Выбрать главу

– Naprawdę, nie musisz… – szepcze Ola.

– Nie przejmuj się, z całą pewnością mnie nie zje – szepcze jej Aleksander do ucha, całując przy tym skroń.

– Pozwól, mamo, to jest Aleksander Kranach.

– Krystyna Pankiewicz, witam pana, bardzo mi miło. Olu, nastaw szybko wodę, a my tu sobie z panem porozmawiamy. Tylko się nie oparz!Taka niezdara z tej mojej Oli, mówię panu… Zapraszam, kawa czy herbata?

– Herbata.

Oboje zasiadają w przepastnych fotelach. Rzut oka na układ pokoju wskazuje, że trzecia osoba nie bardzo ma szansę uczestniczyć w rozmowie, chyba że na stojąco.

– Widzi pan, tak tu sobie żyjemy. Zresztą, na jakie luksusy może sobie pozwolić emerytowana nauczycielka. A pan, przepraszam, nie dosłyszałam, jakiego zawodu?

– Uczę dorosłych.

– Rozumiem, zaoczne studia…

– Nie, międzynarodowa firma doradcza.

– No tak. Ale do tego też trzeba mieć wyższe wykształcenie…

– Niektórym tak się wydaje – odpowiada Aleksander nieco ironicznie, czekając niecierpliwie na powrót Oli, ciekaw, czy w jej obecności rozmowa nadal będzie przypominać przesłuchanie.

– Jak międzynarodowa, to pewnie dużo pan podróżuje? -podejmuje niestrudzona matka Oli.

– Rzeczywiście, sporo.

– To tęsknią za panem…

– Kto? – pyta Aleksander, nie zamierzając niczego ułatwiać.

– Rodzice, żona…

– Mój ojciec zmarł niedawno…

– O, to matka rozpacza! Już ja wiem, co to jest wdowi los.

– Nie, skądże. – Aleksander chrząka, by wprost nie parsknąć śmiechem. – Po rozwodzie z ojcem wyszła powtórnie za mąż i wydaje się zadowolona.

– Biedna, po rozwodzie… Ja, widzi pan, po śmierci męża zostałam sama jak palec. Taki mój los, żeby samotnie brnąć przez to życie. Lubi pan dzieci?

– Czym byłby świat bez dzieci… – odpowiada Aleksander z uroczym uśmiechem.

W tym momencie przybywa na odsiecz Ola z herbatą. Z całą pewnością słyszała każde słowo rozmowy w salonie. Jej twarz nie wyraża absolutnie nic.

– Proszę, herbata.

Sprawnie rozstawia trzy filiżanki. Zza zasłony wyciąga plastikowy rozkładany stołeczek jak dla trzylatka.

– Dziecko, serwetki, że też zawsze zapominasz o serwetkach! Ola posłusznie wyjmuje serwetki z szuflady kredensu, po czym podchodzi do stolika. Nalewa filiżankę herbaty dla matki.

– Z mlekiem czy bez? – zwraca się do Aleksandra, który uśmiecha się i kręci przecząco głową.

– Ile kostek cukru?

– Dziękuję, nie słodzę.

– Może łyk koniaku? – proponuje Ola.

– A co ty tak wypytujesz jak na przesłuchaniu? – wkracza pani Krystyna. – Niech się pan Aleksander w spokoju napije herbatki.

Mimo wszystko nie jest to najtrudniejsza do przełknięcia herbatka w życiu niemłodego przecież Aleksandra Kranacha. Niepokoi go trochę milczenie Oli i spojrzenie, jakie rzuca mu, siadając w końcu na tym idiotycznym stołeczku, chyba dla nieproszonych gości. Dopija spokojnie swoją herbatę, odstawia filiżankę i uśmiechając się szeroko do matki Oli, mówi:

– Pani wybaczy, ale będę musiał się pożegnać. Pani zaproszenie było bardzo miłe, ale zaskakujące, a mam jeszcze różne sprawy do załatwienia. Muszę się pożegnać.

Kłania się szarmancko, puszczając szybkie oko do Oli, która zrywa się nerwowo ze stołka i podaje mu oficjalnie zimną jak lód dłoń.

Matka odprowadza go do samych drzwi, nie dając im szansy nawet na sekundę sam na sam.

Ola z westchnieniem wraca do swego pokoju, po drodze wyjmując telefon z torebki. W tym samym momencie na ekranie komórki wyświetla się wiadomość. Bezdźwięcznie, rzecz jasna, SMS-y to jedyny obszar życia Oli, którym matka nigdy nie próbowała zawładnąć. Zapewne tylko dlatego, że nigdy nie przyszło jej to do głowy.

„Spij spokojnie. Świetnie ci w dżinsach. Zadzwonię jutro. Aleksander".

– Wspaniały mężczyzna, a jaki przystojny – rozmarzona matka staje w drzwiach pokoju Oli. -To jakiś cud, że zwrócił na ciebie uwagę. Owszem, myśli Ola, wiedząc doskonale, że matka zajęta swoim monologiem wcale nie oczekuje od niej potwierdzenia swego skądinąd trafnego wniosku.

– Widzisz, o matce powiedział, a o żonie jakby nie słyszał. Nie, nie ma żony. Jestem pewna. Kołnierzyk u koszuli miał źle zaprasowany. Jaka żona wypuściłaby męża w czymś takim. Pieniądze to on ma, widzę po ubraniu, choć może być z tych, co to wydają tylko na siebie, a żona w jednej kiecce gania, ale… Taki mężczyzna! Tylko pamiętaj, żebyś nic nie dawała po sobie poznać. Pamiętasz „Zerwane zaręczyny"? Mężczyźni nie lubią gwałtownie okazywanych uczuć…

– Mamo – Ola usiłuje przerwać niestrudzony potok wymowy – chciałabym…

– A ja i tak mam przeczucie, że coś z tego będzie! Co byś chciała?

Ola bierze głęboki wdech i decyduje się skoczyć na główkę z najwyższej wieży.

– Podjęłam w końcu decyzję. Wyjeżdżam do Londynu.

– No pewnie, jedź. Matka z rozmachem siada na wąskim tapczaniku Oli. – On na te swoje zagraniczne szkolenia, a ty na zagraniczne stypendium. Co tak wytrzeszczasz oczy? Niech nie myśli, żeś tu sroce spod ogona wypadła!

Starsza pani Pankiewicz ma zupełną rację – Ola wytrzeszcza oczy, jakby ducha zobaczyła.

– Ale mówiłaś… przecież nie chciałaś…

– O tam, nie chciałam, różne rzeczy człowiek plecie. A ty się musisz tak od razu wszystkim przejmować?

Pytanie jest retoryczne, zresztą Ola, nawet gdyby chciała, nie mogłaby odpowiedzieć, bo matka gładko przechodzi do szczegółowego wykładu na temat dobrodziejstw pompy insulinowej, którą pokazała jej sąsiadka.

– Niech się w końcu na coś przydadzą te złote ruble po babci Pankiewicz – podsumowuje matka triumfalnie i wychodzi z pokoju.

Ola, rzecz jasna, nigdy na oczy nie widziała złotych rubli, dużo za to słyszała o beznadziei wdowiego losu. Nie zadała też sobie trudu, by dokładniej obejrzeć pompę insulinową, automatycznie zakładając, że to rozwiązanie nie wchodzi w grę. Była o krok od tego, by zrezygnować z wielkiej szansy z głupiego strachu najlepszej uczennicy w klasie przed nagłą zmianą szkoły. Dlaczego wcześniej nigdy nie zauważyła, że używa troski o matkę jak zasłony dymnej, kiedy tylko sytuacja ją przerasta?

Ale to wszystko nic. Rzuca okiem na wyświetlacz telefonu. Jest kolejna wiadomość. „Ale bez dżinsów jest ci jeszcze lepiej. Będziesz mi się dzisiaj śniła. Aleksander".

Wzajemnie, Aleksandrze, wzajemnie.

To śmieszne, myśli Aleksander, kątem oka przyglądając się Alicji siedzącej w fotelu obok. Tyle razy wyobrażał sobie to spotkanie po latach i zawsze, nie wiedzieć czemu, zakładał, że stanie twarzą w twarz z tą samą trzydziestoparoletnią kobietą w pełni rozkwitu.

Alicja nigdy nie była lalą, której urodę określałby rodzaj czy intensywność makijażu. Nadal jest więc piękną kobietą o regularnych rysach. Ale dla niego, dla Aleksandra, ona jest już po tamtej, drugiej stronie, skąd przyglądać się można kobiecie z życzliwością, ale bez zainteresowania. A może to tylko przez porównanie z Olą…To na pewno przez porównanie z Olą…

– Wygląda na to, że się dogadaliście – podsumowuje z ulgą Wiktor. – Jeśli wolno mi wyrazić swoje zdanie, to była bardzo rozsądna propozycja, Olku.

– Przede wszystkim zdejmuje mi kamień z szyi – mówi Alicja, popijając powoli znakomitą whisky Wiktora. – Doskonała. -Podnosi w jego stronę ciężką szklankę.

– Nie przesadzajmy – wtrąca cicho Aleksander.

– Ja nie przesadzam – Alicja odwraca się żywo w jego stronę. – Przez ostatnie pół roku dwa razy zmieniałam numer komórki. Potrafili zadzwonić w środku nocy, że wyje czyjś alarm samochodowy. Paranoja. Jestem za stara, żeby użerać się z najemcami.