Выбрать главу

— Ale spojrzeć na nią bez odpowiedniego przeszkolenia…

— Zobaczył wzory. I zareagował na mandalę.

Lu-tze nie dodał: a mandala zareagowała na niego. Musiał się nad tym zastanowić. Kiedy człowiek spogląda w otchłań, otchłań nie powinna do niego machać.

— To jest jednak misiomisiomisioplapla absolutnie zakazane. — Opat niezgrabnie pogrzebał wśród zabawek i wybrał duży drewniany klocek z wyrysowanym wesołym niebieskim słoniem. Rzucił klockiem w Rinpo. — Czasami pozwalasz sobie na zbyt wiele, sprzątaczu pać sonik!

Sprawność opata w rozpoznawaniu zwierząt wzbudziła lekkie oklaski akolitów.

— Zobaczył wzory. Wie, co się dzieje. Tyle że jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tego, co wie — oświadczył z uporem Lu-tze. — A w pierwszych sekundach naszego spotkania ukradł mi pewien niewielki, ale wartościowy przedmiot. Wciąż się zastanawiam, jak to zrobił. Czy naprawdę może być aż tak szybki bez treningu? Kim jest ten chłopak?

Tik

Kim jest ta dziewczyna?

Madame Frout, dyrektorka Akademii Frout i pionierka Froutowskiej Metody Nauki Poprzez Zabawę, często się nad tym zastanawiała, kiedy musiała przeprowadzać rozmowy z panną Susan. Oczywiście, dziewczyna była jej pracownicą, ale… no cóż, madame Frout niezbyt dobrze radziła sobie z dyscypliną. Może właśnie dlatego stworzyła metodę, która żadnej dyscypliny nie wymagała. Zwykle polegała na przemawianiu do ludzi radosnym głosem, dopóki nie ustępowali z czystego zakłopotania jej zachowaniem.

Wydawało się, że panna Susan niczym nie jest zakłopotana.

— Wezwałam cię, Susan, z powodu… no, powód jest taki… — Madame Frout umilkła.

— Były skargi? — zapytała panna Susan.

— E, nie, no… Chociaż panna Smith mówiła, że dzieci po twoich lekcjach są trochę, no… niespokojne. Ich umiejętność czytania, jak twierdzi, wydaje się dość nieszczęśliwie rozwinięta…

— Panna Smith uważa, że dobra książka mówi o chłopcu i jego psie, jak biegają za dużą czerwoną piłką. Moje dzieci nauczyły się, że należy oczekiwać fabuły. Nic dziwnego, że są niecierpliwe. Obecnie czytamy „Takie srogie bajeczki”.

— To dość nieuprzejma wypowiedź, Susan.

— Nie, madame. To bardzo grzeczna wypowiedź. Byłabym nieuprzejma, gdybym powiedziała, że w piekle jest specjalny krąg przeznaczony dla takich nauczycielek jak panna Smith.

— Przecież to okro… — Madame Frout przerwała i zaczęła od początku. — W ogóle nie powinnaś ich jeszcze uczyć czytać — warknęła gniewnie.

Ale było to warknięcie śpiącego ślepego szczeniaczka. Madame Frout skuliła się w fotelu, kiedy Susan uniosła głowę. Ta dziewczyna miała przerażającą umiejętność poświęcania rozmówcy pełnej uwagi. Trzeba by być lepszą osobą niż madame Frout, żeby przetrwać taką koncentrację. Zdawało się, że Susan bada duszę i stawia małe czerwone kółka wokół tych fragmentów, które jej się nie podobają. Kiedy panna Susan patrzyła na człowieka, to jakby wystawiała mu ocenę.

— Chcę powiedzieć — wymamrotała dyrektorka — że dzieciństwo to czas zabawy i…

— Nauki — dokończyła panna Susan.

— Nauki poprzez zabawę — uzupełniła madame Frout, z wdzięcznością wkraczając na znajome terytorium. — Przecież kociaki i szczenięta…

— …wyrastają na koty i psy, które są jeszcze mniej interesujące. Podczas gdy dzieci powinny wyrosnąć na ludzi dojrzałych.

Madame Frout westchnęła. W żaden sposób nie posuwała się naprzód. Zawsze tak było. Wiedziała, że jest bezsilna. Wieści o pannie Susan szybko się rozchodziły. Zmartwieni rodzice, którzy skierowali się ku Nauce Poprzez Zabawę, ponieważ zwątpili, czy uda się skłonić potomstwo do Nauki Poprzez Zwracanie Uwagi Na To, Co Ktoś Mówi, odkrywali, że dzieci wracają do domu trochę spokojniejsze, trochę bardziej zamyślone i ze stosem pracy domowej, którą — co niezwykłe — odrabiały bez przypominania i nawet pies im pomagał. I wracały z opowieściami o pannie Susan.

Panna Susan mówiła wszystkimi językami. Panna Susan wiedziała wszystko o wszystkim. Panna Susan miała wspaniałe pomysły na szkolne wycieczki…

…a to było szczególnie dziwne, ponieważ — o ile madame Frout wiedziała — żadnej oficjalnie nie zorganizowano. Kiedy mijała drzwi klasy Susan, nieodmiennie dobiegała zza nich pełna skupienia cisza. To ją irytowało. Przypominało te ponure czasy, kiedy dzieci były Musztrowane w klasach stanowiących prawdziwe Izby Tortur Dla Młodych Umysłów. Ale inni nauczyciele opowiadali, że słychać stamtąd jakieś dźwięki. Niekiedy był to cichy szum fal albo dżungli. A raz, panna Frout mogłaby przysiąc, gdyby należała do osób skłonnych do przysięgania, że kiedy przechodziła, za drzwiami odbywała się prawdziwa bitwa. Często się to zdarzało przy Nauce Poprzez Zabawę, jednak tym razem dodatek trąb, świst strzał i wrzaski rannych wydawały się pewną przesadą.

Gwałtownie otworzyła drzwi i poczuła, jak coś przemknęło jej nad głową. Panna Susan na krześle czytała książkę, a przed nią półkolem, ze skrzyżowanymi nogami siedziały dzieci, ciche i zasłuchane. Był to taki właśnie staroświecki obrazek, jakiego madame Frout nienawidziła: jak gdyby te dzieci modliły się przed jakimś Ołtarzem Wiedzy.

Nikt nie powiedział ani słowa. Wszystkie patrzące na nią dzieci oraz panna Susan w uprzejmy sposób dawały do zrozumienia, że czekają, aż dyrektorka wyjdzie.

Odskoczyła na korytarz, drzwi się za nią zatrzasnęły. Dopiero wtedy zauważyła długą, prymitywną strzałę, wciąż wibrującą w przeciwległej ścianie.

Madame Frout spojrzała na drzwi pokryte znajomą zieloną farbą, a potem znów na strzałę…

…która zniknęła.

Przeniosła do klasy panny Susan Jasona. To było okrutne, ale madame Frout uznała, że teraz toczy się między nimi niewypowiedziana wojna.

Gdyby dzieci były bronią, Jason byłby zakazany przez międzynarodowe konwencje. Miał czułych rodziców i okres skupienia uwagi rzędu minus kilku sekund, chyba że chodziło o pomysłowe okrucieństwo wobec małych futrzastych zwierzątek, kiedy to potrafił wykazać się sporą cierpliwością. Jason kopał, bił, gryzł i pluł. Jego obrazki śmiertelnie przerażały pannę Smith, która zwykle o każdym dziecku potrafiła powiedzieć coś miłego. Stanowczo należał do chłopców o szczególnych wymaganiach. W opinii pokoju nauczycielskiego najpierw wymagał egzorcyzmu.

Madame Frout pochyliła się, by podsłuchiwać przez dziurkę od klucza. Usłyszała pierwszy dzienny napad szału Jasona, a potem ciszę. Nie zrozumiała, co powiedziała panna Susan.

Kiedy pół godziny później znalazła pretekst, by zajrzeć do sali, Jason pomagał dwóm małym dziewczynkom wycinać królika z tektury.

Jego rodzice mówili potem, że są zaskoczeni przemianą, choć, jak się zdaje, zasypiał teraz jedynie przy zapalonym świetle.

Madame Frout próbowała kiedyś wypytywać swoją najnowszą nauczycielkę. Znakomite referencje owszem, są przydatne, ale w końcu była to jej pracownica. Kłopot polegał na tym, jak się przekonała, że Susan potrafiła tak odpowiadać, by madame Frout odchodziła całkiem usatysfakcjonowana. Dopiero później, w gabinecie, uświadamiała sobie, że nie uzyskała ani jednej dokładnej odpowiedzi. Jednak wtedy było już za późno.

I rzeczywiście było za późno, gdyż szkoła zyskała nagle listę oczekujących. Rodzice walczyli o to, by zapisać dzieci do klasy panny Susan. A co do historii, jakie opowiadały w domu… Cóż, wszyscy przecież wiedzą, że dzieci mają bujną wyobraźnię, prawda?

Hm, ale to wypracowanie Richendy Higgs… Madame Frout sięgnęła po okulary — była zbyt próżna, by nosić je przez cały czas, zwykle więc wisiały na sznureczku na szyi — i raz jeszcze je przeczytała. W całości wyglądało tak: