożesz! Ale nie, ty umiesz tylko inteligentnie dosunąć!

– No pewnie, bo powinnam przytulić cię do matczynej piersi i utulić, bo sypiasz z jakąś kurwą i jest ci ciężko, tak?

– Elżbieta nie jest kurwą!

– Cudownie! A ja nie jestem twoją matką! Nie spodziewaj się, że będę cię tak samo niańczyć i chronić przed okrutnym światem. Podziel się tą radosną wieścią ze swoją mamusią. Szczególnie ona ucieszy się, że Elżbieta nie jest kurwą! Z twoją korepetytorką nie miała tyle szczęścia.

Ostatnie zdanie wykrzykuje do zatrzaśniętych mocnym ruchem drzwi.

Nawet ojciec Małgorzaty miewał czasami rację. Nigdy nie wiadomo, które z naszych wyznań zostanie użyte przeciwko nam. Historię asystentki, która przygotowywała Artura do egzaminu na prawo, trochę flirtując z przystojnym maturzystą, opowiadał jej wiele razy i wiele razy zaśmiewali się do rozpuku. Szczególnie z finału, kiedy to matka Artura, wyczuwając pismo nosem, wtargnęła na zajęcia dziewczyny i zwyzywała ją od najgorszych w stylu iście bazarowym, a skompromitowana publicznie asystentka stała się pośmiewiskiem wydziału. Epilog nie był już taki wesoły, bo dwa lata później Artur trafił na nią przy okazji poprawkowego egzaminu z prawa administracyjnego, do którego podszedł w ostatnim możliwym terminie.

Ale Małgorzata nie potrafi uśmiechnąć się do tych wspomnień. To żenujące czepiać się matki faceta, zamiast się z nim zdrowo pokłócić, myśli ponuro. W końcu matki się nie wybiera.

Jak to mówiła „najlepsza przyjaciółka"? Papieros – natychmiastowe pocieszenie tych, co stracili kontrolę nad swoim życiem. I o co się wtedy aż tak wściekała? Przecież to prawda. Zajęcie dla rąk, natychmiastowe odcięcie od problemów, natychmiastowa ulga…

Park Ujazdowski. Alejką idzie Ola z matką. Rozmowa się nie klei. Nic dziwnego, skoro każda z nich starannie omija temat stypendium, wymagający szczerej rozmowy, a nie kolejnej odsłony celnych wyrzutów i dziecinnych uników. Kto nie ma w głowie, ten ma w nogach. Obeszły już domki fińskie, odwiedziły ulicę Lennona, teraz przystają przed stawem. Chwilę w milczeniu karmią kaczki. W końcu Ola nie wytrzymuje.

– Nigdzie nie wyjadę, mamo. – Odwrócona tyłem wypowiada najważniejsze zdanie rozmowy, która się nie odbyła, i rzuca daleko przed siebie kawałek suchego chleba.

– Nie rozumiem… – zaczyna matka.

– Nie żartuj, doskonale wiesz, o czym mowa – przerywa Ola z rozdrażnieniem.

– Dlaczego miałabyś nie wyjechać? Całe życie marzyłam o wyjeździe do Anglii. Mogę ci tylko zazdrościć i czuć się dumna, że dzięki mnie tak znakomicie opanowałaś język. Kogóż mieli wybrać jak nie córkę takiej anglistki – uśmiecha się matka triumfalnie.

Przez chwilę Ola nie może pojąć, dlaczego ni z tego, ni z owego matka uderza w taki ton i do tego z takim sztucznym zapałem. Ale tylko przez chwilę. Jad jednak zostaje wypuszczony.

– To jest ogromna szansa – kończy matka. – A ja, cóż… Agatha Christie pisała o Eskimosach, którzy pewnego dnia podają matce wspaniały posiłek, matka zjada go, odchodzi w dal po lodzie i już nie wraca.

– Słucham? -Tego tekstu Ola jeszcze nie słyszała.

– Podobno w Komorowie jest zupełnie przyzwoity dom starców. Zresztą zawsze możesz mi wynająć opiekunkę, żeby mnie dręczyła jak pannę Marple… – urywa dramatycznie, przełykając łzę.

Ola sama nie wie, czy ma śmiać się, czy płakać. Matka w swoim uwielbieniu dla panny Marple zapomniała, że starsza pani z St Mary Maid jest od niej starsza o dobrą dekadę. Czuje się dotknięta całym tym toksycznym gadaniem, ale jednocześnie zalewa ją kolejna fala poczucia winy. Taką winę noszą w sobie tylko jedynaczki.

– Mamo, nie mów głupstw. – Ola próbuje zebrać myśli.

– To nie są głupstwa.Twoje życie jest najważniejsze, moje już się kończy. Na mnie czeka już miejsce w grobie obok ojca.

No mercy, bez przebaczenia, przynajmniej dzisiaj, myśli Olka. Nie wytrzymuje napięcia, gwałtownie się odwraca i odchodzi. Matka z miną cierpiętnicy patrzy w wodę stawu. Czeka spokojnie. Przecież wie… O właśnie, Ola zawraca. Staje obok niej.

– Bardzo dobrze rozumiem, o co ci chodzi. Możesz być pewna, że zostanę – mówi głucho. Zaciska usta, ale chyba po raz pierwszy w życiu nie płacze mimo scysji z matką.

Wracają powoli do domu. Obie zgarbione.

Mieszkają niedaleko Alej Ujazdowskich, w jednej z tych pięknych secesyjnych kamienic. Mieszkanie naprawdę mają niezłe. Najważniejsza wysokość. Ponad trzy metry. To prawdziwa gratka dla miłośników książek, a do takich należała cała rodzina. Można było i można dalej składować bez umiaru ukochane książki, a nawet czasopisma.

Ojciec Oli prenumerował „Wojskowy Przegląd Historyczny". Duże zeszyty tego periodyku do dzisiaj, tyle lat po jego śmierci, leżą na górnych półkach. Matka, zauroczona angielską literaturą popularną, jest maniaczką kryminałów. Przede wszystkim Agathy Christie. Murzynków mogłaby cytować dużymi fragmentami, ale ostatnio najbardziej lubi opowiadania, szczególnie te o podtruwaniu starych krewnych przez wyrodną rodzinę lub zbrodnicze opiekunki. Chyba jeszcze tylko dalekowschodnie zagadki, no i „Śmierć na Nilu" ścierają na moment z jej twarzy wyraz cierpiętnictwa, jaki przyjmuje na ogół w obecności córki.

Matka Oli, anglistka i wychowawczyni w dobrym śródmiejskim liceum, była stale na bieżąco z tak zwanym życiem kulturalnym. Chodziła do teatru i do kina z kolejnymi rocznikami wychowanków, czasami zabierając przy tym Olę. Dzisiaj? Wstyd powiedzieć. Nawet nie ogląda Teatru Telewizji, czyta w kółko swoje kryminały i czasem ogląda seriale. Te powtarzane rano, kiedy Ola wyjdzie do szpitala. Siada wtedy przed telewizorem i odprawia swoje rytuały. Wówczas uśmiecha się, ale częściej płacze. Dobrze, że nikt tego nie widzi.